Ponad sto kilo wagi, groźny, mroczny wygląd i potężny apetyt na prąd, właściwy urządzeniom w klasie A.
test: 10/2020, cena: 249080 zł
Na Gryphona Mephisto wystarczy popatrzeć, by się domyślić, że na nudę z pewnością nie będziemy narzekać.
Już od czasów Tabu wzmacniacze Gryphona kojarzą się z potęgą brzmienia, przepastnym basem i ponadprzeciętną dynamiką. Nie inaczej jest z Mephisto, z tą różnicą, że w przypadku topowej końcówki wszystkie te cechy zostają wyniesione na niebotyczny poziom. Rock, wielka symfonika czy blues, słuchane za pośrednictwem czarnego potwora z Ry, to prawdziwy spektakl, który nikogo nie pozostawi obojętnym. Muzyki odtwarzanej z takim zaangażowaniem i czadem po prostu nie da się słuchać w tle.
Referencyjne jest tu wszystko – od gigantycznej przestrzeni, przez rekordowo nisko schodzący i trzymany w żelaznym uścisku bas, aż po ultra szczegółowe wysokie tony, które skrzą się milionem szczegółów. A jednak Mephisto to coś znacznie więcej niż gigantyczna moc i zwalająca z nóg dynamika. To także piękna, soczysta i wspaniale wyeksponowana średnica, która sprawia, że każda muzyka wokalna – również ta spokojna, snująca się i niewymagająca prężenia muskułów – czaruje i przykuwa do fotela.
I to chyba największa zaleta Mephisto. Przekona do siebie zarówno fana heavy metalu, jak i wielbiciela renesansowej polifonii. To zdecydowanie nie jest sprzęt na długie lata. To wzmacniacz na całe życie!