HFM

artykulylista3

 

Wolfgang Haffner - Kind of Spain

cd012018 011

ACT Music 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Płyty sygnowane przez perkusistów potrafią zaskakiwać. Spodziewamy się po nich karkołomnych solówek, tymczasem okazuje się, że tych ostatnich jest jak na lekarstwo. Dominują za to utwory melodyjne, z innymi instrumentami w roli głównej. Tak właśnie się dzieje na omawianym albumie. Wolfgang Haffner przez cały czas kontroluje rytm wydarzeń, ale też pozwala każdemu z towarzyszących mu muzyków pokazać umiejętności. A zaprosił do współpracy naprawdę świetnych instrumentalistów. Larsa Danielssona znamy z kooperacji z Leszkiem Możdżerem. Na „Kind of Spain” kontrabasista nie tylko czaruje niskimi dźwiękami, ale też jest współkompozytorem kilku utworów. Samodzielnie zaś napisał „Pasodoble”, doskonale wpisujące się w hiszpańskie klimaty, dominujące na płycie. Skład uzupełniają Jan Lundgren na fortepianie i Christopher Dell na wibrafonie. Sporo jest też gitary akustycznej, na której gra Daniel Stelter. Na uwagę zasługuje również trębacz Sebastian Studnitzky i jego interpretacja tematu Chucka Mangione z filmu „Dzieci Sancheza”. Oryginał niełatwo przebić, ale wersja Studnitzky’ego ma w sobie coś urzekającego. A ponieważ album jest utrzymany w rytmach hiszpańskich, nie mogło zabraknąć tematu „Spain” Chicka Corei. Podsumowując – „Kind of Spain” to świetnie zagrany, melodyjny jazz z klasą.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 01/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Björn Meyer - Provenance

cd112017 012

Publisher 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Trudno uwierzyć, że „Provenance” jest pierwszym krążkiem ECM-u z muzyką na gitarę basową solo. Podobnych projektów było w przeszłości sporo, więc dziwi fakt, że ktoś taki jak Manfred Eicher dopiero teraz dostrzegł potencjał tego instrumentu. Album Björna Meyera wpisuje się w lżejszy nurt alternatywnej muzyki improwizowanej z elementami jazzu. Jego utwory to delikatne pejzaże dźwiękowe, namalowane ciepłymi kolorami. Ich struktura opiera się na krótkich, powtarzanych formułach, zbudowanych z rozłożonych akordów, które – przesuwane o bliskie interwały w górę lub w dół – kształtują plan tonalny kompozycji i ożywiają statyczną narrację. Sekwencyjna forma może budzić skojarzenia z minimalistycznymi produkcjami Nika Bärtscha, z którym Meyer współpracował przez dekadę. Zredukowanie środków i wyciszona ekspresja powodują, że większą uwagę zwracamy na inne ważne składniki – barwę i przestrzeń. W tekście na okładkę artysta napisał, że drugą „postacią” jego projektu są warunki akustyczne pomieszczenia (sala Auditorio Stelio Molo w Lugano). Z tym stwierdzeniem można polemizować, bo przecież gitary Meyera zostały nagłośnione, zarejestrowane i poddane cyfrowej obróbce (efektu „migotania” dźwięków w panoramie stereo nie sposób uzyskać drogą naturalną). Ze względu na duże różnice poziomów dynamicznych nagrań, do kontemplowania „Provenance” lepiej używać słuchawek.

Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 11/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Ralph Towner - My Foolish Heart

cd112017 015

ECM 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Tytuł nowego albumu Ralpha Townera pochodzi od standardu Victora Younga z 1949 roku. Czy to znak, że artysta zwraca się ku przeszłości? Niekoniecznie. Wszystkie utwory, poza tym jednym, są jego autorstwa i prezentują duże zróżnicowanie, tak pod względem stylistycznym (nawiązania do jazzu, klasyki, ethnicu), jak i środków wyrazu. Solowe projekty stawiają przed gitarzystami ogromne wyzwania. Jednak Towner sprostał im bez problemu. Swobodnie kształtowane formy, zmieniające się klimaty, wspaniałe barwy i wszechobecny liryzm utrzymują słuchacza w stanie permanentnej koncentracji. Artysta używa wyłącznie gitar akustycznych. Nie epatuje techniką, skupiając się na urodzie brzmienia, detalach kolorystycznych i niuansach dynamiki. Chętnie stosuje flażolety, dźwięki „mutowane”, a efekty „fret noise” i szmery płynące z pudła rezonansowego są częścią interpretacji utworów i podkreślają ich autentyzm. Gra Townera przełamuje ograniczenia, wynikające z faktury instrumentu. Gitarzysta operuje w kilku planach dźwiękowych. Stapia w całość warstwę melodyczną, harmoniczną i rytmiczną. Jest samowystarczalny. Największe wrażenie robi chyba „Clarion Call”, grany na gitarze 12-strunowej. Dźwięk jest tu pełniejszy, bardziej ostry. Następuje zagęszczenie ekspresji, a inwencja Townera-improwizatora budzi respekt

Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 11/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Atom String Quartet - Seifert

cd112017 020

Publisher 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Choć już za życia stał się legendą, jego dorobek kompozytorski był przez jazzmanów niemal zupełnie pomijany. Dopiero gdy Fundacja im. Seiferta zaczęła skutecznie promować dziedzictwo genialnego wiolinisty, wielu muzyków, zwłaszcza skrzypków (m.in. Krzesimir Dębski, Adam Bałdych, Bartosz Dworak), uzupełniło swój repertuar o jego tematy, zaś Atom String Quartet złożył z nich cały album. Krążek zawiera najpopularniejsze kompozycje Seiferta: „Quasimodo”, „Love In The Garden”, „Kilimanjaro”, „Turbulent Plover” i „On The Farm”. W zestawie znalazły się także mniej znane „Stillness” czy „Song For Christopher”. Trudno wyróżnić jeden utwór. Wszystkie zostały błyskotliwie zaaranżowane i wykonane z ogniem przez muzyków, z których każdy gra tutaj „pierwsze skrzypce”. Najbardziej zaskoczyła mnie „pizzicatowa” wersja „Kilimanjaro”, natomiast najbliżej żywiołowego, pełnego szorstkości stylu Seiferta sytuują się „Evening Psalm” i „Inspirational Psalm”, zinterpretowane solo przez Mateusza Smoczyńskiego i Dawida Lubowicza, nota bene laureatów Konkursu im. Seiferta. Trochę dziwi brak hitu „Quo Vadis”. Być może członkowie ASQ uznali, że jest to materiał zbyt ograny. Szkoda, bo ma w sobie ogromny potencjał, który można było wykorzystać na wiele sposobów. Doskonała płyta, skierowana do fanów Seiferta i miłośników klasycznego brzmienia.

Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 11/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Chris Potter - The Dreamer Is The Dream

cd112017 005

ACT Music 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Chris Potter nigdy nie zawodzi. Słyszałem go wiele razy na żywo i na płytach, i w jego grze zawsze odnajdywałem coś intrygującego. Nie jest typem charyzmatycznego wizjonera – jego atutami są za to wszechstronność, mistrzowskie opanowanie kilku instrumentów (tenoru, sopranu, klarnetów, fletu), potężny, bogaty w detale sound, a także ogromny potencjał solisty i improwizatora. Wszystko to (plus znakomite kompozycje) znajdziemy na jego najnowszej płycie, nagranej z pianistą Davidem Virellesem (znanym choćby ze współpracy z Tomaszem Stańką), basistą Joe Martinem i perkusistą Marcusem Gilmourem. Próbkę kunsztu lidera otrzymujemy już w pierwszym utworze, przepięknej balladzie „Heart In Hand”. Nostalgiczna kantylena, w której słychać echa Coltrane’a, przeradza się w olśniewającą improwizację, wspartą dyskretnymi dźwiękami fortepianu. Ciekawie wypadł „IIimba”, łączący jazz i rytmy latynoskie, oraz zmysłowy „The Dreamer Is The Dream”, wykonany przez Pottera na klarnecie basowym i tenorze. Najwięcej dzieje się w utworze „Yasodhara”. Mamy tu dwa kontrastujące, obudowane solidnymi aranżami tematy, czytelną formę oraz ekspresyjne, zahaczające o free solówki lidera i Virellesa. Finałowy „Sonic Anomaly” to powrót do łagodniejszych klimatów z początku albumu. Kawał inteligentnego jazzu akustycznego, zagranego na najwyższym poziomie. Gorąco polecam.

Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 11/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Adam Bałdych & Helge Lien Trio - Brothers

cd112017 001

ACT Music 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Nowoczesny jazz ze skrzypcami w roli głównej nie należy do muzyki łatwej. Z reguły gustują w nim koneserzy gatunku, przyzwyczajeni do ambitnych aranżacji i oryginalnych harmonii. Pod tym względem płyta „Brothers” mile zaskakuje. Jazzu Bałdycha może z powodzeniem słuchać każdy meloman, jeśli oczywiście jest otwarty na nieco trudniejsze formy. Wszystkie kompozycje, w większości autorstwa bohatera płyty (oprócz tematu „Hallelujah” z repertuaru Leonarda Cohena), pozostają przystępne. Możemy podziwiać fantastyczną grę Helgego Liena na fortepianie. Jego klawiszowe solówki, jak choćby te w „One”, są naprawdę wciągające. Również sekcja rytmiczna, którą tworzą basista Frode Berg i perkusista Per Oddvar Johansen, nie pozostaje w tyle. W towarzystwie tych instrumentalistów Bałdych przemierzył setki kilometrów. Wspólna trasa koncertowa pozwoliła muzykom dobrze się zgrać i przygotować do sesji. Do współpracy lider zaprosił utalentowanego saksofonistę Torego Brunborga. Efekt sesji okazał się nad wyraz udany. „Brothers” to ambitny, choć nie przesadnie skomplikowany jazz, z melodyjnymi, pełnymi refleksji i swoistego ciepła, momentami.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 11/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF