Parasound HINT 6
- Kategoria: Wzmacniacze
Właścicielem Parasounda jest Richard Schram, zaś autorem większości projektów John Curl. Zdolny konstruktor współpracuje z firmą od 1989 roku. Dzięki gromadzonym przez lata doświadczeniom wie, jak działają różne komponenty i jak wpływają na brzmienie. Wie też, że wcale nie muszą być najdroższe, aby zapewnić pożądane rezultaty.
Urządzenia Parasounda są produkowane na Tajwanie, a w San Francisco przechodzą ostateczną kontrolę jakości. Dopiero stąd trafiają do 25 krajów na wszystkich kontynentach, poza Antarktydą.
Jako że w katalogach wielu firm pojawiają się wzmacniacze zintegrowane z przetwornikiem c/a, Parasound postanowił do nich dołączyć. W 2015 roku opracował model Halo Integrated (HINT). John Curl zaprojektował jego część analogową, bazującą zresztą na rozwiązaniach z monobloków JC 1. Niedawno wprowadzono nową wersję, oznaczoną jako HINT 6. Szóstka wzięła się z symbolu przedwzmacniacza P6, którego obwody przeniesiono wprost do integry. Końcówkę mocy pozostawiono bez zmian. Nadal dostarcza imponujące 160 W/8 ?.
W gatunku powieści kryminalnej prym wiedzie dziś odmiana skandynawska – obszerne tomy, w których partie narracyjne dominują nad dialogami, a wnikliwe opisy tła społecznego rywalizują z drobiazgowymi analizami psychopatologii mordercy. I oto nagle na rynku pojawia się nowość-nienowość, przez pół wieku czekająca na odkrycie. Książka niepozorna, wielkości uczniowskiego dzienniczka, sto pięćdziesiąt stron rzadkim drukiem, prawie same dialogi i dużo rozdziałów krótkich jak u Dana Browna.
McIntosh MCD600
- Kategoria: Odtwarzacze CD
W roku 1984 marzyłem o amplitunerze Amator 3 i „kolumnach ośmioomowych” (marzenie wkrótce miało się spełnić). Planowałem do tego podłączyć swój magnetofon szpulowy ZK-147 i rozpłynąć się ze szczęścia. Ale jeszcze w tym samym roku natrafiłem w „Młodym Techniku” na obszerny artykuł, który wprawił mnie w stan niemal katatonicznego osłupienia. Dotyczył on nowego wynalazku, cudu techniki, przełomu – płyty kompaktowej.
Czytając tekst, wprost nie mogłem uwierzyć, że istnieje nośnik, który się nie zdziera, nie demagnetyzuje, a muzyka na nim zapisana pozostaje wolna od szumów i trzasków. Płyta kompaktowa jawiła się jako symbol niemal kosmicznej nowoczesności, której przeznaczeniem miało być zastąpienie niedoskonałej płyty winylowej, nie mówiąc już o kasecie żelazowo-chromowej.
Queen. Czterech muzyków niczym cztery żywioły współtworzących znakomicie działający organizm. Organizm, który przez lata ewoluował; różnorodny i spójny zarazem. Dziś spróbujemy zajrzeć do zespołu od środka. Weźmiemy pod lupę jedną z najsłynniejszych manufaktur przebojów.
Inspiracją do napisania artykułu był film „Bohemian Rhapsody”. Przed kilkoma miesiącami gościł w kinach, a niespełna kilka tygodni temu ukazał się na Blu-rayu. Kto nie oglądał na wielkim ekranie, niech żałuje. Namiastka koncertu zespołu, który w oryginalnym składzie nigdy nie przekroczył linii Odry, to coś, co trudno docenić na telewizorze. Ale i tak warto.
Film został pomyślany jako familijny, ponieważ wszelkie skandale związane z rozwiązłym życiem Freddiego pozostały w domyśle. Ale zadziałał tak, jak chcieli jego twórcy. Rzesze młodych ludzi znów słuchają Queen.
Legacy Classic HD
- Kategoria: Kolumny
Moje pierwsze zetknięcie z Legacy przebiegało według słynnego przepisu Hitchcocka na dreszczowiec: najpierw nastąpiło trzęsienie ziemi, w postaci wejścia orkiestry, a potem burza z piorunami za sprawą orkiestrowego tutti. Co było dalej, nie wiem, ponieważ wysadziło bezpieczniki. Grono słuchających pogrążyło się w ciemności i ciszy.
Opisywane zdarzenie miało miejsce grubo ponad dekadę temu, w czasie Audio Show, a bohaterkami pokazu były wielgachne Legacy Signature, zasilane lampowymi monoblokami BAT-a. Kolumny, potraktowane wielką symfoniką i smagane setkami watów, rozpostarły przed nami swoje niebagatelne możliwości, a że minimum impedancji miały w okolicach jednego oma, to każda z lamp mocy rozbłysła niczym supernova.