HFM

artykulylista3

 

Rose RA180

056 061 Hifi 2 2023 006Nic nie wygląda, jak Rose RA180. A jeszcze ciekawiej się robi, gdy zaczynamy się przyglądać opcjom użytkowym i temu, co wzmacniacz ma środku.


Urządzenia południowokoreańskiej marki HiFi Rose spotkały się ze sporym zainteresowaniem na wystawie High End 2022 w Monachium. Niedługo później sieć dystrybucji rozszerzyła się o Polskę. Tak oryginalny asortyment musiał przyciągać uwagę, do mnie zaś dotarło, że w zasadzie nie znam koreańskiego hi-fi. A to już dziwne, ponieważ kraj należy do najbardziej zaawansowanych technologicznie. Polska premiera Rose zasługuje na uwagę również dlatego, że ceny urządzeń są teraz faktycznie promocyjne, niższe od katalogowych, podanych w tabelce na końcu artykułu.
Specjalnością Rose są odtwarzacze sieciowe – aktualnie w ofercie naliczymy ich aż osiem. Od rozwiązań konkurencji wizualnie odróżniają je wielkie dotykowe wyświetlacze, zajmujące niemal całą przednią ściankę. „Źródlaną” specjalizację marki podkreśla napęd CD: mały i płaski, niczym przerośnięty zewnętrzny dysk i wyposażony tylko w wyjście USB. RSA780 powstał z myślą o uzupełnieniu firmowych streamerów. Podłączony do któregoś z nich rozszerza funkcjonalność o odtwarzanie muzyki z nośników fizycznych.
Na tym tle wzmacniacz wyskakuje jak diabeł z pudełka. Prezentuje się trochę jak stacja krótkofalarska z lat 60. ubiegłego stulecia albo wojskowa aparatura do naprowadzania rakiet z tamtej epoki. Widać wpływy steampunku; ktoś inny powie, że tak by wyglądało radio Trurla z „Bajek robotów” Lema, narysowane przez Daniela Mroza. Gdyby wykonanie było niechlujne, całość wypadłaby groteskowo. Jest jednak zegarmistrzowskie, więc bliżej mu do dzieła sztuki.

056 061 Hifi 2 2023 001

Aż cztery komplety gniazd głośnikowych.

   


Budowa
Obudowę złożono z grubaśnych płyt szlifowanego aluminium. Rzut oka na pokrywę i docenimy opancerzenie – dobry centymetr metalu, w którym wycięto otwory wentylacyjne, szlifowane na krawędziach do błysku. Drobny zabieg estetyczny, ale podkreśla dbałość o detale. RA180 stoi na trzech nogach, a mimo to jest tak stabilny, że wydaje się wręcz przyklejony do podłoża. Boczne ścianki to płytkie czarne radiatory, które prawie się nie nagrzewają. To wszystko jednak pestka przy froncie.
Obok czegoś takiego nie sposób przejść obojętnie. Skojarzenia ze sprzętem profesjonalnym mają sens o tyle, że wszystko tu można ustawić. Mnóstwo pokręteł, przełączników i suwaków, które – dziwnym trafem – wszystkie do siebie pasują.
Okolice regulatora głośności wyglądają jak wnętrze zegarka. Cztery koła zębate sprzęgają mechanicznie potencjometry obu kanałów i poruszają wskaźnikiem. Obracanie pokrętła odbywa się ze sporym, ale równomiernym oporem. Warto poznać to odczucie, zwłaszcza że podobnego rozwiązania gdzie indziej nie spotkacie. Można by pomyśleć, że w takiej sytuacji pilot zapewne będzie leżał bezczynnie, ale nie, bo ustawianie siły głosu za jego pośrednictwem także sprawia miłą niespodziankę. Wynika ona z faktu, że w RA180 do około ¼ skali sygnał narasta bardzo powoli i dopiero po przekroczeniu tej granicy zdecydowanie przyspiesza. Dzięki temu trafienie w żądany poziom nie przysparza trudności. Jest precyzyjne zwłaszcza tam, gdzie owa precyzja jest potrzebna. Kiedy słuchamy cicho i chcemy zrobić głośniej tylko o włosek, Rose pozwoli ten włosek wyłapać. A najlepsze, że komendom wysyłanym z pilota odpowiadają odpowiednie ruchy dużego pokrętła na przedniej ściance, a w tle słychać pracę silniczka (a może bardziej zębatek). Niby to wszystko oczywiste i przyjazne użytkownikowi, a przy tym efektowne, ale Koreańczykom udało się proces dopracować bez pudła. Brawo!
Po prawej stronie ulokowano dwa przełączniki. Pierwszy uruchamia „pure direct”, co w tym przypadku oznacza… przestawienie wzmacniacza w tryb końcówki mocy. Rozwiązanie jest ekstremalne, ponieważ pomija nawet regulację głośności i jeżeli się pomylicie, głośniki mogą polecieć w kosmos. Wprawdzie funkcję można aktywować tylko na wejściu RCA z numerem 3 (dla innych przełącznik jest nieaktywny), ale lepiej wiedzieć o tym zawczasu, niż zbierać membrany z podłogi.

056 061 Hifi 2 2023 001

Trzy punkty podparcia.

   


Przełącznik wyboru kolumn A-B to funkcja z pozoru trywialna. Tutaj jednak nabiera innego wymiaru  (szerszy opis znajdziecie w ramce obok). Poniżej znalazły się trzy hebelki: attenuator (czyli mute), filtr subsoniczny (przydatny przy korzystaniu z gramofonu) i sterowanie podświetleniem (wyłączenie i dwa poziomy jasności). Wygaszenie pozostawia jedną świecącą diodę: włącznik standby.
Wskaźniki wysterowania o archaicznej urodzie podświetlono złoto-miodowym kolorem. Balans zrealizowano na suwaku – tak lepiej widać przesunięcie środka bazy. Poza tym RA180 wyposażono w wybierak źródła oraz trzy sekcje pokręteł. Każdą z nich można wyłączyć przełącznikiem. Pokrętła  są podświetlone tylko wtedy, gdy są aktywne. Jeżeli wyłączamy regulatory z toru sygnałowego, to gasną bez względu na ustawienie głównego sterowania jasnością.
Na jednej parze zrealizowano dwupunktową regulację barwy. To znowu standard, ale nie do końca. Punkty regulacji są typowe: 100 Hz i 10 kHz, ale aktywny korektor działa z nachyleniem 12 dB zamiast 6 dB w powszechnie stosowanych układach pasywnych. Zakres regulacji też jest znacznie szerszy: 15 dB zamiast 10 dB. Następną parą ustawia się parametry przedwzmacniacza korekcyjnego MM/MC. Płynna zmiana krzywej korekcji pozwala ją dopasować do różnego typu płyt i wkładek. Jej użycie wymaga wiedzy, ale można też eksperymentować, traktując funkcję jak swoistą regulację barwy tonu. Podobne opcje oferują kosztowne zewnętrzne przedwzmacniacze phono, a i one nieczęsto. Ostatnia sekcja to aktywna zwrotnica, filtrująca z pasma zakres niskich częstotliwości.
Z tyłu znajdziemy aż cztery stereofoniczne komplety terminali głośnikowych oraz przełącznik trybu pracy (BTL Mode). Zanim podłączycie głośniki, zapoznajcie się ze wskazówkami w instrukcji obsługi i w ramce obok.
Po zdjęciu pokrywy również widać coś innego niż zwykle. Oczywiście jakość komponentów oraz staranność i przejrzystość montażu pozostały high-endowe, ale uwagę przyciąga co innego: oryginalność konstrukcji. Rose faktycznie proponuje coś interesującego, a nie kolejną wariację na temat znany od lat.
RA180 pracuje w klasie AD, która ma łączyć zalety A, AB i D. To piękne hasło, które pozwala się spodziewać niemal pełnej sprawności energetycznej, znikomych zniekształceń (w materiałach napisano: zerowych) i liniowej charakterystyki, aż do 100 kHz. Energooszczędność jest tu jak najbardziej pożądana, bo oferowana moc, przy tych gabarytach, wydaje się aż nieprawdopodobna. Zasilacz nie jest przewymiarowany i nie znajdziemy w nim dużych transformatorów. Zamiast tego Koreańczycy specjalnie do RA180 zaprojektowali układ oparty na elementach SiC FET (Silicon Carbide FET) o wysokiej sprawności, a co za tym idzie – niskiej emisji ciepła. Rose chwali się też obwodem PFC (Power Factor Correction), który eliminuje wahania wydajności wzmacniacza powodowane fluktuacjami impedancji obciążenia. Do tradycyjnych rozwiązań nawiązują natomiast kondensatory filtrujące o sporej łącznej pojemności.

056 061 Hifi 2 2023 001

Firmowy system

 

– dopasowany wzorniczo?

 

   


Najbardziej oryginalne są końcówki mocy – cztery, każda 200-watowa. Dla jasności: RA180 nie jest wzmacniaczem kwadrofonicznym. To klasyczne stereo. Rose zrezygnowało z krzemu (ponoć taki los spotka wkrótce całą elektronikę) i stosuje tranzystory typu GaN FET, czyli zbudowane na bazie azotku galu. Uzasadnia to szybkością i precyzją ich przełączania oraz zapewnia, że „rozwiązanie pozwoliło uniknąć istniejących ograniczeń konstrukcji w klasie D, a jednocześnie uzyskać naturalne brzmienie, na podobieństwo klasycznych wzmacniaczy analogowych”.


Konfiguracja systemu
Wzmacniacz Rose pracował w towarzystwie odtwarzacza CD C.E.C. CD5, kolumn Audio Physic Tempo VI i okabowania Hijiri (HCI/HCS). Elektronika spoczęła na stoliku Base 6, a prąd oczyszczał filtr Ansae Power Tower.

056 061 Hifi 2 2023 001

Wzmacniacz? Na pewno nietypowy

   


 
Raz, dwa, trzy, cztery
Rzut oka na tylną ściankę i tracimy orientację: jak tu podłączyć głośniki? Są aż cztery stereofoniczne komplety wyjść, razem 16 zacisków. Wynika to z budowy wewnętrznej wzmacniacza, w którego każdym kanale pracują równolegle dwie końcówki mocy. Daje to kilka opcji instalacji.
Pierwsza i najprostsza to podłączenie zestawów głośnikowych do środkowych par terminali. To jednak marnowanie potencjału wzmacniacza, bo uzyskamy moc 2 x 200 W (zarówno przy 8, jak i 4 omach). Lepiej więc skorzystać z drugiej. Jeżeli kolumny wyposażono w pojedyncze gniazda, należy włączyć tryb BTL, czyli zmostkować końcówki, by tym samym uzyskać nominalnie 400 W na kanał. Jeżeli natomiast gniazda są podwójne, to osobno zasilamy tor nisko- i średnio-wysokotonowy. W przypadku zestawów z trzema i czterema parami zacisków sprawa jest oczywista – nareszcie się do czegoś przydadzą!
Jest jeszcze jedna interesująca opcja: można używać równolegle dwóch par kolumn o różnych sygnaturach brzmieniowych, na przykład dynamicznych podłogówek na co dzień i, dajmy na to, monitorów LS3/5 do wokali i kameralistyki. Dwa systemy w jednym miejscu? Jak najbardziej.

056 061 Hifi 2 2023 001

Wzorowa ergonomia.

   


Wrażenia odsłuchowe
Rose gra inaczej od wzmacniaczy, które znam. Jednocześnie nie jest to dźwięk udziwniony i nie odnosi się wrażenia, że projektant kombinował na siłę, żeby tylko się wyróżnić.
Pierwsze odczucie wywołuje niepokój. Czegoś brakuje? Chyba nie, więc może coś umyka albo przeciwnie – wychodzi z cienia? Też nie. Dźwięk wydaje się charakterystyczny, co powinno uprościć opis. Problem zaczyna się wtedy, kiedy próbujemy wskazać cechy definiujące ów charakter. Wyławiamy aspekty, przyglądamy się im uważnie i robi się coraz ciekawiej.
Zwykle hi-end przyciąga uwagę. Nawet jeżeli brzmienie wydaje się uśrednione i wyrównane, zawsze coś zagra pierwsze skrzypce, choćby przez moment. Sprzęt pokazuje swoje atuty: raz dyskretnie, innym razem dobitnie i od razu wiadomo, że ten wzmacniacz jest przejrzysty, a tamten czaruje ciepłem średnicy. A tutaj nic. Ot, miłe, spokojne granie. W pierwszej chwili wydaje się, że ocieplone i niespecjalnie szczegółowe. Nic nie wychodzi na pierwszy plan, jest równo i… nudno? To zależy, bo jeżeli zachcemy na tym etapie pozmywać w kuchni naczynia, to zejdzie się dłużej niż zwykle. Jeżeli siedzimy i koncentrujemy się na słuchaniu, w myślach zaczną się pojawiać kolejne argumenty przemawiające na korzyść Rose.

056 061 Hifi 2 2023 001

Z boku radiatory, na górze gruby płat aluminium

   


Początkowa „nieprzejrzystość” szybko się ulatnia i zastanawiamy się, jak w ogóle takie określenie mogło nam przyjść do głowy. Może więc chodzi o precyzję i separację źródeł pozornych? A skądże… Instrumenty nie zachodzą na siebie; zostaje między nimi luz, a kontury kreślą się… No właśnie: „ostro” zakłada coś, co przeczy idei Rose. Precyzyjnie, czytelnie – tak, a przy okazji również plastycznie i gładko.
Przestrzeń jest obszerna, choć wiele wzmacniaczy potrafi zbudować większą scenę. Ale porządek i jakaś naturalna, niewysilona swoboda graniczą tutaj z nonszalancją. Tyle że – znów – ta cecha nie przyciąga uwagi. Nie można przecież powiedzieć, że prezentacja przestrzeni jest „spokojna”, bo to trochę tak, jakby o jedzeniu pączków powiedzieć: „wygodne”. Wystarczy stwierdzić, że podstawowe aspekty zajmują w hierarchii priorytetów należne im miejsce, ale na pierwszy plan wysuwa się co innego. Precyzja lokalizacji jest wystarczająca, ale to już chyba wynika z czegoś, co przypiszemy barwie.
Zanim o niej, trzeba zaznaczyć, że RA180 nie zdradza preferencji repertuarowych. Pozostaje doskonale obojętny na to, co ma zagrać. Z jednej strony można to odebrać jako brak zaangażowania; z drugiej – budzi uznanie, bo kolejny gatunek brzmi równie prawidłowo co poprzedni. I w żadnym nie wyłapiemy cech szczególnych, których Rose jest chyba pozbawiony całkowicie. Coś jednak warto zauważyć: bez względu na rodzaj kulminacji czy gęstość informacji koreański wzmacniacz zachowuje umiejętność separowania ścieżek. Ani w tutti wielkiej orkiestry symfonicznej, ani w heavymetalowym łoskocie nic się nie zlewa w bezkształtną masę. Odczuwamy spokój, jakbyśmy słuchali Diany Krall albo duetu skrzypiec z harfą. Nie znaczy to, że brakuje czadu, bo potęga dźwięku pojawia się „obok” i oddzielamy ją od analitycznych obserwacji. Nie zdziwię się jednak, jeżeli komuś będzie brakowało kontrastów. W tej dziedzinie RA180 pozostaje oszczędny.

056 061 Hifi 2 2023 001

Techno-retro-steampunk.

   


Teraz już można przejść do barwy. Czekają tu paradoksy, które tak naprawdę… wymyślamy sobie, kierując się stereotypami.
Góra pasma pozostaje łagodna. Chciałoby się powiedzieć: zaokrąglona. Tyle że konturowość dźwięków tej okrągłości przeczy. Czytelność grania i zrozumiałość tekstów nie budzą większych zastrzeżeń. Uderzenia w talerze czy sybilanty u wokalistów – również nie, a jednak nie słychać choćby śladowego wyostrzenia. Dźwięczność raz jest ewidentna, innym razem niedosłowna, ale także chwytana przez ucho. Momentami odnosi się wrażenie, że dźwięk staje się matowy, ale następne chwile zmuszają do zastanowienia, czy to po prostu nie wynik braku ostrości?
Temperatura średnicy jest idealnie pokojowa, inaczej mówiąc: obojętna. Nie dostaniemy ani ocieplenia, ani osłodzenia, choć jedno i drugie pojawia się niejako przy okazji. Kiedy gra klarnet, to tak brzmi. A to drewniana rura, bez bitej śmietany w środku.
No, ale bas tym i owym osobnikiem potrząśnie. Pierwsze skojarzenie – jest miękki. Przeczą temu jednak szybkość i kontrola, przeważnie podkreślające twardy i ostry rysunek. W każdym razie, wzmacniacz zachowuje się tak, jakby pozbawiał membrany masy i bezwładności, a na dodatek za pomocą dopalacza posyłał cewkom elektryczne pociski. Atak dźwięku niesie szczególną sprężystość i podskórnie odczuwalny ładunek energii. Ten kaloryczny puls już wkrótce staje się atrakcją, która nawet bez innych wywołałaby szeroki uśmiech na twarzy. Ale znów: nie stara się dominować ani przyciągać uwagi.
Jakieś podsumowanie? Jedno: posłuchajcie, siądźcie dokładnie na środku bazy i skupcie się.

056 061 Hifi 2 2023 001

Wzmacniacz? Na pewno nietypowy

   


Konkluzja
Czy mógłbym porównać Rose A180 do innego znanego mi wzmacniacza? Nie bardzo widzę, jak i którędy. To jest faktycznie coś nowego i jako takie może prowadzić do skrajnych opinii. I dobrze, bo nie zginie nawet w tłumie najmocniejszej konkurencji. Jeżeli Koreańczycy będą rozwijać swoją koncepcję, możemy się spodziewać jeszcze wielu niespodzianek.

 

rose ra180

 
Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 02/2023