W ramach czystej rozrywki obejrzałem "W 80 dni dookoła świata" w wersji z Jackie Chanem. Raczej tylko dla fanów piruetów Jackiego. Chociaż był jeden zabawny tekst: "British Academy nie musi nikomu niczego udowadniać!"

Dama serca zaciągnęła mnie swojego czasu na kinową wersję "Dumy i uprzedzenia". O Jezuuuuuuuuuuuu! Na studiach jakoś się wybroniłem przed literaturą wiktoriańską, widać teraz trzeba było odcierpieć.

moja damulka jest litosciwa i takie ewidentne kobice gnioty oglada sobie na dvd

gutten napisał: Dama serca zaciągnęła mnie swojego czasu na kinową wersję "Dumy i uprzedzenia". O Jezuuuuuuuuuuuu! Na studiach jakoś się wybroniłem przed literaturą wiktoriańską, widać teraz trzeba było odcierpieć.

Z Keirą Knightley? To akurat było całkiem, całkiem. Rozumiem że zirytował Cię fakt iż jesteś mało podobny do pana Darcy Trzeba być wysokim szczupłym brunetem mój kochany. Ot co!

Zdecydowanie "Wasabi", "Decoys" bardziej stukniętych filmów nie pamiętam

w piatek w tv byl beznadziejny film z bratem chucka norrisa, bratem patricka swayze oraz synem Steve'a Mcqueena. "death ring". mozna ogladnac by sie posmiac, niesamowita bryndza - jets ubaw, jesli mamy za duzo czasu.

Mimo usilnych starań by tego nie robić, wczoraj zerkałem jednym okiem na antydzieło pt. "Głupi i głupszy".
Jeeezuuu!!! Absolutnie najgłupszy film, jaki w życiu widziałem, niekwestionowany lider, mastasz wszechświata. Albo po prostu nie mam poczucia humoru.

glupi, ale taki mial byc. gorzej, gdy nie ma byc glupi czy smieszny, czy nudny, a jest...
do beznadziejnych mozna spokojnie zaliczyc dziela z popluczynami big brothera (gulczasy i inne) i kilka polskich komedii w stylu kiler czy cos - tak strzelam, bo nie zdobylem sie by je ogladnac. zauwazylem jedynie, ze zawsze jest jakis gostek o imieniu Max i pare innych spraw (imion tez) sie powtarza w tych filmikach...

Bo to zła komedia była

pitdog napisał: do beznadziejnych mozna spokojnie zaliczyc (...) kilka polskich komedii w stylu kiler czy cos - tak strzelam, bo nie zdobylem sie by je ogladnac.

:shock: To obejrzyj zanim się wypowiesz. Kiler jest jak najbardziej ok, chociaż faktycznie jako jeden z niewielu wyjątków tego typu jeśli chodzi o polskie komedie lat 90-tych. Kiler 2 to już slabizna.

Zwoliński napisał: Mimo usilnych starań by tego nie robić, wczoraj zerkałem jednym okiem na antydzieło pt. "Głupi i głupszy".
Jeeezuuu!!! Absolutnie najgłupszy film, jaki w życiu widziałem, niekwestionowany lider, mastasz wszechświata. Albo po prostu nie mam poczucia humoru.

Przecież film o dwóch kretynach nie może być inny Najbardziej żałosny jest koniec juz mogło się chociaż raz im poszczęścić

O nie nie, monsieur! Późnym wieczorem był francuski film "Przyjaciel gangstera" z Depardieu i Reno i... różnica kilku klas. Po prostu nokaut. Depardieu grał w nim kompletnego debila, jego rola byłaby ozdobą ewentualnego "Głupiego, głupszego i najgłupszego", ale film ten, w przeciwiństwie do amerykańskich wypocin, był inteligentny i autentycznie śmieszny, a nie głupkowaty. I jeszcze jedna różnica: aktorzy odtwarzali swoje role, robiąc przy tym dyskretne oko do widza, a nie robili z siebie idiotów, jak to miało miejsce wcześniej. Czerpiąc przykład z naszego podwórka, to idiotów robią z siebie wszyscy grający w "13 posterunku", a idiotów grają bohaterowie "Hotelu Zacisze". Różnica może i subtelna, ale jakże istotna.

zdecydowanie protestuje miedzy mieszaniem zwrotow "roznica subtelna" oraz "Posterunek13" i "Hotel Zaciesze". ten posterunek to szczyt beznadziei, dialogi gowniane, aktorstwo nedzne, idiotyczne, jakby to tworzyl jakis imbecyl. u angoli to klasa sama w sobie, choc nie kazdy to lubi.

Wiec twierdzicie, ze John Clease jest inteligentniejszy od naszego Czarusia Pazura ?!

A o ILE - inteligentniejszy ?!

(wolno sie pomylic o - milion !

Toż właśnie napisałem, że jedni robią z siebie idiotów, a inni ich grają, zaś różnica jest "subtelna", ponieważ są ludzie, ktorzy tego nie rozróżniają :shock:
A tak na marginesie, to "Hotel Zacisze" uwielbiam pasjami, natomiast ten pechowy posterunek przełączam jeszcze szybciej, niż "Modę na sukces", choć - jak twierdzi moja małżonka - jest to podobno niemożliwe.