HFM

artykulylista3

 

Accuphase E-480

042 049 Hifi 03 2020 0011
Zawsze, kiedy przystępuję do testu Accuphase’a, zastanawiam się, czy tym razem zdołam znaleźć choćby niewielką rysę w jego brzmieniu. Jak dotąd mi się to nie udało.

Katalog Accuphase’a jest bogaty, ale zmienia się w umiarkowanym tempie. Japoński producent nie zwykł wprowadzać urządzeń, które po roku zastępowałby innym modelem. Ale skoro pełny spis obecnie produkowanego sprzętu składa się z 28 pozycji, to siłą rzeczy firma ogłasza co roku kilka premier.
Aktualną ofertę wzmacniaczy zintegrowanych tworzy pięć modeli. Testowany E-480 znajduje się pośrodku stawki, będąc zarazem najwyższą konstrukcją w klasie AB. Powyżej znajdują się dwie droższe integry – E-650 i E-800 – pracujące w klasie A.



Budowa
E-480 to bezpośredni następca E-470. W porównaniu z poprzednikiem, poprawiono w nim kilka elementów. Nie licząc kosmetycznych zmian w wyświetlaczu i układzie przycisków pod klapką, przebudowano nieco elektronikę i zastosowano nowsze komponenty. Przełożyło się to na poprawę parametrów technicznych. Odstęp od szumu wzrósł o 10 %, a współczynnik tłumienia – o 20 %.
Front rozplanowano zgodnie z tradycją – po lewej stronie znajduje się wybierak źródeł; po prawej – regulacja siły głosu, a pomiędzy nimi widać wychyłowy wyświetlacz oraz klapkę skrywającą zbiór dodatkowych elementów sterujących. Za ich pomocą można regulować wysokie i niskie tony oraz zrównoważenie kanałów czy np. aktywować jedno z dwóch wejść do końcówki mocy.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Tranzystory mocy.
 

Tylną ściankę gęsto zabudowano. Ulokowano tam dwa komplety zacisków głośnikowych oraz bogaty zbiór gniazd. Do dyspozycji jest pięć wejść liniowych RCA, pętla magnetofonowa oraz wyjście z przedwzmacniacza i wejście do końcówki mocy. Na XLR-ach zrealizowano dwa wejścia liniowe oraz komplet pre-out/main-in.
Z lewej strony pozostawiono dwa zaślepione sloty, przewidziane do instalacji opcjonalnych modułów. Możemy tu dołożyć DAC, preamp phono albo dodatkowe wejście liniowe RCA. Montaż nie wymaga ingerencji serwisu – w wolny slot wkłada się po prostu kartę rozszerzenia i gotowe.
Po zdjęciu pokrywy uwagę przykuwa ogromny ekranowany transformator toroidalny. Obok niego widać dwa wielkie kondensatory elektrolityczne o pojemności 40000 μF każdy. Zasilacz zajmuje cały środek urządzenia. Po bokach rozmieszczono końcówki mocy, przytwierdzone pionowo do zamkniętych w obudowie radiatorów. Tranzystory to po trzy pary MOS-FET-ów Vishay IRFP240/ IRFP9240 na kanał. Producent opisuje ich konfigurację jako „triple parallel push-pull”, czyli trzy równolegle połączone pary w konfiguracji przeciwsobnej. Na radiatorach umieszczono także czujnik termiczny, który uruchamia tryb awaryjny w przypadku przegrzania układu. Wyjścia są buforowane nie tak, jak się najczęściej spotyka, czyli przekaźnikami, lecz również MOS-FET-ami.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Front wzmacniacza z uchyloną klapką. Minimalizmu tu raczej
nie uświadczymy.
 

Accuphase w swoich wzmacniaczach stosuje tzw. zasadę instrumentacji. Brzmi to poetycko, a od strony technicznej polega na zestawieniu stopnia wejściowego o wysokim wzmocnieniu z wyjściowym o wzmocnieniu możliwie najniższym. Dzięki temu łatwiej śrubować odstęp sygnału od szumu.
Wzmocnienie napięciowe opiera się na połączeniu sekcji MCS+ i stopnia z tranzystorami wyjściowymi. MSC+ (Multiple Circuits Summing) to od dawna stosowane przez Accuphase’a rozwiązanie, polegające na rozdzieleniu sygnału na kilka równoległych linii, a następnie ich zsumowaniu.
Układ uzupełniają jeszcze dwie płytki drukowane, usytuowane tuż za panelem przednim. Pierwsza z nich mieści obwody logiczne i obsługę wyświetlacza, druga – znany z innych wzmacniaczy Accuphase’a moduł AAVA.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Ile tu atrakcji…
 

AAVA
AAVA (Accuphase Analog Vari-gain Amplifier) odpowiada za regulację głośności. Nie ma jednak nic wspólnego ze zwykłym potencjometrem czy drabinką rezystorową. Moduł regulacji został podzielony na 16 linii. Każda z nich to oddzielny konwerter napięciowo-prądowy. Do największej trafia połowa całego dostarczonego napięcia, a następne maleją tak, jak elementy ciągu geometrycznego o ilorazie ½ (w mianowniku mają dwójkę do kolejnej potęgi). Każdy konwerter „produkuje” proporcjonalny do napięcia prąd, a następnie procesor sterujący wybiera, które z 16 linii będą potrzebne do uzyskania pożądanego poziomu dźwięku.

 

 
 

Wybrane są przepuszczane dalej, a pozostałe – zamykane. Przepuszczone linie prądowe są następnie łączone, a ich sumę w ostatnim kroku przetwarza konwerter prądowo-napięciowy i przekazuje do wyjścia. Takie rozwiązanie pozwala na bardzo dokładne i wolne od zniekształceń wysterowanie. W testowanym modelu moduł AAVA został zmodyfikowany w porównaniu z wersją zastosowaną w E-470 o dodatkowe elementy w dwóch najważniejszych liniach konwertujących.
Pilot to klasyczny sterownik Accuphase’a.
Wzmacniacz dotarł do testu z niestandardowymi nóżkami, zainstalowanymi przez dystrybutora, a produkowanymi przez polską firmę Franc Audio Accessories.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Bogate wyposażenie plus
dwa sloty na opcjonalne moduły.
 

Konfiguracja systemu
Accuphase E-480 pracował w teście ze znakomitym odtwarzaczem DP-750 tej samej firmy. Przez kilka dni zastępował go także redakcyjny Naim 5X z zasilaczem Flatcap 2X. Dźwięk płynął z monitorów Dynaudio Contour 1.3 mkII. System został okablowany produktami Siltecha z prestiżowej serii Royal Signature (modele Crown Prince i Crown Princess).

042 049 Hifi 03 2020 0001

Montaż gniazd RCA.
 

Wrażenia odsłuchowe
Warunkiem prawidłowego odsłuchu E-480 jest długie wygrzewanie oraz prawidłowa konfiguracja pinów w połączeniu zbalansowanym. Ta druga kwestia jest prosta, ponieważ Accuphase umożliwia zmianę ich obsadzenia za pomocą przełącznika umieszczonego przy gniazdach. W wygrzewaniu natomiast nie chodzi tylko o oczywisty fakt dotarcia nowego egzemplarza, ale o włączenie go odpowiednio wcześniej przed odsłuchem. Polski dystrybutor zaleca trzymanie wzmacniacza pod prądem przez przynajmniej dwa dni, a najlepiej pozostawienie go w stanie gotowości na stałe. Jest to, co prawda, podejście mało ekologiczne, za to bardzo audiofilskie – brzmienie naprawdę staje się wtedy dojrzalsze.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Opcjonalne płytki.
 

E-480 należy do wzmacniaczy, które z początku wydają się po prostu poprawne, ale ich prawdziwą wartość odkrywa się dopiero po dłuższym użytkowaniu. Osobiście klasę tego urządzenia zacząłem doceniać mniej więcej po tygodniu. Wtedy właśnie odczuwalny od początku charakter brzmienia zaczął nabierać rumieńców. Bo początkowo japońska integra niczym szczególnym się nie wyróżniała – grała tak jak porządny wzmacniacz ze swojej półki cenowej, ale bez tego błysku, który pociąga za sobą emocje i decyduje o zakupie.
Wspomniany własny charakter to w hi-endzie określenie, które należy stosować ostrożnie. Wiadomo przecież, że ideałem jest odtworzenie muzyki w formie jak najbardziej zbliżonej do jej wersji na żywo, bez interpretacji przez system odsłuchowy. Ale jak wiadomo, ideał ideałem, a w praktyce trudno go nawet zdefiniować. „Na żywo” ma oznaczać brzmienie w studiu nagraniowym? Warunki być może są tam optymalne, ale czy naturalne? A może „na żywo” określa brzmienie w sali koncertowej? Przecież w warunkach domowych nie odtworzymy takiej akustyki, choćby nawet samo nagranie zawierało o niej bardzo dużo informacji.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Terminale głośnikowe.
 

Tym, co rzeczywiście można osiągnąć, jest iluzja dźwięku na żywo, przy założeniu, że każdy słuchacz może ten ideał rozumieć inaczej. We wstępie do filozofii Accuphase’a można przeczytać, w bardzo wolnym tłumaczeniu, że głównym celem firmy jest zaprzęgnięcie technologii do wykreowania muzycznych emocji. Dalej możemy się zapoznać z rozwiązaniami elektronicznymi. Ale za nimi muszą iść nie mniej wnikliwe analizy, związane z psychologią odbioru. Skoro japońskie urządzenia uwodzą słuchaczy od dekad, to podejście musi być słuszne.
Charakter własny E-480, gdy go streścimy w kilku zdaniach, nie będzie zawierał wielkich niespodzianek. Japoński wzmacniacz nadaje brzmieniu lampowy koloryt. Oczywiście w stopniu wyważonym; mówimy przecież o odcieniu, a nie przebarwieniu. I tak bas będzie dość hojny, średnica barwna i żywa, soprany – dosłodzone, a kontury – zaokrąglone. Poszukiwania wielu producentów idą w podobną stronę, więc nic dziwnego, że Accuphase nie robi na wstępie piorunującego wrażenia. W tym dźwięku trzeba się rozsmakować, bo wtedy właśnie okaże się, że lampowa poświata to tak naprawdę tylko zaproszenie – do sfery wrażeń, które trudno okiełznać, a tym bardziej skatalogować.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Montaż gniazd XLR.
 

Na przykład określenie „hojny bas”, choć prawdziwe, nawet w niewielkim stopniu nie oddaje prawdziwej, o wiele bogatszej natury tego zakresu. Niskie tony dociążają dźwięk i lekko go przyciemniają; nikt nie powinien odczuć niedosytu. Dobitnie dyktowany rytm sprawia, że czujemy w muzyce potęgę i zdecydowanie. Kontrola dołu jest w pewnym stopniu poluzowana, niemniej utrzymana na poziomie pozwalającym uniknąć „rozlania”. E-480 zarządza basem z ochotą. Nie powiemy, że jest oszczędny, bo kiedy nagranie tego wymaga, pojawia się w imponującym stylu. Niskie tony chcą ciągle towarzyszyć średnicy i wspierać ją w każdych warunkach, a nie tylko od wielkiego dzwonu.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Lata mijają, a wzmacniacze
Accuphase’a tak samo piękne.
 

Z powyższych uwag mogłoby wynikać, że integra Accuphase’a gra dostojnie, z gracją, ale bez werwy. Nic podobnego. Dociążenie nie oznacza w tym przypadku spowolnienia ani ospałości. E-480 ma dość mocy, aby porządnie rozbujać każdy repertuar. Z jazzem i kameralistyką radzi sobie świetnie niejako z urzędu, ale z równym zaangażowaniem i wyczuciem odda nagrania symfoniczne, koncert Deep Purple czy nawet brzmienia w klimatach electro house. Ta uniwersalność została osiągnięta dzięki dopracowanej mikrodynamice, mocno osadzonej stopie rytmicznej i czemuś w rodzaju wewnętrznej energii, nadawanej każdemu wzmacnianemu dźwiękowi. W efekcie wrażenie brzmienia mocno dociążonego jest równoważone dużą zwinnością. Proporcje zostają zachowane i wszystko do siebie pasuje, a początkowe odczucie basowej hojności zostaje wzbogacone pełniejszym obrazem dołu pasma – dokładnie przemyślanego i konsekwentnie zrealizowanego. Bas nie pozostawi nas z uczuciem niedosytu, ale przesytu również nie będzie.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Układ AAVA służy do regulacji
siły głosu.
 

Średnica jest gęsta i olejna. Nieco pogrubione i zaokrąglone kontury nadają brzmieniu efekt lekkiego natłuszczenia. Wydaje się przez to, że w muzyce jest dużo treści, w której każdy instrument jest prezentowany z jednakowym zaangażowaniem. Owszem, na pewno odczujemy pierwiastek ocieplenia, ale jako element równoważony świetną sprężystością średnich tonów. To określenie stosuje się zazwyczaj w opisie basu, ale w przypadku Accuphase’a to właśnie średnica pulsuje z zapałem. Dzięki tej sprężystości konstruktorzy zdołali uniknąć pułapki nadmiernego zagęszczenia tego zakresu, co bywa szczególnie odczuwalne w przypadku nagrań z większą liczbą instrumentów. Tutaj nie zlewają się one, bo pomimo braku czegoś, co często nazywamy napowietrzeniem, każdy instrument ma własny, autonomiczny napęd. W efekcie nic niczego nie przesłania i cała orkiestra mieści się w harmonijnie rozplanowanym pasmie akustycznym.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Środek zajmuje zasilacz.
Po bokach końcówki mocy.
AAVA i płytka sterująca
tuż przy froncie.
 

Góra to połączenie odwagi i klarowności. Wysokich tonów jest dużo, ale są podane tak naturalnie, że nie odczuwa się ich jako odrębnego zjawiska. To typowy dla japońskiej firmy sposób odtwarzania sopranów – bez ostrości, ale ze szczegółami, dźwięcznie i bez przerysowań. Przypadkowy słuchacz mógłby odnieść wrażenie, że w wysokich tonach nie ma nic szczególnego. Brakuje, co prawda, wyeksponowanej fazy ataku, jednak taki atak to zwykle półśrodek – robi wrażenie, ale na dłuższą metę może razić sztucznością. Klasę Accuphase’a w tym zakresie docenią na pewno koneserzy. Szczegóły są rysowane precyzyjnie, a dźwięczność – utrzymywana na optymalnym dla komfortowego odbioru poziomie.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Wielkie
kondensatory.
 

Scena jest rozbudowana i precyzyjna. To zresztą chyba od zawsze jedna z podstawowych zalet Accuphase’a. Konstruktorzy chyba muszą znać jakiś magiczny składnik, który pozwala, niejako od niechcenia, prezentować ustawienie muzyków. Tak jakby byli pewni, że określony dźwięk określonego nagrania pojawi się w ściśle określonym miejscu – i żadne kolumny nie będą w stanie tego „zepsuć”. Szerokość sceny wykracza poza zewnętrzne krawędzie głośników, a głębia rozciąga się daleko od linii bazy. Punkt wysunięcia wokalisty zmienia się zależnie od nagrania. Wzmacniacz potrafi go przysunąć bardzo blisko słuchacza albo przeciwnie – przytrzymać blisko reszty składu muzycznego.
Znakomitej stereofonii sprzyjało połączenie z odtwarzaczem DP-750. To zestawienie świetnie się uzupełnia pod każdym względem. Wzmacniacz do precyzji i zdecydowania źródła dodaje odrobinę ocieplenia. A jako że oba urządzania są przede wszystkim muzykalne, to nietrudno sobie wyobrazić, że taka kombinacja niejednego zauroczy.

042 049 Hifi 03 2020 0001

Końcówka mocy jednego kanału.
 

Konkluzja
Wielokrotnie miałem okazję przysłuchiwać się Accuphase’om i ani razu nie trafiłem na niedopracowany element brzmienia. Nie byłem w stanie wskazać choćby niewielkiej rysy. Oczywiście zawsze można za punkt odniesienia przyjąć urządzenie o kosmicznej cenie i powiedzieć, że Accuphase nie dał rady. Tylko po co? Lepiej włączyć E-480 i posłuchać muzyki. Właśnie w tym celu został zbudowany...

 

 

2020 03 25 13 01 45 042 049 Hifi 03 2020.pdf Adobe Reader


Mariusz Malinowski
Źródło: HFM 03/2020