HFM

artykulylista3

 

Charles Aznavour - Toujours

81-83 12 2011 toujours

EMI 2011
Dystrybucja: BMG Polska

Interpretacja: k3
Realizacja: k4

Na zdjęciach na okładce, wystylizowany przez Karla Lagerfelda, 87-letni Charles Aznavour wygląda na krzepkiego 70-latka i w takiej też jest formie wokalno-autorskiej. Gratulacje – to fenomen. To ostatni żyjący, a w dodatku czynny bard ze słynnej czwórki: Aznavour, Brel, Brassens, Becaud. Czy nowym albumem wnosi coś nowego do dzisiejszej muzyki pop, do własnego dorobku?
Niespecjalnie. Przy całym szacunku dla kondycji i zapału Aznavoura, z dwunastu piosenek płyty „Toujours” („Zawsze”), do których, poza jedną, napisał i muzykę, i słowa, wieje straszliwą nudą, a przyczyna tkwi w ich bolesnej przewidywalności. Wszystkie utwory sprawiają wrażenie, jakby wyszły spod jednej sztancy. Przygrywka, kilka zwrotek, koniec. Eumir Deodato, również przecież nie młodzik, opracował dynamiczne aranżacje oparte na instrumentach klawiszowych (m.in. organy Hammomda, wprowadzające klimat retro) i rozbudowanej perkusji; skrzypce i klarnet, akcenty klezmerskie. Na pierwszy rzut ucha brzmi to nawet nieźle, ale melodie, a zwłaszcza słowa, to czysty banał, powielanie schematu pojęciowego „My way“ Sinatry (a właściwie francuskiego pierwowzoru tego szlagieru, czyli „Comme d’habitude“ Claude’a François).
Przez kolejne długaśne strofki trwa wyliczanka wszystkich doświadczeń biograficznych, wszystkich krzywd i radości, spuentowana jakimś komunałem, w stylu: szedłem – idę – będę szedł – w życiu trzeba iść. Jedna taka piosenka na krążku miałaby wielką moc konfesji, ale tuzin takich samych to emerycka konfekcja.

Autor: Hanna Milewska
Źródło: HFiM 12/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Paderewski - Piano Concerto. Polish Fantasy

81-83 12 2011 paderewski

Kevin Kenner (fortepian)
Orkiestra Opery i Filharmonii Podlaskiej/ Maciej Nałęcz-Niesiołowski
Dux 2011

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Siedemdziesiąta rocznica śmierci Ignacego Jana Paderewskiego (1860-1941) to okazja, by podsycić zainteresowanie dorobkiem kompozytorskim tego słynnego pianisty i dyplomaty i przedstawić nowe nagranie dwóch obszernych dzieł – „Fantazji polskiej” gis-moll op. 19 i koncertu fortepianowego a-moll op. 17. Powstało nagranie solidne pod względem realizacji – o wieloplanowej akustyce i ciekawym, metalicznym brzmieniu fortepianu. Kevin Kenner postawił sobie zadanie maksymalnego zróżnicowania interpretacji obu utworów i pokazania bogactwa wyobraźni muzycznej Paderewskiego, jego dwóch twarzy. W „Fantazji”, zgodnie z tradycją, kładzie nacisk na walory motoryczno-energetyczne i burzę emocji, ewokowanych monumentalną partią fortepianową. W wykonaniu „Koncertu” Kenner dba o równowagę sił i o prowadzenie dialogu między solistą a orkiestrą. W części I, nie rezygnując z potęgi uderzenia, misternie cyzeluje dynamikę i podkreśla artykulację. W lirycznej II części zaskakująco oszczędnie korzysta z pedału, rozjaśniając sonorystykę i dyskretnie przywołując fundamenty estetyki i historiozofii Paderewskiego – rozsądny klasycyzm i szlachetny romantyzm. W skocznej, efektownej części III Kenner przypomina o wirtuozerskiej żyłce Ignacego Jana, a równocześnie – o własnej biegłości technicznej. Pięknie, mocno i precyzyjnie, brzmi dyszkant instrumentu.
Stanowczo za rzadko słuchamy tego dzieła na estradach.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 12/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Baculewski - Choral Works

81-83 12 2011 baculewski

Camerata Silesia/Anna Szostak
Concerto Polacco/Marek Toporowski
Dux 2011

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Wydana przez Dux płyta z kompozycjami orkiestrowymi Krzysztofa Baculewskiego stanowiła wizytówkę umiejętności aranżacyjnych, wyobraźni dźwiękowej i wielkiej kultury literackiej tego artysty. Omawiany tu album podsumowuje jego dorobek chóralny – 73 minuty pasjonującej przygody muzycznej dla słuchaczy.
Od razu trzeba zastrzec, że nie byłoby tego nagrania (a i wszystkich, poza jednym, utworów – były bowiem pisane z myślą o jednym wykonawcy), gdyby nie Zespół Śpiewaków Miasta Katowice „Camerata Silesia” pod dyrekcją Anny Szostak – chyba najwspanialszy polski chór kameralny. Inteligentna muzyka wokalna wymaga inteligentnych śpiewaków, zdolnych bezszwowo połączyć się z kolegami z jednego głosu, a kiedy trzeba – wykonać skomplikowane indywidualne zadania wokalne (nie tylko partie solowe; miejscami każdy chórzysta jest solistą). Baculewski przywiązuje wielką wagę zarówno do treści, jak i brzmienia słowa. Tekst ludowej ballady staje się punktem wyjścia do dziesięciominutowej monumentalnej bitwy słów, finezyjnej konstrukcji wokalno-filozoficznej („Ozwodne i krzesane”), przypominającej klasyczne już dokonania Stanisława Wiechowicza. W wyniku dociekliwej lektury hermetycznej poezji Rilkego Baculewski zbudował trzyczęściowy wielogłos o samotności („Rilke-Lieder”). Majstersztykiem pastiszu vivaldiowsko-purcellowskiego jest „The Profane Anthem to Anne” do wiersza Johna Donne’a. A jeszcze „Camerata Silesia” z organami i tam-tamem... Tego wrażenia nie sposób opisać!

Autor: Hanna Milewska
Źródło: HFiM 12/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

George Frideric Handel - Messiah (Highlights)

81-83 12 2011 georgeFridericHandel

Raskin, Kopleff, Lewis, Paul Robert Shaw Chorale & Orchestra Robert Shaw
RCA Red Seal 2011 (1967)
Dystrybucja: Sony Music

Interpretacja: k5
Realizacja: k4

Interpretacje muzyki dawnej w ostatnich dziesięcioleciach przeszły długą drogę. Jeszcze w latach 70. nagrywano Haendlowskiego „Mesjasza” ze 100-osobowym chórem i nikogo to specjalnie nie dziwiło. Dziś takie nagranie czy koncert jest zwyczajnie nie do pomyślenia. Zmieniły się tempa, artykulacja, sposób śpiewania i instrumenty. Jak to jednak w historii bywa, zmiany nie były rewolucyjne, ale zaczęły się już wiele lat temu.
Robert Shaw jako jeden z pierwszych na amerykańskim rynku zaczął przykładać dużą wagę do stylowego wykonywania muzyki barokowej. Oczywiście nie były to jeszcze interpretacje, jakie znamy z czasów Pinnocka, McCreesha czy Gardinera, ale w jakości chóru, sprawności orkiestry i głosach solistów można już odnaleźć cechy współczesnych wykonań dawnych mistrzów. Przypomniane właśnie przez RCA nagranie z roku 1966 to „Mesjasz” pełen nabożnego skupienia i kontemplacji. Niemal wszystko dzieje się tu wolniej niż w dzisiejszych wersjach, słuchacz dostaje więc możliwość dłuższego i spokojniejszego obcowania z tekstem i jego muzyczną oprawą. Chór zachwyca precyzją i wyrównaniem proporcji głosów, a orkiestra muzykalnością i zgraniem. Poza nieco zbyt jasnym sopranem, warto docenić dobrą rękę Shawa do solistów. Bas jest głęboki i donośny, tenor – liryczny, ale nie przesłodzony, a alt miękki i soczysty. Żadnego ze śpiewaków nie cechuje również przesadne operowe wibrato, tak częste w starych wykonaniach.
Nagrania daje się słuchać z tym większą przyjemnością, że cyfrowo odświeżone brzmi naprawdę dobrze.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 12/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Mieczysław Karłowicz - „Rebirth“ Symphony, Bianca da Molena

81-83 12 2011 mieczyslawKarlowicz

Warsaw Philharmonic Orchestra
Antoni Wit
Naxos 2011
Dystrybucja: CMD

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Kilkunastoletnia współpraca Antoniego Wita z Naxososem zaowocowała blisko dwiema setkami albumów, które dzięki międzynarodowej dystrybucji i umiarkowanym cenom poniosły w świat także muzykę polską, m.in. Pendereckiego, Lutosławskiego, Szymanowskiego, Kilara, Wieniawskiego i Karłowicza. Na czwartej płycie Wita dla Naxosu poświęconej Karłowiczowi – przedwcześnie zgasłej gwieździe Młodej Polski – znalazły się dwa dzieła orkiestrowe – symfonia „Odrodzenie” i „Biała gołąbka”, czyli suita zbudowana z oprawy muzycznej sztuki teatralnej.
Zgodnie z autorskim programem zawartym w partyturze, „Odrodzenie” opowiada o mozolnej wędrówce duszy ku wzniosłości, a pełna inwencji orkiestracja ilustruje zmienne stany emocjonalne bohatera. Interpretacja Wita i warszawskich filharmoników stara się jak najsugestywniej odzwierciedlić grę uczuć i nastrojów – od depresji do ekstazy, chociaż akurat tej totalnej radości i mocy trochę zabrakło w finale zarejestrowanego wykonania.
Narracja jest płynna, frazowanie – szerokie i swobodne, kolorystyka – żywa i zniuansowana, przestrzeń akustyczna – wieloplanowa. Klarownie brzmią solowe wejścia, zwłaszcza instrumentów dętych. Z dwóch części „Białej gołąbki” bardziej zapada w pamięć interpretacja „Intermezza”, pełna subtelności dynamiki piano i niemal impresjonistycznie namalowanych pastelowych plam sonorystycznych. Karłowicz Wita jest atrakcyjny dla dzisiejszych słuchaczy.

Autor: Andrzej Milewski
Źródło: HFiM 12/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

La Cetra/Andrea Marcon - Mozart Overtures

87 01 2012 mozartOvertures

Deutsche Grammophon 2011
Dystrybucja: Universal Music

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Firmy wydawnicze przyzwyczaiły odbiorców do składanek. W przypadku oper, poza zestawami najsłynniejszych arii, najchętniej publikuje się uwertury. Przodownikiem jest tu Rossini, ale już płyty z zestawem uwertur Mozarta trudno znaleźć. Tym ważniejszą pozycją stał się najnowszy album Andrei Marcona i orkiestry La Cetra z Bazylei.
Warto podkreślić jego rolę poznawczą i docenić zaangażowanie muzyków w przygotowanie zestawu aż szesnastu uwertur. Podróż z Mozartowskimi operami zaczyna się wraz z „Apollo et Hyacinthus”, dziełem napisanym przez 11-letniego kompozytora, a kończy „La clemenza di Tito”, wykonaną po raz pierwszy publicznie 6 września 1791 roku, na dwa miesiące przed śmiercią artysty.
Andrea Marcon jest znany nie tylko ze swojej bogatej wiedzy o muzyce dawnej, ale również z zabójczych temp i swoistej drapieżności, która towarzyszy jego interpretacjom. W tym przypadku także nie daje słuchaczowi ani chwili wytchnienia. Wychodzi z założenia, że uwertury są po to, by ucichły rozmowy, a znudzeni dniem powszednim widzowie oderwali się od wszystkiego, co ich otacza, skupiając na scenie i świecie tam przedstawianym.
I istotnie, choć po żadnym z utworów nie następuje podniesienie kurtyny, słuchając tej płyty odnosi się wrażenie, że te miniaturowe sinfonie wystarczą za wszystko, co było napisane po nich. Marcon znakomicie poradził sobie z oddaniem atmosfery tych różnorodnych dzieł. Ta muzyka wciska w fotel, porusza zmysły i każe do siebie wracać zawsze wtedy, gdy poczujemy chęć namacalnego kontaktu z dramatycznym geniuszem Mozarta.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 1/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF