HFM

artykulylista3

 

Sennheiser IE 200

012 013 32023 2023 002Sennheiser przez lata kojarzył się z audiofilskimi słuchawkami nausznymi. Po przejęciu w 2021 roku przez firmę Sonova – szwajcarskiego producenta aparatów słuchowych – sprawy przybrały zupełnie nieoczekiwany obrót.

Jedyną konstrukcją nauszną, która w ostatnim czasie opuściła zakłady w Wedemark, były Momentum 4 Wireless, natomiast wśród dokanałowych nastąpiła prawdziwa klęska urodzaju. Do dwóch bardzo udanych modeli True Wireless i świetnych przewodowych IE 600 oraz IE 900 dołączyły właśnie kolejne kablowe dokanałówki IE 200. Co ciekawe, mają zastąpić niemal dwukrotnie droższe IE 300, produkowane od ponad dwóch lat. Czy okażą się od nich lepsze, zaraz się przekonamy.


Budowa
Katalogowa cena nowych IE 200 wynosi niespełna 700 złotych i w porównaniu z dalekowschodnią ofertą słuchawek dousznych może się wydawać wysoka. Należy jednak pamiętać, że Sennheiser praktycznie zawsze racjonalnie wyceniał swoje produkty, więc ja bym nie marudził. W dodatku IE 200 to najtańszy model w serii, a nie widać w nim oszczędności rzutujących na brzmienie.
Obudowy wykonano z wysokiej jakości tworzywa sztucznego, bardzo podobnego do użytego w IE 300. Jedyne zauważalne różnice dotyczą braku metalicznych drobinek połyskujących na satynowych powierzchniach. Wewnątrz zamontowano pełnopasmowe 7-mm przetworniki z serii TrueResponse, takie jak w pozostałych modelach z serii IE. W obudowach wydrążono pojedyncze komory – element firmowego systemu do redukcji efektu maskowania, czyli nakładania się dźwięków o dużej amplitudzie na ciche sygnały. Jego jedynym elementem widocznym z zewnątrz są malutkie otwory stratne obok logo Sennheisera. W droższych IE 600 układ ten tworzyły dwie komory wydrążone w każdej słuchawce, a we flagowych IE 900 – trzy.
Podobnie jak pozostałe modele serii, IE 200 należą do konstrukcji OTE, czyli mają kabel skierowany do góry i poprowadzony za uchem. W nowych słuchawkach zamiast grubego i sztywnego przewodu zastosowano elastyczną plecionkę z miedzi beztlenowej, wzmocnioną włóknami z paraaramidu. Kabel z obudowami łączy się za pośrednictwem złoconych gniazd MMCX, więc ewentualna wymiana, także na zbalansowany, nie nastręczy najmniejszych trudności.
Pewnym novum, podkreślanym zresztą przez Sennheisera, jest zmieniona konstrukcja dysz, którymi dźwięki wydostają się na zewnątrz. Są nieco dłuższe i zakończone szerszymi kołnierzami, dzięki czemu wkładki douszne można mocować w dwóch pozycjach. W pierwszej będą nasunięte na tuleje tylko do połowy; w drugiej dopchnięte do końca. Po nałożeniu silikonów do połowy mamy otrzymać w dźwięku więcej przestrzeni, powietrza i lepsze doświetlenie detali. Gdy dopchniemy je do końca, pojawi się więcej basu i dopełni średnica. Rozwiązanie ma więc na celu dostrojenie brzmienia do upodobań użytkownika, co w założeniach jest niegłupie. O tym, jak się spisuje w praktyce, przeczytacie w dalszej części.
Pod względem dodatkowego wyposażenia szału nie ma. Z IE 200 producent dostarcza dwa zestawy dousznych wkładek: wysokiej jakości silikony oraz termokształtne pianki z efektem pamięci. Do tego niewielką saszetkę ze sztucznej skóry i… tyle.

 

012 013 32023 2023 001

Niby proste, a skomplikowane.

   


Wrażenia odsłuchowe
Najpierw przyjrzyjmy się pomysłowi z dwoma położeniami wkładek. Owszem, działa, ale nie funkcjonuje.
W pierwszej pozycji, z płytszym mocowaniem, brzmienie ma więcej przestrzeni. Jest lekkie, napowietrzone, z szybkim i konturowym basem. Pasuje do nagrań akustycznych. Po dociśnięciu wkładek do końca następują zmiany, a charakter uzyskanego dźwięku został opisany poniżej. A dlaczego pomysł zawodzi? Ano dlatego, że mocując słuchawki w uszach, bardzo łatwo nasunąć wkładki głębiej na wystające dysze. I cały misterny plan… Na szczęście, dzięki cichemu pstryknięciu łatwo się zorientować w sytuacji, więc przed rozpoczęciem słuchania trzeba zdjąć nakładkę, co nie jest łatwe, zwłaszcza w plenerze, ponownie nałożyć do połowy i trzymać kciuki za prawidłową tym razem aplikację w kanale słuchowym. Po kilku takich próbach po prostu darowałem sobie to strojenie i poniższe wrażenia dotyczą słuchawek z wkładkami nasuniętymi do samego końca.
Wspomniałem, że IE 200 zastępują IE 300, ale czy nie będzie to aby zamiana siekierki na kijek? W żadnym razie. Tak się składa, że miałem możliwość porównania obu modeli i grzechem było nie skorzystać z takiej okazji. Zacznijmy zatem od wrażeń ogólnych.
Przede wszystkim nowe słuchawki są wyraźnie cichsze od IE 300. Wynika to z ich wyższej impedancji i niższej skuteczności, ale w codziennej praktyce nie ma znaczenia. Druga cecha dotyczy strojenia. IE 300 wyraźnie podkreślały skraje pasma, a uśmiech malujący się na wirtualnym korektorze było widać z daleka. W nowym modelu kąciki ust opadły, dzięki czemu brzmienie stało się bardziej wyrównane i neutralne, aczkolwiek nie utraciło angażującego charakteru.

 

012 013 32023 2023 001

Przewód należy poprowadzić za uchem.

   


Zmianę strojenia najłatwiej zauważyć w zakresie niskich tonów. Bas IE 300 śmiało można było określić mianem „kinowego” – z dobrze dobraną elektroniką potrafił wyznaczyć poziom odniesienia dokanałówkom ze swojego segmentu cenowego. Natomiast w towarzystwie przypadkowego źródła, zwłaszcza z wyraźnie ocieplonym dołem, robił więcej szkody niż pożytku. Po kilku kwadransach z ulubionymi wykonawcami można było zatęsknić za ciszą. W IE 200 sprawy wyglądają zupełnie inaczej.
Nawet po dociśnięciu wkładek do końca tulei bas nie traci kontroli. Pozostaje szybki i dynamiczny; podkręcony, ale wolny od nieprzyjemnego dudnienia. Kilka dyżurnych utworów z mocno podkreślonym dołem zabrzmiało majestatycznie, ale nie robiły z mózgu galarety. W rocku, muzyce elektronicznej i akustycznej było go dosłownie w punkt – ani za dużo, ani za mało. Mocna podstawa niskotonowa była wyczuwalna nawet w kameralnych nagraniach klasyki, choć niemieckie dokanałówki zdecydowanie preferują nieco nowsze i bardziej żywiołowe gatunki.

 

012 013 32023 2023 001

Prawą słuchawkę wyróżniono dyskretną czerwoną wstawką.

   


Na przeciwległym skraju pasma również dzieje się dużo dobrego. IE 300 oferowały bardzo dobrą przejrzystość, prawdopodobnie bezkonkurencyjną wśród słuchawek z pełnopasmowym przetwornikiem w zbliżonej cenie. Dosłownie zasypywały słuchacza informacjami, a ilość szczegółów w nagraniach chwilami mogła działać przytłaczająco. Tańszy model zrobił pod tym względem niewielki krok w tył, ale wyszło mu to na dobre. Nadal mamy do czynienia z wyśmienitą detalicznością, jednak charakter brzmienia jest nieco mniej ofensywny, bardziej stonowany. Pozwala to na spokojną analizę nagrań, a nawet jeśli nie usłyszymy skrzypienia krzesła pod jednym z waltornistów, to nikt z tego powodu nie będzie rozdzierał szat. W połączeniu z naturalną średnicą otrzymujemy brzmienie bardziej zrównoważone, długodystansowe, a przy tym – melodyjne i bogate w niuanse. Można słuchać godzinami bez śladu zmęczenia, a i czas jakoś szybciej zlatuje.
Ostatni element, czyli budowa sceny, przekroczyła moje oczekiwania, ponieważ… zostawiła w tyle droższe IE 300. Panorama stereofoniczna z IE 200 jest bardzo szeroka, rozsunięta na boki, z precyzyjnie poukładanymi planami. Oba kanały harmonijnie łączą się pośrodku głowy, choć do pełni szczęścia zabrakło mi wyjścia przed słuchacza i rozbudowania sceny do przodu. Ale chyba zbyt wiele wymagam od słuchawek za 700 złotych.

 

012 013 32023 2023 001

Komplet gotowy do zabrania na wycieczkę.

   


Konkluzja
Zastąpienie udanego modelu przez „nowy lepszy” i w dodatku o połowę tańszy może się wydawać kompletną ściemą, ale w tym wypadku Sennheiser wykonał iście mistrzowski ruch. Za relatywnie niewielkie pieniądze otrzymujemy w pełni uniwersalne, audiofilskie słuchawki renomowanego producenta, oferujące świetne, a przy tym bezpieczne brzmienie. A gdy już ktoś złapie bakcyla i zechce przejść na wyższy poziom wtajemniczenia, będą tam na niego czekały wyraźnie droższe IE 600 i nieziemskie IE 900. A z nimi już zaczyna się magia. Tym samym fanklub Sennheisera powiększy się o kolejnego oddanego wielbiciela.

senheiser ie 200

 
Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 03/2023