HFM

artykulylista3

 

Rogue Audio RH-5

030 035 Hifi 03 2022 010
Takiego jak w ostatnich latach wysypu słuchawek i wzmacniaczy słuchawkowych jeszcze nie było. Zastanawiające, że wiele głośnych premier odbyło się tuż przed nastaniem pandemii, która drastycznie zmieniła nasze przyzwyczajenia. Nawet ci, którzy nie pałali do tej pory namiętną miłością do nauszników, musieli po nie sięgnąć i poszukać dla nich godnej amplifikacji. Przypadek? Nie sądzę…

Nie wiem, czy powstało już jakieś naukowe opracowanie pod tytułem „Audiofile w czasach zarazy”, ale myślę, że gdyby hipotetyczny badacz zapytał, co się zmieniło w naszym życiu, większość z nas zakrzyknęłaby bez zastanowienia: „Odebrano nam spokój i ciszę!”. Ale jak to? Przecież jeszcze do niedawna każdy mógł uciec od codziennego zgiełku i zamknąć się w swoim pomieszczeniu odsłuchowym albo chociaż w salonie, gdzie stał dopieszczony zestaw hi-fi. Włączał ulubioną płytę. Zasiadał wygodnie w fotelu i oddawał się muzycznej nirwanie. Niestety, w wielu przypadkach to już przeszłość.


Trudno o nirwanę, kiedy żona za ścianą odbębnia home office, a w czasie telekonferencji natężenie licznych głosów osiąga poziom właściwy odrzutowcom. Albo kiedy dzieci, które już kolejny tydzień przesiadują w domu, grają w gry komputerowe i zabijają z wielkim hukiem Marsjan, zamiast brać udział w nauczaniu online. Przerażony tym wszystkim pies, głośno ujadając,  goni po całym domu kota, a cała ta kakofonia odbija się echem w salonie, gdzie właśnie usiłujemy słuchać muzyki. W dodatku wszyscy (może prócz zwierząt) tak bardzo obciążają domową sieć wi-fi, że o streamingu i słuchaniu plików wysokiej rozdzielczości można praktycznie zapomnieć.
Co nam pozostaje w tak smutnych okolicznościach? Oczywiście słuchawki. Najlepiej zamknięte i z górnej półki. I oczywiście zasilane możliwie najlepszym ze wzmacniaczy. Gdzie taki znaleźć? Oczywiście w Ameryce.


Założenia
No dobrze, może w tym przypadku nie jest to takie do końca oczywiste. Specjalistów w dziedzinie produkcji preampów słuchawkowych znalazłoby się sporo, a niektórzy mają w katalogu nawet po pięć i więcej modeli. Dlatego sięganie po niszowy produkt firmy, która w ogóle nie kojarzy się ze słuchawkami, staje się swego rodzaju ekstrawagancją. Tym niemniej warto zaryzykować – inne urządzenia Rogue Audio nieraz gościły na naszych łamach i wzbudzały uznanie zarówno recenzentów, jak i użytkowników. Amerykańska firma słynie z niestandardowych rozwiązań, jak łączenie klasy D z lampami elektronowymi, oraz nietypowego szefa – Marka O’Briena, który lubi chadzać własnymi ścieżkami, nie oglądając się na obowiązujące w świecie hi-fi mody i konwenanse.
RH-5, którym się dziś zajmiemy, także nie jest typowy. Ten jedyny w katalogu Rogue Audio wzmacniacz słuchawkowy miał początkowo w ogóle nie trafić do oferty, ponieważ powstał jako… zabawka prezesa. O’Brien chciał mieć po prostu egzemplarz na własny użytek, a że nie zadowalało go nic, co było dostępne w sklepach, postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Według słów szefa Rogue Audio, wzmacniacz miał być „mocny, cichy, zbalansowany i elastyczny pod względem możliwości podłączenia słuchawek”. Później, gdy już było wiadomo, że urządzenie trafi do oferty, pojawił się jeszcze warunek – ma być przystępny cenowo. Proste, prawda?

030 035 Hifi 03 2022 001

 

Wyświetlacz – elegancki, czytelny
i nieprzeładowany informacjami.

   

 


Budowa
Szef Rogue Audio nie boi się jednak wyzwań, a że przy okazji lubi eksperymentować, postawił na wzmacniacz hybrydowy, w którym zastosował układ typu „mu-follower” – topologię, którą często spotykamy w przedwzmacniaczach Rogue Audio. Mu-follower to inaczej stopień odwracający o wysokim wzmocnieniu i niskiej impedancji wyjściowej, który charakteryzuje się bardzo dobrym tłumieniem wpływu zasilania na tor sygnałowy i znikomymi zniekształceniami nieliniowymi. Dzięki temu wydaje się wręcz wymarzony do zastosowań hi-fi. Sam Mark O’Brian dodaje: „Konstrukcja wykorzystuje jedną połówkę podwójnej triody (12AU7) ustawioną w taki sposób, aby działała jako źródło prądu stałego dla drugiej połówki. Zmusza to lampę do działania jako czysty wzmacniacz napięciowy, co w tej akurat aplikacji sprawdza się znakomicie”. Uzupełnijmy jeszcze, że ponieważ układ jest idealnie dopasowany do potrzeb przedwzmacniacza, RH-5 jest urządzeniem dwufunkcyjnym: ma przede wszystkim służyć jako wzmacniacz słuchawkowy, ale można go też wykorzystać w roli przedwzmacniacza, do którego podłącza się końcówkę mocy w systemie dwukanałowym.
Od strony wizualnej RH-5 prezentuje się wyjątkowo zgrabnie i urodziwie, co w przypadku Rogue Audio nie jest wcale oczywiste. Gros urządzeń amerykańskiej firmy wyróżnia się urodą cokolwiek laboratoryjną, a pozostałe są do bólu proste i nijakie (jak choćby testowany przez nas zintegrowany Sphinx lub końcówka mocy Dragon). Tymczasem RH-5, poza paskudną nazwą, kojarzącą się z jakimś żrącym środkiem chemicznym, zdecydowanie wyróżnia się na plus – przy czym od razu zaznaczam, że mam na myśli efektowną wersję w kolorze srebrnym, a nie smutną czarną.
Dominantą przedniej ścianki z grubego płata szczotkowanego aluminium jest typowy dla preampów Rogue Audio 12-cm obły wyświetlacz OLED. Na czarnym tle pojawiają się błękitne (i czytelne!) czcionki, które informują o liczonym aż w 180 krokach poziomie wysterowania, wybranym wzmocnieniu (gain) oraz źródle. Tuż pod displayem znalazły się wycięte laserowo sporej wielkości litery tworzące nazwę firmy.
Po lewej stronie umieszczono trzy wyjścia słuchawkowe. Są to dwa dwufunkcyjne Neutriki, które mogą służyć jednocześnie jako wyjście 3-pinowe lub niezbalansowane na wtyk duży jack 6,3 mm. Trzecie to pojedyncze, zbalansowane gniazdo 4-pinowe.

030 035 Hifi 03 2022 001

 

Warto skorzystać z XLR-ów.
Tor sygnałowy jest symetryczny.

   

 


Gain
Po prawej stronie wylądowało spore pokrętło siły głosu, które po naciśnięciu służy też do wygaszania wyświetlacza. Przyciski są cztery: włącznik zasilania, selektor źródła, wyciszenie oraz wzmocnienie. Ta ostatnia funkcja jest w moim przekonaniu wprost genialna i naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie stała się jeszcze obowiązującym standardem, przynajmniej we wzmacniaczach słuchawkowych wysokiej klasy. Chyba każdy, kto ma w domu kilka par nauszników, wie, jak problematyczne są różnice w ich impedancji oraz skuteczności. Mocny wzmacniacz, który wysteruje trudne, wysokoomowe słuchawki, okaże się niepraktyczny, jeśli zechcemy do niego podłączyć wysokiej klasy nauszniki niskoomowe. A tych pojawia się coraz więcej. Regulacja głośności będzie się wtedy odbywać w bardzo wąskim zakresie, ograniczonym do początku skali potencjometru. Kłopot w tym, że są wzmacniacze, które śpiewają pełnym głosem dopiero, gdy ustawimy je co najmniej na jedną trzecią. Funkcja „gain” w recenzowanym RH-5 rozwiązuje ten problem. Stopień wzmocnienia można regulować w trzech krokach: 3, 12 i 16 decybeli, dzięki czemu wykorzystamy pełen potencjał wzmacniacza, zarówno w przypadku słuchawek najtrudniejszych do wysterowania, jak i tych przystosowanych do sprzętu przenośnego.

030 035 Hifi 03 2022 001

 

Podwójne wyjście 6,3 mm
i jedno XLR. Jednocześnie można
korzystać z dwóch par słuchawek.

   

 


Pilot
Wszystkie wyżej opisane funkcje obsłużymy także dołączonym w komplecie pilotem, który jednak wygląda nieszczególnie – jak kawałek taniego plastiku. Wiem jednak z doświadczenia, że głównym zadaniem sterownika do wzmacniacza słuchawkowego jest leżenie w szufladzie i obrastanie kurzem, dlatego nie czynię z tego zarzutu.

030 035 Hifi 03 2022 001

 

Stopień wyjściowy na mocnych
tranzystorach. Trzy i pół wata
to nie przelewki.

   

 


Tylna ścianka
Tylny panel wygląda za to estetycznie i przejrzyście. Patrząc od lewej, znajdziemy tam gniazdo uziemienia dla gramofonu – RH-5 może być opcjonalnie wyposażony w płytkę przedwzmacniacza korekcyjnego (2620 zł), który obsłuży zarówno wkładki MM, jak i MC. Sygnał liniowy przyjmują i wyprowadzają trzy liniowe wejścia RCA, wyjście RCA oraz wejście i wyjście XLR. Dalej widać już tylko gniazdo zasilania i główny włącznik.
Dumny napis „Made in the USA” przypomina, że projekt, wykonanie i zastosowane podzespoły nawet się nie otarły o Daleki Wschód.

030 035 Hifi 03 2022 001

 

Gdzieś pod tą zieloną płytką
skryła się dusza urządzenia.
Nie każde ją ma.

   

 


Wnętrze
Po zdjęciu pokrytej czarnym lakierem proszkowym obudowy naszym oczom ukazuje się schludnie zaprojektowane i gęsto upakowane wnętrze. Całość układu znalazła się na jednej płytce drukowanej, przy czym aż połowę jej powierzchni zajmują układy zasilania.
Prąd dostarczają dwa transformatory toroidalne, ulokowane jeden na drugim. Zasilają niezależnie sekcje lampową i tranzystorową, a filtrację napięcia powierzono trzem dużym i kilkunastu mniejszym kondensatorom. Jest to rozwiązanie typowe dla Rogue Audio. Firmowi inżynierowie bardzo dbają o wydajność i stabilność zasilania, co widzieliśmy już na przykładzie testowanej niedawno końcówki mocy Dragon.
Po lewej stronie (patrząc od przodu) ulokowano dwie podwójne triody 12AU7, pracujące w stopniu wejściowym. Na wyjściu zastosowano tranzystory MOSFET, które pozwalają uzyskać całkiem zacną jak na wzmacniacz słuchawkowy moc 3,5 wata. Takie parametry, przynajmniej teoretycznie, gwarantują wysterowanie najtrudniejszych słuchawek. W praktyce wykaże to odsłuch.

030 035 Hifi 03 2022 001

 

Dwie podwójne triody
w stopniu wejściowym.

   

 


Konfiguracja
W czasie testów RH-5 pracował z całą gamą słuchawek o zróżnicowanej konstrukcji (zamknięte, otwarte, półotwarte), impedancji i skuteczności, przy czym przez większość czasu wykorzystywałem pięć modeli: fenomenalne Focale Clear Mg (test w numerze 7-8/2021), używane zarówno w trybie symetrycznym, jak i ze zwykłą wtyczką 6,3 mm, ultraprzejrzyste Beyerdynamiki 880DT, Sennheisery 580 Precision, do których mam wielką słabość i których brzmienie znam na wylot, Sennheisery 660S, które kłamią jak z nut, ale robią to pięknie i ujmująco, oraz zamknięte Beyerdynamiki T5 2 gen.
Źródłem były dwa odtwarzacze CD: Rotel 991 AE oraz Primare CD 32, oba zbalansowane, dzięki czemu można było wykorzystać zalety toru symetrycznego. Punkt odniesienia dla RH-5 stanowiły dwa bardzo różne – zarówno pod względem konstrukcji, jak i brzmienia – wzmacniacze słuchawkowe, z których korzystam na co dzień. Były to: Skorpion HV-1 w wersji OTL (bez transformatorów wyjściowych), w którego stopniu końcowym pracują dwie podwójne triody 6AS7, oraz tranzystorowy, pancerny Q-Audio o dużej wydajności prądowej, przeznaczony do zasilania słuchawek o wysokiej impedancji.

030 035 Hifi 03 2022 001

 

Tak rozbudowanego zasilania
nie ma żaden inny wzmacniacz
słuchawkowy.

   

 


Wrażenia odsłuchowe
Niejeden z nas zetknął się z urządzeniem wysokiej klasy, z którego brzmieniem musiał się długo oswajać, zanim je ostatecznie docenił. Albo też wsłuchiwał się  tygodniami, żeby w końcu usłyszeć subtelne zmiany. Później trzeba było jeszcze przekonać samego siebie oraz najbliższych, że warto inwestować grube kwoty w sprzęt, którego wpływ na brzmienie jest tak minimalny, że wychwyci go tylko wprawne ucho. To znane przekleństwo audiofila – dopłacać coraz więcej, żeby de facto uzyskać coraz mniej. Znacie to? No pewnie, że znacie. To posłuchajcie…
Rogue Audio poszedł zupełnie inną drogą. W tym przypadku włączamy RH-5, zakładamy słuchawki, naciskamy „play” i kiedy zaczynają płynąć pierwsze dźwięki, z naszych dojrzałych trzewi dobywa się całkiem młodzieżowe: „Wow!” No dobrze, przyznaję, że z moich dobył się nieco mniej cenzuralny okrzyk, ale było to usprawiedliwione faktem, że dawno już nie zetknąłem się z tak dobrym dźwiękiem!

030 035 Hifi 03 2022 001

 

Pilot jest. I na tym
wyczerpują się jego zalety.

   

 


Przestrzeń
Zacznijmy od przestrzeni, ponieważ to właśnie ona stanowi w RH-5 główny element porządkujący i od razu przykuwa uwagę. Właściwie jest to nie tyle przestrzeń, co przebogaty, malowany zamaszystymi ruchami pejzaż dźwiękowy. Trójwymiarowość muzyki i jej przepastna głębia idą w parze z olbrzymią swobodą, oddechem i precyzyjnym odwzorowaniem źródeł pozornych. I wcale nie trzeba gęsto zaaranżowanych utworów, by to docenić. Wystarczy skromne kombo jazzowe bądź zespół kameralny. Spektakularna aura dźwiękowa tworzona przez amerykański preamp przekłada się nie tylko na realistyczne oddanie akustyki pomieszczenia (studia, sali koncertowej etc.), ale również na rozwibrowane powietrze wokół instrumentów, ich obrys, dźwiękowe mikrodetale oraz niepowtarzalną atmosferę. Tę ostatnią Rogue potrafi przenieść do naszych uszu w sposób tak mistrzowski, jakbyśmy mieli do czynienia z żywym instrumentem, a nie urządzeniem elektronicznym. W przypadku utworów o gęstej fakturze (symfonie Brucknera, standardy jazzowe w wykonaniu big-bandów, utwory chóralne) otrzymujemy kapitalną gradację planów, dzięki której można bez problemu usłyszeć, jak ustawione są względem siebie grupy instrumentów i w jakiej odległości od słuchacza się znajdują.
Tu dochodzimy do innej kluczowej cechy wzmacniacza, która powinna podbić serca nawet najzagorzalszych przeciwników słuchawek. Argumentują oni na ogół, że razi ich sztuczność takiej prezentacji, ponieważ muzyka rozbrzmiewa w głowie albo wokół głowy, co nie ma nic wspólnego z naturalnym odbiorem dźwięków. Tymczasem RH-5 zestrojono w taki sposób, że scena dźwiękowa jest rysowana przed nami, na planie szerokiego łuku i odsunięta na tyle daleko, że stwarza wrażenie lekkiego dystansu. Wyraźnie było to słychać na przykładzie nagrań fortepianu, który zabrzmiał tak, jak gdybym go słuchał z dość dalekiego rzędu w filharmonii. Owszem, szczegóły były widoczne jak na dłoni i niczego nie trzeba się było domyślać, tym niemniej nie było mowy o instrumencie, który gra nam „między uszami” bądź tak, jakby ktoś nam wsadził głowę w pudło rezonansowe. Co więcej, efekt rozrysowanej przed słuchaczem i oddalonej sceny udało się uzyskać z każdym modelem użytych w teście słuchawek, choć oczywiście z Rouge Audio najbardziej polubiły się podłączone symetrycznie Focale Clear Mg.

030 035 Hifi 03 2022 001

 

Przedwzmacniacz i wzmacniacz
słuchawkowy w jednej obudowie.

   

 


Barwa
Im dłużej słuchałem amerykańskiego wynalazku, tym bardziej rosło moje uznanie dla konstruktora. Nie tylko udało mu się wycisnąć to, co najlepsze, z lamp i tranzystorów, ale też zdołał to wszystko połączyć w harmonijnie brzmiącą całość. Barwa dźwięku RH-5 z pewnością wiele zawdzięcza zastosowaniu podwójnych triod. Nasycone alikwotami, płynne i gładkie dźwięki wiolonczel i altówek miały wręcz kremową konsystencję. Barokowe skrzypce i trąbki brzmiały jasno i przejrzyście, ale nawet w najwyższych rejestrach nie raziły metalicznością ani nadmierną chropowatością. Owszem, w momentach kulminacyjnych potrafiły czasem zakłuć, ale identyczne wrażenia towarzyszą nam przecież na koncertach. Zatopione w czarnym tle kobiece wokale czarowały plastycznością i namacalnością, i to niezależnie od tego, czy w odtwarzaczu lądował akurat album Silje Nergaard czy kantaty Bacha. Nawet przy gęstych aranżach i sporych poziomach głośności dźwięk pozostawał jędrny, nasycony i uporządkowany, z wzorcowo oddaną mikrodynamiką. Gęsta faktura nie przeszkadzała w doskonałej słyszalności licznych detali – ba, można było wręcz odnieść wrażenie, że tych ostatnich przybyło, ponieważ zostały o wiele lepiej doświetlone i wydobyte z tła.

030 035 Hifi 03 2022 001

 

RH-5 to jedno z najładniejszych
urządzeń Rogue Audio.
Pod warunkiem, że wybierzemy
wersję srebrną.

   

 


Energia
Miękkość, ciepło i niemal fizjologiczna bliskość głosów to oczywiście domena lamp. A co Rogue Audio zawdzięcza tranzystorom? W telegraficznym skrócie: żywiołowość, tempo i blask. Słuchanie „leniwych” wzmacniaczy lampowych ma zwykle to do siebie, że po pewnym czasie mamy dość czarujących klimatów i posłuchalibyśmy czegoś żywszego, co sprawi, że noga bezwiednie zacznie wybijać rytm. W tym przypadku oniryczny klimat jest bardzo umiejętnie dopełniony przez mocno zaznaczone tempo utworu i precyzyjne kształtowanie dźwięku, znane z mocnych wzmacniaczy tranzystorowych – szybki atak i krótkie wybrzmienie, bez nadmiernego przeciągania.
Im dłużej słuchałem muzyki za pośrednictwem RH-5, tym bardziej kojarzył mi się z amerykańskim samochodem z sześciolitrowym V8 pod maską. Kiedy jedziemy powoli i spokojnie, silnik przyjemnie mruczy, wprawiając nas w błogi nastrój. Jeśli jednak sytuacja na drodze wymaga gwałtownego przyśpieszenia, to wystarczy mocniej dotknąć pedału gazu, żeby wcisnęło nas w fotel. Usłyszymy wtedy charakterystyczny bulgot i auto wystrzeli naprzód. Mniej więcej tak właśnie gra Rogue Audio. To wzmacniacz z duszą romantyka, który potrafi  pokazać bardzo ostry pazur.


Konkluzja
To najlepszy wzmacniacz słuchawkowy, jakiego do tej pory słuchałem. „Być może niewiele w życiu słyszałeś” – odpowie zestaw Sennheiser Orpheus. Być może, ale ten poziom całkowicie mi wystarczy. Bo wreszcie słyszę w muzyce i duszę, i dynamit.

 

 

rougue audio rh 5
Bartosz Luboń
Źródło: HFM 03/2022