HFM

Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie
  • Strona:
  • 1
  • 2

TEMAT:

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 14:30 #146000

Ależ skąd! Ja? iluminatem najwyższym jest jedynie guru Michnik - pozbawiony krzty honoru za to nadęty aż do obrzydzenia stalinowski jewrej.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

"Wchodząc do Unii Europejskiej, uzyskamy prawo współdecydowania o naszych własnych sprawach" A. Olechowski

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 14:49 #146006

wladz napisał: Kosc rzucona psy spuszczone.Powoływanie sie na Łysiaka w kontekscie prezentowanych pogladow to juz surrealizm absolutny.Pisarz pupilek komuny cytowany przez i tu mam problem.Bo nie wierze ze na poczatku XXI wieku tak niewiele mozna pamietac o koncu XX wieku.


O TĘPOTA, O MORES!
Widocznie jak u Barei jest prawda czasu (zapisana w IPN) i prawda ekranu (Gaduły Wyrodnej). Kiedy moi dziadkowie powrócili do swojego domu po zawierusze wojennej zastali tam liczne hełmy radzieckie wskazujące na użycie ich w charakterze nocników.
Gazeta Wyborcza to takie gówno pozostawione po PRL-u. Śnierdzi nim aż do dziś.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

"Wchodząc do Unii Europejskiej, uzyskamy prawo współdecydowania o naszych własnych sprawach" A. Olechowski

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 15:21 #146016

Sekta, sekta... Zaraz zobaczę gromadę półnagich z dzidami... Proponuję przejście na polityczny ateizm.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 15:36 #146021

:lol: :lol: :lol: :lol:

Waldemar Łysiak, czyli baron Münchhausen IV RP
Wojciech Czuchnowski2006-12-23, ostatnia aktualizacja 2006-12-22 17:28
W PRL był jednym z czołowych opozycjonistów, w Namibii walczył z komunizmem z bronią w ręku, a w Moskwie siedział na Łubiance. Tak o sobie pisze Waldemar Łysiak
"W naszym wieku sceptycyzmu ludzie, którzy mnie nie znają, mogliby podać w wątpliwość prawdę moich rzeczywistych przygód, to zaś głęboko obraża człowieka honoru", Teofil Gautier, "Przygody barona Münchhausena"

W latach 70. i 80. Waldemar Łysiak był jednym z najpopularniejszych polskich pisarzy. Pisał powieści kryminalne, sensacyjne i historyczne o epoce napoleońskiej. Wydał 15 książek, które w sumie sprzedały się w nakładzie 3 mln egzemplarzy. Czytelnicy ustawiali się po nie w długich kolejkach. Na czarnym rynku sprzedawano je za kilkakrotnie wyższą cenę.

Dziś też książki Łysiaka - a prawie co roku wydaje nową - mają powodzenie, zajmują pierwsze miejsca w rankingach sprzedaży. Tyle że Łysiak nie pisze już o Napoleonie, lecz o Polsce po roku 1989 r., którą nazywa ohydnym tworem "czerwono-różowego, magdalenkowo--diabelskiego spisku". Sztandarowe dzieło tego nurtu to dwuczęściowy (na razie) "Salon - Rzeczpospolita kłamców" (2004, 2006). "Czyta się go jak sprawozdanie z prac jednoosobowej komisji śledczej ds. afery założycielskiej III RP" - pisał "Tygodnik Solidarność".

Sam Łysiak tak zachwala swą książkę: to "precyzyjna monografia różowego salonu (terroryzującego kraj już 15 lat), czyli michnikowszczyzny od trockistowskich i wolnomularskich (...) początków, przez korowski rozwój, po udecko-uwolski triumf w III RP".

Dostałbym czapę

Łysiak od wielu lat coraz dobitniej głosi, że w PRL walczył z komunizmem. "Gdybym się bał, to (...) nie robiłbym w latach 70. i 80. przeciw komunie tego, co robiłem, lecz o czym nie chcę mówić, bo mi nie wolno"- wyznał 13 lat temu w "Gazecie Polskiej". Z wyżyn tej walki atakuje ludzi peerelowskiej opozycji, którzy - jak napisał w "Salonie" - "walcząc o żłób z komuną", "zawarli z nią spektakularny pakt przy Okrągłym Stole i zagospodarowali III RP tak, że Polska jest dziś mocarstwem korupcyjnym, najbiedniejszym krajem Unii Europejskiej".

Pisarz od półtora roku publikuje felietony w "Gazecie Polskiej". Rozstał się z tym pismem w 1993 r. po konflikcie z jego założycielem Piotrem Wierzbickim. Wrócił, gdy po redakcyjnym puczu Wierzbickiego usunięto z funkcji naczelnego. Jeden z pierwszych tekstów po powrocie, zatytułowany "Rage" (ang. wściekłość) Łysiak poświęcił rozprawie z Wierzbickim. Byłemu naczelnemu, który od połowy lat 70. działał w opozycji demokratycznej i publikował w podziemnych wydawnictwach, Łysiak z wyższością przeciwstawił własny życiorys: "Wolno mi powiedzieć, kombatancie Wierzbicki, że pańskie kombatanctwo jest warte politowania, bo pana ukaraliby za pańskie bibułki kilkumiesięczną celą, a ja, gdybym wpadł (...) prawdopodobnie dostałbym czapę".

Gdyby dać wiarę tekstom i wypowiedziom Łysiaka, jego peerelowska biografia wyglądałaby tak: w 1968 r. organizował strajk na uczelni. Później walczył z cenzurą i oszukał ją, przemycając w swej książce prawdę o mordzie w Katyniu. Walczył z komunizmem w Afryce, strzelając do doradców kubańskich. W 1976 r. KGB zamknęło go w areszcie na moskiewskiej Łubiance. W 1979 r. po krytyce ze strony komunistycznego dygnitarza został objęty zakazem druku. Jego książki uwolnił dopiero Sierpień '80. Na krótko.

Po stanie wojennym zamilkł w oficjalnym obiegu. Zaczął publikować pod pseudonimem w podziemiu. Nie angażował się jednak w opozycję, bo wiedział, że podziemna "Solidarność" jest przesiąknięta esbecką agenturą. Tak dotrwał do 1989 r.

Ile prawdy jest w tej biografii? Niektórych opowieści nie da się zweryfikować. Choćby tej o zbrojnej walce z Kubańczykami: "Kombatancie Wierzbicki, czy dyskutował pan kiedyś w Namibii z kubańskimi doradcami wojsk czerwonej Angoli za pomocą ołowiu? A ja tak!" ("Gazeta Polska", 2005).

Ale część wyznań Łysiaka da się sprawdzić.

Publikował w podziemiu. Dokładnie jeden raz - w 1985 r. - napisał pod pseudonimem biogram Józefa Piłsudskiego do kalendarza wydanego przez anonimowe wydawnictwo.

Rzeczywiście, przechytrzył cenzurę. W książce "Muzeum Wyobraźni" (1984) jest fragment o zamordowaniu polskich szwoleżerów w miejscowości o nazwie Bourreaugne. Taka miejscowość nie istnieje, a "bourreau" to po francusku kat. Mamy więc Katyń i mord na polskich oficerach w 1940 r.

Przygoda pierwsza: organizator strajku

"W 1968 (...) zadebiutowałem jako organizator i spiritus movens strajku na moim wydziale Politechniki Warszawskiej i wraz z moją paczką oraz ze studentami innych wydziałów stoczyłem tam walkę w obronie Wydziału Elektroniki" - pisze Łysiak w autobiograficznej książce "Lepszy" (1990).

W Marcu '68 Łysiak studiował na ostatnim roku architektury. Po studiach obronił doktorat i podjął pracę na uczelni jako wykładowca.

- Łysiak organizatorem strajku? To absurdalna bzdura. Nie był nawet w komitecie strajkowym. Pamiętam go z tamtych czasów, ale nie ze strajku - mówi Włodzimierz Witaszewski, przywódca protestu na architekturze, dzisiaj prowadzący pracownię architektoniczną w Warszawie. Dodaje, że studenci z komitetu strajkowego zrobili na kartce listę członków komitetu, którą podpisał dziekan. - Łudziliśmy się, że ta lista zapewni nam bezpieczeństwo - wspomina Witaszewski. Na liście nie ma nazwiska Łysiaka.

Stefan Wrona, dawny kolega Łysiaka z roku, dziś pracownik Politechniki, rozmawiał z kolegami ze strajku. Wszystkich zaskoczyła informacja, jakoby Łysiak organizował protest.

Przygoda druga: atak w przypisie nr 7

Łysiak wskazuje rok 1979 jako przełomowy dla swoich zmagań z systemem. Był już po wielkim sukcesie powieści o epoce napoleońskiej. „Kolebka”, „Empirowy pasjans”, „Francuska ścieżka”, „Cesarski poker” uczyniły z niego prawdziwą gwiazdę kultury popularnej. I wtedy - wspomina w wielu publikacjach - władza uderzyła. „Sam główny ideolog partii Andrzej Werblan (...) uhonorował Łysiaka swym piórem w doktrynalnym organie PZPR »Nowe Drogi «, żądając, by zrobiono ze mną porządek” („Gazeta Polska”).


"Nowe Drogi" opublikowały artykuł Werblana, członka Biura Politycznego KC PZPR, w czerwcu 1979 r. Autor chwalił książki historyczne Henryka Jabłońskiego - również członka władz PZPR i przewodniczącego Rady Państwa. I ubolewał, że nie mają czytelników, inaczej niż "książki będące skrzyżowaniem pisarstwa na poziomie Mniszkównej i alkowianej historiozofii".

Skąd wiadomo, że Werblan czynił aluzję do Łysiaka? Z przypisu nr 7 do artykułu: „Mowa oczywiście o »Cesarskim pokerze « Waldemara Łysiaka. Książka sama przez się niegodna chyba uwagi (...) goryczą napawa fakt, iż znalazł się dla niej papier na nakład trzykrotnie wyższy niż na dzieło Jabłońskiego” - ubolewa Werblan.

Przygoda trzecia: zapis na Łysiaka

Łysiak zapewnia, że po ataku Werblana przestano drukować jego książki, a on sam stał się pisarzem wyklętym. W "Lepszym" przypis Werblana określa jako "wyrok, który natychmiast został zrealizowany".

Wyrok nie był chyba realizowany zbyt gorliwie, bo między czerwcem 1979 r. a sierpniem 1980 r. popularność pisarza kwitnie. Występuje w telewizji, dostaje zamówienie na dwuczęściowe słuchowisko dla Polskiego Radia. Wydaje zbiór reportaży z USA "Asfaltowy saloon", "Szachistę" i tom sensacyjnych opowiadań "Perfidia". Wznowiono też "Francuską ścieżkę".

Pełno go w gazetach. Recenzje, artykuły Łysiaka i o Łysiaku. Wywiady z nim zamieszczają: "Zwierciadło", "Dziennik Ludowy", "Życie i Myśl", "Tygodnik Kulturalny", "Kulisy", "Panorama Północy", "Razem", "Tydzień", "Kierunki", "Kobieta i Życie". Tygodnik "Stolica" publikuje jego felietony.

- O Waldku wszystko można powiedzieć, ale nie to, że był jakkolwiek prześladowany przez władze. Przeciwnie, był dopieszczany, wszyscy mówili o nim ciepło - wspomina Stefan Bratkowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

W recenzjach książek Łysiaka przeważa ton entuzjastyczny: "wschodząca gwiazda najnowszej literatury przez duże L", "niesłychanie wszechstronny, porusza się piórem po kilku dziedzinach", "pisarz czytany przez wszystkich", "pisarstwo fascynujące typem narracji", "człowiek renesansu". W "Polityce" nazwano go "poetą prozy", a znany rysownik Szymon Kobyliński porównał go do wielkiego historyka Szymona Askenazego.

Krytyk było mało - tylko nieliczni historycy zarzucali mu dowolność w doborze faktów i nadużycia interpretacyjne. Chwalił go jednak np. znany historyk i popularyzator Jerzy Łojek.

Przygoda czwarta: nie publikowałem w stanie wojennym

"W roku 1982, roku stanu wojennego, kiedy przyzwoici ludzie połamali swe publicystyczne pióra (...) gość pod tytułem Łysiak nie opublikował w peerelowskiej prasie ani jednego słowa między 13 grudnia 1981 a rokiem 1990" - wspomina Łysiak w "Gazecie Polskiej". Również w innych publikacjach powtarza, że w latach 80. wycofał się z życia publicznego.

Jednak po ogłoszeniu stanu wojennego książki Łysiaka ukazują się regularnie. Rok 1982 - "Szachista". Rok 1983 - "Flet z Mandragory". Rok 1984 - "Muzeum Wyobraźni". Rok 1986 - "Wyspy zaczarowane". Rok 1987 - "Wyspy bezludne" i zbiór opowiadań "Łysiak fiction". W roku 1988 ukazuje się zbiór publicystyki "Łysiak na łamach".

W marcu 1983 r. „Gazeta Krakowska”, organ PZPR, w owym czasie szczególnie zaciekła w zwalczaniu opozycji, triumfalnie donosi: „Już w najbliższą sobotę rozpoczynamy druk fragmentów najnowszej książki Waldemara Łysiaka MW ( »Muzeum Wyobraźni «)”.

Pisarz współpracuje też z bojkotowaną przez twórców i aktorów telewizją. Od 1982 r. Teatr Telewizji pokazuje jego sztuki sensacyjne - "Selekcję" I, II i III. Telewizja zamawia też u niego scenariusz 13-odcinkowego serialu według "Huraganu" Wacława Gąsiorowskiego. W Zespole Filmowym "Silesia" powstaje film na podstawie "Szachisty".

Przygoda piąta: byłem więźniem KGB

"Kombatancie Wierzbicki, czy miał pan przyjemność być aresztowanym w Moskwie przez KGB i wsadzonym na Łubiankę? Nie? A ja tak - w 1976 r. Siedziałem krótko, ale jednak" - wypomina Łysiak w "Gazecie Polskiej". "Zostałem w Moskwie aresztowany przez KGB i posiedziałem sobie na Łubiance" - informuje też w wywiadzie w "Tygodniku Solidarność".

Na czym polegały represje KGB? Odpowiedź znaleźć można w dawnej twórczości Łysiaka. W 1981 r. opublikował w "Przekroju" wywiad z samym sobą. Pada pytanie: czy był kiedykolwiek aresztowany? Odpowiedź: "W roku 1976 w Moskwie kilkugodzinny areszt za fotografowanie bez uprzedzenia przy ul. Dzierżyńskiego budynku mieszczącego od kilkudziesięciu lat ważny urząd radziecki (jest to przepiękny pałacyk, w którym pracował Feliks Dzierżyński). Po bardzo uprzejmym przesłuchaniu (w tymże pałacyku), które zmieniło się w serdeczną rozmowę, gdy wyjaśniłem, że jestem polskim pisarzem (...) otrzymałem pozwolenie fotografowania skolko ugodno".

Pałac Kultury jak wieża Eiffla

W latach 70. i 80. Łysiak opublikował w prasie blisko 300 tekstów. Kilka z nich nie pasuje do wizerunku niezłomnego antykomunisty samotnie walczącego z systemem.

W „Literaturze” z 1977 r., w 25. rocznicę rozpoczęcia budowy Pałacu Kultury i Nauki, pisarz wychwala orwellowski zabieg, jakiego dokonało Wydawnictwo Literackie na przedwojennej bajce o przygodach Koziołka Matołka. Na obrazkach pokazujących Warszawę kolumnę Zygmunta zastąpił Pałac Kultury. Łysiak: „Ten widokowy symbol instynktownie organicznie wprost zadomowił się w naszej świadomości, ba, przeniknął nawet do tradycyjnych obrazków literatury dziecięcej. Kiedy Wydawnictwo Literackie wznowiło w oryginalnej wersji superkomiks słynnej spółki Makuszyński - Walentynowicz »Przygody Koziołka Matołka «, głównego retuszu aktualizacyjnego trzeba było dokonać w dwóch obrazkach pokazujących niebo nad Warszawą. (...) Rzecz naturalna, w pełni uzasadniona”.


W obszernym tekście o Pałacu Łysiak stwierdza: "Narzekanie na architekturę PKiN byłoby dzisiaj równie bezsensowne jak próba ośmieszenia w Paryżu wieży Eiffla. (...) W zamierzeniu oba obiekty były (...) prestiżową demonstracją o charakterze ideologiczno-politycznym". I poucza: "Równie ważne jak arcydzieła są symbole przeobrażeń budowlanych, a także przeobrażeń społecznych i ideologicznych, które należy przekazać przyszłym pokoleniom. Architektura PKiN-u i MDM-u (...) czy się podoba, czy nie, stanowi przez swą unikalność w Warszawie bezcenne żywe świadectwo budownictwa o funkcji m.in. polityczno--ideologicznej".

Słuchajcie towarzysza Gierka!

Cotygodniowe felietony w "Stolicy" Łysiak pisał od 1976 do 1981 r. Nie zajmował się polityką. Pisał krytycznie o osiedlach z wielkiej płyty, walczył ze spóźnieniami pociągów, z nierzetelnością handlowców, arogancją urzędników i kelnerów. W felietonowych bojach czasem wspierał się autorytetem pierwszego sekretarza PZPR. W lipcu 1976 r. pisał: "Panowie, którzy będą rozbudowywać Warszawę, nie powinni zapomnieć o słowach Edwarda Gierka wypowiedzianych na V plenum" - po czym następuje stosowny cytat.

Gierek pojawia się też w felietonie z 1977 r. o problemie starych kamienic: „Należy restaurować dawne kamienice. (...) Będzie to zgodne z życzeniami miłośników starej Warszawy oraz z polityką państwa, gdyż jak powiedział na VII zjeździe Edward Gierek, »Sprawą wielkiej wagi jest modernizacja starych zasobów mieszkaniowych «”.

Łysiak sporo czasu spędza za granicą. W reportażu z socjalistycznej Macedonii opublikowanym w "Przekroju" w 1978 r. wspomina nocleg w unickiej cerkwi św. Mikołaja w Prilepie. Cerkiew została zamknięta dla wiernych, co Łysiak kwituje jednym zdaniem: "W roku 1958 wyprowadził się z niej ostatni pop".

Zachwyca go, że noc w świątyni spędził razem z kobietą. "Sekularyzuje się dzisiaj obiekty sakralne jak świat długi i szeroki i nawet ojczyzna wielkich papieży, Italia, nie jest tu wyjątkiem" - tłumaczy pisarz, choć powinien wiedzieć, na czym polegała "sekularyzacja" w krajach komunistycznych.

Klucze do cerkwi wręcza Łysiakowi prof. Babicz - "dzisiaj sławny naukowiec, historyk sztuki, ongiś partyzant, jugosłowiański kapitan Kloss, wtyczka partyzantki ludowowyzwoleńczej u kolaborujących z Niemcami czetników".

Z socjalistycznej Mongolii pisarz przywozi refleksję, którą dzieli się z czytelnikami tygodnika "Perspektywy": "Dokonań Mongolskiej Republiki Ludowej nie sposób przecenić - w ciągu pół wieku nowe, rewolucyjne władze wydźwignęły kraj z kilkuwiekowego zacofania i straszliwej nędzy i przy wydatnej pomocy ZSRR oraz innych państw socjalistycznych pchnęły na nowe tory. Kolejne pięciolatki dały Mongolii przemysł i rozwinęły do wielkich rozmiarów jej podstawowe bogactwo - hodowlę".

Opozycja - latryna

Najwidoczniej kilka lat temu Łysiak uznał, że większość jego czytelników nie pamięta już, kim był w PRL.

Dlaczego nie brał udziału w opozycji i nie przyłączył się do "Solidarności"? Pisarz wyjaśniał to już po upadku komunizmu, w powieści "Dobry" (1990). Jej akcja rozgrywa się w latach 1980-81. Bohater powieści odkrywa, że za utworzeniem "Solidarności" - podobnie jak za większością przełomowych momentów w powojennej historii Polski - stoi grupa inspiratorów wywodzących się z najbardziej wtajemniczonych kręgów służb specjalnych. To oni, działając przez sieć agentów wpływu, decydują o tym, co robi opozycja i kiedy mają wybuchnąć strajki. Nieświadome społeczeństwo uczestniczy w grze pozorów. Za sznurki pociągają oberubecy kierowani przez Żyda antysemitę Mieczysława Heldbauma. To on odkrywa przed bohaterem prawdę.

O opozycji: "Przekręcili się na liberalizm lub antykomunizm, gdy już nie groził za to bat lub hak, ale gdy takie nieszkodliwe popiskiwanie zaczęło przynosić lepsze profity niż dotychczasowe służalstwo. Podobnie z ekonomistami i prawnikami, którzy teraz tańczą w Gdańsku (...) Kim oni są? Wyzwoliciele? Prostytutki, które zmieniły sobie makijaż na modniejszy! I teraz, gdy robol dał się podpuścić, firmują bunt proletariatu. Co za latryna!".

O Komitecie Obrony Robotników: "W sztabie Wałęsy KOR ma więcej do gadania, lecz przecież to takie samo lub nawet gorsze gówno! Wódz dzielny Jacuś, mówię o Kuroniu, przez tyle lat czerwony żandarm deprawujący dziatwę szkolną (...). Wszystkie te jego pomagiery, Blumsztajny, Michniki, to właśnie walterowska stajnia, czerwony wychów. A dzisiaj ten stupajka i jego rewirowi mają wyzwalać ojczyznę!".

Za KOR-em stoją Żydzi: "Gierek pozwalał KOR-owi szumieć, przymykano oczy na ich działalność. Gdyby chciano ich zlikwidować, można by to zrobić w jedną dobę. (...) 99 proc. członków KOR-u to Żydzi, reszta paru gojów na ozdobę dla zmylenia społeczeństwa. Gierek pajacował tak długo, jak długo dostawał pożyczki z banków zachodnich, a do kogo należą wszystkie zachodnie banki? Do Żydów. Coś za coś. Dostaniesz dużą forsę, ale nie będziesz prztykał naszych. Dlatego mogli się bawić w nielegalność (...) strugając bohaterów".

Wiarygodność słów Heldbauma ma podkreślać to, że wypowiada je Żyd: "Moi was gnoją i moi udają, że chcą was zbawiać (...) czy jak pan czyta polskie gazety, słucha polskiego radia i patrzy w polski telewizor, nie czuje się pan członkiem mniejszości narodowej we własnym kraju? To jest kraj Żydów, którzy zawładnęli wszystkim".

Czy można powiedzieć, że Łysiak poprzez postać Heldbauma wypowiada własne poglądy? Wiele na to wskazuje - słowa bohatera powieści są podane jako bezdyskusyjne prawdy, których żadna z postaci powieści nie podważa. Zresztą w publicystyce Łysiakowi zdarza się „mówić Heldbaumem”. „Korowcy opanowali związek, stali się leninowską jaczejką w »Solidarności «, wyautowali tam wielu prawdziwych patriotów” - pisał w „Gazecie Polskiej”.

Zesłany przez Boga

Część znajomych Łysiaka z PRL mówi, że nie czyta prasy, w której kreuje on swój poprawiony życiorys. - Albo czytają i machają ręką. Przecież to jest tak absurdalne, że można podejrzewać jakiś psychiczny odjazd - mówi warszawski pisarz. Anonimowo, bo "Łysiak ma pieniądze i lubi się sądzić".

- Odbieram to jako frustrację człowieka o chorych ambicjach. Nie wykluczam, że on naprawdę wierzy w legendę, którą stworzył - komentuje Stefan Bratkowski, kiedyś zagorzały zwolennik pisarstwa Łysiaka.

Piotr Wierzbicki, którego Łysiak zaatakował po puczu w "Gazecie Polskiej", niechętnie wraca do sprawy: - Łysiak w tym jednym tekście wylał na mnie więcej pomyj, niż zrobiono to w całym PRL. Tak poznaje się rewolucjonistów ostatniej godziny.


Inni na zafałszowywanie własnej biografii przez pisarza przymykają oko. Jak Krzysztof Masłoń, krytyk literacki doskonale pamiętający PRL, który niedawno opublikował w "Rzeczpospolitej" pełen ciepła i aprobaty portret Łysiaka. "Ideą przewodnią książek Łysiaka jest patriotyzm, a już samo to słowo uchodzi w polskim salonie literackim za wysoce podejrzane" - wywodził Masłoń.

"W polskiej tradycji uważa się, że jeżeli naród nie może mówić własnym głosem, Bóg zsyła mu pisarza. On mówi za naród i w imieniu narodu" - napisał o Łysiaku wydawca jego książek Józef Dudkiewicz.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 15:40 #146024

Starszy dzidowy IV RP...

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 16:12 #146025

O TĘPOTA!
Ale nie można zostawić wystąpienia Srającego Człowieka. Audiatur et altera pars: "Odwet Salonu czyli 'ręka, noga, mózg na ścianie .
Frank, matołku, się wkleja stosowny adres albo się chociaż streszcza treść a nie bezmyslnie zaśmieca forum!
Podetrzyj się Wyborczą i spuść wodę!

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

"Wchodząc do Unii Europejskiej, uzyskamy prawo współdecydowania o naszych własnych sprawach" A. Olechowski

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 16:20 #146028

:lol:

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 16:26 #146031

Oczyść swoje zwoje, Frank!
Załączniki:

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

"Wchodząc do Unii Europejskiej, uzyskamy prawo współdecydowania o naszych własnych sprawach" A. Olechowski

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 18:17 #146056

ekse
Kolekcjonerze ruskich odchodów znajdz sobie autorytety a nie pajaców ośmieszajacych swoją biografią polską prawicę.W moim wieku licealnym za wygłaszanie narodowych pogladów mialeś wieksze lub mniejsze problemy z realną wladzą ale u wiekszości był idealizm i opór przeciwko zakłamywaniu historii.Czytając twoje wpisy wchłaniam nienawiść i klamstwo.Endek Giertych byl przyklejony do komunistycznej władzy bardziej niż Michnik do macki.I Kuroniowi a nie Łysiakowi zawdzięczasz możliwość kolekcjonowania ruskich hełmów a nie ogladania ich w corocznej paradzie zwycięstwa.Za komuny nosiłem dlugie włosy buntujac się rzeczywistości obecnie są oznaką wkurwienia na serwowane kłamstwo i obłudę.Ty jesteś pionkiem w grze wielkich cyników z zaszarganą biografią.Dlatego to nie jest z toba polemika i znikaj zakłamany obłoku.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 18:48 #146062

Zakłamany Obłok - podoba mi się, sexy! Gdyby moja laska zwróciła się do mnie w ten sposób, zaprowadziłbym ją z wdzięczności do Nieba i z powrotem z siedem razy!
Włochy długie nosiłeś boś brudas, nie dorabiaj do tego żadnej ideologii.
A o związkach osób z komunizmem lepiej się nie wypowiadać, jeśli za gorliwych budowniczych totalitaryzmu uznaje ktoś osoby z przelotnymi epizodami z reżimem (co najwyżej, jesli wziąc za dobrą monetę oskarzenia szubrawców), natomiast za heroicznych bohaterów żydokomunistów (tych szubrawców właśnie), zrodzonych i od małego wychowanych w nienawiści do Polski, Polaków ale za to w uwielbieniu do zbrodniczych utopii (Michnik-Szechter, Geremek, Kuroń).
Kuroniowi nic nie zawdzięczam i prosto w grób krzyczę mu: wsadź sobie swój danajowy dar w zupę!

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

"Wchodząc do Unii Europejskiej, uzyskamy prawo współdecydowania o naszych własnych sprawach" A. Olechowski

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/29 18:51 #146064

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość
  • Gość
:arrow: ekse
Pejsy Ci wrosly w Muzg !

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/30 00:01 #146131

To zapewne dymany obłok jeszcze bardziej sie spodoba.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/30 10:34 #146168

Mimo tego całego ironizowania nie możesz ukryć pewnego rozczarowania osobą biskupa stanisława Dziwisza i wyraźnej niechęci do docenianego przez "innych" dr Janusza Kurtyki. Cóż, Kieres to był gość.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

***

Dziwisz miał swój udział w tuszowaniu skandali? 2007/01/30 16:32 #146236

Nie chcę ingerencji kościoła w moje sprawy i na zasadzie wzajemnosci nie ingeruję w sprawy kościoła.To jest instytucja ktora wybrneła z inkwizycji a tuz przed wojna świeciła czolgi Musolliniemu i też nic złego jej się nie stało.Patrząc na Dziwisza widzę element wspaniałej i niezbędnej dla świata instytucji.Jezeli będzie wadliwy to go wymienią i co mnie to obchodzi skoro za chwilę juz nikt o tym nie będzie pamiętał.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

  • Strona:
  • 1
  • 2
Moderatorzy: Maciej StryjeckiredakcjaModerator