HFM

artykulylista3

 

Blumenhofer Gran Gioia 2 x 10

056 061 Hifi 10 2023 003Do testu tubowych klabzdronów Blumenhofera długo nie dawałem się namówić. Owszem, znam opinie na temat prezentacji na Audio Show 2022 i – co więcej – podzielam entuzjazm. Kolumny robiły wrażenie, jednak obawiałem się, że moje pomieszczenie okaże się za małe, a elektronika też niekoniecznie do nich optymalna. Poza tym, nie jestem fanem tuby, zwłaszcza w wydaniu ekstremalnym. Myliłem się.




Szkoda czasu na przedstawianie Blumenhofera. Może opiszemy tę firmę w szerszej prezentacji. Warto ją jednak zapamiętać, ponieważ udały jej się i maleńkie monitory Mini (test w „HFiM” 6/2023), i podłogówki Tempesta 20 V2, kosztujące mniej niż 20 kzł („HFiM” 3/2023). Podobną wszechstronność spotyka się niezwykle rzadko, więc chyba można ostrożnie zaliczyć Thomasa Blumenhofera do grona wizjonerów świata hi-fi.
Doświadczenia niemieckiej firmy podsumowują kolumny Gran Gioia Mk 3 (350 tys. zł) – wielkie, oparte na 38-cm papierowym wooferze z ogromną tubą oraz osobnym segmentem średnio-wysokotonowym. Są tak nieporęczne, że czasem nie mieszczą się we framugach drzwi, stąd pomysł, aby zbudować coś łatwiejszego w transporcie. Gran Gioia 2 x 10 są zgrabniejsze, tańsze (około 200 tys. zł), ale przetwarzają takie samo pasmo i zachowują ten sam charakter, choć różnice w brzmieniu występują – nie ma cudów. Ponadto 100 dB skuteczności w przypadku Gran Gioi Mk 3 sugeruje, by szukać dla niech partnera wśród lamp. 95 dB w „poręcznej” wersji z dwoma 25-cm wooferami pozwala przychylniej spojrzeć także na mocne tranzystory.

 

056 061 Hifi 10 2023 001

 

W tym pomieszczeniu Gioie też grają pięknie.

   


Budowa i obsługa
Kolumny są większe od Legacy Signature, Wilsonów Sabrina czy trumien Emotivy, a jednak patrzę na nie z przyjemnością. Trudno uwierzyć, że kiedy Thomas Blumenhofer projektował pionowe okno strzeleckie w średniowiecznym zamku, a następnie umieścił w nim usta tweetera, to tylko stroił tuby. Gran Gioia 2 x 10 jest współczesną rzeźbą, która bez kompleksów mogłaby stanąć w galerii sztuki. Wszystko tu dziwnie do siebie pasuje i ze sobą współgra. Skojarzenia z szafą są nieuniknione, jednak to nie grat z piwnicy, tylko antyk. Do tego pięknie wykończony naturalnym fornirem. Przeskoki między wykończeniem standardowym, specjalnym i premium mogą się wydać absurdalne, bo wynoszą z grubsza 10000 zł, Medal ma jednak dwie strony. Kiedy zdecydujemy się na Gran Gioie, to staną się dominującym elementem wystroju i zgaszą wszystkie inne inwestycje w estetykę wnętrza. Dobrze się zastanówcie, czy warto oszczędzać te 5% ceny, bo na kolumny będziecie patrzeć latami. I przez cały ten czas mogą was albo cieszyć, albo męczyć.

 

056 061 Hifi 10 2023 001

 

Od razu widać, że to hi-end całą gębą.

   


Małe pomieszczenia Gran Gioia 2 x 10 wypełni tak widokiem, jak i dźwiękiem. Trzeba jednak pamiętać, że tuby wykazują niewygodną kierunkowość. W sweet spocie uzyskamy wszystko, co trzeba. Metr od niego będzie już tylko znośnie. Wraz ze wzrostem odległości od uszu i kubatury pomieszczenia kolumny zaczynają grać dla szerszej publiczności.
Ta konstrukcja sprawdzi się i w 20, i w 120 m². Mój pokój nie jest może najłatwiejszy, ale też nie zmierzam go adaptować akustycznie. Trochę ze względu na własną wygodę, ale głównie dlatego, że większość odbiorców naszych treści funkcjonuje w normalnych mieszkaniach lub domach przeznaczonych przede wszystkim do życia, a do słuchania – przy okazji. Sprzęt grający, ile by nie kosztował, powinien się w to uwarunkowanie wpasować. I Blumenhofery robią to perfekcyjnie. Odnoszę nawet wrażenie, że lepiej się czują w żywej akustyce bez adaptacji niż w quasi studyjnej świątyni. Potwierdziła to opinia pracowników dystrybutora, którzy stwierdzili, że gdyby tak grały u nich w salonie, to sprzedaliby co najmniej kilka par więcej.

 

056 061 Hifi 10 2023 001

 

Pstryki z fabryki.

   


Kolumny wyposażono w dwie pary złoconych gniazd, wykonanych z miedzi z dodatkiem telluru. Oznaczono je jako „low” i „mid-high”, co umożliwia połączenie w bi-wiringu i bi-ampingu. Jako że najczęściej używamy jednego wzmacniacza, zepniemy je zworkami. Te wysokiej jakości i różne specjalne wyrównują charakterystyki i eksponują zalety obu sekcji. Druciki dodane w komplecie – nie do końca, ale otwierają pole do eksperymentów. Podłączenie przewodów głośnikowych do gniazd „mid-high” daje bardziej mięsistą średnicę i głębszą barwę. Z kolei „low” przenosi akcenty na precyzję i przejrzystość, ale też okazuje się bardziej suche. Z zasady podchodzę do podobnych rewelacji z dystansem, ale jeżeli słyszę zmiany wyraźnie, to nie dyskutuję z faktami.
Pod gniazdami widać otworki, a w zestawie znajdują się pasujące do nich zworki. Ich wpięcie aktywuje układ linearyzacji impedancji, który ułatwi pracę słabym wzmacniaczom lampowym i egzotycznym tranzystorom. Dla przytłaczającej większości okaże się zbędny i nie będzie różnicy. Ot, takie koło ratunkowe.

 

056 061 Hifi 10 2023 001

 

Pstryki z fabryki.

   


Obudowy wykonano z brzozowej sklejki o grubości 18 i 24 mm. Jak nietrudno się domyślić, grubsza wylądowała na froncie, cieńszą ogarnięto resztę. Sklejkę w porównaniu z dowolnym litym drewnem cechuje większa wytrzymałość, a przy tym ma chyba najlepszą sygnaturę akustyczną spośród wszystkich materiałów drewnopochodnych. W dodatku łatwiej się wygina. Zasadniczym problemem jest jej cięcie, ponieważ odpryskuje na krawędziach. Tu nic podobnego nie widać. Widać za to precyzję stolarki, ale w tej cenie nie może być inaczej. Zresztą nie tylko w tej, bo Blumenhofer zachowuje wysoką jakość nawet w najtańszych monitorach.
Gran Gioa 2 x 10 to układ dwudrożny, a zwrotnica dzieli pasmo przy 750 Hz. W stulitrowej obudowie zamontowano trzy przetworniki. Średnio-wysokotonowy ma relatywnie dużą, bo 70-mm membranę z tytanu i ogromny magnes, nawet większy niż w wielu basowych. Jego tubę sklejono z HDF-u i wykończono matowym czarnym lakierem.

Reklama


Poniżej 750 Hz pracują dwa 25-cm woofery z membranami z powlekanego papieru. Ich wspólną tubę wykonano z fornirowanej sklejki brzozowej. Jej działanie rozpoczyna się od około 200 Hz, poniżej wspomaga ją bas-refleks, wykorzystujący całą objętość wewnętrzną. Skierowany w podłogę wylot ma formę prostokątnej szczeliny, biegnącej niemal przez całą szerokość dna. Skrzynia opiera się na masywnych nogach utrzymujących założony przez konstruktora dystans szczeliny od podłoża. Podparcie jest trzypunktowe, z przodu rozszerzone z pomocą solidnej metalowej szyny. Regulowane nogi dzięki zaokrągleniu nie zrobią dziur w podłodze. Polski importer poleca też sprawdzić, jak na definicję basu wpłyną metalowe podkładki.

 

056 061 Hifi 10 2023 001

 

Pstryki z fabryki.

   


Konfiguracja systemu
Jeszcze przed słuchaniem McIntosh MA12000 wydawał mi się niezbyt trafnym wyborem: 350 W dla dużej tuby o skuteczności 95 dB uznałem za nadmiar szczęścia. Efekt okazał się lepszy od spodziewanego. Spróbowałem też z dzielonym Notte Audio, jednak czułem przez skórę, że uzasadniona byłaby podróż w kierunku lampy; można wybierać nawet spośród kilkunastowatowych triod. Dobrym pomysłem będą również tranzystory w klasie A. Accuphase, Gradinote czy Pass to opcje warte rozważenia.
Reszta systemu składała się z odtwarzacza C.E.C. CD5, okablowania Hijiri (HCI/HCS/Nagomi) i filtra zasilania Ansae Power Tower. Elektronika stała na meblu Base 6, a kolumny bezpośrednio na podłodze. W pokoju o powierzchni około 25 m² i żywej akustyce Gran Gioie 2 x 10 ani trochę się nie dusiły. W większych powinno być tylko lepiej.

 

056 061 Hifi 10 2023 001

 

50-mm miękka kopułka
w średnicy.

   


Wrażenia odsłuchowe
Na początek ostrzeżenie. Osoby, które kochają wielkie składy symfoniczne, operę, muzykę oratoryjno-kantatową i filmową, a także big-bandy i koncerty zespołów rockowych z orkiestrą, nie powinny tego czytać, a już na pewno słuchać Gran Gioi. No chyba, że mają pod ręką 200 kzł i chcą sobie sprawić kolumny. Okazuje się bowiem, że siadamy przed dwiema tubami. Ustawiamy poziom głośności i…
Trafia nas piorun! Serce zamiera, szczęka opada, oczy stają się wielkie jak srebrne dolarówki, a myśli w głowie cichną, bo mózg koncentruje się wyłącznie na tym, co dociera do niego uszami. Wrażenie jest spektakularne i jedyne w swoim rodzaju.

 

056 061 Hifi 10 2023 001

 

Wysokotonowe „usta”.

   


Pierwszy cios zadaje scena. Tak ogromna, że z trudem znajdujemy porównania. Na szczęście są cebulki MBL-a, drogie Wilsony czy elektrostaty, które również swoje potrafią. Sam rozmiar sceny to jednak jedynie punkt wyjścia, ponieważ za chwilę zauważamy jej napowietrzenie i wynikające z niego swobodę, brak ograniczeń i oddech pełną piersią. Zostaje przełamana niewidoczna bariera, a dźwięk zrzuca kajdany. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak nazwać to zjawisko, ponieważ banały o „radości słuchania” wprawdzie przybliżają do sedna, ale też zawężają obszar doznań. Słuchaniu muzyki towarzyszy wiele uczuć; może to być również smutek, a nawet złość. I chyba chodzi o to, że Gran Gioie wszystkie je z nas uwalniają, bo coś nas musiało wcześniej ograniczać.

Reklama


Drugą spektakularną cechą jest dynamika. Otrzymujemy eksplozję bodźców. Najlepiej słuchać dosyć głośno. Kolumny kochają takie granie. Zwykle przy pewnym poziomie uszy protestują, co jest związane z brakiem uporządkowania natłoku informacji. Tutaj brzmienie zachowuje swobodę, rozdzielczość i lekkość. Wydaje się, że im trudniejszy materiał, im więcej instrumentów i wyższe mrowisko ścieżek w nagraniu, tym Gran Gioie czują się lepiej i jeszcze sprawniej utrzymują porządek. Każde źródło obserwujemy osobno, a powietrze i pogłos spajają prezentację w całość, nie rozmywając konturów. Skala dynamiki jest po prostu pełna, a najwyższe poziomy i eksplozje nie przeradzają się w hałas.
Razem z przestrzenią buduje to wrażenie rozmachu, a ten potrafi się stać nośnikiem głębokiego dramatyzmu. Forte nie ma nas ogłuszać. To środek wyrazu, oznaczający kulminację emocji. Natomiast piano jest tak dźwięczne, przejrzyste i barwne, że po godzinie doceniamy je jeszcze bardziej. Dynamika wiąże się też z szybkością i energią. Można by się rozpisać i z pewnością nie zabrakłoby opowiastek o spadających kapciach. Ale wystarczy stwierdzić, ze tuba osiąga w tej dziedzinie mistrzostwo świata, zaś ta konkretna tuba ma pod sobą prawie wszystkie, jakie dotychczas powstały.

 

056 061 Hifi 10 2023 001

 

Woofer z papieru.

   


Z barwą znów jest zabawa. VIII symfonia Szostakowicza zawiera chyba wszystkie możliwe zestawienia instrumentalne, więc jeżeli nie przepadacie za symfoniką, to wystarczy mieć ten jeden krążek. Oby z dobrym wykonaniem i realizacją. Paleta jest bogata, a jeszcze bardziej uderza zróżnicowanie. Kontrasty są tak czytelne, że czynią odbiór jeszcze łatwiejszym. Poprawia to projekcję emocji, ale też podkreśla rozdzielczość i przejrzystość.
Ogólnie jest jasno. Dostajemy dużo selektywnej i szybkiej jak diabli góry, z kontrą w mocnym, konturowym basie i precyzyjną średnicą, ugotowaną z lekka na twardo. Najważniejszy wydaje się jednak realizm, dzięki któremu od pierwszych dźwięków czujemy się jak na koncercie. To nie podkreślenie naturalnej barwy instrumentów, ale coś więcej: opis stanu, w jakim się znajdziemy, zamykając oczy. Zresztą, nie trzeba nawet tego robić, bo przekaz działa na podświadomość; efekt jest automatyczny i niezależny od humoru czy nastawienia. Pytanie: czy instrumenty brzmią prawdziwie, wydaje się nie na miejscu. Bo nawet jeżeli zauważymy tubowy nalot czy ostrzejszy zarys góry, to nie ma to znaczenia. Dotrą do nas kontrabasy z głębią zarysowaną w stopniu, który na pewno nie występuje w przyrodzie, ale efekt zostanie płynnie wkomponowany w całość. Ten bas ma w sobie potężny ładunek, podobnie jak przerysowane sola bębna wielkiego. To siła z innego świata. Ale pokażcie mi jedną osobę, która chciałaby skasować te atrakcje! Tym bardziej, że nadal odczuwamy złudzenie pełnej neutralności. Ale to już zasługa dużych papierowych membran. Niektórzy mówią, że nie da się ich porównać z niczym innym.

Reklama


Fenomenalnie brzmią na Gran Gioiach takie albumy, jak recitale Amandy McBroom czy składanka Nat King Cole’a, wydana przez JVC XRCD. Tam orkiestra symfoniczna ma rozmach, ale też „ulampowioną” atmosferę, która pokazuje, jak Blumenhofery potrafią kreować emocje. Kontrabasy plumkają głęboko i masywnie. Powietrze nas otacza i oddychamy razem z instrumentami. Wchodzimy w ten klimat na czterech nogach i z dwoma sercami. Od muzyki dzieli nas pewien dystans, a mimo to znajdujemy się w środku akcji.
Tytułowa piosenka z albumu „3121” Prince’a to świetna próba dla systemów hi-fi. Przytłaczająca większość prezentuje ją jako rozlaną, zbasowaną magmę i głuchy bałagan. Co poeta chciał powiedzieć, dowiemy się dopiero na głośnikach o wybitnych właściwościach. Mogą być perfekcyjnie zestrojone (a Gran Gioie takie nie są), a mogą sprawić, że prezentacja przeskakuje w inny wymiar, chociaż sami nie wiemy, o co chodzi. A chodzi o przejrzystość i rozdzielczość niskiego i średniego basu. Blumenhofer separuje ścieżki, robi porządek i zaczyna się jazda na całego. Elektronicznie przetworzony wokal odzyskuje energię i realizm, posunięte chyba najdalej, jak słyszałem. Głos schodzi do czeluści, jakby się wydobywał z gardła wielkiej bestii.

Reklama


W muzyce kameralnej, solowej, ale też popowej dostaniemy świetną przejrzystość oraz duży, a równocześnie szybki dźwięk. Nasycony pulsem i uporządkowany. Rozdzielczość i precyzja nie pozwalają źródłom pływać po scenie. Głośnik szuka okazji, by grać z rozmachem i powietrzem. Jeżeli nagranie choć trochę na to pozwala, to Gioie zamienią je w spektakl. Całe pasmo aż pulsuje energią. Szybko i mocno atakowane dźwięki wyprowadzają ciosy i generują ciśnienie, które odbieramy ciałem. Perkusyjna stopa brzmi tutaj wzorcowo i trudno sobie wyobrazić jej bardziej spektakularną pracę. W ogóle bas jest jedyny w swoim rodzaju. Zdecydowany i głęboki, a przy tym niewiarygodnie szybki. Niskie dźwięki potrafią być też utrzymywane długo bez spadku ciśnienia. Wręcz czujemy jak uderzenie przechodzi w jednolitą presję na bębenki, aż do błyskawicznie urwanego wybrzmienia.
Pomimo wyrównanych proporcji da się zauważyć ekspozycję skrajów pasma. Podąża w kierunku stworzenia w domu atmosfery koncertu rockowego. I nie trzeba do tego szukać właściwego albumu. Wystarczy studyjny „Brothers in Arms” Dire Straits i będziecie ją mieli – nie żartuję. Dźwięk zawsze pozostaje dynamiczny, energiczny i bezpośredni, choć pierwszy plan nie przybliża się do słuchacza. Słychać tubę? Oczywiście, że tak. Pojawia się pewne ujednolicenie alikwotów, zwłaszcza w środku pasma. To po prostu wynik takiej, a nie innej konstrukcji, bo nie ma tuby bez tuby. Czasami jednak głośnik pokazuje coś tak spektakularnego, że podobne uwagi, choć zasadne, stają się nieistotne. Tak jest właśnie tym razem.

 

056 061 Hifi 10 2023 001

 

Zjawiskowo piękny fornir i wyfrezowane na nim logo.

   


Konkluzja
Jeżeli ktoś zacznie wskazywać w brzmieniu Blumenhoferów charakterystyczne cechy tuby, powiem: zgoda, ale co z tego? Jakie to ma znaczenie przy spektaklu, który fundują? To spektakularne kolumny i jestem nimi zachwycony. Oferują nie tylko zbiór cech wyśrubowanych niemal do poziomu odniesienia. One wchodzą do elitarnej grupy, w której staje się to środkiem do przekazania czegoś więcej: ulotnego piękna chwili. I pozwalają się nią cieszyć. Zapewniają szampańską zabawę.
Powiem więcej: gdybym miał wskazać dziesięć najlepszych głośników bez względu na cenę, takich, które wywarły na mnie największe wrażenie, Gran Gioie 2 x 10 znalazłyby się wśród nich.

 

 

Reklama

 

Bricasti M1 Special Edition


Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 10/2023