HFM

artykulylista3

 

Pass Labs INT-25

058 063 Hifi 02 2020 0003
Pass Laboratories to marka w świecie hi-endu legendarna. Założył ją w roku 1991 Nelson Pass, który od samego początku stawiał na budowanie wzmacniaczy w klasie A. Pierwsze produkty – słynna seria Aleph – były jednym z ważniejszych punktów odniesienia w kategorii wzmacniaczy audiofilskich w latach 90. XX wieku.

Niemal trzy dekady później klasa A w Pass Laboratories nadal trzyma się mocno. Co prawda, na obecną ofertę składa się cały zbiór nowoczesnych technologii, ale tradycji nikt się tu nie wypiera. Mało tego, z konstrukcji i pomysłów o czasem niezbyt  imponujących parametrach technicznych firma wydaje się wręcz dumna.



Dzisiaj przedsiębiorstwem zarządzają już inni, ale Nelson Pass wciąż jest przedstawiany jako patron projektu PassDIY – portalu publikującego projekty urządzeń do wykonania we własnym zakresie. Osobiście firmuje także stronę FirstWatt, na której prezentuje efekty swojej pracy nad tym, co lubi najbardziej – czyli limitowanymi seriami tranzystorowych wzmacniaczy o niskiej mocy, przeznaczonych do współpracy z głośnikami o wysokiej skuteczności.
Aktualny katalog Pass Labs jest całkiem rozbudowany, ale tworzą go niemal wyłącznie wzmacniacze – zintegrowane, dzielone, gramofonowe oraz jeden słuchawkowy. Do testu trafił INT-25 – najtańsza z trzech konstrukcji zintegrowanych. Pozostałe to INT-60 oraz INT-250. Do firmowej tradycji należy umieszczanie w symbolu urządzenia mocy znamionowej. Łatwo się więc domyślić, że INT-25 dysponuje 25 watami przy 8 omach i jako najsłabszy pracuje w klasie A. Dwa pozostałe to klasa AB.
Skromna moc i brak wejść zbalansowanych to rzadko spotykana kombinacja na półce cenowej 30 tysięcy złotych. Ale renoma producenta gwarantuje, że będziemy mieli do czynienia z solidną i przemyślaną konstrukcją klasy high-end, a nie z odchudzoną na siłę wersją wyżej sytuowanych modeli firmy.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Pokaźne trafo firmy Avel Lindberg.

 

Budowa
Obudowę wykonano z aluminium. Jedynie spód jest stalowy. Patrząc na przednią ściankę, można wyczuć typowy dla firmy klimat high-endowej surowości. W wyfrezowanym podłużnym zagłębieniu umieszczono pięć przycisków oraz czujnik podczerwieni. Powyżej znajduje się mały wyświetlacz z dużymi, świecącymi na niebiesko cyframi, informującymi o aktualnym poziomie wysterowania. Prawą stronę zajęło pokrętło regulacji głośności.
Po bokach widać nieosłonięte radiatory. Ich jodełkowy kształt pozwolił zwiększyć powierzchnię odprowadzającą ciepło, w porównaniu z klasycznymi prostymi wręgami, umieszczonymi na takiej samej przestrzeni.
Chyba każdego zaskoczy skromność tylnej ścianki. Znajdują się tam trzy liniowe wejścia RCA, pojedyncze terminale głośnikowe, gniazdo zasilania z wyłącznikiem głównym, uchwyty do przenoszenia – i nic więcej. Brak XLR-ów czy wyjścia do zewnętrznej końcówki mocy to zjawiska w high-endzie nieczęste.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Wejścia od środka.

 

Po zdjęciu pokrywy zobaczymy przemyślany układ, rozmieszczony na pięciu płytkach drukowanych. Nieekranowany transformator toroidalny firmy Avel Lindberg został wykonany na zamówienie Passa. Dolną płytkę zajmuje reszta sekcji zasilającej. Wykorzystano w niej 16 kondensatorów elektrolitycznych EDC o pojemności 10000 μF każdy. Przed przepięciami chroni warystor o rzadko spotykanych w sprzęcie hi-fi rozmiarach. Dodatkowe małe trafo Tamury służy do realizacji trybu uśpienia.
Górna płytka zawiera sekcję wejściową z przekaźnikami załączającymi każde z wejść. Producent informuje, że to uproszczona – głównie ze względu na mniejszą ilość wejść – wersja układu stosowanego w droższych integrach INT-60 i INT-250.

058 063 Hifi 02 2020 0012

Bateria kondensatorów w zasilaczu.

 

Pass realizuje inną niż większość producentów koncepcję budowy stopni wyjściowych. Konkretnie chodzi o zastąpienie zbioru wielu tranzystorów pojedynczym elementem „industrial device”. Na to dość niejasne określenie więcej światła pozwolą rzucić bezpośrednie oględziny umieszczonych po bokach końcówek mocy. Opierają się one na parach tranzystorów amerykańsko-holenderskiej firmy Ixys, z serii Polar. Każdą parę (czyli jeden kanał) tworzy jeden element IXTN (Polar Standard) i jeden IXFN (dopalona wersja Polara – HiperFET, z lepszymi parametrami szybkości). Tranzystory dociśnięto do bocznych płatów aluminium o grubości 8 mm. Do jednego z nich przytwierdzono czujnik termiczny, aktywujący zabezpieczenie w przypadku przegrzania układu.
Przednia płytka mieści elektronikę obsługującą wyświetlacz oraz regulator siły głosu, sterowany scalakiem NXP. Cały układ zmontowano tradycyjną techniką przewlekaną.

058 063 Hifi 02 2020 0015

Wejścia załączane przekaźnikami.

 

Konfiguracja systemu
Pass INT-25 zagrał w redakcyjnym systemie, złożonym z odtwarzacza Naim 5X, wyposażonego w opcjonalny zasilacz Flatcap 2X oraz monitorów Dynaudio Contour 1.3mkII. Zastąpił używany na co dzień wzmacniacz dzielony, składający się z preampu BAT VK3iX SE i końcówki mocy Conrad-Johnson MF2250.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Czujnik temperatury.

 

Wrażenia odsłuchowe
Integra Passa to wzmacniacz skierowany do sprecyzowanej grupy odbiorców. Nie jest uniwersalna, bo 25 watów, nawet wycyzelowanych i dopieszczonych przez mistrza, nie nagłośni wielkiego salonu ani nie udźwignie prądożernych kolumn. Zwolennicy urządzeń ekstremalnych i monobloków o mocy spawarki zapewne skierują swoje poszukiwania gdzie indziej. Zostaną ci, którzy poszukują brzmienia subtelniejszego, może nawet z lampowym pierwiastkiem, dysponujący kolumnami nie najtrudniejszymi do wysterowania, za to przejrzystymi i szczegółowymi.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Tranzystory przylegają
do grubych płatów aluminium.
Dopiero z nich ciepło
odprowadzają radiatory.

 

Powyższy wstęp zdradza, że w brzmieniu INT-25 odnajdziemy wyraźną lampową miękkość i ciepło. Nie mam w domu kominka i dotąd nie był mi potrzebny, ale słuchając Passa, po raz pierwszy w życiu poczułem, że jednak bym chciał. Amerykański wzmacniacz od samego początku buduje właśnie taki kominkowy nastrój, kiedy w porze wieczornego relaksu zapadamy się błogo we własne przemyślenia, ilustrowane ścieżką dźwiękową ze słuchanej akurat płyty. Że nie wspomnę o cieple wytwarzanym przez samo urządzenie – a to również element podkreślający taką a nie inną atmosferę odsłuchu.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Jeden z dwóch
tranzystorów na kanał.

 

Pass operuje interesującą stereofonią. Nawet bardzo wymagający słuchacze będą usatysfakcjonowani sugestywnością i stabilnością lokalizacji dźwięku. Scena jest prawidłowo rozciągnięta zarówno na szerokość, jak i w głąb. Jednocześnie zostaje zachowany zdrowy rozsądek i wzmacniacz wcale nie dąży do efektu stadionowego. Konstruktorowi bardziej zależało na wiarygodnym odwzorowaniu kameralnej przestrzeni – i to się udało znakomicie. Jednak ta stereofonia charakteryzuje się czymś jeszcze. Zamiast chirurgicznej precyzji mamy tu bowiem do czynienia z delikatnie zarysowaną miękkością. Tak jakby dźwięki nie były wycinane skalpelem, lecz wykorzystywały sprężystość powietrza (mam nadzieję, że żaden fizyk mnie za to sformułowanie nie odsądzi od czci i wiary) i ze swobodną elegancją pojawiały się w różnych miejscach pomieszczenia odsłuchowego.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Układ elektroniczny rozdzielony
na pięć płytek drukowanych.

 

Scena była pierwszym elementem, na który zwróciłem uwagę w trakcie testu Passa. Prawdopodobnie dlatego, że jest oryginalna, a przez to – intrygująca. Może w skali absolutnej nie zagrozi ultra high-endowym mistrzom stereofonii, ale jeżeli chodzi o odczuwalną przyjemność ze słuchania, to może stanowić wzór dla wielu, nawet drogich urządzeń. Pozostałe elementy charakterystyki brzmienia nie są już tak zaskakujące, choć na pewno konsekwentnie podporządkowane zasygnalizowanej na wstępie stylistyce lampowej.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Surowo, solidnie, high-endowo.

 

Utarło się przekonanie, że wzmacniacze klasy A mają w sobie coś z klasycznej lampy – i na pewno w mniejszym lub większym stopniu często się to potwierdza. Decydując się na odsłuch integry Passa, powinniśmy się więc liczyć z tym, że nie znajdziemy tu przesadnej analityczności. Zamiast niej producent postawił na muzykalność, miękkość, subtelnie zaokrąglone kontury i gęste, olejne barwy średnicy.  Doświadczenie firmy gwarantuje, że cały ten zbiór elementów zostanie złożony w prawidłowo działający muzyczny organizm.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Skromne wyposażenie.

 

Co do dynamiki, to wiadomo, że z 25 W cudów nie ma się co spodziewać. Ale tutaj nie chodziło o wywołanie huraganu, lecz o zbudowanie ambitnego, muzykalnego wzmacniacza, który pięknie pokaże zalety pracy w klasie A. A z tego wynikają inne priorytety. Miłośnicy ciężkiego rocka oraz wielkiej symfoniki poszukają zapewne w katalogu Passa czegoś mocniejszego. Ale już posiadacze dużych kolekcji jazzu, kameralistyki i muzyki wokalnej nie powinni odczuć dynamicznych ograniczeń. Wydaje się zresztą, że to właśnie oni będą stanowić wspomnianą na początku grupę docelową. Zwłaszcza że pozostałe cechy brzmienia również faworyzują taki repertuar.

058 063 Hifi 02 2020 0004

Uwagę zwracają uniwersalne
nazwy wejść liniowych.

 

Mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu czar, z jakim INT-25 oddaje brzmienie skrzypiec, klawesynu oraz gitary akustycznej. Po początkowej „jeździe obowiązkowej”, powtarzającej się przy każdym teście, sięgnąłem po nagrania z udziałem tych właśnie instrumentów. Co bardzo mnie ucieszyło, również fortepian wypadł bardzo dobrze. Naturalne ograniczenie dynamiki w skali makro zostało w pełni zrekompensowane wyrazistością barw.
Średnica pasma jest gęsta, a równocześnie prezentuje dużą rozpiętość barw. Wzmacniacz bez wysiłku różnicuje nawet bardzo subtelne odcienie tego zakresu. Każdy instrument ma wyrazistą sygnaturę. Lekkie ocieplenie od dołu oraz zaokrąglenie konturów pozwalają czerpać z odsłuchu niekłamaną przyjemność. W dodatku brzmienie Passa jest nie tylko zrelaksowane i przyjemne, ale też pozostaje angażujące i w ogóle nie nuży. Intensywność średnicy potrafi podsycać uwagę nawet po wielu godzinach odsłuchu.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Metalowy pilot.

 

Bas nie eksploruje najniższych częstotliwości. Najwięcej się dzieje w jego średnim i wyższym podzakresie, a mimo to niskie tony sprawiają wrażenie hojnych. Brzmienie ma dużą masę; kojarzy się z ciężką i nasączoną wilgocią chmurą, która za chwilę się rozerwie. Pass koncepcję audiofilskiego wiatru zastępuje zagęszczaniem, co przy odpowiednio dobranym repertuarze daje niezwykle wciągający efekt.
Góra pasma jest fizjologiczna i przyjemna w odbiorze. Nie musimy się obawiać dokuczliwych sybilantów ani zapiaszczenia sopranów. Najwyższe partie akustycznego spektrum nadają muzyce blask, ale bez cienia agresji. Ja zdecydowanie preferuję takie podejście – świadomie stroniące od nadmiernej ekspozycji. Wiadomo, że wiele osób będzie jednak wolało więcej zdecydowania w rysunku sopranów, więc żeby nie było, że nie napisałem.

058 063 Hifi 02 2020 0001

Pass INT-25

 

Z jednej strony, nie można przemilczeć „ograniczeń”, wynikających ze świadomie wybranej koncepcji układu; z drugiej jednak – chciałoby się racjonalnie wyjaśnić przyjemność, wynikającą z jej zalet. Na szczęście wiadomo, że racjonalizm i chłodny osąd wcześniej czy później muszą ustąpić emocjom, jakie budzi słuchanie muzyki. A tych w przypadku Passa na pewno nie brakuje.
Czasami, w skrytości (nie mówcie nikomu!) sam sobie zadaję pytanie: w sumie dlaczego brzmienie w klimacie rozmarzenia przy kominku „powinno” się podobać  mniej, niż się faktycznie podoba? Jeżeli macie czasem podobne dylematy, to polecam się umówić na odsłuch Passa.

058 063 Hifi 02 2020 0005

Przemyślnie zaprojektowane radiatory.

 

Konkluzja
INT-25 łatwo polubić. Jeśli poszukujecie wzmacniacza do małego lub średniego pokoju i macie w miarę skuteczne kolumny, to najtańsza integra Passa może się okazać bardzo dobrym wyborem.


  

2020 02 19 09 10 59 058 063 Hifi 02 2020.pdf Adobe Reader


Mariusz Malinowski
Źródło: HFM 02/2020