HFM

artykulylista3

 

Focal Kanta No. 3

044 051 Hifi 04 2019 001
W terminologii wojskowej istnieje określenie, które przyprawia purystów językowych o palpitacje: „rozwijać powodzenie”. Opisuje się nim sytuację, w której niewielki sukces taktyczny, odniesiony na niewielkim odcinku, rozrasta się do sukcesu strategicznego na wielką skalę. Jak by nie patrzeć, Focal właśnie rozwinął powodzenie.

Najpierw było rozpoznanie bojem w postaci zupełnie nowego modelu Kanta No. 2. Ponieważ opinie, zarówno użytkowników, jak i recenzentów okazały się entuzjastyczne, francuska firma uznała, że po zdobyciu i umocnieniu przyczółka należy wyprowadzić uderzenie na całej szerokości frontu. I tak, we wrześniu 2018, na targach CEDIA Expo w San Diego, zaprezentowano pełną gamę Kanty: do numeru dwa dołączyły dwudrożne monitory No. 1, głośnik centralny (Kanta Center) oraz bohaterki dzisiejszego testu – duże wolnostojące kolumny Kanta No. 3.



Choć brzmienie „dwójek” szalenie mi się spodobało, to przyznam, że do odsłuchu ich wersji XL przystępowałem z obawą. W końcu oba modele różnią się jedynie rozmiarami obudowy i wielkością głośników basowych, może więc Kanta No. 3 gra identycznie, tyle że przeznaczono ją do większych pomieszczeń? Wkrótce miało się okazać, że moje obawy były po części płonne, ale o tym za chwilę. Najpierw przypomnijmy sobie, co drzemie w środku.


Opakowanie
Zaczniemy jednak nietypowo, bo od opakowania. Na ogół jest to rzecz, która interesuje nas tylko raz i to przelotnie – w czasie transportu kolumn do domu. Może jeszcze w czasie ich odsprzedaży albo przeprowadzki, kiedy cały sprzęt trzeba przetaszczyć w inne miejsce. Tym niemniej, sposób pakowania produktu i związane z tym ułatwienia (albo utrudnienia) sporo mówią o stosunku producenta do klientów. Do dziś pamiętam potężne i ekskluzywne kolumny pewnej firmy (jak na ironię, też francuskiej), pakowane na wcisk. Śliski fornir i śliskie pudła sprawiały, że ich wyjęcie i włożenie z powrotem do kartonu zamieniało się w gigantyczną operację z gatunku „mission impossible”. A ileż przy tej okazji padło niecenzuralnych słów… W Focalu najwyraźniej ktoś pomyślał. Ciężka jak diabli, prawie 50-kilowa kolumna została umieszczona w tak przemyślnym systemie tekturowych i piankowych profili, że po ustawieniu pudła w pionie wystarczy jeden lekki ruch, by wysunąć ją na zewnątrz. Pakowanie odbywa się równie sprawnie. Niby mała rzecz, a cieszy.

044 051 Hifi 04 2019 002 Lniana plecionka usztywniona
włóknem szklanym, czyli technologia
Flax z bliska. Gruby gumowy
resor umożliwia spore wychylenia
membrany.

 


Budowa
Bryła Kanty No. 3 jest identyczna jak w przypadku mniejszego modelu wolnostojącego. Wyraźnie wyodrębniono tu trzy części: wykonany z zagęszczonego polimeru front, który nachodzi na korpus obudowy i lekko wystaje poza jego obrys, obudowę właściwą z giętej sklejki oraz ściankę górną, zwieńczoną taflą szkła. Efekt wizualny będzie zależał od wariantu kolorystycznego, jaki wybierzemy. Możliwości jest wiele, bo standardowych kolorów „facjaty” przewidziano osiem (w tym trzy mocno cukierkowe, które będą dobrze wyglądać tylko w słońcu Lazurowego Wybrzeża), a wykończenia korpusu dwa – czarny lakier na wysoki połysk albo matowy fornir orzechowy. Egzemplarz dostarczony do testu przyszedł cały w czerni, czyli teoretycznie w najnudniejszej konfiguracji, jaką można było zaordynować. Jednak wierzcie mi, Kanty No. 3 w ciemnych szatach wyglądają tak, że oczu nie można od nich oderwać! Same ich proporcje, lakier położony jak na Steinwayu i efektownie kontrastujące z czernią lakieru szare przetworniki sprawiają, że nowe Focale należą obecnie do najpiękniejszych głośników na rynku! Naprawdę, jest się czym zachwycać.

044 051 Hifi 04 2019 002 Gwiazda wieczoru w pełnej krasie.
Dumny napis „Beryllium” nie pozwoli
nam zapomnieć, co drga w środku.

 


Kiedy popatrzymy na nie z boku, z łatwością dostrzeżemy inspirację topowymi Utopiami, do których Kanty nawiązują tak brzmieniem, jak i rozwiązaniami konstrukcyjnymi, choć – na szczęście – nie ceną.
Kanta No. 3 to wolnostojąca kolumna trójdrożna typu bas-refleks. Wyloty tuneli rezonansowych umieszczono, po jednym, z przodu i z tyłu. Przetworniki ustawiono pod takim kątem, by uzyskać spójność czasową w możliwie szerokim pasmie przenoszonych częstotliwości. Ich osie główne będą się przecinały mniej więcej tam, gdzie znajduje się głowa słuchacza. Właśnie na tej wysokości ulokowano głośnik wysokotonowy, który jako jedyny jest ustawiony na wprost. Nad nim, dość nietypowo, umieszczono – skierowany lekko w dół – przetwornik średniotonowy. Teoretycznie taka konfiguracja ma służyć uzyskaniu lepszych charakterystyk kierunkowych w płaszczyźnie pionowej, aczkolwiek niewielka popularność takiego rozwiązania każe przypuszczać, że nie jest ono niezbędne do prawidłowego odbioru generowanej przez przetworniki fali dźwiękowej.
Dla porządku przypomnijmy, że 27-mm przetwornik wysokotonowy IAL3 to klejnot rodzinny i duma Focala. Jego membranę – w formie odwróconej kopułki – zrobiono z berylu, materiału niezwykle lekkiego, a zarazem sztywnego. Komorę z tyłu wyłożono dwoma różniącymi się gęstością rodzajami pianki, która tłumi energię akustyczną i zapobiega powstawaniu pasożytniczych rezonansów.

044 051 Hifi 04 2019 002 Głośnik średniotonowy zamiast
nakładki przeciwpyłowej wyposażono
w nieruchomy korektor fazy.

 


Membrany 16,5-cm głośnika średniotonowego i dwóch 21-cm basowych wykonano z kolei w firmowej technologii Flax. Mają strukturę kanapkową i składają się z lnianej plecionki, umieszczonej między dwiema warstwami włókna szklanego. Len, dzięki nieregularnemu ułożeniu włókien, rozprasza i tłumi niepożądane rezonanse; z kolei „ściskające” go włókno szklane nadaje powierzchni pożądaną sztywność, która przekłada się na mniejsze zniekształcenia i szybszą reakcję membrany. Warto zauważyć, że podobną technologię (o tajemniczej nazwie W) zastosowano w przetwornikach Utopii – z tą różnicą, że tam, zamiast włókna lnianego, użyto pianki syntetycznej.
We wszystkich modelach serii Kanta na resorze głośnika średniotonowego znajdują się tłumiki w formie specjalnie wyprofilowanych zgrubień. Poprawiają one mechaniczną stabilność zawieszenia, dzięki czemu wychyla się ono tak jak membrana, zamiast falować bezładnie i wpadać od czasu do czasu w przeciwfazę. Wdrożona przez Francuzów technologia o nazwie TMD (Tuned Mass Dampers) przeniknęła do branży hi-fi z innych, wcale nie pokrewnych dziedzin – dynamiczne tłumiki masowe stosuje się zarówno w budownictwie (stabilizacja wysokościowców czy słupów linii energetycznych), jak i w motoryzacji (zawieszenia).
Inny patent, o wiele mówiącym skrócie NIC (Neutral Inductance Circuit), także dotyczy stabilizacji, lecz tym razem przepływu pola magnetycznego. Rozwiązanie polega na umieszczeniu pierścienia Faradaya wokół nabiegunnika. Pierścień ów poprawia skupienie pola w szczelinie cewki albo inaczej – zapobiega jego niepożądanemu rozpraszaniu. Płyną z tego wymierne korzyści w postaci niższych zniekształceń, lepszej dynamiki oraz przesunięcia w górę granicy kompresji.

044 051 Hifi 04 2019 002 Jeden z wylotów bas-refleksu
znajduje się z tyłu.

 


Obudowy są stabilizowane czterema wystającymi stopkami z tworzywa sztucznego, w które należy wkręcić kolce. Ich wysokość łatwo regulować dzięki solidnym nakrętkom. Same stopki trochę się bujają, ale najprawdopodobniej jest to zamysł projektanta – może użycie elastycznej podstawy ma efektywniej separować konstrukcję od drgań podłoża.
Szare, dzielone maskownice z plastiku są równie paskudne jak w Kantach No. 2 i pasują do eleganckiego wykończenia frontu jak wół do karety. Z pewnością przydadzą się, kiedy będziemy kolumny przenosić bądź wyjedziemy na dłuższy czas – dzięki nim membrany nie będą się kurzyły. Natomiast każdy, kto każe wytwornym francuzkom nosić to „coś” na stałe, wyrządzi im niepowetowaną krzywdę.

044 051 Hifi 04 2019 002 Ta para sprawi, że nie będzie
potrzebny subwoofer

 


Konfiguracja
Teoretycznie Kanty No. 3 nie powinny stanowić wymagającego obciążenia, ale nie eksperymentujmy ze słabymi wzmacniaczami. W każdej kolumnie są do wysterowania dwa 21-cm woofery, a to nie przelewki. Dla zestawów tej klasy nie ma czegoś takiego jak zbyt dobra amplifikacja, dlatego mocna integra klasy hi-end to w tym przypadku minimum. U mnie były to Gryphon Callisto 2200, którego używam na co dzień, oraz najnowszy Gryphon Diablo 300, który był testowany w tym samym czasie. Sygnał do wzmacniacza płynął z zestawu Primare CD 32 (transport) i Hegel 25 (przetwornik), a ze wzmacniacza do kolumn – przewodami Nordost Red Dawn.

044 051 Hifi 04 2019 002 Szare maskownice na tak
pięknym lakierze to zbrodnia.
Kolumny wyglądają jak zakneblowane.

 


Wrażenia odsłuchowe
Wbrew swojemu pochodzeniu, Kanty raczej nie kojarzą się z francuskim winem, które bywa podłe i rozwodnione. Przywodzą za to na myśl doskonale przyrządzone espresso, o którym Włosi zwykli mawiać, że powinno mieć „potenza, crema e aroma”. I właśnie te trzy cechy odnajdziemy w brzmieniu nowych Focali.
„Potenza” uderzyła mnie najszybciej i dość niespodziewanie, ponieważ odsłuchy zacząłem od balladowej płyty „Turn Up the Quiet” Diany Krall. Miało być miło i spokojnie, a już otwierające solo kontrabasu zabrzmiało tak, że aż przysiadłem z wrażenia. Dźwięk najniższych strun był mocarny i rozwibrowany, a jednocześnie organiczny i miękki. Jego realizm sprawiał, że kształt i ustawienie pudła rezonansowego mogłem sobie niemal odrysować na podstawie dźwięków, które dosłownie się przede mną materializowały. W brzmieniu kontrabasu było wszystko, co się kojarzy z tym instrumentem: głębia, potężny wolumen, drewniany nalot i charakterystyczne, odczuwalne całym ciałem drganie powietrza (kto siedział blisko grającego kontrabasu, ten dobrze zna to zjawisko).

044 051 Hifi 04 2019 002 Szklane tafle na górnej ściance wyglądają przepięknie, ale unikajmy stawiania na nich czegokolwiek.
Odciski palców usuniemy, rys już nie.

 


Dwa woofery w dużej obudowie z pewnością robią dobrą robotę, ale przecież nie o rozmiar jedynie tu chodzi, a o współpracę wszystkich elementów kolumny. A ta, w przypadku Kanty No. 3 przebiega wzorowo. Bas testowanych niedawno „dwójek” też był dobry, ale tam przeznaczono mu rolę solidnego, acz trochę rozmytego fundamentu, na którym opiera się reszta pasma. Kanty No. 3 robią znacznie więcej – ich niskie tony są także elementem napędowym, który nadaje muzyce silną, wyczuwalną pulsację i „drive”. Choć wybrzmienia są przyjemnie ocieplone, sam moment ataku pozostaje twardy i punktualny. Dynamika i energia w całym paśmie są tu nieporównanie lepsze niż w Kantach No. 2, choć aby w pełni docenić te cechy, należy spełnić pewien podstawowy warunek, o czym za chwilę.

044 051 Hifi 04 2019 002 Focal Kanta No. 3 występuje
w różnych zestawieniach
kolorystycznych. Tu: lakierowany korpus z niebieskim
frontem.

 


Średnica Kant to prawdziwa gęsta „crema”. Doceni ją każdy wielbiciel sztuki wokalnej. Głosy ludzkie, lekko wysunięte przed linię bazy, mają przepiękną, wręcz oleistą fakturę. Są nasycone i zróżnicowane barwowo, a jednocześnie podane wyraźnie, wręcz dobitnie. Dzięki temu nigdy nie tracą na czytelności, co bywa częstą bolączką ciepło grających kolumn.
Przygotowuję zwykle do testów kilka płyt z wzorcowo nagraną muzyką wokalną. Słucham ich dość wyrywkowo, głównie po to, żeby się zorientować w kluczowych cechach średnicy. Tym razem o wyrywkach nie było mowy – album, który trafił do odtwarzacza, musiał zostać wysłuchany do końca. W repertuarze znalazły się zarówno średniowieczne motety, standardy jazzowe w wykonaniu Elli Fitzgerald, jak i zremasterowane albumy Led Zeppelin, uzupełnione o surowe, niezmiksowane nagrania zespołu. W każdym przypadku uderzała namacalność i „cielistość” brzmienia. Średnica była gładka, przestrzenna i płynna (no dobrze, może przepity wokal Roberta Planta nie jest tak do końca gładki), a przy tym uzupełniona rewelacyjnie zaznaczonym pogłosem i wybrzmieniami. Konstruktor Kant No. 3 nie wpadł w pułapkę nadmiernej analityczności i dzielenia włosa na czworo. Postawił raczej na brzmienie całościowe, z mocną dawką realizmu. Innymi słowy, detali nigdy nie zabraknie, ale nie one grają tu pierwszoplanową rolę.

044 051 Hifi 04 2019 002 Orzechowy korpus z frontem
szarobrązowym.

 


I w końcu „aroma”, czyli wysmakowane wysokie tony. W tym przypadku nie dopatrzyłem się szczególnych różnic pomiędzy Kantami dwa i trzy – i całe szczęście! W obu konstrukcjach wolnostojących (monitorów nie słuchałem) inżynierowie Focala ewidentnie przyjęli to samo założenie: charakter dźwięku ma podążać za prezentowaną muzyką, nigdy nie na odwrót. Możliwości głośnika berylowego są olbrzymie i to niewątpliwie słychać, jednak w przypadku Kant nie ma co liczyć na ultradźwiękowe popisy. Wysokie tony zostały podporządkowane ogólnej koncepcji brzmienia, a ich priorytetem jest jak największa spójność ze średnicą. Czy są zatem złagodzone? Przewrotnie odpowiem, że są, kiedy sytuacja tego wymaga. Nigdy nie odzywają się niepotrzebnie i w sposób przejaskrawiony, ale kiedy przejdziemy na repertuar, w którym góra odgrywa istotną rolę, „berylowce” rzetelnie to pokażą – skrzyć się będą zarówno instrumenty smyczkowe, dęte, jak i talerze perkusji.

044 051 Hifi 04 2019 002 Nóżki wystają poza obrys podstawy
i stabilizują wysoką obudowę.

 

Nie jest to cecha, którą docenimy od razu. Możliwe nawet, że w trakcie niezobowiązującego odsłuchu w sklepie bądź u znajomego, niejeden wzruszy ramionami i stwierdzi, że cały ten beryl to lipa. Ale przewaga IAL-a 3 nad wieloma innymi świetnymi tweeterami polega właśnie na tym, że nie narzuca on wysokim tonom określonej sygnatury brzmieniowej, za to potrafi łączyć miękkość jedwabnej kopułki z szybkością wstęgi.
Wspomniałem, że aby docenić dynamikę i energię Kanty No. 3, należy spełnić jeden warunek. Oprócz odpowiednio mocnego wzmacniacza, trzeba koniecznie dysponować odpowiednim metrażem.

044 051 Hifi 04 2019 002 Solidne pokrętła ułatwiają
regulację kolców. Warto użyć
podkładek, ponieważ nacisk 50 kg
zrobi dziury w najtwardszym parkiecie.

 

Producent pisze, że „trojki” są przeznaczone do pomieszczeń od 40 do 80 m2 i należy potraktować to zalecenie poważnie. U mnie Kanty No. 3 stanęły w 37 metrach i trochę było słychać, że dźwięk nie do końca może się rozpędzić. Także przestrzeń, choć obszerna i stabilna, robiłaby z pewnością jeszcze większe wrażenie, gdyby miała trochę dodatkowego miejsca, by się rozwinąć. Najmniejszym problemem, i to ciekawe, okazał się bas, który – dzięki dwóm portom bas-refleksu – można bardzo efektywnie dostroić, zatykając jeden z nich albo oba. Ogólnie należy jednak przyjąć, że Kanty No. 3 to kolumny do dużych pomieszczeń, a zalecane 40 m2 to absolutne minimum.

044 051 Hifi 04 2019 002 Gniazda tylko pojedyncze,
za to solidne i wygodne.

 


Konkluzja
Kanty No. 3 brzmią równie barwnie i muzykalnie co ich mniejsze siostry, ale potrafią pokazać pazur i przyłożyć dołem jak w czasie koncertu na żywo. Bywają zwiewne i subtelne, ale kiedy wymaga tego sytuacja, zagrają dosadnie i żywiołowo. W odpowiednio dużym pomieszczeniu – mocne wrażenia gwarantowane.

 

2019 04 23 13 18 12 044 051 Hifi 04 2019.pdf Adobe Reader

 

 

Bartosz Luboń
Źródło: HFM 04/2019


Pobierz ten artykuł jako PDF