HFM

artykulylista3

 

April Music Stello Ai500

38-41 02 2011 01Słuchanie muzyki z plików na audiofilskich systemach przestaje być traktowane jak chwilowa fascynacja nowinką. Serwery i przetworniki z gniazdami USB zadomowiły się w świecie hi-fi. Teraz kilka firm wpadło na pomysł, by komputerowe gniazda zamontować we wzmacniaczach. Jednym z takich urządzeń jest Stello Ai500.

April Music to nowość w Polsce, ale manufaktura działa od 1998 roku i została już zauważona przez amerykańskie i europejskie czasopisma. Jej urządzenia są też dostępne w kilkudziesięciu krajach na świecie. Na skromnej witrynie znajdziemy krótki opis firmowej filozofii, zestawienia produktów, aktualności i pliki do pobrania.


Konstruktorzy April Music uważają, że sprzęt hi-fi ma nie tylko dobrze grać, ale także wyglądać. Koreańska wytwórnia (siedziba AM znajduje się w Seulu) nie ujawnia wielu szczegółów technicznych, ale zapewnia, że każdy inżynier projektuje urządzenia tak, jakby miał ich później sam używać. Podobno nie narzuca się drastycznych ograniczeń cenowych, a gotowe klocki i tak kosztują mniej niż konkurencja.
Wszyscy członkowie zespołu technicznego są związani ze sztuką. W większości przypadków to muzycy.
Katalog podzielono na cztery serie: Aura, Stello, Stello 100 i Eximus. Odrębną grupę mają stanowić zestawy głośnikowe, jednak obecnie znajduje się w niej tylko monitor Aura Model One. Dominują wzmacniacze zintegrowane, odtwarzacze CD i przetworniki.
Seria Stello to istny raj dla miłośników słuchania plików. Składa się z przetwornika przypominającego rDAC-a Arcama, większego modelu, wyposażonego w masę wejść i wyjść cyfrowych, ładowanego od góry odtwarzacza płyt CD z trzema wejściami cyfrowymi (w tym USB) i opisywanej integry z przetwornikiem c/a.

Budowa
Ai500 to kawał pieca. Jego obudowa ma wprawdzie zaledwie kilkanaście centymetrów wysokości, ale jest szeroka na 46 cm i tylko odrobinę płytsza. Jednak dopiero stawiając ją na stoliku, poczujemy, jaki kawał żelastwa znajduje się w środku. Jakość wykonania jest znakomita. Grube plastry aluminium uformowano w piękne kształty, zaokrąglono, ponacinano i zrobiono z nimi wszystko, co się projektantom podobało. Można odnieść wrażenie, że Ai500 został nie tyle skręcony, co wyrzeźbiony z aluminium. Elementy pasują do siebie idealnie, a wrażenie jednolitości bryły zaburzają jedynie śruby mocujące górną pokrywę. Można było je wkręcić w podstawę, żeby przytrzymywały pokrywę od dołu.
Prostota formy przywodzi na myśl urządzenia ze Skandynawii. Z przodu mamy tylko włącznik sieciowy, rząd siedmiu przycisków do obsługi podstawowych funkcji oraz duże pokrętło głośności. O wybranym wejściu i poziomie głośności informuje czytelny czerwony wyświetlacz, którego jasność można regulować w czterech krokach lub wyłączyć. Aktywność urządzenia sygnalizuje wówczas mała dioda przy włączniku. Potencjometr jest sterowany cyfrowo, więc pokrętło obraca się dookoła z ledwie wyczuwalnym oporem, cichutko cykając.
Wyposażenie tylnej ścianki jest niemal wzorcowe. Gniazda RCA rozmieszczono w jednym rządku, co wymaga uwagi przy podłączaniu kabli. Jakość złącz jest wysoka, a odległości między nimi na tyle duże, żeby bez problemu podłączyć nawet masywne wtyki. Mamy tu trzy wejścia i jedno wyjście liniowe, pre out oraz bezpośrednie wejście do końcówki mocy, oznaczone jako Bypass. Tuż obok widać wejście XLR.
Pojedyncze terminale głośnikowe umieszczono nieco wyżej po bokach. Masywne gniazda, zatopione w przezroczystym plastiku, przyjmują dowolne końcówki, ale najwygodniej korzystać z bananów. Między nimi znalazły się trzy wejścia cyfrowe (optyczne, koaksjalne i USB typu B) oraz osobne złącza do współpracy z iPodem – normalne wejście analogowe oraz kolejne USB, tym razem typu A.
Trójbolcowe gniazdo sieciowe IEC można było odsunąć dalej od terminali głośnikowych, bo choć z Audioquestem NRG2 i taśmami Nordosta wszystko było w porządku, to posiadacze grubych kabli mogą mieć z ich podłączeniem problem. Bliskie sąsiedztwo sieciówki przewodom sygnałowym także nie służy.

38-41 02 2011 02

Niemal połowę wnętrza zajmuje ogromny, 800-VA transformator toroidalny współpracujący z baterią kondensatorów o łącznej pojemności 90000 μF i szybkimi prostownikami. Temu wzmacniaczowi pary nie zabraknie. Deklarowana przez producenta moc wynosi 150 W/8 Ω i 300 W/4 Ω. Patrząc na trafo wielkości małego garnka, trudno temu nie wierzyć.
Końcówki mocy przytwierdzono do radiatorów znajdujących się po bokach. W oddawaniu ciepła pomagają otwory wycięte w podstawie wzmacniacza i górnej pokrywie. Moc pochodzi z MOS-FET-ów Hitachi. Steruje nimi firmowy moduł A3, zbudowany z elementów dyskretnych. Według producenta, tranzystory pracujące w klasie AB oferują najlepszy kompromis między jakością brzmienia a efektywnością.
W przedwzmacniaczu zastosowano potencjometr Cirrus Logic CS3310 i selekcjonowane komponenty. Wiele uwagi poświęcono prowadzeniu masy, ponieważ można w ten sposób obniżyć szumy urządzenia. Potencjometr wyskalowano w stu krokach, co powinno gwarantować komfort wieczornych odsłuchów, ale praktyka pokazała, że w dolnym zakresie skali wzmacniacz za szybko się rozpędza. Różnica pomiędzy trójką a czwórką była spora. Czterdzieści to już bardzo „realistyczna” głośność.
Podłączenie komputera przez gniazdo USB odbyło się bez problemu. Nie trzeba było nawet zmieniać domyślnego urządzenia dźwiękowego w opcjach systemowych. Wystarczyło wpiąć wtyczkę i włączyć odtwarzacz.
Ai500 poradzi sobie ze wszystkimi formatami do 96 kHz/24 bity. Producent zadbał nawet o odpowiedni przewód, żebyśmy nie musieli szukać długiego USB. Nie wszystkie firmy o tym pamiętają. W wyposażeniu znalazł się także interkonekt do iPoda, będący połączeniem RCA i USB. Te pierwsze przesyłają sygnał do przedwzmacniacza, a komputerowa wtyczka służy tylko do komunikacji i pozwala sterować odtwarzaczem za pośrednictwem pilota.
Ten ma postać aluminiowej sztabki obłożonej rządkami identycznych guzików. Przydadzą nam się tylko niektóre z nich, bo sterownik może obsłużyć cały system. Jest ciężki, ale lepsze to niż plastikowa zabawka. Poza tym swoją masą nawiązuje do wzmacniacza.

38-41 02 2011 03     38-41 02 2011 04

Konfiguracja
Ai500 współpracował z kolumnami Au- dio Physic Tempo VI i komputerem PC wyposażonym w kartę dźwiękową ESI Juli@. Integra stanęła na stoliku Base, „dociążonym” McIntoshem MA6600 pracującym jako wzmacniacz odniesienia. Mogłem więc porównać dźwięk z tego samego źródła w kilku różnych konfiguracjach oraz sprawdzić, jak Ai500 zachowa się w roli przetwornika.
Jako kable głośnikowe pracowały Nordosty Red Dawn, a łączówki pochodziły od QED-a i Tary Labs. Zasilanie składało się z listwy Fadel Hotline IEC i Audioquestów NRG2. System grał w 18-metrowym pomieszczeniu o przyjaznej akustyce.
W instrukcji obsługi producent poświęcił sporo miejsca nagrzewaniu się wzmacniacza i jego ustawieniu. Zalecił także pozostawianie go pod prądem i wyłączanie tylko, kiedy dłużej nie będzie nas w domu. Przed rozpoczęciem odsłuchów poddałem go wygrzewaniu. Pół godziny grania na średnim poziomie głośności rzeczywiście pomogło, ale później zmiany stały się ledwie zauważalne. Postanowiłem jednak trzymać się zaleceń producenta i nie wyłączałem go do końca testu.

38-41 02 2011 05     38-41 02 2011 06

Brzmienie
Stello Ai500 imponuje dynamiką i umiejętnością trzymania kolumn żelazną ręką. Wystarczyło jednym palcem wprawić w ruch potencjometr, aby przeskoczył o kilkanaście poziomów, a membrany od razu dostawały zastrzyk adrenaliny i rwały się do grania. Moc koreańskiej integry robi wrażenie, ale kiedy zakończymy próby ognia, zauważymy, że nawet na niższych poziomach muzyka tętni życiem.
Dłuższy odsłuch nie ujawnił niedociągnięć. Powiem więcej, po przesłuchaniu zestawu kilkunastu ulubionych albumów doszedłem do wniosku, że koreański wzmacniacz tak samo jak o dynamikę dba o równowagę tonalną i neutralne odwzorowanie barwy. Pasmo jest równe, jak blat maszyny pomiarowej CMM. Bas – zwinny i schodzi nisko. O wyższych zakresach można powiedzieć tyle, że są. Siedząc w fotelu z czystą kartką chciałem się w nich doszukać cech charakterystycznych, ale po kilkunastu płytach dałem za wygraną i arkusz pozostał biały.
Ai500 jest bardzo przezroczysty i gra realistycznie. Można w tym segmencie cenowym znaleźć wzmacniacz bardziej romantyczny i przyjemniejszy w odbiorze, ale jeśli dążycie do wysokiej wierności, koreańska integra jest jedną z najciekawszych propozycji na rynku.
Na pochwałę zasługuje także stereofonia. Napędzane pięćsetką Audio Physiki pokazały tu niemal wszystko, co mają do zaoferowania. Stello stawia na szerokość muzycznej panoramy i jak najlepsze odseparowanie dźwięków od siebie. Nie brakuje powietrza między instrumentami. Zapewne głębia mogłaby być bardziej rozbudowana, ale tak naprawdę jest to minus wyciągnięty na siłę. To, co się dzieje w wymiarze szerokości, z nawiązką rekompensuje lekkie spłaszczenie sceny. Widocznie projektanci April Music przyjęli taką koncepcję, a to, czy wolimy większą głębię, czy rozciągnięcie sceny na boki, zależy już od osobistych upodobań każdego słuchacza. W testowym systemie nałożyły się charaktery wzmacniacza i kolumn. Rezultatem był dźwięk zupełnie oderwany od membran, lewitujący gdzieś między nimi, a czasami dobiegający z miejsc, o których nie śniło się filozofom. Po kilku godzinach słuchania uznałem, że wiem o brzmieniu pięćsetki wystarczająco dużo, żeby napisać recenzję. Odłożyłem kartki i długopis, zmieniłem testowe płyty na te, których ostatnio słuchałem dla przyjemności i wciągnąłem się w muzykę, jak rzadko kiedy.
Z racji nieprzeciętnych możliwości dynamicznych i bardzo dobrej rozdzielczości Ai500 należy do urządzeń wrażliwych na jakość nagrania. Bez problemu pokazuje różnice między płytami, a nawet plikami zapisanymi na dysku komputera. Przepaść między marnymi empetrójkami a bezstratnymi FLAC-ami widać tutaj jak na dłoni. Jeżeli ktoś nie słyszał różnicy, to po prostu albo nie dysponuje dobrym sprzętem, albo powinien się zgłosić do laryngologa. Z sygnałem analogowym Ai500 zaprezentował dźwięk wysokiej klasy. Postanowiłem więc sprawdzić możliwości wbudowanego przetwornika i przeprowadzić bezpośrednie porównanie z kartą dźwiękową. W testach źródeł plikowych wciąż jest ona moim punktem odniesienia. Nie referencyjnym, ale jednak miarodajnym. W przypadku Ai500 brzmienie z USB okazało się lepsze w porównaniu z kartą, ale żeby wyłapać i opisać różnice, musiałem się skoncentrować i kilka razy przełączyć źródła. Z wbudowanym przetwornikiem koreański wzmacniacz grał bardziej wyraziście, a jednocześnie w środkowej i górnej części pasma pojawiło się więcej gładkości. Tło wydarzeń stało się czystsze i ciemniejsze. Dźwięk zachował charakter, ale odrobinę się poprawił. Różnica na korzyść przetwornika w Ai500 była niewielka, ale zauważalna. Należy to uznać za satysfakcjonujący wynik.
Stello Ai500 to bardzo dobry wzmacniacz w klasie do 15000 zł. Spokojnie wytrzyma porównanie z takimi konstrukcjami, jak Krell S300i, Electrocompaniet ECI-5 czy NAD M3. Audiofilom z pewnością spodoba się jego neutralność i rozdzielczość. Ponadprzeciętna dynamika pozwala uzyskać wysoki poziom realizmu. Wbudowany przetwornik c/a jest wystarczająco dobry, aby właściciel Ai500 nie miał potrzeby szybkiego zastąpienia go czymś bardziej wyszukanym. To doskonały dodatek dla audiofilów, którzy jeszcze nie przekonali się do plików.
Niewykluczone, że inni producenci podchwycą ten pomysł i zaczną wyposażać drogie wzmacniacze w wysokiej klasy konwertery c/a. A nuż to właśnie April Music przeciera szlaki?

Reklama

Konkluzja
Wiele razy żartowałem, że już w lutym do kin wchodzą filmy reklamowane jako najbardziej oczekiwane premiery roku. Jednak już teraz wiem, że Ai500 będzie moim kandydatem do kolejnych nagród roku. Brzmienie lokuje go blisko hi-endu. Jakość wykonania, stylistykę i wbudowany przetwornik dostajemy gratis. Mocna rzecz.

38-41 02 2011 T

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 02/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF