HFM

artykulylista3

 

Yamaha A-S300

54-56 12 2010 01Kojarzycie wzmacniacz Yamaha A-S2000? Wprowadzony w 2008 roku piecyk, obłożony drewnem i utrzymany w stylistyce pierwszej połowy lat 70., był hołdem złożonym najlepszym czasom stereo.

 

Jeśli spojrzymy na stare Luxmany, Sansui czy Technicsy i porównamy je ze współczesną produkcją, to nawet jeśli ówczesne kocki grały gorzej, ich wygląd budzi nostalgię. W A-S2000 można się zakochać od pierwszego wejrzenia, a jego walory brzmieniowe nie ustępują urodzie.
Szefowie japońskiego koncernu nie poprzestali na jednym projekcie, lecz opracowali całą serię urządzeń utrzymanych w stylistyce oldskulu. Testowany dziś A-S300 jest wprawdzie najtańszy wśród wzmacniaczy, ale i obok niego trudno przejść obojętnie.

Budowa
Jak na budżetowy piecyk, A-S300 ma nadzwyczajne gabaryty. Nie jest to naleśnik, który można wcisnąć w szafkę pod telewizorem, ale sprzęt, którym chcielibyście się pochwalić przed znajomymi.
Aluminiową przednią ściankę zdobi kilka okazałych pokręteł. Służą do regulacji głośności, wyboru źródła sygnału, zmiany balansu i korekcji barwy dźwięku. Znalazłem tam też prawdziwy rodzynek: płynną regulację loudnessu – pomysł żywcem przeniesiony z integry Accuphase’a. Ukłonem w stronę audiofilów jest tryb Pure Direct, skracający ścieżkę sygnału.
O ile front wzmacniacza budzi żywsze bicie serca, to tył wygląda już przeciętnie. Pochodzące z amplitunerów podwójne terminale głośnikowe przyjmują gołe kable albo banany. Żadne z pozostałych gniazd nie oglądało złota nawet z daleka, za to nie można powiedzieć złego słowa na temat ich funkcjonalności. Na miłośników empetrójek czeka wielopinowy port, do którego można podpiąć opcjonalną stację dokującą iPoda. Wielbicieli winyli zadowoli wejście phono MM z zaciskiem masy. Z kolei za sprawą liniowego wyjścia do subwoofera na wzmacniacz Yamahy łaskawym okiem spojrzą amatorzy tłustych bitów.
Wnętrze oglądane przez otwory wentylacyjne pokrywy sprawia wrażenie konstrukcji dual mono, ale po odkręceniu kilku śrubek czar pryska. Mimo to zawartość obudowy A-S300 przedstawia miły dla oka widok.
Chassis to stalowe pudło, do którego przykręcono aluminiowy front. Transformator posadowiono na dodatkowej podstawce, natomiast wszystkie płytki montażowe umieszczono na wysokiej plastikowej kratownicy, izolującej od drgań podłoża. Zastosowano montaż przewlekany, a w newralgicznych miejscach (przedwzmacniacz, końcówki mocy) zamiast trawionych ścieżek użyto grubych prętów wlutowanych w płytki. Złudzenie układu dual mono tworzą dwa odlewane radiatory z tranzystorami Sankena, po parze na kanał.
Jedynym elementem odstającym wizualnie od „wintydżowych” klimatów jest pilot. Jego pozytywną cechą jest to, że działa i obsłuży całe stereo Yamahy.

54-56 12 2010 02     54-56 12 2010 04

 

Wrażenia odsłuchowe
W kontaktach najważniejsze jest ponoć pierwsze wrażenie. W przypadku wzmacniacza Yamahy na pierwszy plan wysuwa się dynamika. Przy potencjometrze ustawionym na 10:30 było głośno, a zbliżanie się do połowy skali narażało głośniki na wytrzepanie membran. Nawet spokojne nagrania klasyki powodowały szybsze krążenie krwi, zaś przy słuchaniu symfoniki na myśl przychodziły batalistyczne sceny filmowe. Jeśli ktoś twierdzi, że muzyka poważna jest nudna, zaproście go na krótki seans z Yamahą i wyślijcie mi zdjęcie jego miny po przesłuchaniu „Suity Españoli” Isaaca Albeniza.
Energia i witalność nagrań rockowych prowokują do testowania cierpliwości sąsiadów. Kiedy oswoicie się z iście atomowym potencjałem A-S300, dostrzeżecie też kilka innych atutów.
Pierwszym z nich jest muzykalność, a w tłumaczeniu z polskiego na nasze: trudno mi się było oderwać od dobrze znanych płyt. Sam się nie spodziewałem, że spędzę z A-S300 aż kilka godzin. Wzmacniacz Yamahy nie był obojętnym elementem w systemie. Mocno się angażował, by dostarczyć słuchaczowi jak najwięcej przyjemności.
Druga zaleta to budowa sceny. Wszystkie plany były dobrze zdefiniowane i bez trudu można było określić pozycję lidera tria jazzowego w stosunku do reszty ansamblu. W trakcie odtwarzania nieśmiertelnej „Amused to Death” Watersa Yamaha poradziła sobie nawet z ukazaniem efektów przestrzennych, choć nie były one aż tak spektakularne, jak słuchane na droższych systemach.
Trzecim atutem A-S300 jest bas. Konstruktorzy najwyraźniej nie wierzyli we własne siły, skoro umieścili z tyłu wyjście subwoofera. Z monitorów Xaviana integra Yamahy wycisnęła bardzo satysfakcjonujący bas, a podpiętą do podłogówek A-S300 można śmiało wykorzystywać do domowych projekcji.

Reklama

 

Konkluzja
A teraz najlepsze: przed testem nie znałem ceny Yamahy. Po wstępnym przesłuchaniu kilku płyt spytałem o nią dystrybutora i opadła mi szczęka. Jeśli można zrobić taki wzmacniacz za 1300 złotych, to audiofilów czeka świetlana przyszłość.

54-56 12 2010 T

 

Autor: Mariusz Zwoliński
Źródło: HFiM 12/2010

 

Pobierz ten artykuł jako PDF