HFM

artykulylista3

 

Elac Carina FS247.4

034 041 Hifi 03 2020 0010
Od roku 1926 Elac przechodził różne koleje losu, a jego działalność nie zawsze była związana z branżą hi-fi. Jednak od chwili, kiedy przedsiębiorstwo z Kilonii skupiło się niemal wyłącznie na produkcji elektroniki użytkowej, możemy mówić o prawdziwym potentacie.

Wystarczy zerknąć na firmową stronę w internecie. Same zespoły głośnikowe Elaka to obecnie osiem serii, a przecież na tym nie koniec. Firma oferuje jeszcze liczne głośniki do montażu w ścianach, kolumny aktywne, okablowanie, gramofony oraz elektronikę. Naprawdę, jest w czym wybierać.




W moim przypadku do uznania dla technologicznego i produkcyjnego potencjału niemieckiej wytwórni dochodzą jeszcze sentymentalne wspomnienia.
Tak się złożyło, że sprzętem grającym zacząłem się interesować na początku lat 90. XX wieku – mniej więcej wtedy, kiedy w ofercie Elaka pojawił się charakterystyczny harmonijkowy przetwornik wysokotonowy, wykonany w technologii Air Motion Transformer, o handlowej nazwie JET. Choć w przeciwieństwie do słynnego dookólnego przetwornika 4Pi autorstwa doktora Thomanka nie był oryginalnym wynalazkiem firmy, to jego połączenie z charakterystyczną srebrną półsferą głośników nisko-średniotonowych na długie lata zbudowało wizerunek niemieckiego producenta. Podobnie zresztą jak ponadprzeciętna staranność montażu i piękna stolarka. W tamtych czasach nie mogłem nawet marzyć o takich cudach i dopiero dekadę później stałem się szczęśliwym posiadaczem kapitalnych monitorów 510, które na długo zagościły w moim systemie.
Słynny JET ewoluował wielokrotnie od tamtej pory. Asortyment firmy się zmieniał, ale zasada pozostała ta sama – trzon oferty Elaka stanowią rozsądnie wycenione zespoły głośnikowe ze średniej półki, które nie boją się konfrontacji z droższymi konkurentami. O czym sam, po raz kolejny, miałem okazję się przekonać.

034 041 Hifi 03 2020 0001

JET of frontu…
 


Budowa
Carina FS247.4 to w zasadzie świeżynka. Światło dzienne kolumny ujrzały na wystawie High End 2019 w Monachium, gdzie współpracowały z nowym gramofonem i firmową elektroniką Harmony. Cała seria Carina składa się zaledwie z trzech modeli: monitora, głośnika centralnego i podłogówek. Ta wstrzemięźliwość zupełnie jednak nie przeszkadza specjalistom od marketingu twierdzić, że seria „otwiera przed użytkownikami szeroką gamę możliwości”. Wierzymy na słowo.
Testowane Cariny, mimo że filigranowe, są dość zaawansowaną dwuipółdrożną konstrukcją typu bas-refleks. Z pozoru skromne, potrafią przyciągnąć wzrok lekkością i elegancją. Płyty giętego MDF-u obrobiono i spasowano perfekcyjnie, a idealnie położony matowy lakier sprawia, że próżno tu szukać śladów łączeń.
Poprzeczny przekrój obudowy układa się w kształt trapezu, którego podstawą jest front kolumny. Zwężanie do tyłu jest często stosowanym rozwiązaniem, mającym na celu redukcję fal stojących we wnętrzu skrzynki. Sercem niemieckich kolumn są oczywiście firmowe przetworniki: dwie piętnastki z aluminiowymi membranami odpowiadają za tony średnie i niskie, natomiast górę przetwarza słynny JET, czyli często mylony ze wstęgą przetwornik AMT (Air Motion Transformer). O zasadzie jego działania pisaliśmy już wielokrotnie, ale dla porządku przypomnijmy.

034 041 Hifi 03 2020 0001

…i od zakrystii.
 


JET
W rozwiązaniu, opracowanym w latach 70. XX wieku przez doktora Oskara Heila, membrana ukształtowana w harmonijkę jest umieszczona w polu magnetycznym. Ma ona ośmiokrotnie większą powierzchnię niż klasyczna kopułka i, w przeciwieństwie do tej ostatniej, porusza się nie w kierunku osi promieniowania, lecz prostopadle do niej. Pod wpływem impulsów elektrycznych następuje jej szybkie sprężanie i rozprężanie, które do żywego przypomina działanie akordeonu. Membrana ma dużą powierzchnię i może przenosić pasmo nawet do 100 kHz. W przypadku Cariny mamy „skromne” 30 kHz, ale wygląda na to, że górną granicę przenoszenia ograniczono elektrycznie, ponieważ ten sam przetwornik w wyższych modelach Elaca „wyciąga” ponad 50 kHz. Sama membrana znalazła się zwyczajowo za grubą kratkowaną osłoną, która chroni delikatną harmonijkę przed uszkodzeniem.
JET jest mały i niepozorny; także po zdemontowaniu nie robi jakiegoś kolosalnego wrażenia. Tym się różni między innymi od wysokotonowych wstęg, które są bardzo wysokie i ciężkie jak diabli.

034 041 Hifi 03 2020 0001

W nowych przetwornikach
nisko-średniotonowych
nie znajdziemy już błyszczącego aluminium ani diamentowej struktury. Jest za to ledwo zauważalne
załamanie powierzchni.
 


I cała reszta
Nie mniej ciekawe są w tym przypadku klasyczne przetworniki nisko-średniotonowe, będące nowym opracowaniem Elaka. Zastosowano w nich membranę o tzw. złożonej krzywiźnie, która ma zapobiegać zjawisku zwanemu z angielska „break-up”. Jest to przełamywanie się membrany przy określonej częstotliwości, kiedy to przestaje ona pracować jednolicie całą swoją powierzchnią, a zaczyna się dzielić na części, z których każda porusza się w inny sposób. Najprostszym sposobem eliminacji tego zjawiska, zresztą od wielu lat stosowanym przez samego Elaka, jest budowanie membran kanapkowych, złożonych z materiałów o różnej sztywności. Niemiecka firma nadaje im dodatkowo „diamentową” strukturę (obecną choćby w testowanych na naszych łamach Elakach Vela), która w sposób kontrolowany dzieli jednolitą powierzchnię woofera. O tym, czym jest złożona krzywizna w Carinach, można się przekonać, patrząc na membrany pod światło. Widać wtedy, że pozornie idealnie sferyczny profil ma ledwie zaznaczoną, ale wyraźną wypukłość, która dzieli membranę na dwie części.

Elegancko i stylowo prezentują się cieniutkie chromowane obwódki, którymi obramowano kołnierze głośników. W przypadku czarnej wersji kolorystycznej umiejętnie przełamują monotonię przedniej ścianki.

Równie atrakcyjnie wygląda to wszystko od zakrystii – solidne aluminiowe kosze zwieńczono bardzo dużymi, choć nieekranowanymi magnesami.

034 041 Hifi 03 2020 0001

Spory układ magnetyczny.
 


Innym nietypowym rozwiązaniem jest podwójny bas-refleks, który został rozdzielony na otwór tylny i dolny. Projektant nie zdecydował się na najbardziej popularny patent, polegający na uniesieniu całej konstrukcji na metalowych dystansach. Ciekawie wkomponowane w obrys kolumny ujście dolnego tunelu zostało wcięte z tyłu i umieszczone pomiędzy aluminiową podstawą a obudową. Gdy patrzymy od frontu, widzimy jednolitą ściankę przednią. Dopiero zachodząc Carinę z boku, dostrzegamy, że obudowa się lekko unosi i między podstawą a płytami MDF tworzy się wolna przestrzeń. Skierowany w dół bas- refleks to rozwiązanie spotykane nieczęsto, a z moich doświadczeń wynika, że zawsze ma ono istotny wpływ na charakter niskich tonów. Jak będzie tym razem – posłuchamy.

034 041 Hifi 03 2020 0001

Stąd się bierze góra.
 


Tymczasem nacieszmy się jeszcze detalami, bo naprawdę jest na czym oko zawiesić. Podwójne terminale, połączone eleganckimi zworkami, przypominają drogą biżuterię. Przyjmują każdy rodzaj końcówek i są wygodnie rozstawione. Wepniemy w nie nawet grube i sztywne przewody. Mogłyby bez kompleksów ozdabiać nawet czterokrotnie droższe kolumny, zwłaszcza że w tych ostatnich nierzadko stosuje się złącza za pięć złotych ze sklepu RTV (mieliśmy już kilka takich przypadków w testach). Tutaj znów rzuca się w oczy typowe dla Elaca przemyślane połączenie funkcjonalności i estetyki – aluminiowa płytka, z której wychodzą gniazda, jest jednocześnie łącznikiem między podstawą a obudową i elementem usztywniającym konstrukcję.

034 041 Hifi 03 2020 0001

Główny otwór bas-refleksu
też nie w kij dmuchał.
 


Zwrotnica została „rozczłonkowana” na trzy części, które umieszczono za przetwornikami. Spora liczba elementów wyśmienitej jakości (cewki powietrzne, kondensatory polipropylenowe) wskazuje, że większość strojenia odbyła się na drodze elektrycznej.
Na koniec mały zgrzyt – choć firma standardowo wyposaża Cariny w piękne chromowane kolce i grube toczone podkładki, podklejane gumą, regulacja położenia kolumn to droga przez mękę. Nie da się ich w zasadzie wypoziomować, kiedy stoją, ponieważ miejsca między podstawą a podłogą jest tak niewiele, że chyba tylko dziecko zmieści tam palce. Kolumny trzeba albo mocno odchylić i wtedy dokonywać korekt, albo po prostu odwrócić i regulować na oko, metodą prób i błędów. Plusem jest to, że konstrukcje są lekkie, wiec się nie napocimy, a regulację poziomu przeprowadza się na ogół tylko raz.
Cariny są dostępne w dwóch wersjach kolorystycznych: białej i czarnej. Trochę szkoda, że zabrakło fornirów, bo te Elakowi zawsze pięknie wychodziły, ale takie są prawa rynku – wersje bardziej ekskluzywne występują w wyższych rejonach katalogu. Podpowiem, że czarne Cariny też prezentują się pięknie, zwłaszcza że ciemny kolor podkreśla ich smukłość. Gdybyśmy się jednak decydowali na wersję alternatywną, to barwione na biało będą także aluminiowe przetworniki. Kto Elacowi zabroni?



Konfiguracja
Mimo umiarkowanej efektywności na poziomie 87 dB Cariny są relatywnie łatwym obciążeniem dla wzmacniacza, głównie za sprawą stabilnej sześcioomowej impedancji, która nie wykazuje większych spadków (minimum przy 4,8 oma). Radzę natomiast przed krytycznym odsłuchem poświęcić sporo uwagi ustawieniu. Kolumny okazują się na nie czułe, nie tylko na kąt dogięcia, ale także (a może przede wszystkim) na odległość od słuchacza. Nie sprawdziła się w tym przypadku uniwersalna recepta na słuchanie w obrysie trójkąta równobocznego. Całościowe brzmienie było za bardzo skomasowane, a równowaga tonalna zaburzona na rzecz niskich tonów. Wystarczyło jednak zrobić kilka kroków w tył, żeby dźwięk się pięknie otworzył, uprzestrzennił i wyrównał.

034 041 Hifi 03 2020 0001

Bas-refleks skierowany
w dół naprawdę robi różnicę.
 


Kolejną sprawą są przewody głośnikowe. Nie łudźmy się, że skoro Cariny nie należą do najdroższych, to da się oszczędzić na okablowaniu. Nie da się, o czym się przekonałem na własne uszy. Tak się złożyło, że po poprzednim teście została mi cała seria Leif Nordosta, z której najtańszy kabel, White Lightning, bardzo ładnie zgrał się z moimi Dynaudio Contourami. Elaki okazały się o wiele bardziej grymaśne. Zadowalające efekty uzyskałem dopiero z topowym w serii Red Dawnem MkII, który kosztuje połowę tego, co testowany zestaw. A zapewne można iść jeszcze wyżej…
W teście niemieckie kolumny napędzał Gryphon Callisto 2200, a źródłem były, na przemian, odtwarzacz Primare CD 32 oraz serwis Tidal. W obu przypadkach przetwarzaniem sygnału cyfrowego na analogowy zajmował się Hegel HD 25.

034 041 Hifi 03 2020 0001

Terminalne głośnikowe palce lizać.
Funkcjonalne, ładne i wygodne.
 


Wrażenia odsłuchowe
Recenzenci sprzętu hi-fi z odpowiednio długą wysługą lat mają pewną przypadłość – wszystko im się kojarzy. Nigdy nie mogą napisać, że coś gra dobrze, średnio albo źle. Nie – każdy wzmacniacz, odtwarzacz czy głośnik będzie im się kojarzył z innym wzmacniaczem, odtwarzaczem czy głośnikiem, które już kiedyś słyszeli. I zaczynają się porównania. Pamiętam, że dawniej jako czytelnika bardzo mnie to irytowało; jako piszący sam zaczynam wpadać w tę pułapkę. Ale przysięgam, że czasami inaczej się nie da i właśnie tak się dzieje w przypadku testowanych Elaków.
Kiedy tylko z przetworników Carin popłynęły pierwsze dźwięki, przeżyłem gwałtowne deja vu. Już gdzieś słyszałem podobne brzmienie i filozofię strojenia. Otóż, panie i panowie, Cariny grają w sposób zbliżony do testowanych na naszych łamach DeVore’ów Fidelity Gibbon Super Nine, kolumn czterokrotnie (!) droższych, co samo w sobie powinno być największym komplementem pod adresem niemieckiej konstrukcji. Podobnie jak amerykańscy kuzyni, Cariny grają dźwiękiem ciepłym, wręcz oleistym, nasyconym i – co najważniejsze – ponadprzeciętnie muzykalnym.

034 041 Hifi 03 2020 0005

Wersja czarna.
 


Brzmienie jest gęste i analogowe, a jednocześnie czytelne. To spore osiągnięcie, ponieważ ocieplanie na siłę nieuchronnie prowadzi do nadmiernego sklejania się dźwięków, zwłaszcza w dolnych rejestrach, co skutkuje zjawiskiem tzw. „kocyka”. Mówiąc wprost, mamy wrażenie, że głośnikom założono knebel. W przypadku Elaków nic takiego nie ma miejsca, ale też na pewno nie są to kolumny o brzmieniu analitycznym, które zadziałają jak szkło powiększające. Priorytetami dla konstruktora Carin było przekazanie ogólnej atmosfery nagrania, a nie dzielenie włosa na czworo.
Wrażenie robi idealna spójność brzmienia, zwłaszcza gdy uświadomimy sobie, że przecież każde spektrum częstotliwości jest przetwarzane nieco inaczej: wysokie tony przez AMT, średnie i niskie przez klasyczne membrany aluminiowe, a najniższe są wspomagane podwójnym bas-refleksem. Pomimo takiego zróżnicowania środków, mamy do czynienia z niemal idealnym zrównoważeniem barwy i energii każdego zakresu. Wszystkie strojone są tak samo i żaden się przesadnie nie wybija ani też specjalnie nie chowa. Innymi słowy – nie słychać szwów.
Przyznam, że patrząc na niewielkie rozmiary Carin, miałem poważne obawy o rozciągnięcie niskich tonów – zwłaszcza że kolumny miały grać w 38 m2. Z tej próby wyszły zdecydowanie z tarczą. Bas jest nie tylko obfity, lecz także zróżnicowany barwowo. Konia też z rzędem temu, kto na ucho określi, w którym momencie kończy się praca głośników, a zaczyna działanie bas-refleksu. Owszem, przy utworach o żywszej rytmice słychać, że uderzenie stopy perkusyjnej jest lekko zmiękczone, a zwinność i punktualność nie są najmocniejszymi punktami programu. Bas nie jest jednak kleistą pulpą; pozostaje czytelny i wyrazisty. Najniższe dźwięki kontrabasu potrafią łagodnie zamruczeć, a nawet pomasować brzuch, ale gdy sytuacja tego wymaga, dół przyspiesza, starając się oddać rytm utworu.

034 041 Hifi 03 2020 0001

Filtry umieszczono
za przetwornikami.
 


Wielkim atutem Carin jest średnica – pięknie wyeksponowana, czytelna, nasycona i lekko wypchnięta przed linię bazy. Jeżeli chodzi o temperaturę barw, znajduje się ona zdecydowanie po cieplejszej stronie. Odsłuchiwane nagrania naszych rodzimych wokalistek – Anny Marii Jopek oraz Marty Król – ujawniły znaczne złagodzenie sybilantów (tych nie brak zwłaszcza u AMJ) oraz delikatne pogrubienie głosów ludzkich, przez co wydają się one bardziej aksamitne niż w rzeczywistości. Sprzyja to kreowaniu przytulnej atmosfery, ale zdecydowanie nie zadowoli tych, którzy chcieliby oglądać wokalistkom migdałki i liczyć plomby. Są oczywiście kolumny, które potrafią i takie rzeczy, skłamałbym jednak, mówiąc, że jest to mój ideał dźwięku. W nagraniach chóralnych czy wokalnych z towarzyszeniem dużego składu Elaki potrafią być na tyle czytelne, że nie musimy się bać o zagubione po drodze szczegóły, natomiast w pakiecie otrzymujemy niepowtarzalny, przytulny nastrój.
Brzmienie wysokotonowych harmonijek jest tym, co zdecydowanie odróżnia Cariny od przywołanych wcześniej DeVore’ów. W tych ostatnich mieliśmy kopułki, które działały jak szkło powiększające, natomiast JET-y zestrojono tak, by idealnie pasowały do stonowanej reszty. Owszem, jeśli w nagraniu wysokich tonów jest dużo, JET-y potrafią pokazać i klasę, i szczegół, jednak na ogół starają się nie wysuwać przed szereg. Ta wstrzemięźliwość niekiedy mi przeszkadzała, zwłaszcza w klasyce, gdzie oczekiwałbym w górze więcej blasku i energii, nawet kosztem komfortu. W tym przypadku nie mamy jednak co liczyć, że naszą uwagę przykują ultradźwiękowe popisy. Po pierwsze, wysokie tony pełnią rolę służebną i starają się przede wszystkim współbrzmieć z resztą pasma; po drugie, jeśli już nas coś zafrapuje i zachwyci jako oddzielny element, to będzie to raczej wspomniana średnica.
Na koniec słowo o stereofonii. Elaki budują relatywnie dużą scenę, ale zdecydowanie oddaloną od słuchacza, zbudowaną na szerokim łuku za kolumnami. Głębia ostrości jest cechą, którą zawstydzą niejedne droższe kolumny, a w dobrze zrealizowanych nagraniach dalsze plany usłyszymy naprawdę daleko i wyraźnie. Jeżeli chodzi o perspektywę wszerz, to dźwięki wychodzą wprawdzie poza boczne ścianki kolumn, ale dość nieśmiało, skupiając naszą uwagę na centrum sceny.

034 041 Hifi 03 2020 0001

Cewki powietrzne i kondensatory
polipropylenowe. Na elementach
nie oszczędzano.
 


Konkluzja
Kilonia, gdzie od dawien dawna Elac ma swoją siedzibę, to miasto o dość brutalnej historii. Terenem władali tam najpierw krwiożerczy wikingowie, specjaliści od rabunków i podpaleń. Teutonowie, którzy ich wyparli, wcale nie byli lepsi, podobnie jak ich niemieccy potomkowie, których wykluczono ze Związku Hanzy za konszachty z piratami. A teraz, w tej samej Kilonii, powstały zespoły głośnikowe, których brzmienie przepełnia ciepło, miękkość i przytulna, sprzyjająca relaksowi atmosfera. Może to tylko podstęp?

 

 

2020 03 25 12 33 48 034 041 Hifi 03 2020.pdf Adobe Reader


Bartosz Luboń
Źródło: HFM 03/2020