HFM

artykulylista3

 

T.A.C. 834

21-40 09 2009 TAC834 01Tube-Amp-Company to marka utworzona przez Vincenta. Zajmuje się wyłącznie konstrukcjami lampowymi.

Katalog tworzy osiem produktów, w tym siedem wzmacniaczy opartych na EL34 i KT88. Ósmy to odtwarzacz CD C-60. Ceny nie są wygórowane, a jakość, tak jak w przypadku Vincenta, w ostatnich latach podobno się wyraźnie poprawiła. W każdym razie, patrząc na integrę 834, trudno mieć zastrzeżenia.

Budowa
Wzmacniacz wygląda wręcz imponująco, jeżeli weźmiemy pod uwagę cenę: 5500 zł. Tranzystorowa konkurencja nie wzbudzała zachwytu pod względem wzornictwa. Wydając dwie średnie krajowe, możemy już oczekiwać starania, by produkt wyróżniał się na tle budżetowych urządzeń. Lampowcom jest na pewno łatwiej, bo dla większości laików to egzotyczne gadżety. Jednak dopiero gdy są wykonane pieczołowicie, podkreślają dobry gust właściciela.
T.A.C. ma szansę stać się centralnym elementem pokoju odsłuchowego. Obudowę wykonano z chromowanej blachy. Wygląda pięknie, ale wymaga dbałości. Na lustrzanych powierzchniach kurz widać natychmiast, podobnie jak odciski palców. Czyścić je można tylko irchą albo miękką bawełnianą ściereczką, bo chrom może się porysować. Płyta czołowa to płat szlifowanego aluminium, pomalowanego na czarno. Czarne są również obudowy transformatorów – ogromne, przez co mimo smukłej budowy wzmacniacz waży ponad 23 kg.
Z obudowy wystaje osiem EL34-B chińskiej firmy Electron Tube, serwujących moc 80 W. Na integrę w tej cenie to bardzo dużo, więc nie musimy się obawiać nagłośniania średniej wielkości pomieszczeń, o ile nie dobierzemy kolumn o niskiej skuteczności.
W przedwzmacniaczu pracują 12AX7, a jako sterujące – 12AU7, także chińskie. Zaraz za nimi z korpusu wyrastają dwa kondensatory o pojemności 1500 μF każdy. To dla nich dosyć oryginalne miejsce, nie tylko ze względów estetycznych, ale przednią część obudowy wraz z lampami można przykryć czarną aluminiową klatką. To praktyczne rozwiązanie, zwłaszcza jeżeli w domu są dzieci lub kot. Żarzące się ogniki przyciągają uwagę i mogą być przyczyną nieszczęścia. A tak – zamknięte, remanent i nie ma macania. Żywotność lamp mocy to co najmniej 2000 godzin; pozostałych – dwa razy więcej.
T.A.C. dysponuje czterema wejściami liniowymi. Podobnie jak Jolida, oferuje podwójny garnitur terminali głośnikowych, służących dopasowaniu impedancji kolumn (4 i 8 omów). Wyposażenie jest bardzo skromne. Nie ma zdalnego sterowania, gniazda słuchawkowego, regulacji barwy ani podobnych atrakcji.
834 jest elegancki i solidnie wykonany. Przeszkadza mi jedynie topornie działający przełącznik źródeł odsłuchu. Komfort ich zmieniania przypomina obsługę radzieckiego piekarnika.

21-40 09 2009 TAC834 02     21-40 09 2009 TAC834 03

Wrażenia odsłuchowe
Już pierwsze dźwięki „Roadhouses & Automobiles” Chrisa Jonesa (Stockfisch) wywołały na mojej twarzy uśmiech od ucha do ucha. Zanim się skupiłem na poszczególnych kryteriach z tabelki, pomyślałem: lubię ten wzmacniacz. To coś, co jedni nazywają „magią lampy”, a inni: „gorącym dźwiękiem”.
Trudno przejść obojętnie obok może nadnaturalnie powiększonych, ale czarujących wokali. T.A.C. nie eksponuje góry takdobitnie, jak Vista, więc efekt jest natychmiastowy, o ile damy lampom kilkanaście minut na osiągnięcie właściwej temperatury pracy. Wraz z jej wzrostem czujemy coraz bardziej namacalną obecność muzyków w naszym pokoju, a dźwięk staje się przejrzysty i gorący.
W roli drugiego dania na talerz trafiło „Grand Piano” Pawlika. Jestem zadowolony z tej realizacji, a dzięki wzmacniaczom pokroju 834 widzę, że udało się wygrać walkę z mikrofonami. Czytelność połączona z niemal prawdziwą barwą. Powiększenie rozmiarów instrumentu może nie jest w pełni zgodne z realiami, ale sprawia, że brzmi on ładniej, efektowniej i przyjaźniej dla ucha. To naprawdę ciekawe przeżycie, zwłaszcza dla osób, które z lampą stykają się po raz pierwszy.
Wracając do Jonesa, warto się skupić na gitarach akustycznych, których na płycie mnóstwo. Są czytelne i selektywne. Precyzja i dźwięczność wystarczą, abyśmy bez wysiłku przenikali fakturę nagrań, dostrzegając każdy szczegół artykulacji i poczuli na własnej skórze szarpnięcia stalowych strun. Bez grymasu na twarzy, od niechcenia.
Mimo przejrzystości kryształu w dźwięku jest też delikatność i skupienie na drobnych, niemal niezauważalnych kontrastach dynamicznych. W skali makro wzmacniacz dysponuje przyzwoitym potencjałem, ale nie osiągniemy takich poziomów, jak na tranzystorowych piecach z wielkim zasilaczem. Za to te z pozoru nieistotne wysuwają się naprzód i pokazują, że klasa muzyków leży właśnie w ogarnięciu niuansów. Słuchając big-bandów, możemy śledzić każdy instrument osobno. Wprawdzie okazuje się wtedy, że T.A.C. podkreśla górę, ale robi to bez zachwiania proporcji. Wolałbym, aby nadal koncentrował się na średnicy, bo czasem przeszkadzajek perkusyjnych jest za dużo, a blacha niepotrzebnie wysuwa się na pierwszy plan.
Przestrzeń jest uporządkowana i dokładna. Jeżeli chodzi o rozmiary, okazują się równie imponujące, jak w najlepszych tranzystorach z tej grupy, ale od dobrej lampy oczekiwałbym bardziej rozbudowanej głębi. Wiem, że większość osób będzie zachwycona sceną T.A.C.-a, ale wiem też, że można pójść jeszcze dalej. A więc „zaledwie” piątka w tabelce. Jeżeli już mamy szukać słabych punktów, to można zgłosić zastrzeżenia do basu. W akustycznych nagraniach jest taki, jak trzeba – kontrolowany i mocny. Dół generowany przez elektronikę bywa spektakularny, ale zdarza się, że 834 trochę gubi tempo.

Reklama

Konkluzja
T.A.C. ma swój charakter i właśnie za to można go pokochać.

21-40 09 2009 TAC834 T

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 09/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF