HFM

artykulylista3

 

Adam Cohen - We Go Home

AdamCohen WeGoHome

Cooking Vinyl 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Kolejne dzieło Cohena, tym razem Adama. Mamy do czynienia z miniaturką płyty analogowej. Jest nawet czarna tarcza, obrazująca poszczególne utwory, tak jak ją widać, kiedy trzymamy w dłoniach analog. „Będę mówić o moim ojcu, kiedy akurat go nie ma. Usłyszycie jego głos, tak jak słyszycie go teraz.” To początek „Fall Apart”. I rzeczywiście – trochę tak jest. Młody Cohen miejscami brzmi jak ojciec. Nieszczęściem dzieci sławnych ludzi – zwłaszcza w branży rozrywkowej – jest porównywanie ich dokonań z tym, co osiągnęli rodzice. Na Adamie Cohenie ciąży sława Leonarda. Album „We Go Home” potwierdza, że Cohen syn nawet już nie stara się być inny. Miejscami celowo uderza w klimaty, z których słynie autor „I’m Your Man”. Chwilami też wpada w podobną manierę wokalną. Czy to źle? Wcale. Jeśli ma podobny głos i lubi podobne klimaty, to powinien je realizować. Tak zresztą robi. „We Go Home” to całkiem udany zestaw utworów. Prawie pod wszystkimi podpisał się bohater płyty. Nie tylko ładnie śpiewa, ale też sprawnie gra na gitarze i fortepianie. Ma jednak pecha, bo i tak zawsze będziemy porównywać jego nagrania z niezapomnianymi piosenkami ojca.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 01/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Annie Lennox - Nostalgia

AnnieLennox Nostalgia

Island Records 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

W latach 80. ubiegłego wieku w muzyce popularnej królował styl „new romantic”. Charakteryzował się dominacją syntezatorów i automatów perkusyjnych w studiach, zaś playbackiem na scenie. Elektronice nie oparli się wtedy David A. Stewart i Annie Lennox, tworzący grupę Eurythimics. Mieli na koncie kilka udanych hitów, w tym „Sweet Dreams (Are Made Of This)”, goszczący do dziś w stacjach radiowych. Po okresie wspólnego muzykowania oboje zaczęli nagrywać oddzielnie. Obecnie Lennox zaszczyciła słuchaczy albumem „Nostalgia”. Zawiera on zestaw evergreenów, głównie jazzowych. Są to wokalne wisienki tego stylu, takie jak „Summertime”, „I Put A Spell On You” czy „Mood Indigo”. Niestety, Lennox nie ze wszystkimi poradziła sobie równie dobrze jak inne sławne piosenkarki. Bez wyrazu wypadła w jazzowym smutasie „Strange Fruit”. Niewiele lepiej w „God Bless the Child”. Są nagrania bardziej udane; takie jak „I Can Dream, Can’t I?”, „You Belong To Me” czy „September in the Rain”. Może jeszcze kilka by się znalazło, ale to i tak za mało na wielki powrót. Wrażenie poprawiają aranże, z Lennox grającą na fortepianie, flecie oraz na perkusjonaliach. Ogólnie nieźle, ale do euforii daleko.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 01/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Christopher Cross - Secret Ladder

ChristopherCross SecretLadder

Christopher Cross Records 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Rzadko się zdarza, by debiutancki album przyniósł wykonawcy aż pięć nagród Grammy. Christopherowi Crossowi ta trudna sztuka się udała. Wyróżnienie zasłużone, bo repertuar pierwszego, wydanego w 1979 roku krążka, to istne bogactwo wpadających w ucho melodii. „Never Be The Same” i „Ride Like The Wind” nadal porywają. Późniejsze albumy były różnej jakości, chociaż stylistycznie utrzymane w podobnych klimatach co debiut. Nie inaczej jest na najnowszej płycie. Nadal przeważają piosenki w delikatnym nastroju, zaaranżowane na tradycyjne instrumenty, z gitarą akustyczną w roli głównej. Crossowi nie towarzyszyli w studiu znani muzycy, ale i tak udało się uzyskać ciekawie brzmiący podkład. Głos wokalisty od debiutu prawie się nie zmienił. Wciąż jest wysoko postawiony, ale ciepły. Bohaterowi płyty często towarzyszą chórki – odzywają się już w otwierającym „Reverend Blowhard”, a później – jeszcze kilka razy. Muzyka nie jest nowatorska. Raczej w tradycyjnym stylu, ale na pewno do posłuchania. Może też poprawić nastrój, bo emanuje z niej pozytywna energia.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 01/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Spoon - They Want My Soul

image-137

Anti 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Grupę Spoon słyszę po raz pierwszy, chociaż od 1993 roku wydała już 8 płyt, w tym najnowszą, czyli „They Want My Soul”. Zespół tworzą: Britt Daniels (wokal i gitara), Jim Eno (perkusja), Alex Fischel (klawisze, gitara), Eric Harvey (klawisze, gitara) i Rob Pope (bas). Nazwa pochodzi od tak samo zatytułowanego filmowego hitu grupy Can. Jednak to nie ta kapela stanowiła inspirację dla muzycznych poczynań teksańskiej formacji. Członkowie Spoon bardziej skłaniali się w stronę stylu Pixies, łącząc sprawnie punk z dość szeroko pojętą muzyką pop. Ostatnio – i to słychać na najnowszym krążku – uderzyli w kierunku rocka, rhythm and bluesa oraz muzyki soulowej. I chwała im za to, bo zawartość „They Want My Soul” może zaciekawić niejednego melomana. Jest tu kilka wpadających w ucho melodii. Na pierwszy rzut polecam „Do You”. Zgrabnie się rozkręca i słychać niezły wokal, z falsetem w refrenie. Może nawet jeszcze lepsze jest nagranie „Knock Knock Knock”. Porywa już od perkusyjnego wstępu, a kiedy pojawia się wokal, robi się jeszcze ciekawiej. W „Let It Be Mine” z kolei mamy zgrabną aranżację. Zabrakło natomiast łagodnej ballady, ale w zastępstwie dostajemy „I Just Don’t Understand”, w rytmie na trzy, z pomysłowymi partiami fortepianu. „New York Kiss”, podany na zakończenie, może nie zachwyca, ale w sumie jest to całkiem udana płyta.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 12/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Saintseneca - Dark Arc

image-138

Anti 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

W recenzjach przeważają płyty wykonawców powszechnie znanych. Czasami jednak warto poświęcić uwagę tym mniej popularnym, zwłaszcza że ich płyty też są dostępne; jeśli nie w sklepach, to w sprzedaży internetowej. Lubimy przecież słuchać dobrej muzyki, a w tym przypadku mamy z nią do czynienia. Grupa Saintseneca pochodzi z Columbus w amerykańskim stanie Ohio i gra w folk-rockowym stylu. Aranżacje są rozbudowane. Akustycznym i elektrycznym gitarom towarzyszą bałałajka, mandolina oraz perkusjonalia. Nie brakuje dźwięków generowanych elektronicznie, jednak syntezatory nie dominują. Przeciwnie, pobrzmiewają gdzieś w tle, na ogół naśladując dźwięki tradycyjnych akustycznych instrumentów. Muzyka jest stonowana i łagodna. Na czele formacji stoi Zac Little – wokalista i multiinstrumentalista. To on tworzy atrakcyjny repertuar. Całość rozpoczyna „Blood Bath”. Groźny tytuł, ale bez obaw. Muzyka jest jak najbardziej przyjazna dla ucha, z jodłującym wokalistą i jego akustyczną gitarą na czele. Wydany na singlu „Uppercutter” zauroczył słuchaczy i zachęcił do nabycia albumu „Dark Arc”, drugiego w dyskografii zespołu. Piosenka zaczyna się od gitary, a potem rozbrzmiewa bogatą paletą instrumentów. Śpiewającemu liderowi towarzyszy żeński chór. Nagranie rozkołysane, przebojowe. Pozostałe piosenki są inne – raz wyciszone, kameralne, to znów bardziej dynamiczne – ale wszystkie mają swój urok.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 12/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Jack White - Lazaretto

image-139

XL Recordings 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Tego wykonawcy nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi awangardowego rocka, zwłaszcza zaś miłośnikowi grupy The White Stripes. Nie trzeba też specjalnie zachwalać jego muzyki. Ta na „Lazaretto” jest najwyższego lotu. Przemyślana, świetnie opracowana i wykonana, ale równocześnie zadziorna i z pazurem. Jak to u White’a – nie ma słabego utworu. Wszystkich słucha się z przyjemnością. I koniec. Ale zaraz, jeszcze jest miejsce, więc teraz o pewnej ciekawostce związanej z płytą, którą docenią zwłaszcza posiadacze gramofonów. Otóż winylowa wersja albumu zawiera kilka atrakcji, niedostępnych dotąd na czarnych krążkach, a przynajmniej nie w takiej ilości. Na drugiej stronie czarnej płyty igła wędruje… od środka do zewnętrznej krawędzi talerza, czyli odwrotnie niż na tradycyjnych analogach. Czy to nie fajny pomysł? Albo że jeden utwór ma dwa początki – do wyboru? Też niezły bajer! Wstęp może być akustyczny albo elektryczny, a później ścieżki się łączą i dalsza część piosenki w obu przypadkach jest taka sama. To jeszcze nie wszystko. Mamy tu również ukryte dwa nagrania, odtwarzane z prędkościami 45 i 78 obrotów na minutę. A gdyby komuś nadal było mało – niech poświeci od góry na obracającą się płytę. Pojawi się nad nią tajemniczy hologram. Podsumuję z angielska: Wow!

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 12/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF