HFM

artykulylista3

 

Audio Research Reference 80S

056 061 Hifi 10 2023 003Audio Research Corporation to działająca od ponad pięciu dekad firma-symbol lampowego high-endu. Ma grono wiernych klientów i ciągle się stara o nowych. Była, jest i jeszcze długo będzie jednym z kluczowych producentów urządzeń opartych na technologii próżniowej.






Dostarczony do testu Reference 80S zajmuje środkową pozycję wśród stereofonicznych końcówek mocy. Choć nie jest tani, to stratosfera cenowa ARC zaczyna się jeszcze wyżej. Nie ma co ukrywać – wstęp do tego klubu wiąże się z poświęceniem finansowym.
Jak podkreśla producent, technicznie Reference 80S jest pomniejszoną wersją końcówki stereo Reference 160S oraz monobloków Reference 160M. Podstawowa różnica sprowadza się do liczby lamp w stopniu wyjściowym, która przekłada się na różnice w mocy znamionowej. Poza tym – wiadomo – więcej lamp to większy układ, większe transformatory, większa obudowa, a w konsekwencji również wyższa cena. Reference 80S stanowi więc pewien kompromis. Oferuje w teorii te same zalety brzmieniowe, przy czym został przeznaczony do mniejszych pomieszczeń.

 

040 043 Hifi 12 2023 001

 

Widok z boku z osłoną…

   

 
Budowa
Reference 80S wygląda oryginalnie i obłędnie. Choć na wielu zdjęciach występuje z założoną osłoną, to do testu dotarł bez niej. W tym układzie panel frontowy wystaje ponad platformę z lampami, tworząc coś w rodzaju przezroczystej ściany. Przezroczystej, ale z… wychyłowym wyświetlaczem GhostMeter, wbudowanym w przestrzenne oszklenie frontu. Display pokazuje chwilową wartość natężenia dźwięku, czyli inaczej mocy wyjściowej: im głośniej słuchamy, tym bardziej się buja. Niestety, przy bardziej stonowanych poziomach ruch wskazówek staje się relatywnie niemrawy.
Użytkownik ma do dyspozycji cztery elementy użytkowe; jak na końcówkę mocy to i tak dużo. Oprócz włącznika znajdziemy tu przyciski służące do: przełączania jasności wyświetlacza (jedną z pozycji jest jego wygaszenie), aktywacji diagnostyki lamp mocy oraz wyboru trybu pracy (pentodowy, zwany inaczej ultraliniowym, lub triodowy). Zmianę można wykonać przy włączonym urządzeniu, zaś jej efekt sprawdzić w locie. Nie polecam jednak takich zabaw, o czym później.
W trybie ultraliniowym wzmacniacz dysponuje mocą 70 watów na kanał, a w triodowym – o połowę niższą. Nad przyciskami umieszczono wielofunkcyjną diodę, która miga w czasie około dwuminutowej rozgrzewki, a następnie sygnalizuje wybrany tryb – zielony to ultralinear, a niebieski trioda. Audiofilskiego sznytu dodają uchwyty po bokach, sugerujące większe emocje wagowe. Wzmacniacz jednak, choć dość ciężki (około 28 kg), pozostaje daleki od high-endowych ekstremów.

Reklama


Z tyłu również dzieje się sporo. Reference 80S może przyjąć zarówno sygnał RCA, jak i XLR. Odczepy z transformatorów wyjściowych dostosowano do trzech impedancji (4, 8 i 16 omów), co rozszerza możliwości eksperymentowania z głośnikami. Gniazdo zasilania IEC 20 przyjmuje rzadziej wykorzystywane wtyki IEC C19. Na szczęście stosowny, choć może niezbyt wyszukany przewód jest dostarczany wraz z urządzeniem; później można ewentualnie pomyśleć o jego wymianie na coś bardziej wyrafinowanego. Gniazda IEC 20 mają zwiększony amperaż (producent mówi o 15 A, choć to wartość dla amerykańskiego napięcia), co oznacza, że urządzenie może być bardziej prądożerne niż by sobie tego życzyli ekolodzy.
Z prawej strony znalazły się porty komunikacyjne (dwa małe jacki i jeden RS-232), dzięki którym np. komendy z pilota odbierane przez podłączony preamp mogą włączać i wyłączać końcówkę. Z lewej strony jest ciekawiej. Po pierwsze, umieszczono tam licznik godzin pracy lamp – na ten moment nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek testował urządzenie z tą funkcją. Ponad nim znajdziemy trzy hebelkowe elementy, za pomocą których wybieramy, czy aktywne będzie wejście XLR czy RCA, czy wentylacja ma pracować bardziej czy mniej intensywnie oraz czy aktywna będzie funkcja automatycznego wyłączania po dwóch godzinach bez sygnału. Dodajmy, że detekcja owego sygnału okazuje się niezbyt czuła. Jeżeli będziemy słuchali bardzo cicho, to możemy zostać w pewnym momencie zaskoczeni dezorientującą przerwą.
Wspomniana wentylacja zasysa powietrze od spodu i wydmuchuje przez okratkowany prostokąt na górnej platformie, znajdujący się zaraz za lampami, oraz przez ażurowy dach osłony transformatorów. Producent zachwala ją jako „ultracichą”.

 

040 043 Hifi 12 2023 001

 

…i bez osłony.
Lampy sterujące z absorberami

   

 
Lampy
Esencją układu są oczywiście lampy. Do transportu zostają zdemontowane i umieszczane w specjalnym pudełku. W wyposażeniu znajdziemy białe rękawiczki, zapobiegające osadzaniu się na szklanych powierzchniach wszelkich otłuszczonych śladów człowieka.
Lampy mocy to dwie pary KT150 produkcji Tung-sola, a w stopniu sterującym – para 6H30 Sovteka. Producent podaje, że orientacyjna żywotność tych pierwszych wynosi 3000, a drugich – 4000 godzin. Lampy są selekcjonowane i dobierane parametrami, a montaż ułatwiają ręcznie wykonane oznaczenia.
Reference 80S został wyposażony w autobias, celem którego jest uwolnienie właściciela od obowiązku pilnowania kalibracji lamp. W czasie dwuminutowego miękkiego startu autobias ustala bieżące parametry lamp (innymi słowy: uwzględnia zmiany wynikające z długości eksploatacji) i kompensuje wartości prądu spoczynkowego tak, by ten pozostał na optymalnym poziomie. Niezależnie od tego udogodnienia producent sugeruje, żeby jako ewentualne zamienniki stosować lampy z jego zasobów. Przechodzą one bowiem rygorystyczną kontrolę jakości i są parowane z niewielką tolerancją parametrów.

Reklama


Według deklaracji Audio Researcha, Reference 80S jest wzmacniaczem w pełni zbalansowanym. Główny układ elektroniczny zmontowano na dużej, czterowarstwowej płytce drukowanej (plus kilku mniejszych z układami pomocniczymi). Dodatkowo kilka niewielkich elementów drukowanych oddelegowano do wejść, wyjść i obsługi pozostałych części użytkowych dostępnych z tylnej ścianki.
Transformatory – zasilający i wyjściowe – kryją się we własnej komorze. Widać jedynie, że wszystkie trzy są rdzeniowe. W zasilaczu doliczyłem się 14 kondensatorów Nichicona. Jest ich tyle, bo z uwagi na ograniczoną wysokość przestrzeni z elektroniką musiały być odpowiednio niskie. Sam wentylator kryje się między główną płytką drukowaną i aluminiowym wierzchem urządzenia. Mimo że nie zastosowano montażu punkt-punkt, to i tak połączeń kablowych nie brakuje.
Na stronie producenta Reference 80S występuje w dwóch wariantach kolorystycznych: srebrnym i czarnym. Do testu dostarczono egzemplarz srebrny. Ten w moim odczuciu budzi uznanie, ale czarny – pożądanie; choć zapewne w tej kwestii będę należał do mniejszości. Odnoszę wrażenie, że Audio Research w wersji srebrnej cieszy się zdecydowanie większą popularnością.

 

040 043 Hifi 12 2023 001

 

REF 80S bez osłony
wygląda rasowo i drapieżnie.

   

 
Kwestie użytkowe
Zanim przejdę do opisu brzmienia, muszę poruszyć kwestię chłodzenia wentylatorem. Można go ustawić w jednym z dwóch trybów: słabszym albo mocniejszym. Różnica w liczbie obrotów może i jest istotna, jednak w percepcji słuchowej raczej niewielka. „W percepcji słuchowej” zapytacie? Przecież producent deklaruje, że wentylator jest „ultracichy”. Może i tak, niemniej w praktyce słyszalny. Od razu rozwieję najważniejszą wątpliwość: czy słychać go w czasie odtwarzania muzyki? Nie słychać. Czy słychać go w przerwach między utworami? Trochę słychać. Czy akceptujemy ten czynnik? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Z jednej strony, lampy same z siebie, to znaczy bez sygnału, i tak nie pracują bezgłośnie; miłośnicy winylu także mogą postrzegać szum jako element wzbogacający wrażenia odsłuchowe. Z drugiej – szum to szum, więc nie możemy go nazwać inaczej. W ostatecznym rozrachunku i tak zadecyduje kalkulacja korzyści, czyli ocena brzmieniowych zalet amerykańskiej końcówki. A tych, jak można się spodziewać, jest niemało.

Reklama


Konfiguracja systemu
REF 80S został wpięty w system redakcyjny, złożony z odtwarzacza Naim 5X z zewnętrznym zasilaczem Flatcap 2X i monitorów Dynaudio Contour 1.3 mkII. W roli przedwzmacniacza wystąpił Conrad-Johnson 12AL. W końcówce wybrałem odczepy 4-omowe. Od razu warto zaznaczyć, że Dynaudio czasami potrafią się z lampami nie dogadać, a poza tym w systemie do i tak dość miękkiego z definicji połączenia lampowej końcówki mocy z głośnikami o nieco złagodzonym brzmieniu doszedł lampowy preamp. Pomimo moich wstępnych obaw obyło się jednak bez skutków ubocznych. Zresztą, wzmacniacz o takich parametrach i takiej cenie nie ma prawa nie radzić sobie z wymagającymi, ale jednak mainstreamowymi monitorami. Dynaudio słuchały się amerykańskiej końcówki bez protestów, a lampowy (i również amerykański) przedwzmacniacz potwierdzał lampowy klimat całości.

 

040 043 Hifi 12 2023 001

 

GhostMeter w pełnej krasie.
Robi wrażenie!

   

 
Wrażenia odsłuchowe
Renoma Audio Researcha to także zobowiązanie. A wysoka cena to zobowiązanie dodatkowe. Od razu więc powiem, że tak, Reference 80S potrafi zaczarować. I to nie tylko przez chwilę. Potrafi rzucić na słuchacza czar, a na portfel klątwę. Od jednego i drugiego o własnych siłach trudno się uwolnić. I albo znajdziemy szybko jakieś inne urządzenie, które nam się bardzo spodoba, albo zaklęcie zadziała, odchudzając nas przy okazji o blisko 90 tysięcy złotych.


Wybór trybu
Reference 80S został wyposażony w opcję zmiany trybu pracy lamp w trakcie odsłuchu, to jest bez konieczności wyłączania urządzenia. W tym roku to już drugi taki lampowiec (przed nim była flagowa PrimaLuna), który u mnie gościł i po raz drugi dochodzę do wniosku, że to ułatwienie jednak nie ma sensu. Dlaczego? Ano dlatego, że przełączając tryby w celach porównawczych, tak naprawdę trudno znaleźć jakiekolwiek racje przemawiające za triodą. Taki sparing ultralinear zawsze wygra – dysponując wyższą mocą, przekładającą się na wyższą głośność w chwili przełączenia, ma fundamentalną przewagę: brzmi „pełniej”. Jednak prawda wcale nie jest taka prosta. Osobiście uważam, że różnice pomiędzy trybami są dość istotne, jednak wybór powinien być wynikiem świadomej decyzji, niezależnej od naszego nastroju w danym dniu czy repertuaru, jakiego zamierzamy słuchać. Zmiana trybu w locie nie ma sensu. To tak, jak byśmy w połowie piosenki zdecydowali, że dokończymy ją na innych kolumnach. Można? Pewnie, że można. Ale ile ma to wspólnego ze słuchaniem muzyki? Obawiam się, że niewiele.
Tak czy inaczej, dwa tryby pracy to niewątpliwa zaleta. Dzięki nim otrzymujemy dwa wzmacniacze w jednej obudowie. Tym razem zdecydowałem, że przeprowadzę test w odwrotnych proporcjach niż przy okazji wspomnianej PrimaLuny. I tak około 70% czasu poświęciłem triodzie. Czy było warto? O tak! Zacznijmy jednak od początku. Wzmacniacz przyjechał bez instrukcji obsługi, a jako że załączył się w trybie ultraliniowym (przy codziennej eksploatacji wybór jest zapamiętywany), to od niego się wszystko zaczęło.


Ultralinear
Bas ARC oceniam jako uniwersalny w skali (dobra głębokość, choć bez szaleństw), zmiękczony w kontroli i wstrzemięźliwy w podaży. Potrafi dać o sobie znać, ale nie dominuje przekazu. Generuje solidną podbudowę, choć mocniejsze akcenty rezerwuje na specjalne okazje. Niektóre konstrukcje lampowe ocierają się o niskotonową powódź, jednakże tutaj nie ma takich obaw. Głębszy bas mógłby dodać dostojeństwa, ale upośledzić dynamikę, a tego konstruktor najwyraźniej chciał uniknąć. Bo dynamika amerykańskiej końcówki, jak na standardy lampowe, jest imponująca. Mały kompromis w skali makro, związany z wyżej wzmiankowanym „uniwersalnym” rozciągnięciem na samym dole, rekompensuje znakomita mikrodynamika, a także, często przez recenzentów pomijana, dynamika środka skali. Muzyka zachowuje odpowiednie tempo i świetnie odmierzoną rytmikę, co w odsłuchu samo układało mi się w pojęcie „świeżej energii”.

Reklama


Średnie tony charakteryzują oleistość barw, płynność i harmonia. Wokalistyka wypada zjawiskowo. Nie należy jednak zakładać, że brzmienie REF 80S będzie zbyt rozmarzone czy otulające. W tej zawiesistej średnicy świetnie wybrzmiewa mikrodynamiczny, choć nieco pogrubiony „beat”.
Góra pasma pozostaje wolna od nadmiernej analityczności. Dostrzeżemy w niej więcej malowniczości niż superprecyzji. Ładnie to uzupełnia stylistykę całego brzmienia, choć obiektywnie nie należy się w sopranach doszukiwać jakichś absolutnych wzorców. Priorytetem pozostaje stworzenie klimatu, a nie konkurowanie z najlepszymi wzmacniaczami tranzystorowymi. Lampy mają swój wdzięk, z którego nikt przecież nie chce rezygnować. I ten wdzięk ozdabiają właśnie wysokie tony. Od wzmacniaczy tego typu nie oczekuje się ułańskich szarży na skrajach pasma. Pięknie ma grać średnica – i tak właśnie jest w tym przypadku.
Stereofonia została zbudowana ze zdrowym rozsądkiem. Nie odczuwa się ścisku. Szerokość sceny wykracza nieco poza zewnętrzne ścianki głośników, a pierwszy plan wysuwa się nieznacznie do przodu.

 

040 043 Hifi 12 2023 001

 

Jak na końcówkę mocy
sporo się tu dzieje.
Uwagę zwraca licznik
czasu pracy lamp.

   

 
Trioda
W tryb triodowy przeszedłem z rozmysłem. Nie w locie, lecz z jednodniową przerwą w odsłuchach. Dzięki temu mogłem się wczuć w to brzmienie bez żadnych uprzedzeń. Z tej perspektywy mogę powiedzieć jedno: jeżeli tryb ultraliniowy mi zaimponował, to triodowy mnie zachwycił.
Zupełnie innym zestawem cech, ale tak właśnie miało być. Bo brzmieniowo otrzymujemy dwa wzmacniacze, a różnica pomiędzy nimi okazuje się znacząca. I tak jak pentoda kojarzy mi się z koncepcją lampowego brzmienia doskonałego, tak trioda – z koncepcją lampowego brzmienia magicznego.
Tę magię odnajdziemy oczywiście nigdzie indziej, jak w średnicy pasma. Zanim jednak do niej przejdziemy, musimy zrobić wstęp. Nie ma co ukrywać – trioda dysponuje mniejszym impetem w dole i mniejszym rozciągnięciem tego zakresu. Stara się to maskować wypełnieniem środkowej części podstawy harmonicznej, ale nie oszukujmy się – miłośnicy mocnego brzmienia rockowego z tego trybu nie będą korzystać.
Góra pasma w wersji triodowej zyskuje drugie życie. Oczywiście nie mam tu na myśli agresywnej ekspansji, choć wyraźniejszy błysk – już tak. Dochodzi do tego pierwiastek klasycznego lampowego dosłodzenia, dozowany jednak z high-endowym umiarem. Można powiedzieć, że cała górna połowa pasma jakby się wyrównuje, co przynosi dodatkowe korzyści w postaci większej przestrzeni dla szczegółów oraz większej swobody w obrazie stereo.

Reklama


Tak, stereofonia wypada w triodzie wyraźnie lepiej. Przede wszystkim na scenie robi się więcej miejsca, zwiększa się jej szerokość. Dokładność lokalizacji uznałbym za zbliżoną, choć teraz, dzięki lepszej artykulacji szczegółów, scena wydaje się nieco bogatsza.
No i na koniec ta magiczna średnica. Niełatwo oddać jej charakter słowami. Jeżeli chodzi o same fakty, to na pewno – w porównaniu z trybem ultraliniowym – jest bardziej przejrzysta; zyskujemy więcej audiofilskiego powietrza. Zdecydowanie też lepiej operuje subtelnościami. Ma w sobie więcej brzmieniowej wilgoci i bardziej zaokrąglone kontury. Natomiast w sferze wrażeń ulotnych rozpoczyna się prawdziwa bajka. Dzięki dużej zawartości pierwiastka emocjonalnego otwierają się przed nami drzwi niczym nieograniczonych skojarzeń. Zanurzamy się w świat doznań, w których chcemy pozostać na zawsze. Są tu wszystkie barwy świata, tworzące obrazy, których chcemy wciąż więcej i więcej.
To wszystko składa się na wyjątkową muzykalność. Elegancką, wytworną, pełną kultury i wdzięku. Z zachowaną świeżą energią, ale i z perfekcyjnie odmierzonym zmiękczeniem. Przy świetnej mikrodynamice otrzymujemy także więcej relaksu. Tryb triodowy w wykonaniu REF 80S to esencja nowoczesnego brzmienia lampowego z dodatkiem euforycznego pierwiastka nostalgii. Nie twierdzę, że to dźwięk dla każdego, choćby ze względu na brak odniesień do referencyjnej neutralności. Pojawia się natomiast lampowy klimat w najlepszym wydaniu – i niech tak już zostanie. To propozycja dla koneserów lampowej tradycji, którzy chcą mieć pewność, że producent wycisnął z tej technologii wszystko, co najlepsze.
Tyle zachwytów mimo że zacząłem od narzekania na szum wentylacji? No tak, kosztem tego szumu jest poświęcenie czarnego tła. Czy to wada? Czarne tło, czyli trudne do wytłumaczenia zjawisko ciszy za muzyką, to cecha, która nie zawsze zwraca uwagę w urządzeniach high-endowych (bo średniobudżetowe są jej z definicji pozbawione). Za to tam, gdzie występuje, zawsze robi wielkie wrażenie. Ale fascynujący dźwięk można równie dobrze zbudować i bez tego efektu.


Konkluzja
ARC Reference 80S to końcówka mocy, która zafascynuje nawet koneserów lampowego grania. Kosztuje niemało, ale w trybie triodowym oferuje zaproszenie do brzmieniowej nirwany.

 

 

   

 

Reklama

 

unitra csh 801

 

Mariusz Malinowski
Źródło: HFiM 12/2023