Wadada Leo Smith - The Great Lakes Suites
- Kategoria: Jazz
TUM 2014
Muzyka:
Realizacja:
Trębacz Wadada Leo Smith jest jednym z najwybitniejszych i najbardziej szanowanych przedstawicieli chicagowskiego środowiska AACM (Association for Advencement of Creative Musicians), które swoją twórczość określa jako Great Black Music. U Wadady odnajdziemy wpływy muzyki współczesnej i wywodzącego się z niej free improvu, ale bodaj najwięcej jest szacunku dla czarnej tradycji – od bluesa, poprzez rozmaite formy jazzu – aż po fusion. „The Great Lakes Suites”, inspirowane amerykańską Krainą Wielkich Jezior, prezentują właściwie niekończący się strumień świadomości, wpisany w otwartą formę. Łatwo się w takiej konwencji zagubić, zatracić w prowadzących donikąd improwizacjach. Kiedy jednak mamy do czynienia z muzykami największego kalibru, a takimi są towarzyszący liderowi: Henry Threadgill na saksofonie altowym i fletach, John Lindberg na kontrabasie i Jack DeJohnette na perkusji, może powstać prawdziwe arcydzieło. Sześć długich kompozycji, wypełniających ten dwupłytowy album, zabiera nas w podróż w czasie i przestrzeni. To muzyka o szerokiej amplitudzie dynamicznej, bliska naturze. Są w niej ogromne przestrzenie Ameryki Północnej, ale postrzeganie świata zostało przefiltrowane przez emocje i wrażenia ludzkiego umysłu. Jeśli to muzyka ilustracyjna, to tylko w taki sposób, w jaki ilustracyjne są dzieła impresjonistów i ekspresjonistów, a nawet surrealistyczne monologi.
Marek Romański
Źródło: HFiM 10/2014
Rafał Sarnecki - Cat’s Dream
- Kategoria: Jazz
Brooklyn Jazz Underground Records 2014
Muzyka:
Realizacja:
Kariera wokalna Andrei Bocellego, zwanego pop-tenorem, toczyła się zawsze dwoma duktami: opery i piosenki. W nagraniach arii i całych oper radził sobie nieźle (przy wydatnej pomocy realizatorów dźwięku). W występach scenicznych wypadał słabiej – głos okazywał się mało nośny, a braki techniczne przeszkadzały w uniesieniu trudów pełnospektaklowego występu w teatrze. Natomiast w repertuarze piosenkarskim Bocelli potrafił wykorzystać atut ciepłej barwy, umiejętność tworzenia nastroju intymnego wyznania, bezsprzeczną charyzmę i z wiekiem zapewne tą ścieżką kariery będzie chodził częściej niż operową. „Love in Portofino” dowodzi jednak, że popowy blask tenora również przygasa. Album składa się z płyt CD i DVD. Z nagrań studyjnych i zapisu koncertu w tytułowym uroczym włoskim miasteczku i jest produktem muzycznym na najwyższym poziomie. Dwadzieścia tytułów (część zarówno w wersji audio, jak i wideo) to nieśmiertelne przeboje: włoskie, francuskie („La vie en rose” z wmontowanym głosem towarzyszącym Edith Piaf), amerykańskie i hiszpańskie, śpiewane w kilku językach. Autorem większości świetnych aranżacji jest ceniony w branży David Foster. W duetach z Bocellim występują gwiazdy (m.in. Chris Botti, Jennifer Lopez), a mimo to efekt nie oszałamia. Najsłabsze ogniwo to sam Bocelli. Jego interpretacje są zgaszone i monotonne. Głos traci dźwięczność i aksamit. Śpiew nie urzeka i nie uwodzi jak dawniej. Portofino jest piękne, ale album Bocellego nie zachęca do romantycznego powrotu.
Marek Romański
Źródło: HFiM 10/2014
Cup of Time Plays Namysłowski
- Kategoria: Jazz
Muzyka:
Realizacja:
Zbigniew Namysłowski należy do najbardziej oryginalnych i płodnych twórców w historii polskiego jazzu – „Siódmawka” czy „Kujaviak Goes Funky” to prawdziwe perełki. Niestety, nikt poza autorem i (w odległej przeszłości) Michałem Urbaniakiem nie wykonuje tych utworów. Jedynym stale granym kompozytorem pozostaje Komeda. Kwartet Cup of Time postanowił zmienić tę sytuację i wziął na warsztat osiem kompozycji Namysłowskiego, inspirowanych polskim folklorem i tańcami. Repertuar projektu został poszerzony o śląskie melodie ludowe, „Kujawiaka” Grażyny Bacewicz i utwory członków zespołu. Powstał cykl zupełnie nowych kompozycji o lekkim, etnicznym charakterze i bogatej kolorystyce. Wśród członków Cup of Time wyróżnia się lider – Ryszard Borowski. Jego flet dominuje w zespole – wnosi klasyczną elegancję i jazzowy nerw. Bardzo dobrze spisują się: wiolonczelista Krzysztof Lenczowski (grający na co dzień w jazzującym Atom String Quartet), akordeonista Rafał Grząka oraz skrzypaczka Agnieszka Cypryk. Oryginalnym pomysłem okazało się zaproszenie do nagrań samego Namysłowskiego. Artysta jednak pojawia się tylko w tych utworach, które akurat nie wyszły spod jego pióra. Uwagę zwraca zwłaszcza jego wstęp i improwizacja w „Kujawiaku” Bacewicz. Świetny album. Muzyka adresowana do fanów jazzu, klasyki i folku.
Autor: Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 09/2014
Polskie Radio 2014
Muzyka:
Realizacja:
Pierwszą cześć kroniki Jamboree ‘63 wypełniają nagrania holenderskiej wokalistki Rity Reys oraz zespołów Jerzego Miliana i Krzysztofa Komedy. Bohaterką albumu jest niewątpliwie Reys, której towarzyszy trio pianisty Pima Jacobsa (prywatnie męża wokalistki). Na płycie znalazło się trzynaście utworów, głównie standardów, w jej wykonaniu. W latach 60. była nazywana pierwszą damą jazzu w Europie. Odnosiła też sukcesy w Stanach, współpracując m.in. z Artem Blackeyem, Horace’em Silverem i Chico Hamiltonem. Jej styl ukształtował się pod wpływem wielkich śpiewaczek epoki swingu, zwłaszcza Elli Fitzgerald, co dobrze słychać w nagraniach. Reys śpiewa czysto, lekko, z gracją i humorem. Sprawnie posługuje się scatem („S Wonderful”); czasami, jak w „Sophisticated Lady”, nadużywa wibrata i wtedy jej głos brzmi manierycznie. Wszystkie utwory są zwarte i przybierają formę prostych piosenek – wstęp fortepianu, zwrotka, refren, zakończenie. Po niemal 50 latach, jakie upłynęły od tego koncertu, interpretacje Rity Reys bronią się całkiem nieźle. Podobały mi się zwłaszcza „Get Out Of Town” oraz niebanalna wersja „Summertime”. Trzy nagrania polskich zespołów są właściwie dodatkiem do recitalu Holenderki i nie wyróżniają się szczególnie, może poza „repetytywnym” „What’s Up Mr. Basie” w wykonaniu kwintetu Komedy.
Autor: Bogdan Chmura
Źródło: HFiM 09/2014
Vilde & Inga - Makrofauna
- Kategoria: Jazz
ECM 2014
Muzyka:
Realizacja:
Trudno ocenić zawartość tego albumu,
bowiem nie da się tego zrobić
w kategoriach czysto muzycznych. Dwie
młode Norweżki – skrzypaczka Vilde
Sandve Alnas i kontrabasistka Inga
Margrete Aas – zamiast skupić się na
melodiach i harmonii, poszły w kierunku
wydobywania rozmaitych pozamuzycznych
dźwięków z instrumentów, na
których zapewne grać doskonale umieją,
chociaż akurat na tej płycie nie miały
okazji tego pokazać. Częściej bowiem
niż muzykę słychać tu różnego rodzaju
stuki, warkoty oraz inne dźwięki, które
prawdopodobnie każdy mógłby wydobyć,
jeśli tylko miałby do dyspozycji
kontrabas, skrzypce i smyczki. Typowo
pojmowanej muzyki tu jak na lekarstwo.
Oczywiście, jeśli kogoś nie zrazi
nadmiar akustycznych eksperymentów
i poświęci nagraniom więcej czasu, dosłucha
się w końcu muzycznych klimatów.
Są one niewątpliwie obecne, choć
trzeba się skoncentrować i mieć odpowiedni
nastrój, aby je docenić. Artystki
malują dźwiękami obraz natury. A ta
ostatnia nie zawsze jest tak melodyjna
jak typowy dźwięk skrzypiec i nie zawsze
uderza miarowo jak nisko schodzący
bas. Czasami w otaczającej nas
rzeczywistości słychać grzmoty, rumor
i warkot silnika; rytmiczne bicie serca
także może ulec zaburzeniu.
Muzyka, a raczej dźwięki, dla tolerancyjnych
słuchaczy, którzy potrzebują
odmiany. n
Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 06/2014
Omer Klein - To the Unknown
- Kategoria: Jazz
Plus Loin Music 2013
Muzyka:
Realizacja:
Trio jazzowe gra melodyjną muzykę – tak najkrócej można scharakteryzować zawartość albumu „To the Unknown”. Jego twórca, Omer Klein, pochodzi z Izraela, studiował w USA (razem z Danilo Perezem i pod okiem Freda Herscha), a ostatnio mieszka w Niemczech, skąd często wyrusza w trasy po Europie, a czasami dalej. Trio, którego Klein jest liderem, brzmi trochę jak – również trzyosobowa – formacja Jacques’a Loussiera. Tyle że ten ostatni skupia się na odtwarzaniu klasycznych tematów na jazzowo, a Klein wszystkie utwory na omawianej płycie napisał sam. Choć wymagają od wykonawców znakomitej techniki, brzmią melodyjnie i przystępnie, nawet dla osób słuchających na co dzień wyłącznie muzyki rozrywkowej. Fortepian lidera dominuje, ale Klein pozwala też rozwinąć skrzydła dwóm pozostałym muzykom. Utwór „Resistance” należy do basisty, którym jest Haggai Cohen-Milo, natomiast w „Mr. Dream” aktywnie udziela się perkusista, Ziv Ravitz. Właściwie w każdej kompozycji dzieje się coś ciekawego. Raz mamy płynącą delikatnie uroczą melodię, to znów świetne pomysły rytmiczne lub fascynujące harmonie. Niby jazz, ale taki dla wszystkich, choć równocześnie wyrafinowany, daleki od uproszczonej odmiany tego stylu, oznaczanej niekiedy przymiotnikiem „smooth”. n
Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 06/2014