The Ukulele Orchestra of Great Britain nie cofnie się przed niczym:

Psychokiller (qu'est-ce que c'est?):


Jerzy Fryderyk Haendel jako twórca ponadczasowych hiciorów:


Smells like Teen Spirit:

Chyba trudno byłoby znaleźć kogoś kto śpiewał gorzej niż Lou Reed . Mowa oczywiście o sławach, a nie na przykład o mnie. Tokunbo Akinro z Tok Tok Tok niewiele mu pod tym względem ustępuje:

w związku z czym słucha się tego prawie tak samo dobrze.

Adam Szulc napisał: Chyba trudno byłoby znaleźć kogoś kto śpiewał gorzej niż Lou Reed .

Ja bym znalazł kilku zawodników z tej samej mniej więcej półki:
Bob Dylan, Robert Wyatt, Mark Hollis, Tom Waits, może i Mark "markotny" Knopfler się łapie

Odpowiem cytatem z "Pana Tadeusza": protestuję! Tom Waits umie śpiewać. A że głos specyficzny, to inna sprawa. "Normalnie" zresztą też potrafi:

Jeżeli chodzi o Marka K., to też nie jest najgorszy:
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Edytka: O, dopiero teraz zauważyłem wpis: "It´s sounds like Lou Reed."

Odpowiem tak, ONI (Ci, których wspomniałem) nawet jak (obiektywnie) nie "umiejo" - to i tak pasjami lubię słuchać ich pojękiwań, chrapliwości, smędzeń i zawodzeń.

Iro napisał: Odpowiem tak, ONI (Ci, których wspomniałem) nawet jak (obiektywnie) nie "umiejo" - to i tak pasjami lubię słuchać ich pojękiwań, chrapliwości, smędzeń i zawodzeń.

Ja też, może z jednym wyjątkiem. My zresztą też pod tym względem nie wypadliśmy sroce spod ogona, if you know who I mean.

Ponieważ jednak to wątek kowerowy, to żeby bardzo nie zbaczać wspomnę o jeszcze jednym nieumiejącym śpiewać, dodając na koniec kower. Otóż Maciej Zembaty śpiewać nigdy nie umiał ale o ile kiedyś cierpiałem słuchając jego głosu, to z czasem to się zmieniło. Tu już nie cierpię i chyba nie dlatego, że słuch mi się pogorszył:

(choć znam jego nawet lepsze nagrania ale nie ma ich w sieci)

I żeby zakończyć pozytywnie, ktoś kto umie śpiewać. Cohen w wersji Lory Szafran

A skoro już przypomniałem sobie niegdysiejszą wielką nadzieję polskiego jazzu (jazzowo chyba nie do końca spełnioną ale muzycznie raczej tak - słuchaj poniżej), to jeszcze jedno kowerowe nagranie w jej wykonaniu.


Seweryna Krajewskiego doceniłem dopiero po latach. Jego piosenki lubił też m. in. Ptaszyn, więc nie ma się z czego tłumaczyć (najwyżej z tego, że tak późno). Czerwone Gitary to byli polscy Beatlesi, którzy nie spotkali George'a Martina. Jeżeli tak było istotnie, to podział ról był już oczywisty: Krzysztof był Johnem, a Seweryn Paulem. Z tym, że o ile wolałem Paula od Johna, to w Czerwonych Gitarach bliższy był mi jednak Krzysztof.

John 1.5 V napisał: Chyba się nadaje do kategorii cover, bo choć zagrane niemal w szopie, to technicznie jest nawet nawet, zatem ...

Sąsiedzi z pobliskiej wsi (w niedzielnych strojach):

Dawno temu odkryłem, że Nina Hagen obok zdolności do (ob)scenicznych wygłupów ma spory potencjał wokalny. Tylko czy potrafi coś zaśpiewać "normalnie", pytałem sam siebie. Okazuje się, że tak i to całkiem nieźle:



(NRD-ówka z NRD-owską orkiestrą z miasta NRD-owca Bacha)

Jest nowa płyta Rodriga i Gabrieli - "Mettavolution"
Bardzo dobra. Nie schodzą z wysokiego poziomu.
Kończy ją COVER co się zowie!
Z 24 minut oryginału ostało się "tylko" 19.
mniam, mniam, mniam

Ciekawy wykon, choć wokalnie akurat najmniej:


A tak przy okazji, czy tylko mnie początek "Trilogy" w wersji oryginalnej kojarzył się ze Zbigniewem Wodeckim?

Przyczynek do dyskusji o sensowności amerykańskich baz wojskowych w Polsce:

nczas.com/2019/10/05/a-to-numer-amerykan...tem-internetu-video/

Dadzą sobie radę na miejscu.

Myślałem, że grająca same kowery Grupa MoCarta nie miała pierwowzorów. A jednak myliłem się:

Jest więcej takich zespołów:

Ostatnio odkryłem panią Morgan James śpiewającą różne covery.

Potrafi nastrojowo:


potrafi dynamicznie:


a nawet tak i tak, nie tracąc wyrafinowania:


I jest pracowita: