PSB Passif 50
- Kategoria: Kolumny
PSB to duża firma z bogatą ofertą. Samych serii kolumn naliczymy kilkanaście, w tym konstrukcje do montażu w ścianach, ogrodowe i aktywne. Do tego dochodzą słuchawki. Wśród tradycyjnych głośników znajdziemy konstrukcje wielkie i drogie, ale też budżetowe miniaturki.
Kanadyjski producent świętuje 50. urodziny modelem Passif 50, opartym na historycznych konstrukcjach Passif I i Passif II. Okazały się sukcesem na tyle spektakularnym, że manufaktura wyrosła na światowego potentata.
Passif 50 wpisuje się w nurt vintage, tak ostatnio modny, że chyba nikt nie zmarnuje okazji, by uszczknąć kawałek tortu dla siebie. Inna sprawa, że PSB ma do tego legitymację w postaci własnych konstrukcji, które w swoim czasie osiągnęły rangę bestsellerów. Wygląda zresztą na to, że Passif 50 również odniósł sukces, przynajmniej w Kanadzie. Na internetowej witrynie producenta od tygodni widnieje jako wyprzedany. Można jedynie ustawić powiadomienie, gdyby znów się pojawił. Za to w Polsce jest dostępny od ręki. Może w mniej okazyjnej, ale nadal sensownej cenie.
Membrana bierna.
Budowa
Z urodą wskrzeszonych staroci jest jak z lokalnymi potrawami: albo je lubisz, albo nie. Osobom zaliczającym się do pierwszej grupy Passif 50 się spodoba, ponieważ widać, że to nie stylizacja, ale autentyczne nawiązanie do historii. Obudowy wykonano porządnie i z dobrych materiałów; jakość stolarki i precyzja montażu okazują się już całkiem współczesne. Wyglądają może i archaiczne, ale elegancko. Intrygująca jest sama koncepcja dużego monitora na niskiej podstawce, w czasach świetności starego Passifa dość popularna.
Passif 50 do złudzenia przypomina Passifa II, ale w trakcie projektowania korzystano z doświadczeń i rozwiązań zaczerpniętych z flagowej serii Synchrony. Warto też wiedzieć, że PSB od wczesnych lat 70. XX wieku bierze udział w programie badań akustycznych kanadyjskiego National Research Council. Proces powstawania zespołów głośnikowych zawsze obejmował pomiary w należącej do tej instytucji komorze bezechowej oraz odsłuchy prototypów. Współcześnie PSB korzysta również z zaawansowanego oprogramowania.
W porównaniu z pierwowzorem zmiany widać w układzie przetworników. W Passifie II kopułki były przesunięte na prawo. We współczesnej wersji oba kanały są lustrzanym odbiciem i można wybrać, czy tweetery mają być skierowane do wewnątrz czy na zewnątrz; producent zaleca drugą opcję.
Kopułka otoczona filcem.
Pierwowzór był układem trójdrożnym, opartym na oryginalnych głośnikach PSB. Obecnie firma również korzysta z własnych konstrukcji, jednak te w Passifie 50 nie naśladują pierwowzorów – są całkiem nowe.
Wysokie tony odtwarza 25-mm tytanowa kopułka z mocnym magnesem neodymowym i cewką chłodzoną ferrofluidem. Umieszczono ją w płytkiej tubie wykładniczej poprawiającej skuteczność, a doklejony przed membraną dyfuzor poszerza propagację fal. Wokół tweetera przyklejono arkusz filcu wytłumiający odbicie fali od frontu. Wystaje na centymetr i wypełnia wycięcie w tylnej części maskownicy. O niej w materiałach informacyjnych przeczytamy, że jest akustycznie przezroczysta, ale tak naprawdę to grubo tkane płótno w naturalnym kolorze. Może i trochę przeszkadza w słuchaniu, za to wygląda identycznie jak to z epoki i dodaje monitorom uroku. Passif 50 Należą do nielicznych, które z maskownicami wyglądają znacznie lepiej niż bez. Same osłony, prócz płótna, są zrobione z ciężkich metalowych siatek, przyklejonych do ramy z HDF-u i trzymają się na bardzo mocnych magnesach – wystarczy zbliżyć ramkę na kilka centymetrów, a dosłownie wyrwą ją z ręki i umieszczą idealnie na miejscu; w latach 70. XX wieku osłony mocowano na wcisk albo na rzepy lub kołki. Do zdejmowania służy kawałek materiału z napisem 50th u dołu. Łapiemy palcami, ciągniemy i gotowe.
Reklama
16,5-cm nisko-średniotonowiec ma papierową membranę zawieszoną na gumowym resorze i nakładkę przeciwpyłową. Kosz odlano z aluminium. Największa, 20-cm papierowa membrana jest bierna, co oznacza, że pozbawiono ją magnesu i cewki. Na stronie PSB przeczytamy, że inżynierowie poświęcili wiele uwagi dopracowaniu jej interakcji z przetwornikiem niskotonowym. Do połączenia monitorów ze wzmacniaczem służą dwa komplety złoconych terminali. Przyjmują szerokie widełki (moje były za wąskie), banany i gołe przewody.
W standardowym wyposażeniu producent dodaje aluminiowe podstawki, które mają z tyłu ogranicznik. Zachodzi około centymetra na tylną ściankę, dzięki czemu nie ma obawy, że monitor się zsunie. To o tyle istotne, że konstrukcja odchyla go nieco w tył celem uzyskania czasowego wyrównania przetworników.
Passif 50 wyglądają świetnie i mimo braku wodotrysków przyciągają wzrok. Są przemyślane i od strony technicznej, i – co się rzadko zdarza – użytkowej. Występują tylko w jednym wariancie wykończenia – orzechowym fornirze.
Duży monitor na niskim stendzie
– powrót dobrego standardu.
Konfiguracja systemu
Passif 50 pracowały z redakcyjnym wzmacniaczem McIntosh MA12000 i odtwarzaczem C.E.C. CD5. Sygnał i prąd płynęły przewodami Hijiri (HCI/HCS/Nagomi). Prąd filtrował Ansae Power Tower. Elektronika stała na meblu Base 6, a głośniki – na kamiennych płytach o grubości 3 cm.
Fornir orzechowy.
Wrażenia odsłuchowe
Kanadyjskie monitory mają mocno zaznaczony charakter własny. Nie jest to uniwersalny produkt, skierowany do szerokiej grupy odbiorców. Kto raz ich posłucha, albo od razu skreśli je z listy zakupów, albo… zauważy coś, co go zaintryguje i tym samym połknie haczyk. Zacznie zmieniać płyty, segregując zbiory na część słuchalną i niesłuchalną i szukać coraz to nowych smaczków. Mając przy okazji w głębokim poważaniu opinie innych. To tak ciekawa propozycja, że wróciła mi nadwerężona ostatnio chęć do pisania.
Po pierwsze, to głośniki o szerokiej propagacji. Dobrze znamy sytuację, w której musimy siedzieć tylko w jednym miejscu na kanapie. Tylko tam gra dobrze, a zaraz obok – wyraźnie gorzej. Passif 50 zarówno w sweet spocie, jak i metr obok grają tak samo. Staniemy całkiem z boku i nadal jest wyraźnie i z mięsistym basem. Nic się nie rozwadnia ani nie „pudełkowaci”.
Reklama
Zostaje ten sam gęsty, czysty dźwięk z mocną górą. Więcej, zostają nawet efekty przestrzenne, które przeważnie tracimy. Nawet w sąsiednim pomieszczeniu słychać, że to poważny system, a nie głośna miniwieża. Kompletnie mnie to zaskoczyło. Co ciekawe, to świetny głośnik na prywatki, pomimo skromnej postury. Goście pomyślą, że gospodarz ma wyrobione ucho.
Po drugie, charakterystyka tonalna jest jedyna w swoim rodzaju; w opisie trochę paradoksalna, choć dla ucha to żadna nowość. Opiera się bowiem na potężnym, nie dającym o sobie zapomnieć dole, skontrowanym podaną bez cienia nieśmiałości górą. Ktoś powie, że „nowe zabytki” PSB prezentują mocne skraje pasma i nie da się temu zaprzeczyć. Jednakże równie szybko się okazuje, że… grają średnicą. Nie trzeba niczego ponad jedną minutę i jedną płytę, żeby zauważyć, że to ona stanowi specjalność firmowej kuchni.
Maskownica „przezroczysta
akustycznie”? Lepiej: stylowa.
Taki charakter powoduje, że nie z każdym gatunkiem muzyki PSB podejmie tak samo owocną współpracę. Ale to znów nieco bardziej złożone zagadnienie. Głośniki nie skapitulują, okazując słabość dynamiki, spadek przejrzystości czy zmniejszenie rozmiarów dźwięku. Pomimo skromnych gabarytów potrafią wiele, choć w niewielkim pomieszczeniu. Nie spowodują, że spodnie Wam spadną do kostek, bo w końcu to monitor, jednak z zaznaczeniem, że duży, a przy tym – efektowny i rockowy.
A skoro tak, to zacznijmy od rocka. Nie ma wątpliwości, że Passif 50 potrafi grać głośno bez utraty rozdzielczości i szczegółów. Koncertowy charakter zauważymy bez wysiłku, choć swoboda grania została tu ujęta inaczej niż w dużych podłogówkach. Dostajemy kawał basu i mocną górę, ale i tak koncentrujemy uwagę na ciepłych, masywnych gitarach i wysuniętych do przodu wokalach.
Reklama
Wyrazistość jest monitorowa, a plany przybliżone. PSB wciągają w akcję, zapraszają na scenę. Nawet jeśli na skrajach pasma poczujemy trochę chaosu, to wyświetlenie średnicy okaże się niemal „słuchawkowe”. Wielkość obudowy i woofera nie umożliwiają zejścia na sam dół, gdzie pomrukuje elektronika, ale to nic dziwnego. W czasach Passifa II nie było takiej muzyki, więc się głośników nie stroiło na zapas, nie wiadomo do czego. Tabela danych technicznych określa dolny zakres przenoszenia na 70 Hz, co może trochę niepokoić osoby patrzące tylko na cyferki. Powinny jednak wziąć pod uwagę, że efektywność basu wspomaga membrana bierna, która zwykle warunkuje jego określoną estetykę. Trochę spowalnia, poszerza atak i rozciąga wybrzmienie, co powoduje, że PSB nie są demonami tempa i precyzji. Zresztą, być nie miały i gdyby tylko te cechy świadczyły o jakości basu, to producenci na całym świecie robiliby wyłącznie obudowy zamknięte. Tymczasem tak się nie dzieje i stanowią one ułamek na tle bas-refleksów. Bo ich dźwięk można odebrać jako twardy. A ten w PSB ma biegunowo odmienną charakterystykę: jest miękki, masywny, ze specyficznie pojętą, lecz odczuwalną głębią. Bas ma czas rozwibrować powietrze, sprężyć je i zagęścić. Dość powiedzieć, że ludziom się podoba, a więc Kanadyjczycy wiedzieli, co robią.
Podwójne gniazda.
Bezproblemowo będzie się słuchało metalu i elektronicznego popu, tylko trzeba się przestawić na podkreśloną projekcję centrum pasma.
Góra, pomimo wyrazistości i czystości, nie ma najwyższego zakresu. W tabeli znów zobaczymy wartość niedzisiejszą: 16 kHz. Z drugiej strony – wysokie tony cechuje koloryt znany z lamp i konstrukcji z tamtych czasów: gęstość, bezpośredniość oraz projekcja wprost do ucha. Tylko żeby Wam nie przyszło do głowy przyciemnienie albo stłumienie, bo jest akurat odwrotnie: wyraziście i klarownie. Może nie pojawiają się tu napowietrzenie i lotność, zostaje za to samo gęste. Otrzymujemy precyzję wykończenia i ostrość rysunku, oczywiście w odniesieniu do konkurencji w podobnej cenie.
Małe składy mają koloryt właściwy „epoce” i nie wszystkim trafi to do serca. Warto jednak posłuchać albumów z najlepszych czasów rocka, a więc lat 60. i 70. XX wieku. To właśnie te barwy, ten styl narracji. Lepiej robią to monitory BBC, ale przeważnie nie są równie uniwersalne, a PSB akurat umiejętnie podrasowało klasyka. Zachowało atmosferę, poszerzając jedynie zakres tolerancji dla nagranego materiału. Symfoniki słucha się w miarę komfortowo. Nie ma tu basu i rozmachu dużych podłogówek, ale to przecież monitor. I tak właśnie brzmi: monitorowo.
Podstawki w komplecie
i bez dopłaty.
Konkluzja
Dziś już się takich głośników nie robi. A jak już się zrobi, to nikogo nie powinno dziwić słowo „wyprzedane” w sklepie internetowym producenta.
Reklama
Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 02/2024