HFM

artykulylista3

 

Audio Research DS450

64-68 04 2011 01W 1970 roku niejaki William Z. Johnson założył Audio Research Corporation. I choć jego nazwisko znawcom tematu niewiele wtedy mówiło, Bill nie należał do debiutantów.

Pierwszy wzmacniacz lampowy, a jakże skonstruował dla jednego ze znajomych już w 1949 roku. Urządzenie miało kilka nowatorskich rozwiązań, m.in. elektronicznie regulowany zasilacz, i wzbudziło zainteresowanie w audiofilskim środowisku stanu Minnesota. Ośmielony sukcesem konstruktor założył dwa lata później małą firmę Electronic Industries, zajmującą się produkcją i serwisem wzmacniaczy.

Pomysł niegłupi, ale najwyraźniej Bill był lepszym projektantem niż biznesmenem. Interes szedł średnio i w 1968 roku Johnson z ulgą sprzedał firmę, zatrudniając się jednocześnie u nowego nabywcy. Ten także nie zbił kokosów i wkrótce ogłosił upadłość.
Powróciwszy do punktu wyjścia, Johnson postanowił zacząć wszystko od nowa. Za pożyczone pieniądze założył kolejną firmę i ponownie zajął się produkcją wzmacniaczy lampowych. Z pozoru był to krok bezsensowny, bowiem na początku lat 70. XX wieku ludzkość zachłysnęła się wzmacniaczami tranzystorowymi – mocniejszymi, prostszymi w obsłudze i znacznie tańszymi od lampowych. Producenci sprzętu hi-fi przesiadali się na półprzewodniki, lecz nowe wzmacniacze przegrywały ze starymi w jednej, za to istotnej kategorii – jakości brzmienia. Dysponując 20-letnim doświadczeniem, założyciel Audio Researcha postawił sobie za cel konkurowanie z resztą świata jakością wykonania i niezawodnością (odpadają koszty napraw gwarancyjnych), brzmieniem i wyjątkowym serwisem posprzedażowym. Choć trudno w to uwierzyć, w magazynach firmy do dziś dostępne są części zamienne do wszystkich urządzeń kiedykolwiek przez nią wyprodukowanych, włączając nawet te najstarsze. Inna rzecz, że pokrywa je gruba warstwa kurzu, bowiem firma z Minnesoty przez dekady zyskała status niemal synonimu niezawodności. Gdyby mimo to jakiś pechowiec trafił do serwisu, jego wzmacniacz po doprowadzeniu do ładu zostanie poddany formalnej procedurze kontrolnej oraz... testowi odsłuchowemu. Dopiero gdy otrzyma akceptację doświadczonego pracownika, może wrócić do stęsknionego właściciela.
Procedura odsłuchowa dotyczy wszystkich urządzeń opuszczających mury fabryki, zarówno nowych, jak i serwisowanych. Jako że pośpiech jest wskazany wyłącznie przy łapaniu pcheł, moce przerobowe tego jednoosobowego stanowiska kontrolnego wynoszą kilkanaście urządzeń dziennie.
Siedziba ARC mieści się w budynku o powierzchni blisko pół hektara. Wszystkie urządzenia są projektowane i montowane na miejscu, choć firma w dużej mierze korzysta z grupy zaufanych kooperantów. Podwykonawcy dostarczają m.in. płytki drukowane, transformatory i obudowy, natomiast uzbrajanie modułów i montaż odbywa się już w zakładzie ARC.
Choć firma zaopatruje się wyłącznie u sprawdzonych dostawców, podzespoły także są poddawane surowej selekcji. „Ufać znaczy kontrolować”, powtarzał często towarzysz Stalin, a efektem zaufania Audio Researcha jest mniej więcej połowa podzespołów lądujących w koszu. To, co przejdzie przez gęste sito selekcji, gwarantuje wiele lat bezawaryjnej pracy. Niestety nie ma nic za darmo i w cenie gotowych urządzeń zawarty jest koszt podzespołów, które skończyły na wysypisku. Ale komfort psychiczny nie ma ceny.
Aktualny katalog dzieli się na część lampową i tranzystorową. O ile ta pierwsza zbudowała renomę firmy, to obecny wygląd urządzeń nawiązuje do tranzystorowego preampu SP-4 sprzed 35 lat. Nie uświadczymy tu kolorowych światełek, zalotnych krągłości ani onieśmielających napisów podnoszących prestiż producenta. Jedyną ozdobę grubych aluminiowych frontów stanowią uchwyty po bokach. Resztę, czyli wyświetlacze, przełączniki i gałki podporządkowano względom funkcjonalnym.
Stereofoniczny wzmacniacz mocy DS450 wchodzi w skład serii Definition. Oprócz niego znajdziemy tam jeszcze tylko zintegrowany wzmacniacz DSi200. W najbliższym czasie dołączy do nich końcówka mocy DS225 i... to na razie wszystko. Zanim przejdę do opisu budowy, małe wyjaśnienie: liczby w symbolach wzmacniaczy Audio Researcha oznaczają moc na kanał, przy ośmiu omach.
Pierwszym urządzeniem w serii Definition była 200-watowa integra DSi200 („HFiM 5/10”). Wraz z nią rozpoczęto produkcję wzmacniaczy o wysokiej sprawności, bazujących na autorskich rozwiązaniach firmy. DSi200 połączyła w sobie wysokie walory użytkowe i brzmieniowe z umiarkowaną, jak na amerykański hi-end, ceną. Jej sukces skłonił konstruktorów do opracowania stereofonicznej końcówki mocy, będącej wizytówką firmy godną XXI wieku. Nie obawiajcie się jednak. Nie znajdziecie w niej
gniazda do podłączenia iPoda.

64-68 04 2011 02     64-68 04 2011 07

Budowa
DS450 jest najmocniejszym stereofonicznym piecem Audio Researcha. Wprawdzie na szczycie cennika stoją lampowe monobloki REF 610T, ale 450 watów to kawał pieca, nawet jak na amerykańskie standardy. Również od strony wizualnej DS450 prezentuje się okazale.
Na przednim panelu, wyrżniętym z centymetrowego płata aluminium, widać tylko włącznik sieciowy z diodą sygnalizującą pracę oraz uchwyty ułatwiające przenoszenie. Z tyłu jest już ciekawiej.
Centralnie umieszczone 20-amperowe gniazdo zasilające budzi szacunek u znawców sprzętu grającego, a informacja, iżDS450 potrafi zassać z sieci nawet 1,3 kW, wzmaga czujność obrońców środowiska. Spokojnie, konstruktorom ARC także leży na sercu walka z efektem cieplarnianym, ale o tym za chwilę. Po obu stronach gniazda sieciowego ulokowano zaciski głośnikowe Cardasa. Miałem już z nimi kilkakrotnie do czynienia i za każdym razem pozostawiały niezapomniane wrażenia. Wprawdzie ich konstrukcja pozwala mocno docisnąć końcówki kabli bez użycia klucza, ale potencjalny użytkownik będzie skazany na widełki. W przypadku jednoczesnej wymiany wzmacniacza i okablowania nie powinno to stanowić problemu, ale gdy po poprzednim piecu ostaną się nam przewody zakończone bananami, okażą się bezużyteczne.
Druga niedogodność to sam proces instalacji. Jednoczesne trzymanie końcówek w zaciskach i dokręcanie śruby wymaga trzech rąk, zwłaszcza w przypadku sztywnych kabli, i potrafi zepsuć przyjemność z nowego nabytku. Przynajmniej przed rozpoczęciem odsłuchów.
DS450 pozwala na podłączenie łączówek RCA oraz XLR. Na tym poziome cenowym to już niemal codzienność, a u Audio Researcha – oczywista oczywistość. Szeroko rozstawione gniazda umożliwiają zastosowanie łączówek o dowolnej grubości. Pomiędzy oboma standardami wejść umieszczono małe przełączniki hebelkowe aktywujące wybraną parę. Listę przyłączy zamykają dwa 3,5-mm gniazda wyzwalaczy 12 V. Dzięki nim można spiąć wzmacniacz z preampem i włączać cały system jednym przyciskiem na pilocie.
Wewnątrz DS450 panuje wzorowy porządek. Żadnego zbędnego kabelka, śrubki czy niechlujnego smarka cyny.
Podstawę montażową wykonano z kawałka grubej aluminiowej blachy, z której wytłoczono dno oraz tylną i przednią ściankę. Aluminiowy front przykręcono czterema grubymi śrubami, na których trzymają się uchwyty ułatwiające przenoszenie.
W przedniej części obudowy znalazły się monstrualny transformator rdzeniowy oraz dwie baterie kondensatorów Nippon Chemicon, po 81600 μF na kanał. Pod transformatorem przykręcono piątą nóżkę zapobiegającą odkształceniu obudowy.
Transformator i kondensatory oddziela od elektroniki kawał grubej blachy, wzmocniony kątownikiem. Dwa dodatkowe kątowniki spinają przednią i tylną ściankę, czyniąc z obudowy DS450 sztywną klatkę. Po drugiej stronie przegrody przylutowano 16 kondensatorów foliowych, ręcznie nawijanych przez sumiennych pracowników ARC. Ich rola polega na zmniejszeniu impedancji wewnętrznej układu zasilającego.
Choć łączna długość okablowania wzmacniacza wynosi kilkadziesiąt centymetrów, nawet stąd wyeliminowano element przypadkowości. Wszystkie przewody są licowe i wykonywane na miejscu.
Płytki drukowane zrobiono z grubego laminatu, a ścieżki sygnałowe są szerokie. Wśród komponentów można dostrzec m.in. kondensatory Wimy i metalizowane oporniki.
Dla miłośników dawnych urządzeń Audio Researcha DS450 jest jakąś dziwną hybrydą. Z jednej strony znajdą w nim analogowy zasilacz, dysponujący ogromną wydajnością energetyczną ponad 1200 dżuli; z drugiej ich niepokój wzbudzi wzmacniacz pracujący w klasie D. W pierwszej chwili może dziwić fakt zastosowania zamiast audiofilskiej klasy A układu o sprawności przekraczającej 90 %, ale by to zrozumieć, trzeba się cofnąć do lat 2002-2004. Wtedy to pojawiły się monobloki i dwie końcówki mocy zbudowane w oparciu o gotowe moduły Tripath. Charakteryzowały się niespotykaną sprawnością i przyzwoitymi możliwościami brzmieniowymi, co skłoniło konstruktorów z Minnesoty do opracowania własnego rozwiązania, gwarantującego brzmienie adekwatne do renomy producenta.
W DS450 zastosowano układ taktujący, pracujący z częstotliwością 400 kHz. Dzieli on sygnał wejściowy z częstotliwością 400 tysięcy próbek na sekundę i steruje pracą zasilacza tak, by dostarczył optymalną dawkę energii każdej próbce w zależności od poziomu wzmocnienia. W fazie spoczynku, gdy wzmacniacz nie dostaje sygnału z preampu, DS450 pobiera tyle prądu, co mała żarówka.
Kocówki mocy zbudowano według tej samej zasady co w DSi200, a główna różnica sprowadza się do ilości tranzystorów. We wzmacniaczu zintegrowanym były po dwa MOSFET-y na kanał; teraz są cztery. Wszystkie tranzystory dociśnięto niewielkimi radiatorami. DS450 osiąga sprawność na poziomie 93 %, co oznacza, że praktycznie się nie grzeje. By przełamać ostatnie opory najbardziej radykalnych ekologów, dodam, że DS450 ma certyfikat „Energy Star” potwierdzający jego energooszczędność.
Próbkowany sygnał po wzmocnieniu należy wygładzić, a służą temu dwa dławiki widoczne po bokach radiatorów. Niby nic w nich szczególnego, zwykłe porcelanowe krążki z nawiniętymi kawałkami miedzianego drutu, ale zaklęta jest w nich cała wieloletnia wiedza Audio Researcha na temat kształtowania brzmienia. Niewykluczone, że dobór właściwych parametrów zajął konstruktorom długie tygodnie wytężonej pracy, a do nawijania drutu zatrudniono jedną osobę związanąprzysięgą milczenia. Oby tylko swej wiedzy nie zabrała do grobu.

64-68 04 2011 03     64-68 04 2011 04

Konfiguracja
Ogromna moc DS450 sprawia, że napędzi on wszystko, co ma w nazwie „kolumna”, z wyjątkiem Kolumny Zygmunta. Zamiast się zastanawiać nad doborem głośników pod kątem przyjaznych parametrów, należy się raczej skupić na ich własnościach brzmieniowych.
Dostarczony przez dystrybutora egzemplarz pracował z Usherami Dancer Mini-1 oraz niemieckimi Ascendo C-8. Z doskoku podłączałem też do niego nowe monitory Xaviana XN 125 Evoluzione Speziale, ale raczej z ciekawości niż dla sprawdzenia możliwości wzmacniacza. Za źródło posłużył odtwarzacz Bladelius Syn, zaś pomiędzy nim a DS450 pracowały (na zmianę) dwa preampy – Audio Research Reference 5 i BAT VK-3ix, oba lampowe. Wszystkie urządzenia połączyły kable Synergistic Research z serii Tesla, wyposażone w aktywne ekranowanie. Elektronika stanęła na ciężkiej drewnianej szafce z kamiennymi blatami, natomiast kolumny od podłogi izolowały 3-cm granitowe płyty. System grał w pokoju o powierzchni 20 m2, zaadaptowanym akustycznie w sposób niekomplikujący normalnego użytkowania.

Reklama

Wrażenia odsłuchowe
Choć wzmacniacz został już wygrzany przez dystrybutora, przed odsłuchami zafundowałem mu kilka dni gimnastyki. Zresztą sam producent zaleca, by po dłuższym przestoju przeprowadzić kilkudniową rozgrzewkę. Pomiędzy odsłuchami DS450 pozostawał pod prądem. Temperatury w pokoju nie podniósł, a za te marne 55 W/godzinę, które ciągnął z sieci w stanie spoczynku, z nawiązką odwdzięczył się brzmieniem.
Alfred Hitchcock zwykł mawiać, że dobry film musi się zacząć od trzęsienia ziemi, a później napięcie powinno rosnąć. Wprawdzie test sprzętu grającego ma niewiele ma wspólnego z X Muzą, ale spróbuję posłuchać rady mistrza suspensu. Cóż więc może wywołać trzęsienie ziemi? Oczywiście bas.
Niskie tony generowane przez DS450 zasługują na miano spektakularnych. O ile kolumny sprostają wyzwaniu, będziecie świadkami czegoś wyjątkowego.
Popisowym numerem Audio Researcha powinny być nagrania recitali organowych. Jedną z lepszych realizacji, jaka ostatnio wpadła mi w ręce, jest krążek Zsigmonda Szathmary’ego „Orgelwerke von J. S. Bach”, wydany w wersji XRCD 24. Płyta została zarejestrowana w kościele SaintMichaëlskerk w holenderskim Zwolle, a wykonawca grał na organach Schnitgera z 1721 roku. Słuchając jej na DS450, aż chce się powiedzieć: „kiedyś to potrafili robić instrumenty!”. Toccata i fuga d-moll zabrzmiały olśniewająco, a bas wpędziłby w kompleksy niejeden subwoofer. Rozochocony możliwościami wzmacniacza podłączyłem monitory Xaviana, ale ARC nie zamienił ich w podłogówki. Niskie tony schodziły tylko tam, gdzie nakazywała logika. Wzmacniacz wyciska z kolumn wszystkie soki, ale nie wygłupia się i nie tworzy sztucznej „wartości dodanej”.
Niektóre nagrania zwyczajnie bałem się odtwarzać, mając na względzie konstrukcję budynku. W „Planetach” Gustawa Holsta z von Karajanem bas schodzi tak nisko, jak to tylko możliwe w orkiestrze symfonicznej, a dynamika, zwłaszcza w finale „Marsa”, nasuwa skojarzenia z nisko przelatującym odrzutowcem, który nieopatrznie przekroczył barierę dźwięku.
W nieco lżejszym repertuarze, jazzowym i rockowym, niskie tony były przez cały czas obecne w nagraniach. Z dobrze zrealizowanymi płytami DS450 współpracował doskonale. Wobec gorszych, których bas został sztucznie podrasowany, Audio Research był bezlitosny, a dudnienie, obecne nawet w trakcie cichego słuchania, dyskwalifikowało te albumy.
Skoro trzęsienie ziemi mamy już za sobą, pora na wzrost napięcia. Tak się bowiem składa, że to nie bas jest największym atutem wzmacniacza. W wyższych podzakresach dzieją się jeszcze ciekawsze rzeczy.
Pierwsza cecha to niewymuszona swoboda prezentacji. Bez względu na to, czy na tacce odtwarzacza wylądowała wielka symfonika, kameralny „dżezik”, ostre rockowe łojenie czy audiofilskie plumkanie, DS450 udowadniał, że nie ma dla niego trudnych tematów. Gdy trzeba było huknąć orkiestrowe tutti, robił to zdecydowanie. Tam natomiast, gdzie zamiarem wykonawcy było zbudowanie intymnych relacji ze słuchaczem, zamieniał się w dyskretnego asystenta, dbającego o to, by nic nie zakłócało małego randez-vous. W wartościach bezwzględnych DS450 charakteryzował się dźwiękiem czystym, dynamicznym, z bogatą górą oraz zaskakującą stereofonią. Zaskoczenie nie polegało na poprzestawianiu instrumentów, lecz na skrupulatności lokowania pozornych źródeł dźwięków. W tej dziedzinie DS450 był precyzyjny jak mistrz świata w bierki. Pojęcie „kreowania hologramu” przed słuchaczem bywa nadużywane, ale w przypadku wzmacniacza Audio Researcha tak się właśnie działo. Co więcej, czynił to z taką dyskrecją, jakby cały splendor miał spłynąć na kolumny.
W zależności od sprzętu towarzyszącego panorama dźwiękowa przemieszczała się w stronę miejsca odsłuchowego lub wędrowała za linię głośników, a wzmacniacz robił minę niewiniątka, jakby ta kwestia w ogóle go nie dotyczyła. Przyłapałem go tylko na jednym – podkreślał wysokość sceny. Trudno bowiem podejrzewać, by trzy tak różne konstrukcje jak Xavian, Usher i Ascendo wpadły na ten sam pomysł i umieściły talerze perkusji kilkadziesiąt centymetrów nad kopułkami wysokotonowymi.

Konkluzja
Według polskiej Wikipedii audiofile to „grupa konsumencka kupująca najdroższy domowy sprzęt nagłaśniający, którego cena bardzo często nie ma uzasadnienia w jego rzeczywistych właściwościach”.
I dalej: „Jego rzeczywiste właściwości elektroakustyczne nie odbiegają od sprzętu masowego o różnicach w parametrach elektrycznych leżących poza zakresem percepcji człowieka. W ślepych testach (gdy słuchacz nie posiada informacji, które urządzenie jest aktualnie włączone) nie są oczywiście odróżniane przez słuchaczy”.
Całe szczęście, że Bill Z. Johnson nie zna polskiego, bo po takim podsumowaniu kilkudziesięciu lat życia niechybnie rozbiłby młotem wszystkie swoje urządzenia i zajął się produkcją empetrójek.

64-68 04 2011 T

Autor: Mariusz Zwoliński
Źródło: HFiM 04/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF