HFM

artykulylista3

 

Air Tight ATM-300R

6471052019 001
Nie byłem dotąd w Japonii, ale domyślam się, że musi to być kraj niebywałych paradoksów. No bo jak to – z jednej strony superkomputery, elektroniczne gadżety i sterowane cyfrowo muszle klozetowe, a z drugiej – technika lampowa sprzed ponad stu lat? I to otaczana szacunkiem graniczącym z czcią?

Kto wątpi w to ostatnie, może zasięgnąć informacji o Japan Triode Meeting. To profesjonalnie zorganizowana impreza, adresowana do konstruktorów, audiofilów, przedstawicieli firm i przeróżnych działaczy branżowych, których łączy jedno – bezwarunkowa miłość do szklanych baniek. I to w jedynym słusznym wydaniu, czyli SET. Jako że wydarzenie niebywale się rozrosło, a zainteresowanie przeszło najśmielsze oczekiwania organizatorów, w tym roku JTM straciło przymiotnik „japoński”, przeniosło się do Tajlandii i przekształciło w międzynarodową, choć nastawioną głównie na kraje azjatyckie, imprezę, gdzie miłośników lamp liczy się w milionach.



W samej Japonii sytuacja w branży hi-fi jest o tyle ciekawa, że obok gigantów elektroniki użytkowej działają dziesiątki maleńkich wytwórni, specjalizujących się w ręcznej produkcji najwyższej klasy wzmacniaczy lampowych. Nazwy takie jak Softon, Phase Tech czy Audio Professor niewiele powiedzą europejskiemu miłośnikowi dobrego brzmienia. Tymczasem są to manufaktury, które działają nieprzerwanie od lat 60. XX wieku i w Kraju Kwitnącej Wiśni cieszą się olbrzymią renomą.
Firma, którą zajmiemy się dzisiaj, plasuje się gdzieś pośrodku. Nie jest to wielkie przedsiębiorstwo (raptem 23 pracowników), ale też nie lokalna manufaktura. Air Tight (a ściślej A&M Limited, będący właścicielem marki) od lat sprzedaje swoje konstrukcje na pięciu kontynentach, utrzymując całkiem rozbudowany katalog. Ale choć sieć dystrybucji jest międzynarodowa, obowiązuje japońska kultura pracy i purystyczne podejście do tematu. Air Tight stawia na dokładność wykonania – wzmacniacze są wytwarzane ręcznie, a układanie, lutowanie obwodów i montaż (tylko przestrzenny, bez użycia płytek drukowanych) powierza się wyłącznie paniom. Są podobno dokładniejsze i mają więcej cierpliwości niż płeć brzydka, co znajduje odzwierciedlenie w jakości. Zaintrygowany tą informacją, postanowiłem czym prędzej przystąpić do odsłuchów. Czy w brzmieniu Air Tighta usłyszę żeński pierwiastek?

6471052019 002Jarzące się na złoto „magiczne
oczko” służy do kalibracji lamp,
ale pełni też niebagatelną
funkcję estetyczną.

Budowa
Zanim jednak posłuchamy, przyjrzyjmy się samej konstrukcji. Nie jest do końca nowa, ponieważ bazuje na wzmacniaczu ATM-300, który po raz pierwszy pojawił się przed 20 laty. Dwa lata temu debiutował natomiast ATM-300 Anniversary, czyli wersja limitowana, która ujrzała światło dzienne z okazji 30. rocznicy działalności firmy. Są to, podobnie jak bohater dzisiejszego testu, purystyczne konstrukcje SET, oparte na bezpośrednio żarzonej triodzie 300B i oddające „aż” 9 W na kanał. Przyznajmy, jest to wartość rzadko spotykana nawet wśród wzmacniaczy lampowych, choć z drugiej strony – całkowicie typowa dla konstrukcji z pojedynczą 300B na wyjściu. W porównaniu do swoich poprzedników, ATM-300R awansował w firmowej hierarchii i został zaliczony do grupy produktów referencyjnych (stąd litera „R” w nazwie).

6471052019 002Za lampami mocy transformator
zasilający.

O tym, co uległo zmianie, dowiemy się za chwilę. Najpierw jednak warto ustalić, co tak naprawdę testujemy, bo precyzyjne określenie typu urządzenia okazuje się cokolwiek kłopotliwe. Można powiedzieć, że ATM-300R to wzmacniacz zintegrowany z pasywnym przedwzmacniaczem bądź też końcówka mocy z regulacją głośności. Sama firma umieszcza całą rodzinę ATM-300 pod wspólną nazwą „power amplifiers”, czyli nie podziela naszych dylematów. Przyjmijmy zatem, że są to końcówki mocy z bonusem, a ostateczny sposób ich wykorzystania – z przedwzmacniaczem albo bez – będzie zależał od użytkownika.
Po wyjęciu urządzenia z pudła, ustawieniu i włączeniu, największe wrażenie robią… nie, wcale nie lampy, choć 300B niepodobna odmówić uroku. Największe wrażenie robi pedantyczne wykończenie elementów obudowy oraz precyzja ich montażu. Zdążyłem się już przyzwyczaić do faktu, że spora część wzmacniaczy lampowych wygląda odrobinę siermiężnie. Taki już urok tej stylistyki i nauczyłem się go przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza. Jednak w przypadku Air Tighta nie ma chodzenia na skróty; tu wszystko jest wycyzelowane i spasowane z dokładnością do mikrometra.

6471052019 002Na wejściu podwójne triody
Mullarda ECC82. W sekcji
sterującej selekcjonowane
przez Air Tighta 12BH7A.

Obudowę wykonano z giętej i spawanej blachy stalowej, pokrytej półmatowym lakierem w kolorze grafitu. Ozdobny panel przedni to gruby płat aluminium. Długo można by się rozwodzić nad tym, jak wyprofilowano krawędzie. Jak precyzyjnie obrobiono detale i położono lakier, ale to trzeba po prostu zobaczyć i dotknąć! O tym, jak wielką wagę producent przywiązuje do obudowy, świadczy fakt, że nawet jej sztywność i stopień dokręcenia śrub zostały tu precyzyjnie określone. Szef firmy i główny projektant Air Tighta, pan Yutaka Miura, uważa, że zbyt sztywno skręcone blachy mogą negatywnie wpłynąć na dźwięk, powodując, że będzie on zduszony i pozbawiony głębi. Wierzę na słowo.

6471052019 002W zasilaczu pracuje lampa
prostownicza 5U4GB Electro
Harmoniksa

Górną część obudowy zajmują oczywiście lampy oraz „kominy” transformatorów. Sercem ATM-300R są triody 300B, których w wyposażeniu… nie ma. Najnowszą wersję swojej końcówki Air Tight sprzedaje bez lamp mocy, które właściciel dobiera wedle własnego upodobania i widzimisię. Jest to o tyle proste, że wzmacniacz wyposażono w „magiczne oczko”, czyli wskaźnik służący do sprawdzania prądu spoczynkowego lamp. Testowany egzemplarz został obsadzony triodami 300B japońskiej firmy Takatsuki – przedsiębiorstwa specjalizującego się w oświetleniu LED, które od niedawna para się także produkcją lamp elektronowych. W takim wyposażeniu ATM-300R kosztuje 66000 zł; bez lamp jest o równe 10000 zł tańszy.

6471052019 002Para japońskich 300B Takatsuki
wygląda przepięknie i stylowo.

Jednak 300B to tylko stopień końcowy, a w układzie są jeszcze dwa wcześniejsze. Sygnał z wejścia wędruje najpierw do podwójnej triody 12AU7A – w tej roli występuje Mullard z europejskim oznaczeniem ECC82. Jako sterujące pracują triody 12BH7A, oznaczone firmowym logiem Air Tighta z dopiskiem „Platinum Selection”. Komplet uzupełnia 5U4GB, która jednak nie należy do toru sygnałowego, lecz prostuje napięcie dla stopni wyjściowych. Wszystkie lampy poza 300B producent dołącza w zestawie.
Na froncie znajdują się trzy moletowane pokrętła. Pierwsze dwa, z napisem „Attenuator”, służą do regulacji głośności. Czynność tę wykonuje się osobno dla każdego kanału, ale, wbrew pozorom, nie jest to nic strasznego – w precyzyjnym ustawieniu pomaga wyraźna podziałka. Atutem takiego rozwiązania jest rozdzielenie kanałów i uniknięcie wzajemnych zakłóceń. Trzecie pokrętło, o trzech ustawieniach (kanał lewy, prawy i pozycja robocza), służy do sprawdzenia poprawności kalibracji lamp mocy.

6471052019 002Air Thight ATM-300R

Z prawej strony znajdziemy jeszcze włącznik zasilania, a między nim a magicznym okiem – złotą tabliczkę z nazwą producenta. Wprawny obserwator zauważy, że znikło pokrętło regulacji głębokości sprzężenia zwrotnego (damping control), w które zaopatrzony był zwykły ATM-300. Wersja jubileuszowa i najnowsza „R” zostały wyposażone w układ sprzężenia zwrotnego, pobieranego z uzwojenia pierwotnego transformatora wyjściowego. Zdaniem konstruktora przekłada się to na bardziej precyzyjne ogniskowanie źródeł pozornych i wyższą rozdzielczość.

6471052019 002Elementy pasywne najwyższej jakości.

To, co zazwyczaj znajduje się z tyłu wzmacniacza mocy, czyli wejście RCA, gniazdo zasilania i terminale głośnikowe – w przypadku ATM-300R przeniesiono na tylną krawędź górnej płyty. Uważam, że to o wiele wygodniejsze rozwiązanie, ponieważ nie trzeba łamać kabli pod kątem 90 stopni. Pojawił się tylko jeden zgrzyt natury estetycznej. Choć głośnikowe WBT są niezwykle funkcjonalne, to ich plastikowe kołnierze po prostu nie pasują do wysmakowanej stylistyki Air Tighta, która opiera się na kontraście metalowych elementów o różnej fakturze. Można to jednak przeżyć, zwłaszcza że, patrząc z przodu, gniazd i tak nie widzimy. Odczepów dla kolumn nie oznaczono wartościami wyrażonymi w omach. Można jedynie wybierać pomiędzy „high” i „low”.

6471052019 002Dławik, podstawka lampy
prostowniczej i kondensatory
filtra anodowego.

Na komponentach wewnętrznych nie oszczędzano. W zasilaczu, obok transformatora E-I, wykorzystano ręcznie nawijany dławik z przekładkami z woskowanego papieru. Użyto wyselekcjonowanych rezystorów, foliowych kondensatorów sprzęgających i wysokiej klasy elektrolitów, a podstawę montażową wykonano z miedzi. Firma konsekwentnie stosuje ręczny montaż w technice punkt-punkt, a więc nie używa płytek drukowanych. Jak widać na zdjęciach, nie powoduje to galimatiasu – przewody zostały bowiem pozbierane w pedantycznie poprowadzone wiązki.
Po włączeniu, kiedy lampy i wskaźnik kalibracji na przedniej ściance zaczną się żarzyć, wzmacniacz wygląda po prostu przepięknie. Szkło, metal, wystające pokrętła i dyskretne dodatki tworzą niepowtarzalną atmosferę w stylu retro.

6471052019 002Układ zmontowany tradycyjną techniką przestrzenną.
Widać kobiecą rękę?

Konfiguracja systemu
Bohater testu miał prawo poczuć się jak pączek w maśle. Od dylematu „sterować bezpośrednio czy przez preamp, a jeśli przez preamp, to jaki?” wybawił mnie dystrybutor, dostarczając idealnego partnera, czyli lampowy przedwzmacniacz Air Tight ATC-5. Źródłem sygnału był dzielony odtwarzacz Accuphase’a DC-901/DP-900, połączony firmowym przewodem cyfrowym, natomiast kable zasilające, głośnikowe i sygnałowe pochodziły z oferty Jormy (seria Prime).
Ciekawie miała się rzecz z kolumnami, ponieważ ATC-300R był odsłuchiwany z dwiema parami, różniącymi się jak ogień i woda.

6471052019 002Każdy detal dopieszczony.

 

Jako pierwsze wystąpiły potężne JBL-e S4700, a więc głośniki praktycznie stworzone dla wzmacniaczy lampowych ze względu na wysoką skuteczność, łatwy przebieg impedancji oraz zastosowanie przetworników tubowych. Drugie to moje wysłużone Dynaudio Contour 1.8, które, jak wieść gminna niesie, do lamp się zupełnie nie nadają. Tak ze względu na kremowy i nasycony charakter brzmienia, jak i parametry techniczne – niską skuteczność i niską impedancję. Okazało się jednak, że teoria swoje, a praktyka swoje. Obie pary zabrzmiały z Air Tightem rewelacyjnie, choć zupełnie inaczej.

6471052019 002Złote, a skromne. Jeden
z najładniejszych wzmacniaczy
lampowych na rynku.

 

Wrażenia odsłuchowe
Na temat wzmacniaczy triodowych w topologii SE krąży w świecie tyle stereotypów, legend i półprawd, że samo ich wymienienie wypełniłoby ramy artykułu. Na ogół można się spotkać ze stwierdzeniem, że „triody do wokali to może i dobre”, ale poza tym są słabowite, cierpią na niedostatki dynamiki, zamulają przekaz i przesadzają ze słodyczą. Gdyby ktoś czuł wewnętrzną potrzebę stoczenia walki z powyższymi stereotypami, to gorąco polecam ATM-300R – będzie to oręż idealny.
Ot, choćby w dziedzinie dynamiki. Czy dziewięć watów na kanał jest w ogóle w stanie poruszyć membraną głośnika? Po raz kolejny okazało się, że „lampowe” waty można pomnożyć przez dziesięć. Czy jest to kwestia wydajnego zasilacza, czy samego układu – nie wiem i zawsze w takich sytuacjach sobie obiecuję, że spytam kogoś bardziej obeznanego technicznie. Dość powiedzieć, że do moich Dynaudio nie podchodzę ze wzmacniaczem tranzystorowym słabszym niż kilkadziesiąt watów, ponieważ niedostatki dynamiki natychmiast dają się wtedy we znaki.

6471052019 002Transformator zasilający.

W przypadku „słabowitego” Air Tighta gałka głośności nie doszła nawet do połowy – nie było takiej potrzeby. Dźwięk był zawsze prężny, pełen energii, a jego natężenie w 40-metrowym pomieszczeniu wystarczyło, żeby uzyskać przekonujące ciśnienia akustyczne.
Tak się stało w przypadku nagrań The Bluesbreakers Johna Mayalla, w których stopa perkusyjna pozostawała punktualna, schodząc przy tym na tyle nisko, że można było usłyszeć charakterystyczne stęknięcie membrany wielkiego bębna. Kapitalnie brzmiała zresztą cała sekcja rytmiczna, ponieważ szybkość przekazywania impulsów szła w parze z ponadprzeciętnym nasyceniem i barwą niskich tonów. Słuchając kontrabasu solo, zanotowałem, że jest to dźwięk „fizjologiczny”, to znaczy taki, który przekazuje informacje nie tylko o wysokości, ale też o fakturze strun, pudła rezonansowego, wielkości pomieszczenia, itd. Innymi słowy, jest bogaty w harmoniczne, które wiele wzmacniaczy częściowo wycina. Trudno nam wtedy zapomnieć, że słuchamy jednak sprzętu, a nie muzyki na żywo.

6471052019 002Prosto, przejrzyście i estetycznie.
Widać, że Ait Tight buduje wzmacniacze nie od dziś.

 

Air Tight jest przeciwieństwem takich urządzeń. Jego brzmienie ma nie tylko duszę, ale też – a może przede wszystkim – prężne ciało, gotowe w każdej chwili do zrywów i podskoków. Pod względem dynamiki i szybkości oddawania impulsów japoński wzmacniacz nie tylko nie ma kompleksów wobec swoich tranzystorowych konkurentów – może się wręcz zdarzyć, że niejednemu pokaże miejsce w szeregu. Przy tym dźwięku na pewno nie uśniemy.
Jeśli owa sławetna „lampowość” gdzieś tu się manifestuje, to w delikatnym zaokrągleniu konturów i przyjemnym dla ucha nasyceniu. Z pewnością nie ma to nic wspólnego ze sztucznym ociepleniem, które prowadzi do sklejania się dźwięków i ograniczania ich czytelności. Detaliczność Air Tighta prezentuje poziom referencyjny. Do tego stopnia, że mógłby on spokojnie służyć jako krytyczne narzędzie recenzenckie. Było to doskonale słychać na płytach Kari Bremnes, („Gåte ved gåte”, „Og så kom resten av livet”), gdzie w poszczególnych utworach wyraźnie zmienia się ustawienie mikrofonów przy nagrywaniu wokalu. A „wyraźnie” nie znaczy bynajmniej, że każde urządzenie jest w stanie uczciwie to pokazać. Japoński wzmacniacz wychwycił zmiany błyskawicznie, podobnie jak wiele innych niuansów, których nie brakuje na albumach z wytwórni Kirkelig Kulturverskted.

6471052019 002Tylko jedno wejście RCA.
Formalnie ATM-300R
to końcówka mocy.

A propos wokalu, w tej dziedzinie triody manifestują się mocno i wyraźnie, zwłaszcza gdy zestawimy je z tak wybitnymi głośnikami, jakimi są tuby średniotonowe JBL-a. Głos – pełny, namacalny i przyjemnie aksamitny – jest pięknie zawieszony w przestrzeni. Wyraźnie wybija się z miksu i zostaje podany  mocno do przodu. Jego miękka faktura i ciepła barwa idą tutaj w parze z ponadprzeciętną rozdzielczością. Słychać każde nabranie oddechu i przełknięcie śliny. Słychać także emocje towarzyszące wykonawcom. Słowem: lampowe czary.
Rzadko jestem zadowolony z brzmienia nagranego fortepianu, ponieważ to instrument trudny do odtworzenia w warunkach domowych. Aby zabrzmiał przekonująco, sprzęt musi mieć cały zestaw cech nieodmiennie kojarzonych z hi-endem.

6471052019 002Terminale WBT są wprawdzie
funkcjonalne, ale estetycznie
bardziej by pasowały klasyczne
metalowe zaciski.

Air Tight zdał ten egzamin śpiewająco. Instrument w „Particie 1” J.S. Bacha w wykonaniu Francesca Tristano miał odpowiedni wolumen brzmienia, nieco twardą barwę w dolnych oktawach i cudownie miękką w średnich i wysokich rejestrach. Był przy tym dosłownie zatopiony w opływającej go zewsząd przestrzeni sporego studia. Fakt, wiele w tym zasługi inżynierów dźwięku z Deutsche Grammphon, jednak dzięki maestrii Air Tighta słuchacz może w pełni docenić ich kunszt i wysiłek.

6471052019 002W duecie z przedwzmacniaczem ATC-5.

Skoro już zahaczyliśmy o przestrzeń, to zapewne wypadałoby o niej napisać nieco więcej. Odnoszę jednak wrażenie, że z przestrzenią w urządzeniach tej klasy co ATM-300R jest jak z pieniędzmi – gentlemani je mają, ale o nich nie mówią. Podobnie jest w przypadku japońskiego wzmacniacza – rozwodzenie się nad szerokością czy głębokością sceny zakrawałoby wręcz na nietakt. Wspomnijmy tylko, że w tym aspekcie jedynym ograniczeniem dla Air Tighta będą podłączone kolumny i pomieszczenie odsłuchowe. Jeśli się postaramy, powinno zniknąć jedno i drugie.

6471052019 002Widok z tyłu.

Konkluzja
W świecie hi-endu przymiotnik „referencyjny” należy do najczęściej nadużywanych – zarówno w opisie wrażeń, jak i nazewnictwie urządzeń. Tym razem jest trafiony. Air Tight zasłużył nie na jedno, ale na dwa „R” w nazwie. Jak Rolls-Royce.


 

2019 05 21 13 42 22 064 071 Hifi 05 2019.pdf Adobe Reader

 

 

Bartosz Luboń
Źródło: HFM 05/2019


Pobierz ten artykuł jako PDF