HFM

artykulylista3

 

Rotel CD11MKII/A11MKII

056 061 Hifi 10 2023 003

W marcu 2021 roku opublikowaliśmy test zestawu Rotela CD11/A11 Tribute. Warto przypomnieć, że pomysł na jego powstanie narodził się w 2019 roku – po tym, jak japońska wytwórnia nawiązała współpracę z legendarnym konstruktorem Kenem Ishiwatą.

 

 

 

 

 

 

Idea była prosta: Ishiwata miał wziąć na warsztat jeden z najtańszych zestawów Rotela i, czyniąc nad nim sobie tylko znane czary, niewielkim kosztem przenieść jego brzmienie na wyższy poziom.
Pierwsze prototypy Ishiwata przedstawił szefom japońskiej firmy już wczesną jesienią 2019 roku, lecz jego nieoczekiwana śmierć kilka tygodni później postawiła cały projekt pod znakiem zapytania. W każdej „normalnej” firmie po takiej tragedii wszystkie plany i prototypy powędrowałyby w najdalszy kąt archiwum, jednak Rotel zawsze odbiegał od korporacyjnych standardów. Wiosną 2020 roku pałeczkę po Mistrzu Kenie przejął jego długoletni przyjaciel, znany konstruktor Karl-Heinz Fink. Wraz z kilkoma dawnymi współpracownikami Ishiwaty postanowił kontynuować prace nad oboma urządzeniami. W rezultacie – u progu 2021 roku – pojawiła się seria Tribute.
Dwa lata później szefowie Rotela postanowili zmodernizować podstawowe modele stereo, a ich wybór padł na wzmacniacz A10 oraz serię 11. Zdawali sobie sprawę, że majstrowanie przy linii Tribute byłoby niestosowne, sięgnęli więc po pierwotne projekty odtwarzacza CD11 i wzmacniacza A11. Następnie dopasowali je pod względem technicznym i użytkowym do obowiązujących obecnie standardów. W efekcie jesienią 2023 roku światło dzienne ujrzały zmodernizowane urządzenia z dopiskiem „MKII”.

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

 W odtwarzaczu zmienionom.in. transport płyt.

   

 

 


Odtwarzacz CD11MKII
Wizualnie odtwarzacz CD11MKII niczym nie różni się od pierwowzoru. Ozdobny przedni panel ze szczotkowanego aluminium w obu urządzeniach jest dostępny w kolorze czarnym oraz srebrnym. W każdym z nich prezentują się bez zarzutu.
Centralnie umieszczony dwuwierszowy wyświetlacz pokazuje informacje na temat odtwarzanych płyt oraz dane tekstowe, jeżeli dany krążek je zawiera. Umieszczona poniżej szuflada transportu płyt przesuwa się miękko i płynnie, nie wydając przy tym niepokojących odgłosów. Na prawo od niej znalazło się kilka podstawowych przycisków, które umożliwiają obsługę w przypadku zapodziania się pilota.
Jeśli zajrzymy pod odtwarzacz, dostrzeżemy porządne nóżki antywibracyjne oraz dziwną bułę wystającą z dna. To specjalne wgłębienie, w którym na dodatkowej platformie osadzono transport CD. Obniżyło to środek ciężkości urządzenia, co powinno się przełożyć na bardziej stabilną pracę.

Reklama


Tylna ścianka CD11MKII nie odbiega od standardu. Znajdziemy na niej analogowe wyjście RCA, koaksjalne cyfrowe oraz gniazdo zasilania IEC. Pozostałe złącza to serwisowe RS-232 oraz 12-woltowy wyzwalacz.
We wnętrzu można się dopatrzyć pewnych znamion nowoczesności, jednak by je dostrzec, trzeba nieco wytężyć wzrok. Producent informuje, że w porównaniu z oryginalnym CD11 wymieniono 10 kluczowych komponentów, a jednym z nich jest nowy, masywniejszy transport. Na podkreślenie zasługuje fakt, że Rotel nadal stosuje mechanizmy przeznaczone do odtwarzania płyt CD, a nie tanie, uniwersalne napędy komputerowe. Poza fabrycznymi dyskami obsługuje nagrywalne CD-R/RW z plikami mp3, gdyby akurat ktoś trafił na nie w trakcie inwentaryzacji pawlacza. Za kontrolę pracy lasera i serwomechanizmu odpowiadają dwie kości Toshiby.
Nowością w CD11MKII jest także 32-bitowy DAC Texas Instruments PCM5102A. Nie licząc powyższych zmian, CD11MKII to stary dobry Rotel, a nie jakieś nowomodne wynalazki.
Całą elektronikę rozmieszczono na sporej płytce drukowanej. Znalazły się na niej dwa kondensatory filtrujące Nichicona o łącznej pojemności 9400 µF, przetwornik c/a oraz analogowe układy wyjściowe. Wśród tych ostatnich wyróżniają się „złote” Nichicony, będące nawiązaniem do ostatniego projektu Kena Ishiwaty.
W dobie wszechobecnych układów impulsowych na podkreślenie zasługuje obecność klasycznego zasilacza liniowego z dużym transformatorem rdzeniowym. Notoryczni malkontenci mogą kręcić nosem, że to nie toroid, ale Rotel do każdego urządzenia projektuje osobne zasilanie i sam wykonuje trafa. Gdyby projektant CD11MKII doszedł do wniosku, że lepiej się sprawdzi transformator toroidalny, raczej by go tam umieścił. Pod plastikową osłonką znalazły się układy wstępnej filtracji oraz osobny malutki zasilacz, odpowiadający za wybudzanie z trybu czuwania.

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

 Pomimo ucyfrowienia A11MKII to stara dobra szkoła budowania wzmacniaczy.

   

 

 


Wzmacniacz A11MKII
O ile odświeżony odtwarzacz wygląda tak samo jak poprzednik, to w przypadku wzmacniacza można mówić o małej rewolucji. Niestety, rewolucje mają to do siebie, że często przynoszą niekorzystne zmiany. Wzmacniacz A11MKII jest tego przykładem.
W wersjach pierwotnej oraz Tribute był to kawał maszyny. Przy 10 cm wysokości i niemal 7 kg masy już przy pobieżnym kontakcie budził respekt. Jego następca sprawia wrażenie ofiary drakońskiej diety odchudzającej.
Na płaskim, 6-cm aluminiowym froncie widać cztery pokrętła i kilka przycisków. Za ich pomocą można regulować barwę tonu oraz balans, a także wybrać źródło dźwięku. Zarówno pokrętła, jak i przyciski wykonano z metalu. Obok włącznika zasilania znalazły się 3,5-mm wyjście słuchawkowe oraz czujnik podczerwieni. Ten ostatni w czarnej wersji wykończenia pozostaje praktycznie niewidoczny.
Osobiście ubolewam nad rezygnacją z wyświetlacza montowanego we wcześniejszych A11. Czytelne wskazania aktywnego źródła oraz poziomu głośności jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Na pokrętle potencjometru A11MKII znalazła się, co prawda, kolorowa dioda, ale wypatrzenie jej w słoneczny dzień nie jest łatwe.

Reklama


Jeśli ktoś na widok przedniej ścianki zapłakał nad upadkiem audiofilskich obyczajów, to po odwróceniu wzmacniacza powinien otrzeć łzy. W nowej wersji znajdziemy wprawdzie tylko pojedyncze terminale głośnikowe (wcześniej były podwójne), za to w ramach rekompensaty producent zaproponował koaksjalne i optyczne wejścia cyfrowe. Szkoda, że nie poszedł na całość i nie dołożył jeszcze portu USB, ale być może doczekamy się go w kolejnej odsłonie. Sekcję analogową reprezentuje wejście gramofonu z wkładką MM oraz trzy liniowe RCA. Wspólnym elementem wszystkich wersji A11 jest plastikowa „tabletka”, skrywająca antenę Bluetooth.
Wnętrze A11MKII poddano gruntownej modernizacji i to bynajmniej nie przez zastąpienie wartościowych podzespołów tańszymi zamiennikami. Jak twierdzi Rotel, dokonano w nim blisko 60 modyfikacji, mających na celu poprawę brzmienia. Zmieniono rezystory, kondensatory oraz wzmacniacze operacyjne w ścieżce sygnałowej.

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

   Terminale głośnikowe rozstawionociut za wąsko.

   

 

 


Niemal całe dno przykrywa zielony laminat z otworami na radiatory końcówek mocy. Dominuje montaż przewlekany. W prawym tylnym rogu, z dala od reszty podzespołów, umieszczono moduł phono. W przeciwległym końcu obudowy znalazł się układ wzmacniacza słuchawkowego.
Zasilacz A11MKII zbudowano w oparciu o dwa elektrolity Nichicona po 6800 µF oraz duży transformator toroidalny. Wyprowadzono z niego osobne odczepy do przedwzmacniacza, końcówek mocy oraz małej płytki z układami cyfrowymi. Ta ostatnia, przymocowana bezpośrednio do tylnej ścianki, zawiera DAC Texas Instruments PCM5102A, taki sam jak w odtwarzaczu CD11MKII. Jego fabryczne parametry, wynoszące 32 bity/384 kHz, we wzmacniaczu ograniczono do 24 bitów/192 kHz. Tuż obok zmieścił się moduł Bluetooth firmy Qualcomm, obsługujący kodeki AAC i aptX HD.
Za regulację głośności odpowiada zmotoryzowany czarny Alps.
W końcówkach mocy pracują lubiane przez Rotela tranzystory Sankena C4468/A1695, z których uzyskano 50 W/8 Ω i 62 W/4 Ω w klasie AB. Szału niby nie ma, ale praktyka pokazała, że w przypadku japońskiej wytwórni nie należy się zbytnio sugerować papierowymi parametrami.
Dołączone do obu urządzeń piloty nie porażają urodą, za to nieźle się sprawdzają w codziennym użytkowaniu. Można ich używać zamiennie, ponieważ zawierają zarówno przyciski regulacji głośności, jak i obsługi odtwarzacza CD.

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

 W takim ustawieniu wzmacniaczwygląda jak zgnieciony przez odtwarzacz.

   

 

 

Wrażenia odsłuchowe
Zanim rozpocząłem testowanie systemu 11MKII, sięgnąłem do notatek sprzed trzech lat dotyczących serii Tribute. Byłem ciekaw, czy projektantom Rotela udało się nawiązać do brzmienia strojonego przez Kena Ishiwatę.
Muszę przyznać, że się udało, jak najbardziej.
W serii Tribute dominowały muzykalność, kultura oraz umiejętność przekazywania emocji towarzyszących wykonawcom. Wszystkie te cechy odnajdziemy także w serii 11MKII, a jako bonus otrzymamy nieprzeciętną stereofonię. Właśnie umiejętność budowy trójwymiarowej sceny była tym, na co zwróciłem uwagę od pierwszej chwili. Szeroka, łukowato wygięta za głośnikami, nie miała oporów przed wychodzeniem poza ich fizyczne ustawienie. Włączenie dowolnego utworu skutkowało natychmiastowym wyparowaniem kolumn z pokoju i pozostawianiem słuchacza sam na sam z wykonawcami. Lokalizacja ich oraz grup instrumentów dalece wykraczała poza oczekiwania wywołane ceną systemu. Jeżeli ktokolwiek kwestionowałby zapewnienia producenta na temat użycia nowych podzespołów poprawiających brzmienie, to kilkanaście minut z dowolnym repertuarem powinno rozwiać wszelkie wątpliwości.
Gdy już się trochę oswoiłem z tą nieoczekiwaną atrakcją, zacząłem się przyglądać innym aspektom brzmienia. I znów Rotel mile zaskoczył, tym razem energią i dynamiką.

 

Reklama


Wspomniane 50 watów na kanał wydaje się ledwie ułamkiem możliwości droższych modeli japońskiej firmy, jednak powiedzenie „pozory mylą” pasuje tutaj jak ulał. Brzmienie A11MKII okazuje się bowiem dynamiczne i oparte na mocnym, konturowym basie. Jego kontrolę w tej cenie śmiało można uznać za wzorcową, a przy tym niskie tony nie starają się narzucić swojego charakteru średnicy. Ta pozostaje bowiem lekko ocieplona. Łatwo nawiązuje ze słuchaczem nić porozumienia i w spokojnych jazzowych balladach buduje kameralną atmosferę. W tych bardziej żywiołowych uwalnia spore pokłady zaangażowania, co również mile zaskakuje, zwłaszcza w tej cenie.
Do powyższego obrazu bardzo dobrze pasują wysokie tony. Ich przejrzystość w kontekście świetnej sceny stereo nie powinna dziwić, ale już ilość i gradacja detali wyraźnie nawiązują do serii Tribute.
Japoński zestaw sprawdza się w zróżnicowanym repertuarze. W klasyce uwagę zwracają nieprzeciętna budowa sceny z czytelnymi planami oraz bardzo dobra mikrodynamika. W jazzie Rotel pozwala skoncentrować uwagę na detalach i brzmieniach pojedynczych instrumentów, smakować drobne niuanse. W rocku i bluesie do głosu dochodzi rytmiczność oraz nieoczekiwana drapieżność, nieobecna w nagraniach akustycznych. Kwintesencją brzmienia 11MKII może być soundtrack do filmu „Helikopter w ogniu”, w którym pojawiają się wszystkie powyższe elementy, wzbogacone emocjami, jakie przynosi dobre kino akcji. Ale o tym najlepiej przekonać się osobiście.

 

048 053 HFM 05 2024 01

 

Bardzo szeroko rozstawionegniazda.

   

 

 


Konkluzja
Brzmienie Roteli 11MKII przekracza oczekiwania wywołane ceną i gabarytami sprzętu. Jeżeli taki poziom prezentuje zestaw za 6000 zł z groszami, to jestem spokojny o przyszłość klasycznego stereo.

 

 

 

Reklama

 

 

 

 

Zrzut ekranu 2024 03 24 102240

 

Mariusz Zwoliński
Źródło: HFiM 06/2024

 

Ta strona korzysta z plików Cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.