HFM

artykulylista3

 

Densen B-130XS

032 039042021 001
Densen poszerzył ofertę wzmacniaczy zintegrowanych o model zawierający rozwiązania z droższego B-150PLUS. To krok w stronę hi-endu w przystępnej cenie.

Densen B-130XS przywołał młodzieńcze wspomnienie początków mojej przygody ze sprzętem hi-fi, kiedy pod koniec lat 90. cieszyłem się dźwiękiem  wzmacniacza DM-10, który swobodnie sterował głośnikami Dynaudio serii Contour. Zwracał uwagę oryginalnym wzornictwem i masą, którą zawdzięczał dwóm transformatorom. Konstruktor duńskiej manufaktury, Thomas Sillesen, podkreślał brak sprzężenia zwrotnego. Magnesem dla audiofilów było jednak żywiołowe brzmienie za rozsądne pieniądze.

W tamtym czasie Densen ukuł sobie ciekawy slogan reklamowy. Otóż jego produkty miały oferować wysoki „air-guitar factor”. Oznaczało to dźwięk tak angażujący, że słuchacz miał ochotę grać na niewidzialnej gitarze. Kto tak nie robił, niech zamilknie, bo to znaczy, że nigdy prawdziwie nie wczuwał się w muzykę.
Dziś Densen proponuje sporo różnych urządzeń, jednak podstawą katalogu pozostają wzmacniacze. Oferta konstrukcji zintegrowanych obejmuje B-175, B-150+, testowany B-130XS oraz B-130LE. Do tego dochodzą szczytowe monobloki B-350+ i takaż końcówka stereo B-330+. Niżej w hierarchii stoją wzmacniacze mocy B-320+ i B-310+. Dumą firmy jest referencyjny preamp B-275, a tuż za nim plasują się B-250XS i jedyny w ofercie preamp z okrągłym pokrętłem głośności – B-200+; pozostałe mają małe przyciski. Dwie nowości to preamp ze streamerem Densen B-250Cast i końcówka mocy CastAMP. Każde z urządzeń duńskiej manufaktury mieści się w płaskiej obudowie o wymiarach  6,4/44/31 cm (w/s/g). Ciekawostkę stanowi obecność aż czterech odtwarzaczy CD: B-475, B440XS, B-420XS i B-410 XS. Za to przetwornik c/a z przedwzmacniaczem jest tylko jeden: DenDAC50. Ofertę zamyka tuner B-800 Mk3. Mimo niechęci Thomasa Sillesena do transmisji DAB firma pracuje nad odpowiednim modułem dodatkowym, tak by urządzenie w przyszłości nie zamilkło, jeśli jakiś  minister zdecyduje, że analogowe nadajniki trzeba wyłączyć i zezłomować. Wszystkimi modelami Densena steruje jeden pilot o egzotycznej nazwie Gizmo. Nie znajdziemy go jednak w wyposażeniu i trzeba go dokupić osobno.

032 039042021 002

 

Wysoki stopień
minimalizacji
układów elektronicznych

 

 


Budowa
Producent deklaruje, że B-130XS to tylko nieco słabsza wersja modelu B-150Plus. Urządzenie jest objęte dożywotnią gwarancją dla pierwszego właściciela i dostępne w dwóch wariantach kolorystycznych: czarnym i srebrnym. Do testu dotarł ten drugi. Zapakowany w podwójny karton, zaimponował masą nieproporcjonalnie wysoką do płaskiej obudowy.
Obudowę wykonano z aluminiowej blachy o grubości 4 mm. Wzornictwo pasuje do nowoczesnych wnętrz, a wykonanie jest staranne.
W centrum przedniej ścianki znajduje się display świecący mocno na czerwono. Po włączeniu pokazuje nazwę wzmacniacza, a następnie symbol wejścia i głośność w sobie znanej skali; średni poziom wynosi tutaj 100.
Na lewo od wyświetlacza rozlokowano cztery niewielkie chromowane przyciski: standby, wyciszenie i regulację siły głosu. Tę ostatnią zrealizowano purystycznie – na drabince rezystorów załączanych mikroprocesorem. Dłuższe przytrzymanie guziczka skutkuje szybkim przyrostem bądź wyciszeniem sygnału. Przyciski z prawej strony służą do wyboru wejścia.

032 039042021 002

 

Zamknięty w puszce
transformator daje wyobrażenie
o potencjale układu.

 

 


Z tyłu w oczy rzuca się nazwa firmy – białe litery na czarnej płytce i dumny napis „Made in Denmark”. Obok gniazda zasilania zamontowano główny włącznik mechaniczny. Po sąsiedzku znalazły się pojedyncze terminale głośnikowe. Są zrobione z szarego tworzywa, wąsko rozstawione i nie wzbudzają specjalnego zaufania, ale spełniają swoją funkcję. Gniazdo EPS służy do podłączenia zewnętrznego zasilacza, a złącze komputerowe Den-Link – do komunikacji z innymi urządzeniami Densena, w tym systemem multiroom. B-130XS został też przystosowany do montażu opcjonalnych modułów: korekcyjnego DP-03 dla wkładek MM albo DP-06 dla MC; przetwornika c/a z wejściami USB, Toslink i koaksjalnym oraz wielokanałowych SB-1 albo SB-2, z wejściami 5.1 albo 7.1.
W bazowej wersji bez rozszerzeń B-130XS jest wzmacniaczem liniowym, wyposażonym w cztery wejścia RCA i dodatkową pętlę magnetofonową. Są także dwa wyjścia z przedwzmacniacza oraz wejście i wyjście dla zewnętrznego procesora. Miejsce dla wspomnianych modułów rozszerzeń przewidziano w górnej części tylnego panelu.
Pod pokrywą znajdziemy potężny transformator toroidalny Noratel Denmark, zamknięty w czarnej kapsule ekranującej. Przykręcono go do spodu obudowy potężną śrubą. Łączna pojemność kondensatorów filtrujących wynosi 90000 µF.
Układ sygnałowy zmontowano na dużej płytce drukowanej metodą powierzchniową. Wykorzystano m.in. wysokiej jakości rezystory Vishai oraz foliowe kondensatory Vima. Wejścia są załączane przekaźnikami, a gniazda lutowane bezpośrednio do płytki. Stopień końcowy pracuje w klasie AB. Czarna puszka z grubej blachy kryje prawdopodobnie tranzystory Sankena, bo nigdzie indziej ich nie widać. Zresztą, w tym miejscu od spodu wzmacniacz oddaje przez perforację nieco ciepła, więc muszą tam być.
Obudowa opiera się na niskich nóżkach, co nie jest wygodne przy ustawianiu wzmacniacza na półce – można sobie boleśnie przygnieść palce.

032 039042021 002

 

Kondensatory foliowe Vima,
każdy o pojemności 10000 μF.

 

 


Konfiguracja systemu
Jako główne źródło w teście pracował Marantz SA-10. Odtwarzał zarówno płyty CD i SACD, jak i pliki hi-res. Ze wzmacniaczem łączył go Monster Sigma Retro Gold. Do plików wykorzystałem MacBooka Pro z programem JRiver Media Center 27. Sygnał do kolumn Sonus Faber Olympica Nova III płynął przewodami Monster Sigma Retro Gold. Densen C-130XS stanął na stoliku StandArt STO.

032 039042021 002

 

Montaż powierzchniowy pozwolił
zmniejszyć płytę drukowaną.

 

 


Wrażenia odsłuchowe
Wspomniany wcześniej „air-guitar factor” miał zachęcać słuchającego do sięgnięcia po niewidzialną gitarę. Nie zaszkodzi więc sprawdzić, jak Densen radzi sobie z odtworzeniem tego instrumentu. W nowojorskim studiu John Kilgore Sound, słynącym z nagrań klasyki i jazzu, wirtuoz gitary klasycznej Jason Vieaux nagrał suitę „Four Path of Light”, którą napisał dla niego Pat Metheny. Kompozycja trafiła na najnowszy album zdobywcy 20 nagród Grammy „Road to the Sun”. Dynamika akordów ma energię sprawiającą wrażenie, jakby grało dwóch muzyków. Densen ją wyraźnie zaznacza, nie gubiąc przy tym szczegółów nagrania. Muśnięcia strun przy przechodzeniu do następnego chwytu pozostają wyraźne i podkreślają dramaturgię tego piekielnie trudnego do wykonania dzieła. Przestrzeń studia realizator ograniczył tak, aby gitarzysta siedział blisko słuchacza. I to również łatwo zaobserwować.
Odmienny efekt uzyskano w drugiej suicie Pata Metheny, tytułowej „Road to the Sun”, napisanej dla Los Angeles Guitar Quartet. Czterech gitarzystów zajęło szeroką przestrzeń studia i Densen dokładnie ją odwzorował. Barwy uzyskiwane z ich instrumentów wyraźnie się między sobą różniły. To album do delektowania się aspektami techniki gitarowej i kunsztem kompozytora.

032 039042021 002

 

Długa puszka z oksydowanego
aluminium skrywa tranzystory
Sankena i służy za radiator.

 


Pięknie wydana w Japonii składanka Pat Metheny Group „Essential Collection – Last Train Home” brzmi najlepiej ze wszystkich płyt tej formacji, jakie znam. Wybór nagrań potwierdza niesamowitą energię, jaka emanowała z każdego instrumentu, a przy tym pozwala docenić, jak precyzyjną maszyną melodyczno-rytmiczną była PMG. Zdolność Densena do wydobywania bogactwa brzmień z gitar Pata, elektronicznych klawiatur i wokali sprawia, że płyty słucha się z uśmiechem na twarzy od początku do końca, a to prawie 80 minut. Tak jak w dawnych czasach, zacząłem grać na niewidzialnych strunach, próbując nadążyć za Patem Methenym. Bez wątpienia B-130XS utrzymał wysoki „air-guitar factor”. Warto też zaznaczyć, że w czasie całego testu nie miał problemu z dostarczeniem kolumnom odpowiedniej mocy i szybkich impulsów.
Na swój Crossroads Guitar Festiwal Eric Clapton zaprasza wiele znakomitości, a wydawane później koncertowe płyty stają się gratką dla fanów. Energia koncertowego nagrania wprost wystrzeliła z głośników, kiedy słuchałem najświeższego albumu z 2019 roku, zapisanego w postaci pliku 24 bity/96 kHz. Realizacja nie jest najwyższych lotów, ale Densen potraktował ją wyrozumiale, podkreślając dynamikę blues-rockowego bandu oraz przestrzeń dającą wyobrażenie obecności w hali wypełnionej publicznością.

032 039042021 002

 

Czułe na dotyk chromowane
przyciski.

 

 


Składanka wytwórni Atlantic „The Genius of Aretha Franklin” potwierdziła tolerancję wzmacniacza dla starszych nagrań. Udało się wydobyć z głosu energię, którą wcześniejsze wydawnictwa królowej soulu mogły skrywać pod kurzem pięciu dekad. Densen zdjął woalkę z twarzy Arethy i podkreślił to, co w jej głosie imponuje do dziś: ekspresję, namiętność i magię. Towarzyszące wokalistce dęciaki nabrały blasku niczym wypolerowane na defiladę instrumenty wojskowej orkiestry.
Organy Hammond B3, utrwalone na płycie „Studio Konzert for Headphones”, pod palcami wirtuozki Barbary Dennerlein wibrowały z klasą i wkręcały się w uszy bogactwem dźwięków i alikwotów. Aż się chciało mocno podkręcić głośność i wprowadzić membrany Sonusów w większe wychylenia. To już któreś z kolei nagranie, które potwierdza, że Densen bardzo dobrze różnicuje dźwięki w średnicy pasma i wyższym basie. Organy Hammonda w tym właśnie zakresie popisują się feerią barw, co wzmacniacz z lubością podkreśla.

032 039042021 002

 

Pilot systemowy Gizmo
– dostępny za dopłatą.

 

 


Bardzo dobrym testem dla niskich częstotliwości jest kontrabas Briana Bromberga z płyty „Wood II”. Już w otwierającej „Karawanie” Juana Tizola i Duke’a Ellingtona słychać strząsające tynk ze ściany szarpnięcia najgrubszych strun. Jednak akurat w tym przypadku niskie dźwięki nie miały jeszcze tej energii, jaką dałyby o oczko wydajniejsze wzmacniacze. Cóż, fizyki się nie oszuka, ale i tak Densen ma pazur tak zadziorny, że słuchając głośniej niż zwykle, nie odczuwa się niedostatku decybeli. Nawet walnięcie w kocioł perkusji na świetnie nagranej płycie „McCartney III” ma tu wystarczającą energię, żeby wgnieść w fotel. Słuchając tego albumu, zauważyłem jeszcze jedną cechę Densena – podkręcanie rytmu. W kompozycjach jazzowych wydaje się to łatwiejsze, ale i z rockowymi, które potrzebują więcej prądu, B-130XS radzi sobie bez trudu. A do tego ten wspaniały wokal dobiegającego osiemdziesiątki eks-Beatlesa – nasycony emocjami, bezpośredni i dobitny, porusza bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

032 039042021 002

 

Na tylnym panelu aż gęsto
od złączy.

 

 


Na nowej płycie Charlesa Lloyda „Tone Poem” saksofon mistrza urzeka stonowaną harmonią. Bardzo dobrze została też uchwycona perkusja Erica Harlanda. Czynele są dźwięczne i wybrzmiewają wystarczająco długo. Cieplej brzmi saksofon tenorowy drugiego weterana – Jimmy’ego Heatha, który kilka tygodni przed śmiercią w 2020 roku wydał znakomity album „Love Letter”. Ośmiu ballad wysłuchałem z przyjemnością, bo oprócz przekazania energii i rytmu Densen potrafi emanować ciepłem. Ukazuje w nagraniach to, co trzeba, i nie sprzecza się z wizją realizatora i wykonawców.
Muzyka elektroniczna brzmi poprawnie niemal na każdym sprzęcie, ale Yello potrafią w niej schować tyle niuansów, że dopiero dobry sprzęt daje słuchaczowi prawdziwą przyjemność. Najnowszy album „Point”, grany z plików 24 bity/48 kHz, nie potwierdził wcześniejszych podejrzeń, jakoby Densen uszczuplał moc najniższych tonów. Muzyka szwajcarskiego duetu brzmiała ekspresyjnie i zachęcała do głośnego słuchania.

032 039042021 002

 

Prostota wzornictwa spodoba się
purystom.

 

 


Przeskoczyłem cztery dekady w przeszłość – do epokowego albumu Steely Dan „Gaucho” w wersji zremasterowanej, by podziwiać precyzyjnie rozplanowaną scenę, wokal Donalda Fagena i zmysłowego chórku. A przy tym… ileż tu niuansów! Tu chwila z gitarą w rytmie reggae, tam stłumiona trąbka, dzwoneczki i inne perkusjonalia; wreszcie delikatna sekcja instrumentów dętych. To wszystko Densen uchwycił w idealnych proporcjach, czym zagwarantował brzmieniu i równowagę, i wysoką szczegółowość.
Wreszcie nadszedł czas na ostateczny test rozdzielczości w wykonaniu kwartetu pianisty Manfredo Festa z płyty „Just Jobim” (Digital Music Products, 1998). Nagranie DSD Toma Junga, zrealizowane w Sony Studio B w Nowym Jorku, eksponuje tyle instrumentów perkusyjnych Brazylijczyka Cyro Baptisty, że można by nimi obdzielić jeszcze dwie płyty. A i perkusista Steve Davis nie zostaje w tyle. Stonowany fortepian i subtelny kontrabas dopełniają całość. Densen popisał się tutaj dbałością o szczegóły, a przy tym z rozmachem kreślił scenę. Wybrzmiewające w przestrzeni przeszkadzajki na długo pozostają w uszach, podobnie jak zadowolenie z odsłuchu tego i wielu innych albumów.

032 039042021 002

 

Minimalistyczny wyświetlacz

 

 


Konkluzja
Densen B-130XS to uniwersalny wzmacniacz, który prezentuje nagrania w zgodzie z intencją twórców. Zabiega o względy słuchacza, czyniąc muzykę milszą dla ucha, a nawet ładniejszą, niż robią to konstrukcje stawiające na obiektywizm i neutralność. Densen ma wielkie serce do muzyki, a dyskretny urok nowoczesnego wzornictwa spodoba się zarówno inżynierom, jak i zwolennikom maksymy: małe jest piękne.

 

2021 04 10 15 19 30 032 039 Hifi 04 2021.pdf Adobe Acrobat Pro DC

 

Janusz Michalski
Źródło: HFM 04/2021