HFM

artykulylista3

 

Sennheiser Momentum TWS 3

010 011 Hifi 9 2022 001Kilka miesięcy temu testowaliśmy najnowocześniejsze wówczas słuchawki Sennheisera – CX Plus TWS („HFiM” 12/21). W konkluzji napisałem: „skoro CX Plusy są lepsze od niemal dwukrotnie droższych Momentum 2, to dział konstrukcyjny czeka wiele nieprzespanych nocy i wytężonych prac nad trzecią wersją flagowców.” No i wykrakałem.


Nie minęło pół roku i Niemcy pokazali w pełni bezprzewodowe słuchawki Momentum True Wireless 3. Kroniki milczą na temat ilości wypitej kawy i przepracowanych nadgodzin, ale nowe flagowce z poprzednikami łączy tylko nazwa. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że trzecie Momentum, choć nowocześniejsze od „dwójek”, są od nich o 10% tańsze (1129 zł vs 1249 zł). Nie wiem, jak producent to skalkulował, ale raczej nie traci na każdej sprzedanej parze. „Paragonu grozy” na pewno nie dostaniecie.


Budowa
Momentum TWS 2 wydawały się jedynie unowocześnioną wersją pierwszych w pełni bezprzewodowymi słuchawek Sennheisera. TWS 3 to zupełnie inna historia. Zmiany widać już na pierwszy rzut oka – zerwano z baryłkowatym kształtem obudów. Nowe TWS-y są bardziej płaskie, prostokątne i wyglądają dyskretniej od poprzedniczek. To od strony wizualnej, bo wewnątrz zaszły znacznie większe zmiany.
Najważniejszym elementem słuchawek jest 7-mm przetwornik TrueResponse, produkowany w niemieckim zakładzie Sennheisera. Znajdziemy go w większości wysokiej klasy dokanałówek tej firmy. Pojemne akumulatory wystarczają na siedem godzin pracy. Po dwukrotnym doładowaniu czas wydłuża się do 28 godzin. Jeśli ktoś o tym zapomni, to włożenie TWS 3 na 10 minut do etui pozwala słuchać muzyki przez następną godzinę.
Zgodnie z aktualnymi trendami, Sennheisery nafaszerowano elektroniką pod samiuśki korek.

010 011 Hifi 9 2022 002

 

Obsługa poprzez
panele dotykowe.

 

 


Do łączności bezprzewodowej wykorzystano moduł Bluetooth 5.2 z kodekiem aptX Adaptive. Za redukcję odgłosów otoczenia, bardzo skuteczną zresztą, odpowiada układ ANC, reagujący w czasie rzeczywistym na zmiany natężenia hałasu. W każdej słuchawce zamontowano trzy mikrofony. Jeden służy do prowadzenia rozmów telefonicznych. Pozostałe dwa zbierają informacje o otaczającym zgiełku i przekazują do ANC, gdzie generowane są sygnały w przeciwfazie, „kasujące” oryginalny szum. Poza tym słuchawki wyposażono w tryb przezroczystości, umożliwiający kontakt ze światem bez wyjmowania ich z uszu. Przydaje się np. kiedy ktoś nas zagadnie. Sam najczęściej używałem go, podchodząc do sklepowych kas. Można też po prostu wyjąć słuchawkę z ucha, a wbudowany czujnik optyczny w tej samej chwili zatrzyma odtwarzanie muzyki. W przypadku dłuższej rozmowy, po kilku minutach bezczynności słuchawki automatycznie przejdą w tryb czuwania. Zanim to nastąpi, nie należy ich wkładać do kieszeni, ponieważ optyczny czujnik zobaczy ciemność i ponownie uruchomi odtwarzacz.
Do sterowania służą panele dotykowe z logo Sennheisera. Dzięki firmowej aplikacji Smart Control na smartfony z iOS i Androidem można przypisywać im funkcje, choć do ustawień fabrycznych nie miałem zastrzeżeń. Na przykład dotknięcie prawego zatrzymywało muzykę, a lewego aktywowało tryb przezroczystości. Każdą czynność potwierdzały krótkie piknięcia.
W ogóle w aplikacji Niemcy zrobili duży krok naprzód. W poprzednich wersjach można było najwyżej zepsuć brzmienie wbudowanym korektorem; teraz użytkownik ma do wyboru znacznie więcej opcji. Poza konfiguracją paneli dotykowych, poprzez Smart Control można wybrać tryb ANC (adaptacyjny lub Wind, niwelujący dokuczliwy szum wiatru), zaprogramować czas bezczynności, po którym słuchawki się wyłączą i wiele innych. Najprostszy trzypunktowy korektor też jest, ale nie zamierzałem z niego korzystać.
W ramach wyposażenia, poza kompletem dousznych wkładek, znalazły się trzy zestawy silikonowych pierścieni nakładanych na obudowy. Dwa z nich mają niewielkie wypustki, ułatwiające klinowanie się słuchawek w małżowinach, i po dobraniu odpowiedniej wielkości tipsów nowe Momentum trzymają się uszu jak przyklejone.

010 011 Hifi 9 2022 002

 

Etui oklejono delikatną
tkaniną, przypominającą len.

 

 


Wrażenia odsłuchowe
Budowa budową, wyposażenie wyposażeniem, ale najważniejszy jest dźwięk. Pod tym względem flagowe TWS-y Sennheisera sprawiły mi największą niespodziankę.
Testując CX Plus, podkreślałem ich neutralny charakter, śmiało pretendujący do miana audiofilskiego. W przypadku Momentum TWS 3 sprawy przybrały nieco inny obrót. Zamiast dodatkowo pracować nad czystością i detalicznością, postawiono na muzykalność, rozumianą jako delikatne ocieplenie i zmiękczenie konturów. W rezultacie brzmienie muzyki przez nafaszerowane układami cyfrowymi Sennheisery bardziej przypominało wrażenia ze słuchania radia w czasach jego świetności, z nagraniami puszczanymi przez autorów audycji z fizycznych płyt. Bez względu na repertuar i wiek nagrań, nowe Sennheisery całkowicie angażowały moje zmysły (poza smakiem i powonieniem).
Zaokrąglenie konturów, zwłaszcza wysokich tonów, nie oznaczało zmulenia, acz – z drugiej strony – obfita góra pasma nie popadała w ostrość czy natarczywość. Wszystko odbywało się kulturalnie, z klasą i szlachetnością godną flagowych TWS-ów szacownej marki. Bas nie podbijał efekciarsko wyższych podzakresów, ale potrafił zejść głęboko. Nie odnosiłem przy tym wrażenia, że wkładam głowę do taniego subwoofera.

010 011 Hifi 9 2022 002

 

Oznaczenia kanałów
od wewnątrz.

 

 


Swoboda i szybkość przywodziły na myśl drogie kolumny podłogowe, w których na pierwszym miejscu stawia się wierność przekazu, a nie chęć znokautowania słuchacza w pierwszej rundzie. Dźwięki wybrzmiewały do końca, do ostatniego drgnienia struny. Ogólne lekkie ocieplenie zaowocowało przyjemną mięsistością i nawet w przerysowanych realizacjach nie dochodziło do irytującego dudnienia. Pierwsza klasa, bezdyskusyjnie.
Mimo wszystko największy postęp zaobserwowałem w stereofonii. „Trójki”, choć to konstrukcja dokanałowa, zaprezentowały rozbudowaną scenę; w porównaniu z pierwszymi Momentum to przepaść. Wokół głowy było więcej przestrzeni, powietrza, więcej drobnych odgłosów lewitujących w muzycznym obłoku. Pod tym względem bliżej im było do słuchawek otwartych, co sprawiło mi bardzo miłą niespodziankę. Jedyny dyskomfort związany z testem TWS 3 pojawił się w momencie, kiedy trzeba było je oddać dystrybutorowi.
Auf Wiedersehen und bis bald.

010 011 Hifi 9 2022 002

 

Od strony uszu – optyczne
czujniki zbliżeniowe.

 

 


Konkluzja
Po premierze flagowych TWS-ów inżynierowie Sennheisera mogą spokojnie jechać na zasłużone wakacje. Wrócą z nich, gdy postanowią opracować zupełnie nową konstrukcję. Bo w Momentum True Wireless 3 nie ma już czego poprawić.

 

SennheiserMomentumTWS3


Marius Zwoliński
Źródło: HFM 09/2022