HFM

artykulylista3

 

Sennheiser Ambeo Soundbar Plus

016 021 Hifi 04 2023 006Temat kina domowego już dosyć dawno temu zszedł z pierwszych stron branżowych magazynów. W modzie są streaming i zdematerializowana muzyka w formie plików. Renesans przeżywają gramofony, zaś wielokanałowe rozrywki stały się passé.

Nie znaczy to, bynajmniej, że producenci komponentów AV wycofali się na z góry upatrzone pozycje. Wprawdzie amplitunerami zajmuje się już chyba tylko garstka zapaleńców, ale za to dużą popularnością cieszą się soundbary. Znakiem czasów jest lektura katalogu Yamahy – firmy, która jako pierwsza wprowadziła je do sprzedaży. Znajdziemy w nim sześć wielokanałowych amplitunerów i aż dwa razy więcej „belek” pod telewizor.



W przypadku tego typu urządzeń czynnikiem przesądzającym o zakupie jest najczęściej cena. Nie wydaje mi się natomiast, ażeby ktokolwiek trzeźwo myślący oczekiwał od nich efektów brzmieniowych porównywalnych z rozbudowanymi instalacjami. Soundbary za relatywnie niewielkie pieniądze mają poprawiać brzmienie płaskiego telewizora i z tej roli wywiązywały się bez zarzutu. Sytuacja zmieniła się w 2019 roku, gdy w produkcję tego rodzaju sprzętu zaangażował się Sennheiser.
Soundbar Ambeo 3D pojawił się na rynku niczym hiszpańska inkwizycja w skeczu Monty Pythona. Kosztujące okrągłe 10 tysięcy urządzenie robiło na obserwatorach piorunujące wrażenie – zarówno ceną, jak i dźwiękiem. Po przychylnym przyjęciu Ambeo 3D decydenci w Wedemark nabrali śmiałości i zlecili systematyczną modernizację produkowanego modelu oraz opracowanie kolejnych grających „belek”. Trzy lata od debiutu pierwszego Ambeo, który po drodze zmienił nazwę na Ambeo Max, pojawił się drugi soundbar Sennheisera – Ambeo Plus.
Spieszę w tym miejscu z wyjaśnieniem, że za Plusem nie kryją się żadne opcje niedostępne w Maksie. Po prostu docelowo będzie to zapewne środkowy model w ofercie niemieckiej wytwórni. W przyszłości na samym dole znajdzie się zapewne zwykłe Ambeo, nad nim Ambeo Plus, a na samym szczycie – Ambeo Max. Tak mi przynajmniej podpowiada intuicja.
Polska premiera Ambeo Plus odbyła się w październiku 2022 roku na Audio Video Show. Soundbar grał wtedy z firmowym subwooferem Ambeo Sub i właśnie taki zestaw trafił do testu.



016 021 Hifi 04 2023 001

Budowa wewnętrzna
 

 


Budowa
Soundbar Sennheisera na pierwszy rzut oka nie różni się od innych tego typu urządzeń; na drugi i trzeci zresztą też nie. Jego wygląd ma nie odciągać uwagi od obrazu, co się nadzwyczaj dobrze udało.
Obudowę wykonano z kilku odlewów z tworzywa ABS. Wszystkie pionowe powierzchnie obciągnięto gęstą tkaniną, przez którą nic nie widać. Na górze natomiast zamontowano ażurowe płyty z aluminium, przez które można zobaczyć membrany czterech głośników skierowanych w sufit. Pomiędzy nimi znalazł się dyskretny panel sterowania z kilkoma czujnikami, służącymi m.in. do regulacji siły głosu i zmiany źródła. O aktualnie wykonywanej czynności oraz poziomie głośności informuje podświetlany pasek LED przy tylnej krawędzi obudowy.
W niewielkim zagłębieniu tylnej ścianki umieszczono gniazda. Analogowe to pojedyncze wejście RCA oraz wyjście do subwoofera. W części cyfrowej znajdziemy USB-A do podłączenia komputera, wejście optyczne oraz trzy złącza HDMI, w tym jedno eARC, przeznaczone do odbioru sygnału z obsługującego ten tryb telewizora. Anteny łączności bezprzewodowej Bluetooth i Wi-Fi ulokowano wewnątrz obudowy.
Ambeo Plus uznałem za kompletnie nierozbieralny, więc przy opisie budowy wewnętrznej posłużę się swym przenikliwym wzrokiem oraz informacjami udostępnionymi przez producenta.
W obudowie pracuje dziewięć głośników. Dwa 10-cm nisko-średniotonowe z celulozowymi membranami promieniują do góry. Obok nich znalazły się dwa 5-cm stożki z aluminium. Pozostałą piątkę identycznych przetworników rozmieszczono z przodu. Dwa skierowano na boki, kolejne dwa, które odsunięto od siebie o 90 cm, pełnią funkcję kanałów głównych, a ostatni, jak łatwo się domyślić, znalazł się dokładnie pośrodku w charakterze głośnika centralnego. Każdy przetwornik jest sterowany własnym wzmacniaczem w klasie D, a łączna moc układu wynosi 400 watów.
Towarzyszący soundbarowi subwoofer Ambeo Sub również wykonano z ABS-u. Wewnątrz umieszczono 20-cm woofer z celulozową membraną, skierowany do góry i chroniony przez perforowaną płytę, którą powleczono gęstą tkaniną. Głośnik napędza 350-watowy wzmacniacz pracujący w klasie D. Obok niego znalazł się moduł Bluetooth z kodekiem LC3, służący do komunikacji z soundbarem. Ambeo Sub jest konstrukcją zamkniętą, co powinno ułatwić ustawienie go w pokoju. Gniazdo zasilania oraz sygnałowe mono RCA (subwoofer można podłączyć też przewodowo) znalazły się w dnie. Próżno szukać w Subie Ambeo jakichkolwiek pokręteł; obsługa odbywa się za pośrednictwem aplikacji na smartfony.



016 021 Hifi 04 2023 001

Ambeo Sub może stać gdziekolwiek, byle blisko gniazdka z prądem.
 

 


Wyposażenie i obsługa
O ile opis budowy zestawu za ponad 10000 złotych może się wydawać  lakoniczny, o tyle własności użytkowe niemieckiego soundbaru powinny to wynagrodzić z naddatkiem.
Jak wspomniałem, Ambeo Plus wyposażono w łączność Wi-Fi i Bluetooth. Ten ostatni ma, co prawda, ledwie podstawowe kodeki AAC i SBC, ale w praktyce jest wykorzystywany głównie do komunikacji z basowym dopalaczem Ambeo Sub. A teraz uwaga: do Ambeo Plus można podłączyć bezprzewodowo aż cztery subwoofery Sennheisera i wypełnić niskimi tonami całe mieszkanie. Oczywiście nie ma obowiązku używania firmowego subwoofera, ponieważ do wyjścia RCA z tyłu soundbaru można podłączyć dowolny głośnik tego rodzaju.
Drugim, znacznie szerzej wykorzystywanym elementem łączności bezprzewodowej będzie Wi-Fi. Ambeo Plus wyposażono w AirPlay 2 i Google Chromecast oraz możliwość sterowania komendami głosowymi. Poza tym znajdziemy tam funkcje Spotify Connect i Tidal Connect, niezastąpione w czasie niezobowiązującego słuchania muzyki.
Do konfiguracji i bieżącej obsługi przeznaczono firmową aplikację SmartControl, doskonale znaną wszystkim użytkownikom bezprzewodowych słuchawek Sennheisera. Jednak w przypadku Ambeo jej wygląd oraz funkcjonalność różnią się zdecydowanie.


Reklama


Firmowa apka oferuje rozbudowane ustawienia, a cała przygoda z niemieckim soundbarem rozpoczyna się od kalibracji systemu. Ambeo Plus wyposażano w cztery wbudowane mikrofony dalekiego pola oraz układ kalibracji pomieszczenia przypominający YPAO Yamahy. Po podłączeniu urządzenia do prądu i umieszczeniu w docelowym miejscu należy w aplikacji uruchomić program, który przy pomocy różnych stuków, puków oraz gwizdów stworzy wirtualną mapę pomieszczenia z uwzględnieniem powierzchni odbijających i pochłaniających dźwięki. Kolejne etapy tego procesu można śledzić na ekranie telefonu. Następnie dane poddaje się analizie, w wyniku której – po zajęciu miejsca na wprost urządzenia i z odpowiednim materiałem dźwiękowym – powinniśmy doświadczyć efektu zbliżonego do instalacji wielokanałowej. By to umożliwić, Ambeo Plus jest kompatybilny z dekoderami Dolby Atmos, dts:X, MPEG-H oraz nagraniami zrealizowanymi w technice 360 Reality Audio dostępnymi na Tidalu.
Z pozostałych ciekawszych funkcji warto wymienić kilka firmowych profili brzmieniowych (music, movie, sport itd.) wraz z możliwością ustawiania własnych preferencji. Jeśli natomiast chodzi o subwoofer, to w aplikacji można jedynie sterować jego głośnością w zakresie +/-10 dB oraz odwracać fazę o 180 stopni.
Aplikacja jest nieodzowna do przeprowadzenia konfiguracji systemu, ale w codziennym użytkowaniu znacznie wygodniej posługiwać się pilotem. Poza zmianą źródła i regulacją głośności znalazłem tam kilka guziczków zmieniających profile brzmieniowe. Bieżąca obsługa sterownikiem nie sprawiała problemu. Zabrakło mi jednak wyciszania. Regulacja głośności w Ambeo Plus jest bardzo precyzyjna, a co za tym idzie – dosyć powolna i sporo czasu zajmuje zejście do zera w przypadku dzwoniącego telefonu czy innych tego typu sytuacji.



016 021 Hifi 04 2023 001

Aplikacja sterująca całym systemem
 

 


Zanim zabrzmi muzyka
W materiałach informacyjnych producenta można przeczytać, że Ambeo Plus oferuje ten sam dźwięk 3D co Ambeo Max, opracowany we współpracy ze światowym liderem w dziedzinie badań i rozwoju dźwięku – Instytutem Układów Scalonych IIS im. Fraunhofera. Po przeprowadzeniu automatycznej kalibracji Ambeo Plus zawiesza siedem wirtualnych głośników wokół słuchacza oraz cztery dodatkowe nad jego głową.
Jak zapowiedzi sprawdzają się w praktyce? To zależy. Od źródła dźwięku, pomieszczenia i kilku innych czynników. Jeżeli ktoś na podstawie marketingowych ulotek będzie oczekiwał nie wiadomo jakich atrakcji, to może przeżyć rozczarowanie. Zacznijmy od pomieszczenia.

Pomieszczenie
Cała sztuczka z grającymi „belkami” polega na wykorzystaniu odbić dźwięku od ścian pomieszczenia. W specjalnie przygotowanych pokojach demonstracyjnych, z miejscem odsłuchowym odsuniętym metr-półtora od tylnej ściany, wrażenia dźwięku przestrzennego faktycznie mogą być zbliżone do wielokanałowych instalacji z fizycznymi głośnikami. Jednak warunki te można porównać do laboratoryjnych, które bardzo trudno będzie odwzorować w naszych czterech kątach. Pomijając pochłaniające dźwięk zasłony w oknach, jakieś półki z książkami, tapicerowane meble i inne nieoczekiwane przeszkody zaburzające rozchodzenie się fal, jakoś nie wyobrażam sobie każdorazowego wysuwania kanapy na środek pokoju tylko dla obejrzenia odcinka serialu. Mebel ten w naszych domach najczęściej stoi dosunięty do ściany, więc o odbitych dźwiękach dochodzących z tyłu można w zasadzie zapomnieć.

Źródło dźwięku
Kwestią drugą jest źródło dźwięku. Jak należy się spodziewać, sennheiserowy soundbar nie jest odpowiednikiem brzmieniowego kamienia filozoficznego i nie zamienia dźwięku monofonicznego ani nawet stereo w idealnie wielokanałowy. By uzyskać złudzenie instalacji z użyciem głośników efektowych, niezbędne będzie nakarmienie go stosownymi nagraniami z odtwarzacza DVD lub BD. Wtedy owszem, po odpowiednim przygotowaniu pomieszczenia można się spodziewać wiarygodnej, trójwymiarowej panoramy dźwiękowej. Czy w takim razie kiedy potencjalny nabywca nie dysponuje idealnym pomieszczeniem i chce jedynie wzbogacić brzmienie telewizora, powinien brać pod uwagę kupno, nietaniego przecież, zestawu Ambeo? Moim zdaniem – jak najbardziej. Jeżeli bowiem teraz nie wykorzystamy w pełni jego potencjału, to i tak efekty brzmieniowe przekraczają nawet wygórowane oczekiwania wywołane ceną. A kto wie, co przyniesie przyszłość. Nigdy nie należy mówić „nigdy”, a już na pewno nie w kontekście naszego hobby.



016 021 Hifi 04 2023 001

Gniazda.
 

 


Wrażenia odsłuchowe
Brzmienie Ambeo Plus w dużym stopniu przypomina… słuchawki Sennheisera. Od pierwszych dźwięków rozpoznałem tę detaliczność, neutralność i wzorcową kontrolę basu, do których niemiecki producent przyzwyczajał nas przez całe dekady. W jego dźwięku nic nie przeszkadza. Nie ma on nic wspólnego z dudniącym basem typowym dla taniego kina domowego. Mało tego, Ambeo Sub sprawia wrażenie, jakby był nieobecny w kreowaniu brzmienia i dopiero kontrolne wyłączenie go w aplikacji spowodowało drastyczne zubożenie niskich tonów. Nie wiem, jak by to było przy czterech subwooferach, ale jeden wypełnia dół pasma niczym dobre kolumny podłogowe, co w przypadku urządzenia AV jest cechą nie do przecenienia. Niskie tony płynnie przechodzą w średnicę, a ta – w wysokie, w efekcie czego całość pozostaje spójna i w najmniejszym stopniu nie męczy. Takie brzmienie oferowane przez system stereo zasługiwałoby na dobre noty, a w przypadku soundbaru jest prawdziwym ewenementem. A co do powiedzenia ma Ambeo Plus w dziedzinie wirtualnej wielokanałowości? Zaskakująco dużo.
Niemiecki soundbar wylądował w pokoju o powierzchni 20 m², w którym testuję wszystkie urządzenia hi-fi. Zazwyczaj zajmuję miejsce oddalone o ponad metr od tylnej ściany, jednak materiał tłumiący dźwięki wiszący za mną stał się przeszkodą dla części odbitych fal. Jeśli ktoś w analogicznej sytuacji będzie siedział na tle oszklonej meblościanki, już na starcie wygra los na loterii.
Jako że leżące pod ekranami soundbary w większości są kupowane jedynie dla poprawy dźwięku z telewizora, na początek przejrzałem serwisy VOD pod kątem dostępnej muzyki.
Na pierwszy ogień poszedł paryski koncert zespołu Rammstein z 2012 roku, dostępny na Amazonie Prime, i… alleluja, stał się cud. Co prawda, strona wizualna autorstwa Jona Åkerlunda kompletnie mi nie leży, ale pod względem brzmieniowym realizacja prezentuje najwyższy poziom. Oczywiście biorąc poprawkę na warunki, w jakich rejestrowano występ. I właśnie prawdziwie koncertowa scena rozciągająca się daleko za telewizorem robiła największe wrażenie. Bez większego wysiłku można sobie wyobrazić stadionowe rozmiary daleko wykraczające poza fizyczne ramy soundbaru. Co prawda, efektu 3D jeszcze nie doświadczałem, ale budowa sceny była wiarygodna. A to już coś.
Jako następny do sprawdzenia poszedł Phil Collins, który dał porywający koncert na festiwalu Montreux w 2004 roku. Kiedy były perkusista Genesis wchodził na estradę, nastąpiła diametralna przebudowa sceny, która przybliżyła się o kilka kroków do miejsca odsłuchowego, lekko się spłyciła, za to zyskała wyraźny podział na prawy i lewy kanał. Fantastyczne, blisko ośmiominutowe intro w wykonaniu trzech perkusistów było prawdziwą ucztą dla uszu, a to przecież dopiero początek występu. Prawdziwy Sennheiser odezwał się wraz z wejściem sekcji dętej, wibrującej i rozświetlonej złotem, a rytm całemu koncertowi nadawał mocny, pulsujący bas Lelanda Sklara.
No dobrze, a co Ambeo Plus może zaoferować osobom, które nie lubią muzyki i używają telewizora wyłącznie do oglądania filmów? Tak się szczęśliwie dla nich składa, że w 2022 roku Netflix nawiązał współpracę z Sennheiserem, rezultatem której jest kilkaset filmów i seriali dostępnych z brzmieniem Ambeo 3D. Nie szukając długo, sięgnąłem po obraz będący kwintesencją kina akcji, w dodatku ilustrowany genialną ścieżką dźwiękową, idealną do testowania urządzeń hi-fi i kina domowego. Mowa o „Helikopterze w ogniu”. I właśnie na nim niemiecki soundbar w pełni rozwinął skrzydła. Bez większego wysiłku zbudował przekonującą przestrzeń przed miejscem odsłuchowym, po bokach i nad telewizorem. W scenach zbiorowych Ambeo Plus nie szczędził nawet detali, a eklektyczna muzyka autorstwa Hansa Zimmera była klasą dla siebie. Fragmenty kilku innych filmów w pełni potwierdziły pierwsze spostrzeżenia i choć znam je niemal na pamięć, z wielką przyjemnością obejrzałem, a właściwie wysłuchałem ponownie.
Soundbar Sennheisera grał u mnie przez bite dwa tygodnie. Używałem go podczas oglądania filmów, wiadomości, programów popularno-naukowych i sportowych . Gdy już się do niego przyzwyczaiłem i zacząłem traktować jak coś oczywistego, przypomniał sobie o nim dystrybutor. Odłączyłem, spakowałem, oddałem, po czym wróciłem do zwykłego dźwięku z telewizora. Zabolało i to jeszcze jak.



016 021 Hifi 04 2023 001

Dyskretny panel sterowania w centrum.
 

 


Konkluzja
Kupno soundbaru w cenie dwóch 65-calowych telewizorów większości zjadaczy chleba może się wydawać bardzo nierozsądne, ale w naszym hobby pojęcie „racjonalnego zakupu” ma nieco inne kryteria. Na pierwszy rzut oka Sennheisera Ambeo Plus trudno nazwać okazją sezonu, jednak wystarczy trochę go posłuchać, by pozbyć się wątpliwości.


Reklama

 


Sennheiser Ambeo Soundbar Plus


Mariusz Zwoliński
Źródło: HFiM 04/2023