HFM

artykulylista3

 

Tingvall - Trio Beat

cd112015 09

Skip Records 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Międzynarodowe trio norweskiego pianisty Martina Tingvalla (obok lidera grają Omar Rodriguez z Kuby i Jürgen Spiegel z Niemiec) stacjonuje w Hamburgu. U naszych zachodnich sąsiadów ma status gwiazdy pierwszej wielkości. Kolejne albumy („Beat” to już szósty w dyskografii) okupują szczyty list bestsellerów i to nie tylko w kategoriach jazzowych. Regularnie zgarniają wszelkie możliwe nagrody, a koncerty są wyprzedane na wiele tygodni wstecz. Dzieje się tak dlatego, że Tingvall i koledzy doskonale wpasowali się w gusta nieco bardziej ambitnej publiczności, ale nie takiej, która oczekuje ortodoksyjnego jazzu. Grają melodyjnie, efektownie, z odpowiednią dozą wirtuozerii. Pianista operuje perlistymi pasażami, od czasu do czasu serwuje szybkie biegniki, ale nie stroni od „sierceszczypatielnych” melodii i skandynawskiej melancholii. Sekcja rytmiczna, napędzana gorącymi perkusjonaliami Rodrigueza, świetnie podkreśla pomysły lidera, a bywają chwile, że sama przejmuje główną rolę. Trio Tingvalla z powodzeniem kontynuuje tradycję jazz-popowego tria nieodżałowanego Esbjoerna Svenssona i, podobnie jak tamta formacja, znalazło skuteczny sposób na zdobycie szerokiej publiczności. W swojej klasie są znakomici.

Marek Romański
Źródło: HFiM 06/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Tore Brunborg - Slow Snow

cd112015 15

ACT 2015

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Niedawno rozmawiałem z polskim gitarzystą zamieszkałym w Norwegii – Mirosławem „Carlosem” Kaczmarczykiem, który stwierdził, że w niezbyt licznym narodzie norweskim występuje zatrzęsienie muzyków. Właściwie na 10 Norwegów przypada 11 grajków. Nawet jeśli to lekka przesada, to faktem jest, że środowisko muzyczne potomków Wikingów jest niesłychanie bogate i różnorodne. W dodatku można bez trudu zdiagnozować coś w rodzaju jazzu norweskiego. Jeśli coś jest melancholijne, pełne zadumy i nostalgii, saksofonista operuje szeroką frazą, statycznymi, długo wytrzymywanymi dźwiękami, a w instrumentarium nie brakuje elektroniki – to na 99 % mamy do czynienia z zespołem z Norwegii. Album saksofonisty (okazjonalnie również pianisty) Tore Brunborga pasuje do tego opisu jak ulał. Lider oddaje się co rusz zadumie. Wyraźnie prześladuje go nostalgia (zapewne związana z częstymi trasami zagranicznymi) za majestatycznymi górami i fiordami. Jego rodak, gitarzysta Eivind Aarset, dodaje przetworzone elektroniką partie gitarowe, a sekcja rytmiczna spokojnie i bez pośpiechu wybija rytm. Jedynie z rzadka dumni Wikingowie się z tego schematu wyłamują. A to pojawi się jakiś orientalny motyw, a to rockowo przyłoją, jak w zamykającym płytę „Light a Fire Fight a Liar”. Jeśli lubicie takie granie – będziecie zachwyceni.

Marek Romański
Źródło: HFiM 06/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Krister Jonsson Deluxe - Truckload

cd042015 13

Stunt Records 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

„Truckload” to ładunek ciężarówki. Jeśli chodzi o tę z okładki, to raczej nikt by się na jej ładunek nie skusił, ale zawartość muzyczna albumu jest nowoczesna i starannie poukładana. Dlaczego zatem symbolizuje ją stary gruchot z nie wiadomo czym w bagażniku? Dobre pytanie do wykonawców. Są nimi muzycy tworzący niecodzienny gitarowy kwartet. Oprócz basu i perkusji mamy w nim wiolonczelę. I to taką, która nie tylko gra melodyjne podkłady, ale również potrafi wspaniale improwizować, a czasem pełni funkcję instrumentu prowadzącego, na równi z gitarą elektryczną. Na tej ostatniej gra lider kwartetu, Krister Jonsson. On też jest odpowiedzialny za niemal wszystkie kompozycje, oprócz „Velour”, której autorem jest perkusista Peter Danemo. Właśnie tam słychać dialog wiolonczeli z gitarą. W innych nagraniach oba instrumenty również ciekawie się uzupełniają. Płyta rozpoczyna się na modłę kowbojską („Woohoo”). Potem słychać już wyłącznie elektryczny gitarowy jazz, niekiedy nawiązujący klimatem do amerykańskiej prerii. W drugim nagraniu, „Natti Natti”, wiolonczelista Svante Henryson gra melodię oraz improwizuje. Sporo do powiedzenia ma też kontrabasista Dan Berglund. Zawartość muzyczna znacznie lepsza niż towar z okładkowej ciężarówki.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 04/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Jerzy Małek - Stalgia

cd042015 18

ECM Records 2015

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Sięgałem po ten album z pewnymi obawami, bo nie przepadam za jazzem mainstreamowym (zwłaszcza w krajowym wydaniu), a właśnie z tym kierunkiem jest kojarzony trębacz Jerzy Małek. Zostałem jednak mile zaskoczony – muzyka wciągnęła mnie od pierwszych dźwięków. Album otwiera intro, grane przez Małka solo. To wprowadzenie do utworu tytułowego, a zarazem zapowiedź nostalgicznego klimatu. Ta i kolejne kompozycje – prawie wszystkie autorstwa lidera – nawiązują do jazzu lat 50. Nie mamy tu jednak do czynienia z kopiowaniem muzyki tamtych czasów, raczej z próbą pokazania, jak hard bop i okolice mogą być nadal atrakcyjne dla odbiorcy. Na pierwszym planie błyszczy trąbka Jerzego Małka. Lider okazuje się zarówno mistrzem lirycznej narracji, jak i wytrawnym wirtuozem. Uwagę najbardziej przykuwa jednak amerykański saksofonista, Stephen Riley. Od wyrafinowanych solówek i matowej, nasyconej powietrzem barwy jego instrumentu trudno się oderwać. W wyciszoną poetykę płyty zgrabnie wpisuje się sekcja: pianista Piotr Wyleżoł, basista Michał Barański oraz znakomity perkusista Eric Allen. Album w zasadzie bez słabych punktów. Można mieć tylko drobne zastrzeżenia do układu utworów – gdzieś w połowie napięcie nieco spada, zaś przy końcu wyraźnie brakuje mocniejszego akcentu, który zgrabnie domknąłby opowiadaną historię.

Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 04/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Mathias - Eick Midwest

cd042015 05

ECM Records 2015

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Wasze głośniki basowe będą zadowolone. Dźwięki kontrabasu schodzą tu wyjątkowo nisko, a przy tym nie są rozmyte. Szkoda, że lider nie pozwolił kontrabasiście, Matsowi Eilertsenowi, na więcej solówek, poza jedną w nagraniu „Hem”. Ale partie basowe także w roli towarzyszącej brzmią atrakcyjnie. Drugim wybijającym się instrumentem jest perkusja. Ta również spodoba się audiofilom. Kiedy Helge Norbakken uderza w talerze na początku nagrania „Dakota”, niejeden słuchacz zaczyna rozglądać się, czy aby perkusja nie zmaterializowała się w jego pokoju. Bębny grają jak żywe. Lider a zarazem trębacz – Mathias Eick – przygotował osiem udanych kompozycji, a kierowany przez niego kwintet perfekcyjnie je wykonuje. Zacząłem od realizacji, bo ta od razu zdobyła moje uznanie. Grupa brzmi miło dla ucha, dynamicznie, choć mamy do czynienia z nowoczesnym jazzem. Jednak wyjątkowo płynnym, atrakcyjnym dla większości melomanów, nawet tych, którzy z muzyką improwizowaną rzadko mają do czynienia. Do tego słyszymy jazz z najwyższej półki, mimo że nazwiska muzyków towarzyszących Eickowi nie są bardzo znane. Wszyscy grają jak marzenie. Solówki pianisty, Jona Balke, w nagraniach „Dakota” i „Lost” to po prostu bajka. Z kolei skrzypek, Gjermund Larsen, tworzy mistrzowskie harmonie z liderem. Zdecydowanie polecam.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 04/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Yasmin Levy - Tango

cd042015 08

Adama Music & Publishing 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Choć Yasmin Levy nie wychowała się w ojczyźnie tanga, to znakomicie odnajduje się w jego klimacie. Tango ma dwie ojczyzny. Popularni wykonawcy muzyki z nim związanej pochodzą głównie z Argentyny, ale kojarzone jest także z Urugwajem. Klasycznym instrumentem tego stylu jest bandoneon. Słyszymy go też na omawianej płycie. Gra na nim Amijai Shalev, a główny podkład instrumentalny tworzy izraelska Netanya Kibbutz Orchestra. Jesteśmy więc daleko od Buenos Aires, ale czujemy się, jakbyśmy tam byli. Dzieje się tak za sprawą argentyńskich rytmów oraz piosenek śpiewanych po hiszpańsku. Na pochwałę zasługują świetne aranże i perfekcyjne wykonania. Uczta z tangiem w roli głównej nie byłaby tak smakowita, gdyby nie wokalistka. Yasmin Levy doskonale czuje południowoamerykańskie rytmy. Kiedy uczyła się tajników i kroków tanga, miała w pamięci utwory śpiewane przez Carlosa Gardela, artystę francuskiego pochodzenia, długo mieszkającego w Argentynie. Był autorem licznych tang i popularyzował ten taniec na początku ubiegłego wieku. Levy przypomina dwie jego kompozycje – „Por una cabeza” i „Volver”. Śpiewa też utwory innych mistrzów gatunku. Do kompaktu dołączono płytę DVD z zapisem jej koncertu.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 04/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF