HFM

artykulylista3

 

Accuphase P-4500

046 053 Hifi 11 2022 003Często się mówi o „świecie hi-endu”, choć wydaje się, że teraz lepszym określeniem byłby „wszechświat”. Dlaczego? Otóż, co prawda, fabryki wszystkich renomowanych marek znajdują się wciąż na Ziemi, ale ceny niektórych urządzeń już dawno odleciały na Marsa. Albo jeszcze dalej.


Jako recenzent sprzętu hi-fi osobiste preferencje powinienem podporządkować rygorowi obiektywizmu. I owszem, staram się to robić, co nie znaczy, że owe preferencje powinienem za wszelką cenę ukrywać. W końcu nie wzięły się znikąd. Powiem więc na samym wstępie, że Accuphase’a uwielbiam, przy czym źródłem tego uwielbienia jest zbiór całkiem racjonalnych przesłanek.
Po pierwsze, luksusowe wzornictwo w stylu retro, ale w nowoczesnym wykonaniu. Po drugie, gwarancja przemyślanego i rozwijanego przez dekady brzmienia. Po trzecie, świetna robota PR, dzięki której nabywca otrzymuje mnóstwo rzeczowych informacji na temat wybranego sprzętu. I wreszcie – po czwarte – być może w dzisiejszych czasach najważniejsze: Accuphase’a cenię za to, że należy do kurczącej się grupy producentów high-endu, którzy zamiast odlatywać w kosmos, zdecydowali się pozostać na planecie Ziemi.
Mam na myśli konstrukcję cennika. W aktualnej ofercie najdroższe pojedyncze urządzenie kosztuje 158 tys. złotych, powyżej 100 tysięcy jest ich tylko sześć (na 30), a za podstawowy zestaw (integra plus odtwarzacz CD) zapłacimy łącznie 50 tysięcy. To oczywiście i tak duże pieniądze dla pogrążonego w inflacji przeciętnego obywatela, ale wszechświat hi-endu rządzi się własnymi prawami. W zastraszającym tempie powiększa się grono wytwórców, dla których górny pułap cenowy Accuphase’a to środek lub ledwie początek ich własnej oferty.
Do testu dotarł tym razem pracujący w klasie AB wzmacniacz mocy P-4500 – najtańszy model w tej kategorii, kosztujący 40 tys. złotych. Towarzyszący mu preamp liniowy C-2150 to również podstawowy przedstawiciel swojego segmentu, wyceniony tak samo. Tak zbudowany wzmacniacz dzielony, o perfekcyjnym wyglądzie i z prestiżowym logo, kosztuje zatem 80000 zł. Wieża kontrolna do wszystkich firm hi-fi krążących po orbicie: „Widzicie to? Jeżeli widzicie, to się teraz wstydźcie. Albo zejdźcie w końcu na ziemię.”

 

 


046 053 Hifi 11 2022 001

Przedwzmacniacz C-2150
  
 
Budowa
P-4500 nie jest nowością – zastąpił model P-4200. Od poprzednika różni się kilkoma elementami, o których wspomnimy po zajrzeniu do środka obudowy. Co prawda przedni panel także został odrobinę zmieniony, ale w aż tak szczegółowe porównania zagłębiać się nie będziemy.
Końcówki mocy w wersji minimalistycznej są pozbawione jakichkolwiek elementów obsługowych, poza włącznikiem zasilania. Accuphase nie stawia jednak na minimalizm i oferuje sporo atrakcji. To raczej maksymalizm, i to w czystej postaci.
Zgodnie z tradycją japońskiej wytwórni, wzmacniacz został wyposażony w podświetlone wychyłowe wskaźniki mocy wyjściowej. Stanowią one jego największą ozdobę. Podziałkę wyskalowano w decybelach i w procentach. Wskazówki poruszają się żwawo, ale tryb ich ruchu możemy ustawić sami – za pomocą przełącznika na froncie. Można je nawet wyłączyć, ale nie wyobrażam sobie, aby ktoś świadomie chciał sobie wyrządzać taką krzywdę. Druga pozycja to praca normalna, odzwierciedlająca bieżące natężenie dźwięku. Trzecia to 3-sekundowa pamięć najwyższego ostatniego poziomu. Czwarta („hold”) zapamiętuje najwyższy poziomu zarejestrowany w trakcie bieżącego odsłuchu. Podświetlenie pełni także funkcję sygnalizacyjną – migotanie oznacza przepięcie, przegrzanie albo poważniejszą awarię.
Pomiędzy wskaźnikami rozmieszczono cztery diody. Para z prawej strony informuje o tym, czy aktywne jest wejście zbalansowane czy niezbalansowane. Wyboru dokonujemy sekwencyjnym przyciskiem „input”. Druga para diod pokazuje, czy wybrany został tryb dual mono (do zastosowania w bi-ampingu pionowym, kiedy końcówka staje się monoblokiem, a terminale lewego kanału zasilają w kolumnach sekcję wysokotonową, a prawego – nisko-średniotonową lub odwrotnie) czy mostka (końcówka również zamienia się w monoblok, ale tym razem swoim prawym kanałem będzie zasilała w kolumnach „minusy”, a lewym – „plusy”). To ustawiamy na tylnej ściance. W normalnym trybie stereo nie świeci się ani jedna, ani druga dioda. Aha, i co łatwe do przeoczenia – nieco wyżej, tuż pod seledynowym logo Accuphase’a znalazła się jeszcze kolejna dioda, która sygnalizuje wyciszenie.

 

 


046 053 Hifi 11 2022 001

Stopień mocy jednego kanału
z czterema parami tranzystorów
bipolarnych Toshiby. Część widoczna
z lewej strony to układ MCS+.
  
 
Obok wybieraka wejścia ulokowano czteropozycyjny selektor poziomu wzmocnienia (gain): -12 dB, -6 dB, -3 dB i max. Jeżeli z jakichś względów pozycja domyślna (max.) nam nie odpowiada – bo na przykład głośniki są wyjątkowo czułe albo źródło bardzo głośne – to metodą prób i błędów możemy ją zmienić. Ostatnim elementem na płycie czołowej jest wybierak kolumn: do zasilania jednej z dwóch par albo obu jednocześnie.
Oprócz tych wszystkich funkcji Accuphase oferuje jeszcze tryb „eco”, który wyłącza urządzenie po dwóch godzinach bez sygnału. Jego uruchomienie lub dezaktywacja odbywa się poprzez przytrzymanie przycisku „input” w trakcie włączania wzmacniacza.
Z tyłu zamontowano terminale dla dwóch par głośników oraz gniazda wejściowe w dwóch formatach: RCA lub XLR. Temu drugiemu przypisano przełącznik polaryzacji pinów, który może się przydać w przypadku korzystania z preampu bądź źródła z inaczej niż w Accuphasie obsadzonym wyjściem zbalansowanym.
Jeżeli zechcemy wykorzystać końcówkę nie w jej podstawowym przeznaczeniu stereo, to przełącznik trybów ustawiamy na „dual mono” albo „bridge”. W takim przypadku dla pewności warto się zapoznać z bardzo dobrze opracowanymi diagramami w instrukcji obsługi.
Boki wzmacniacza tworzą radiatory o wielkich, grubych piórach, a zarówno pokrywa, jak i podstawa obudowy są bardzo przewiewne. Mogłoby to sugerować, że P-4500 lubi się nagrzać, jednak w praktyce nie wygląda to tak strasznie. Wzmacniacz robi się ciepły w stopniu umiarkowanym.

 

 


046 053 Hifi 11 2022 001

Płytka tylna: z prawej
wzmocnienie wejściowe
jako pierwszy element układu
„intrumentacji”, z lewej
– zabezpieczenie wyjść.
  
 
Zdjęcie pokrywy odsłania przed nami architekturę zbliżoną do tej, którą znamy już z innych wzmacniaczy Accuphase’a. Centralnie umieszczono duży ekranowany transformator toroidalny, przed którym znajdują się dwa wielkie kondensatory o pojemności 50000 µF każdy. Wszystkie płytki drukowane ustawiono pionowo. Z przodu widać układ logiczny, odpowiedzialny za pracę wskaźników i kontrolę funkcji.
Do tylnej ścianki przymocowano druk mieszczący z prawej strony sekcję wejściową. Nie jest to jednak zwykły bufor, tylko pierwsza część sprzężonego, trójstopniowego układu wzmacniającego. Tutaj, w części wejściowej, wzmocnienie sygnału ustawiono na 22 dB, natomiast w stopniu wyjściowym – znacznie niżej: na 6 dB. Taką konfigurację wzmacniacza Accuphase nazwał „instrumentacyjną” i z powodzeniem stosuje ją od dłuższego czasu.
Stopień wyjściowy to płytki przy bocznych ściankach. Składają się z dwóch części: układu MCS+ oraz sekcji końcowej. MCS+ (Multiple Circuit Summing) rozdziela sygnał na kilka linii równoległych, a następnie je sumuje. Po tej operacji sygnał trafia do stopnia prądowego. W P-4500 w każdym kanale wykorzystano po cztery komplementarne pary tranzystorów bipolarnych A1943N/A5200N Toshiby. Przytwierdzono je bezpośrednio do radiatorów. W porównaniu z P-4200 dodano jedną parę. Architektura tej sekcji to tzw. potrójny układ Darlingtona.
Instrumentacja i MCS+ to rozwiązania umożliwiające wyraźną poprawę parametrów technicznych. Rzeczywiście, specyfikacja P-4500 może imponować: odstęp sygnału od szumu w testowanym urządzeniu wynosi 121 dB, a współczynnik tłumienia wzrósł do 700 (w P-4200 było 500). Dodajmy jeszcze, że nominalna moc P-4500 wynosi 90 W/8 Ω i wzrasta dwukrotnie przy spadku impedancji obciążenia o połowę.
Sygnał z końcówek wraca na płytkę przy tylnej ściance – tym razem do jej lewej części, która obsługuje i zabezpiecza w rozbudowanym układzie ochronnym wyjścia głośnikowe.
Końcówka jest dość ciężka, ale wręgi radiatorów oraz dodatkowe wsporniki na tylnej ściance ułatwiają jej wyjmowanie z pudełka i ustawianie.

 

 


046 053 Hifi 11 2022 001

Accuphase P-4500
  
 
Konfiguracja systemu
Urządzenia Accuphase’a są znakomite, ale pełnię możliwości prezentują w równie znakomitym towarzystwie. Aby naprawdę wykorzystać ich potencjał, należy zadbać o to, aby w systemie nie było wąskiego gardła. Mały problem polega na tym, że w przypadku Accuphase’a poziom odniesienia jest bardzo wysoki i wąskim gardłem może się okazać nawet całkiem porządny komponent.
P-4500 do testu dotarła z firmowym preampem C-2150. Nie musiałem się więc martwić o kompatybilność elektryczną z redakcyjnym lampowym Conradem-Johnsonem PV-12AL. Jako odtwarzacz wystąpił Naim 5X z Flatcapem 2X – sprzęt niezawodny i genialny w swojej klasie. Klasie niższej co prawda od japońskiego kombo, ale przypuszczam, że wystarczającej, by docenić jego walory. Najwięcej obaw miałem o monitory Dynaudio Contour 1.3 mkII, mimo że wielokrotnie sprawdzały się w nawet droższych zestawieniach. Tak się jednak złożyło, że po tygodniu odsłuchu w sukurs przyszły im ciężkie i solidne podłogówki Piega 611.
Opisywane dalej wrażenia odsłuchowe są zsumowaniem brzmienia uzyskanego z obu zestawów głośnikowych. Do porównań posłużył jeszcze redakcyjny wzmacniacz mocy Conrad-Johnson MF2250.

 

 


046 053 Hifi 11 2022 001

Czytelny podział na sekcje:
zasilacz pośrodku, logika z przodu,
wzmocnienie wstępne
oraz układ ochronny wyjść – z tyłu,
a stopnie mocy – po bokach.
  
 
Parę słów wstępu
Kiedy do testu trafia Accuphase, mam już pewne wyobrażenie na temat podstawowych cech czekającego mnie dźwięku. Jako że od takiego wyobrażenia do zasugerowania sobie określonego obrazu brzmieniowego droga niedaleka, zawsze staram się przystępować do odsłuchu z nastawieniem, nazwijmy to, wyzerowanym. W przypadku Accuphase’a okazuje się jednak, że nawet po wyzerowaniu i sporządzeniu wstępnych notatek z czystą głową pozostają one w zadziwiającej zgodności z tym, co pisałem o japońskich urządzeniach 5, 10 czy nawet 15 lat temu.
Powyższy wstęp należy uzupełnić dwiema uwagami. Pierwsza to zaprzeczenie: wspomniana zgodność nie oznacza bynajmniej identycznego brzmienia. Zgodne pozostają najważniejsze motywy, ale bliższa introspekcja pozwala wychwycić różnice. Druga to potwierdzenie: tak, istnieje coś takiego jak szkoła dźwięku Accuphase’a. Jest ona częścią tożsamości firmy, która wraz z niepodrabialnym wzornictwem i obsesyjną wręcz dbałością o jakość stanowi źródło rynkowego sukcesu japońskiej wytwórni i jej niekwestionowanego prestiżu.
Przed przejściem do dokładniejszego omówienia odsłuchu warto tę szkołę brzmienia w skrócie przypomnieć. Accuphase faworyzuje przejrzystość, szlachetność, płynność i gładkość dźwięku. Na tej bazie, którą uważam za wspólną dla wszystkich urządzeń japońskiej firmy, budowana jest warstwa dynamiczna z elementem wypełnienia dźwięku. Te dwie ostatnie cechy to właśnie coś w rodzaju parametrów różnicujących poszczególne modele. Wydaje się, że P-4500 potwierdza słuszność tej tezy.

 

 


046 053 Hifi 11 2022 001

Układ logiczny.
  
 
Wrażenia odsłuchowe
Opis wrażeń odsłuchowych zacznę trochę nietypowo, bo od góry pasma. Tutaj swoje źródło ma szczegółowość brzmienia oraz jego wyczyszczenie z elementów agresji. Lekkie osłodzenie sopranów oznacza, że japońska końcówka będzie stanowiła przeciwieństwo urządzeń, które dążą do mocnego (nierzadko na granicy zdrowego rozsądku) wyostrzania góry. Accuphase prezentuje sybilanty fizjologicznie, nie ryzykując, że spowoduje u słuchacza dyskomfort.
Jednak nawet w ramach firmowej szkoły różne modele w różny sposób rozkładają akcenty w wysokich tonach. Na podstawie wcześniejszych odsłuchów zaryzykuję tezę, że odtwarzacze bardziej zdecydowanie osadzają sopranowe efekty, używając ich jako ważnego narzędzia do tworzenia spektakularnego rysunku przestrzeni. P-4500 – jako końcówka mocy – pod tym względem nie stara się przeskakiwać swojego przeznaczenia. Owszem, soprany stereofonię wzbogacają, ale z większym umiarem.
Scenę cechuje rozbudowana głębia. Po bokach pozostaje rezerwa do  zagospodarowania przez odpowiednio rasowe źródło. Japońska końcówka wysuwa do przodu pierwszy plan, pięknie dokładając za nim kolejne warstwy. A ostatnią z nich słyszymy zdecydowanie za linią bazy. Szerokość natomiast prezentuje poziom bardzo solidny, choć nie rzuca na kolana. Nie należy tego jednak poczytywać za wadę – po prostu japoński wzmacniacz realizuje inną koncepcję wypełniania pokoju odsłuchowego. Głębia okazuje się tak hojna, że wrażenie trójwymiarowości dźwięku pozostaje przez cały czas obecne.
Wspomniałem, że elementem różnicującym sprzęty Accuphase’a są dynamika i wypełnienie. Zacznijmy od tego drugiego.
Wypełnieniem można nazwać umowną relację masy brzmienia i stopnia napowietrzenia. Wydaje się, że większość urządzeń dąży do zachowania równowagi między tymi skrajnościami, choć niektórzy decydują się opowiedzieć po którejś ze stron. W takim przypadku otrzymamy albo brzmienie cięższe i ciemniejsze, albo ulotne i na swój sposób rzadsze. I jedno, i drugie podejście ma swoje plusy i minusy, a tym samym zwolenników i krytyków. Oczywiście pod warunkiem, że skala tego dociążenia lub rozrzedzenia nie przekroczy granicy fałszu.

 

 


046 053 Hifi 11 2022 001

Dwa komplety terminali
głośnikowych, selektor polaryzacji
dla połączeń XLR oraz wybór
rodzaju pracy w konfiguracjach
monofonicznych – z takim
wyposażeniem będziemy
przygotowani na każdą sytuację.
  
 
Nie wiem, czy to reguła, czy nie, ani czy aż tak bardzo mogę polegać na swojej pamięci słuchowej, ale wydaje mi się, że preampy i źródła Accuphase’a zdradzają lekką tendencję do napowietrzania, natomiast końcówki mocy i wzmacniacze zintegrowane – raczej do subtelnego pogrubiania dźwięku (czy – innymi słowy – intensywniejszego wypełnienia). Ta sugestia pozwala nam właśnie opuścić wysokie tony i przejść do niższych partii pasma.
Średnicę charakteryzują płynność, zaokrąglenie i lekkie otłuszczenie, przy zachowaniu klarowności dźwięku i jego pięknym nasyceniu. Celowo użyłem słowa „pięknym” zamiast „głębokim”, ponieważ Accuphase minimalnie bardziej przechyla się w stronę pasteli niż olejów. Według mnie to zawsze świadczyło o szlachetności i dojrzałości tego brzmienia. A fakt, że akurat w tej końcówce akcent położono na zagęszczenie nie rozrzedzenie, powoduje mocniejsze zaangażowanie w muzykę.
Kluczową cechą średnicy P-4500 pozostaje wspomniana płynność – główny składnik muzykalności urządzenia. Dzięki niej instrumenty grają w doskonałej harmonii, a pomimo nieco obfitszej ogólnej masy dźwięku udało się zachować wystarczającą swobodę i przejrzystość całości.
Dół pasma, podobnie jak średnica, podąża w kierunku większej obfitości. Basu nie nazwałbym uderzeniowym czy wybuchowym, ale stanowczym – już tak. Jest przy tym mięsisty i mocny. Najniższe rejestry pozostają nieco powściągliwe – raczej zgodnie z zamysłem reżysera dźwięku niż z beztroską jazdą po bandzie od pierwszego do ostatniego taktu. Za to wyższy podzakres został dopracowany. Dużo się w nim dzieje, ale z zachowaniem rozdzielczości. Jego drive zapewnia uniwersalność, dzięki czemu zarówno heavy metal, jak i jazzowe tria bez problemu zachowują esencję muzycznego przekazu.
Na tym budowany jest rytm – pobudzony i wyrazisty, ale nie eksponowany. Bez twardości, bez pośpiechu. Za to z dyskretną siłą, niosącą muzyczną treść wprost do słuchacza.
Powyższe uwagi o mocniejszym wypełnieniu brzmienia należy traktować z rozwagą. Nie zapominajmy, że opisując high-endowy dźwięk, poruszamy się w skali subtelności. A w dodatku, jak zasugerowałem wcześniej, to, co końcówka Accuphase pogrubi, to preamp wraz z odtwarzaczem być może wyszczuplą. W ogólnym rozrachunku do idealnej równowagi wszystkich akcentów (i przy tym do poszerzenia sceny) zabrakło chyba właśnie japońskiego odtwarzacza. Takiego jak na przykład genialny DP-750, który testowałem trzy lata temu („HFiM” 2/2020). Redakcyjny Naim lubi więcej konkretu i równie ochoczo co końcówka P-4500 podkreśla masę średnicy i siłę dołu pasma. W efekcie powstało brzmienie, w którym mogłem się niemal zanurzyć. Ale nawet w tym zestawieniu wciąż odnosiłem wrażenie, że wypełnienie stanowi przede wszystkim tło dla rytmu. Bo owszem, masa dźwięku pozostawała duża, ale ani przez chwilę nadmiarowa. A jeśli nawet przez moment będzie nam się tak zdawało, to i tak zaraz wszystkie wątpliwości rozwieje potencjał dynamiczny P-4500.
Dynamika jest elementem, który wyróżnia ten model spośród większości Accuphase’ów, jakie dane mi było poznać. Na klasyczny rdzeń firmowego brzmienia najtańsza końcówka mocy w klasie AB nakłada impet i rozmach – a jako że  dysponuje dużą masą brzmienia, to efekt przypadnie do gustu niejednemu miłośnikowi mocniejszego grania.
Powyższe wrażenia stanowią uśredniony zbiór obserwacji z odsłuchów z monitorami Dynaudio i podłogówkami Piegi. Mógłbym jeszcze dorzucić kilka słów na temat porównania Accuphase’a z Conradem-Johnsonem MF2250. Od niego zresztą musiałem zacząć ten test, bo zawsze, gdy w znanym systemie wymieniamy dwa komponenty naraz (do towarzystwa P-4500 dystrybutor dostarczył preamp C-2150), to nie ma możliwości odseparować brzmieniowej roli każdego z nich. Aby tego uniknąć, absorpcję brzmienia japońskiej końcówki mocy musiałem rozłożyć na raty.
Najpierw zatem preamp Accuphase’a współpracował z Conradem-Johnsonem, a gdy po kilku dniach oswoiłem się z tą zmianą, dokonałem drugiej. W ten sposób na podstawie różnicy pomiędzy piecem amerykańskim i japońskim mogłem z większym komfortem oceniać brzmienie tego ostatniego.
Accuphase P-4500, zastępując MF2250, wprowadza element ogłady i dyscypliny kosztem bardzo mocno zaakcentowanej muzykalności o odcieniu lekkiego ocieplenia, jaką dysponuje Conrad-Johnson. Na pewno jest też bardziej skrupulatny i szczegółowy. Niskie tony schodzą odrobinę niżej i są przy tym o ząbek mocniej kontrolowane. No i wzmacniają brzmienie konsekwentnym, choć nienachalnym akcentem dynamicznym. Można powiedzieć, że japońska końcówka w tym porównaniu bardziej lubi konkret i rozmach, a amerykańska lekko skręca w stronę romantyzmu.
W różnych konfiguracjach P-4500 może pokazać różne oblicza. Jeżeli ktoś ma w planach złożyć resztę systemu z elektroniki innych firm, to zalecałbym bardzo dokładne testy odsłuchowe. Ale jeśli ktoś na tyle ceni Accuphase’a, że szukać gdzie indziej nie zamierza, to żadnego ryzyka nie dostrzegam.

 

 


046 053 Hifi 11 2022 001

Panel sterowania
– jak na końcówkę mocy jest bogato.
  
 
Konkluzja
W high-endowej, ale rozsądnej cenie otrzymujemy brzmienie muzykalne i eleganckie. Accuphase po raz kolejny nie zawiódł, ale przecież Accuphase nie zawodzi nigdy. Ciągle oferuje najwyższej jakości sprzęt dla Ziemian i niech tak zostanie.

accuphase p 4500

Mariusz Malinowski
Źródło: HFM 11/2022