HFM

artykulylista3

 

Bohdan Mazurek - Sentinel Hypothesis

91-92 10 2011 bohdanMazurek

Polish Radio Experimental Studio
Dux 2010

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

„Moim marzeniem jest, aby moja muzyka intrygowała słuchacza, by nie była mu obojętną. Pragnę ponadto, by poza przekazem estetycznym była także niekiedy prowokacją intelektualną – by pobudzała do myślenia. Nie musi ono dotyczyć wyłącznie substancji kompozycji i samej materii muzycznej, choć docenienie rzemiosła kompozytorskiego przez słuchacza zawsze cieszy” – takim komentarzem opatrzył Bohdan Mazurek (ur. 1937) swoich „Sześć preludiów elektronicznych”.
Kompozytor, reżyser dźwięku i instrumentalista niemal całe swoje życie związał ze Studiem Eksperymentalnym Polskiego Radia. Wykonywał partie instrumentalne, rejestrował dźwięki konkretne, preparował, modulował, montował utwory według własnych pomysłów. Organizował koncerty muzyki elektronicznej. Opracowywał też ilustracje do filmów i słuchowisk. Dwanaście jego kompozycji z lat 1967-89 znalazło się na dwupłytowym albumie, wydanym w ramach retrospektywy radiowych archiwaliów.
Cóż, szczerze mówiąc, ta muzyka należy już do przeszłości. Mnóstwo futurystycznych kiedyś brzmień kojarzy się teraz głównie ze zgrzebnymi polskimi filmami science-fiction. Dziś wszystkie te efekty może wyczarować każdy za pomocą prostych programów na swoim komputerze. W utworach Mazurka bezcenna jest geneza – historia każdego z nich to zapis heroicznych zmagań z ograniczeniami technicznymi; dowód kontestacji reżimu i triumfu niezależności artystycznej i duchowej. Dlatego tego albumu trzeba słuchać z książeczką w ręku, a nad „Epitaph”, poświęconym Janowi Palachowi, trzeba pochylić głowę.

Autor:Hanna Milewska
Źródło: HFiM 10/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Włodek Pawlik - Pora umierać

91-92 10 2011 wlodekPawlik

Polskie Radio 2011

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Włodek Pawlik, pianista z klasycznym wykształceniem, lubi artystyczny płodozmian. Jest solistą, liderem formacji jazzowych, akompaniatorem, kompozytorem dużych form i aranżerem piosenek. Jest również cenionym twórcą muzyki filmowej. Od dawna współpracuje z Dorotą Kędzierzawską. Przy jej najnowszym filmie „Pora umierać” pracę nad koncepcją ścieżki dźwiękowej zaczął już na planie zdjęciowym.
Historia o staruszce Anieli (nestorka polskiego kina Danuta Szaflarska), która porządkuje swoje życiowe sprawy, nie jest opowiedziana patetycznie, łzawo czy choćby smutno. Reżyserka nadała filmowi pogodną tonację ze szczyptą ironii. Pawlik położył akcent na bezpretensjonalność i wręcz dziecinną (acz nie zdziecinniałą) niewinność świata bohaterki.
Soundtrack składa się z 31 krótkich odcinków muzycznych. Dwadzieścia z nich to minutowe „preludia” oznaczone kolejnymi numerami; reszta ma tytuły związane z treścią ekranową (np. „Czarna suknia” czy „Taniec nocą”). Prościutkie, wdzięczne cztero-, pięciodźwiękowe tematy grane są na fortepianie i harfie na tle delikatnych smug podkładu smyczkowego. Ewokują ciepły, serdeczny nastrój już od pierwszego utworu pt. „Miłość”. W finałowym „Wniebowstąpieniu” słychać anielską fanfarę trąbki. Muzyka do „Pora umierać” może się trochę kojarzyć z pastelowymi ilustracjami Alexandre’a Desplata. Miło się tego słucha, ale nie więcej niż raz. Najlepiej i najpełniej brzmią te kompozycje w połączeniu z obrazem.

Autor: Hanna Milewska
Źródło: HFiM 10/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Mieczysław Karłowicz - Serenade, Violin Concerto

99-100 11 2011 mieczyslawKarlowicz

Ilya Kaler (skrzypce)
Warsaw Philharmonic Orchestra/Antoni Wit Naxos 2011
Dystrybucja: CMD

Interpretacja: k5
Realizacja: k4

Po zainteresowaniu zachodnich wytwórni twórczością Karola Szymanowskiego nadeszła pora na „wylansowanie” innego przedstawiciela Młodej Polski – Mieczysława Karłowicza. To zadanie wziął na siebie maestro Antoni Wit, od lat współpracujący z prężną oficyną Naxos.
Wraz z zespołem Filharmonii Narodowej zarejestrował już lwią część orkiestrowego dorobku Karłowicza. Najpierw na dwóch płytach ukazały się poematy symfoniczne; teraz – „Serenada op. 2” i „Koncert skrzypcowy A-dur”. Należący do najbardziej efektownych i zarazem najtrudniejszych koncertów w literaturze skrzypcowej, jest wciąż rzadko wykonywany. Z pewnością rzadziej niż na przykład koncerty Sibeliusa, Regera czy Szymanowskiego.
Od pierwszego solowego wejścia Ilya Kaler tchnął w swoją grę energię torpedy. Bez najmniejszych problemów, wręcz z pewną dozą nonszalancji, pokonuje palcołomne pasaże. Najmocniejsza jego broń to realizacja dwudźwięków i trylów, miękkość kantyleny, słodycz i nośność dźwięków w najwyższych pozycjach.
Rewelacją płyty okazuje się interpretacja „Serenady”. Pod batutą Wita muzycy wydobywają bogactwo kolorystyki, zwiewność, zalotność i tajemniczość (część II), iście „ryszardowostraussowską” walcową zamaszystość (cz. III) tej kompozycji. Pięknie wyeksponowano solówki instrumentów. Elegancko brzmią krągłe zakończenia fraz, a szeroka skala dynamiki zachwyca niuansami. Popieramy pochwalny ton recenzji prestiżowego magazynu „Gramophone”.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 11/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Arkadiusz Aries Niezgoda - Recuerdos de California

99-100 11 2011 recurdosDeCalifornia

Arkadiusz Aries Niezgoda (gitara)
Soliton 2011

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Z dostępnych informacji wynika, że Arkadiusz Niezgoda, wkraczając w wiek Chrystusowy, zrealizował co najmniej dwa punkty żelaznego planu każdego mężczyzny; spłodził syna (czyli córkę) i zasadził drzewo (czyli wydał płytę). Trzeci punkt, budowa domu, doczekał się tymczasowej realizacji. Przez ostatnie kilka lat gościny użyczała Niezgodzie Kalifornia. Czuł się tam wspaniale, a wrażenia opisał muzyką, nadając autorskiemu albumowi tytuł „Recuerdos de California”.
Niespełna 40 minut muzyki skomponowanej i wykonywanej przez Niezgodę dzieli się na trzy krótkie cykle. „Tres piezas para guitarra” i trójczęściowe „Preludes infantile” to bezpretensjonalne, lekkie utwory, utrzymane w nastroju radości i słońca. Słychać tu dyskretne fascynacje folklorem i swingiem. Kolejny cykl tworzą „Adelita Variations” – wariacje na temat mazurka „Adelita” Tarregi, jednego z klasyków literatury gitarowej i głównego patrona muzycznych poszukiwań autora „Recuerdos de California”.
Interpretacja głównego tematu stanowi wizytówkę Niezgody i świadczy o znakomitym opanowaniu instrumentu, wrażliwości i subtelności. Niezgoda pięknie cyzeluje każdą frazę, bawi się brzmieniem pojedynczych dźwięków, dba o niuanse barwy, tempa i dynamiki. Same wariacje to popis pomysłowości i wyobraźni kompozytorskiej. Każda część ma inny klimat i odwołuje się do innych inspiracji. Najbardziej podobała się nam „dżezująca” wariacja IV, ale z przyjemnością wysłuchaliśmy całej płyty.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 11/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Olga Peretyatko - La bellezza del canto

99-100 11 2011 olgaPeretyatko

Münchner Rundfunkorchester
Miguel Gómez-Martinez
Sony Classical 2011
Dystrybucja: Sony Music Polska

Interpretacja: k3
Realizacja: k5

Do grona młodych urodziwych śpiewaczek lansowanych przez wielkie koncerny płytowe dołączyła Olga Peretyatko – po Borodinej, Guleghinej czy Netrebko kolejna Rosjanka korzystająca z otwarcia granic eurazjatyckiego imperium.
W Petersburgu otrzymała dyplom dyrygenta chóru. W Berlinie odbyła studia wokalne. W Hamburgu terminowała w studiu przyoperowym, a jej kariera solowa nabrała rozpędu, kiedy zdobyła drugą nagrodę w prestiżowym konkursie „Operalia”. Ukończywszy 30 lat, wydała solowy album pod tytułem-wytrychem „Piękno śpiewu”. To aluzja do profilu wokalnego artystki, wykraczającego poza definicję belcanta, czyli „pięknego śpiewu”.
Na tracklistę, oprócz pozycji belcantowych (Rossini, Donizetti), Peretyatko wpisała arie Verdiego, Masseneta, Offenbacha, Dworzaka, Pucciniego i Jana Straussa, zaś utwory ustawiono w kolejności typowej dla recitali śpiewaczych, czyli na finał coś efektownego i z humorem. Aria Adeli z „Zemsty nietoperza” skłania Peretyatko do cienia uśmiechu i wesołości. Niestety, pozostały program śpiewaczka wykonuje ze śmiertelną powagą, choć w większości są to arie zadurzonych, zalotnych, trzpiotowatych dziewcząt (jak Manon, Norina czy Gilda) lub, w przypadku Olympii, nakręcanej lalki.
Peretyatko ma dobrą technikę, łatwość gór, ruchliwość i siłę głosu, nie dba jednak o zróżnicowanie barwy i dynamiki, o aktorskie kształtowanie frazy. Nudna interpretacja z towarzyszeniem świetnej orkiestry.

Autor: Andrzej Milewski
Źródło: HFiM 11/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Zbigniew Żak - Summer Secret

99-100 11 2011 zbigniewZak

Zbigniew Żak (gitary, keyboard, rubab, banjo, saksofony, flet i in.)
Janusz Staszek (instr. perkusyjne)
Fonografika 2011

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Zbigniew Żak jest cenionym gitarzystą. Współpracuje z wieloma formacjami polskiej sceny jazz-rockowej, natomiast jako solista tworzy i wykonuje własną muzykę, nie tylko gitarową. To prawdziwy multiinstrumentalista. Gra na różnych gitarach akustycznych i elektrycznych, banjo, mandolinie i rubabie (arabska lutnia), fortepianie, ksylofonie, keyboardzie, saksofonie, flecie, harmonijce ustnej i instrumentach perkusyjnych. Podobnie jak Mike Oldfield w legendarnych „Tubular Bells”, sam (lub z dodatkowym perkusistą) wykonuje wszystkie partie instrumentalne i zespala z wielu warstw bogatą brzmieniowo tkankę. Wyznaje: „Lubię robić muzykę [...] obrazową, muzykę, która o czymś opowiada”.
Kolejna autorska płyta w dyskografii Żaka to 14 impresji o małych radościach życia, jak „Poranna kawa z morzem”, „Spacer między kroplami deszczu” czy „Nocna podróż”. Bezpretensjonalne, melodyjne tematy, ciekawe aranżacje i gatunkowe urozmaicenie to mocne punkty kreacji Żaka, który świetnie wyczuwa styl i dobiera go do tematu opowieści.
Album zawiera i nastrojowe ballady, i bluesowe elegie, i gospelowe hymny („Dzień radości”). W wyobraźni słuchacz przenosi się z baru na boczną szosę, z łąki na malowniczy klif. Dużo w tej muzyce światła, żywego pulsu, ciepła i przestrzeni (niezła realizacja akustyczna). W dwóch słowach: ambitny ambient.

Autor: Hanna Milewska
Źródło: HFiM 11/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF