Ten film był trochę jak zły omen. W rok po jego nakręceniu rozpoczęła się nagonka na Polańskiego w związku ze znanym skandalem. Myślę, że czuł się wtedy trochę jak Trelkowski w swoim koszmarnym mieszkanku.
Sam film moim zdaniem dobry, albo bardzo dobry, w zależności o tego co się ocenia. Jako studium psychologiczne, chyba nie do końca udane - przeobrażenie osobowości Trelkowskiego i pojawienie się manii prześladowczej jest dość nagłe i właściwie nie całkiem zrozumiałe. Co nie znaczy że nieprawdziwe, tylko trudne do zobrazowania. Ale mniejsza o fabułę, myślę że najciekawsza jest sama forma i charakterystyczny dla Topora obsceniczny naturalizm. Czyli coś, czego w mainstreamowym kinie absolutnie się unika.
Coś z tego filmu widać też później u Polańskiego, np. we Franticu. Podobny motyw z człowiekiem postawionym w trudnej i absurdalnej sytuacji. Z kolei Lokator ma coś z Procesu Kafki, z tą różnicą, że nie nudzi śmiertelnie.
Z dalszych skojarzeń, przypomniał mi się francuski film o facecie uwięzionym w windzie w starej kamienicy. Pewna lokatorka, która mieszka na feralnym piętrze, odznacza się niemałą fantazją, i postanawia przetrzymać gościa "za kratkami". Ten zaś przechodzi kolejne "fazy" i pod wpływem rozmów z lokatorką zmienia się tak, że w końcu zasługuje na uwolnienie.
Tylko jaki był tytuł? I o czym to właściwie było?