HFM

artykulylista3

 

Rogue Audio Cronus Magnum III

2837052019 021
Rogue Audio ma historię jak prawdziwe legendy świata hi-fi. Wprawdzie właściciel nie zaczynał w garażu, więc pierwszego warunku nie spełnił, za to drugi jak najbardziej – był niezadowolony z oferty dostępnej w sklepach.

Potrzebował niewielkiego, ale mocnego wzmacniacza do salonu i te, których słuchał, mu się nie spodobały. Postanowił więc sam coś zrobić.
No i wyszło. A że przy okazji spodobało się innym, pojawiła się myśl, że może warto by założyć firmę.



Mark O’Brien chciał produkować dobre urządzenia w rozsądnej cenie. Mimo awanturniczej nazwy („rogue” to po angielsku buntownik) przepisem na sukces nie były wcale awangardowe projekty ani rewolucyjne patenty. Przeciwnie: urządzenia bazują na sprawdzonych rozwiązaniach. Charakteryzują się prostą konstrukcją i są wykonane z możliwie najlepszych podzespołów. Tylko tyle i aż tyle.
Rogue Audio zdobyło uznanie recenzentów, a zaraz potem – odbiorców. Nie dziwi mnie to, bo zarówno tańsza integra – Sphinx, jak i opisywany Cronus Magnum są udane (otrzymały nagrody „Hi-Fi i Muzyki”). Oba modele powstały dobrych kilka lat temu i są cały czas ulepszane. Metoda małych kroków działa, bo zmiany nie są rewolucyjne, ale przynoszą systematyczną poprawę funkcjonalności i brzmienia. Konsekwencja dobrze wróży producentowi – odbiorcy ją widzą i nabierają zaufania do marki.

2837052019 001Rogue Audio
Cronus Magnum III

Cronus Magnum III to już czwarta wersja „salonowca”. Pierwsza bazowała na lampach mocy EL34. Druga przyniosła spore zmiany: EL34 ustąpiły miejsca wydajniejszym KT120, a układ usprawniono. W trzeciej modyfikacje były już mniejsze, chociaż istotne: zastosowano inne lampy wejściowe i sterujące oraz układ opóźnionego załączania napięcia anodowego. Moc pozostała bez zmian w porównaniu z trzecią wersją (100 W). Pierwsze dwie były o 10 W słabsze.

2837052019 001KT120

 

Zmiany
W czwartej edycji przeprojektowano przedwzmacniacz korekcyjny. Teraz jest bardziej rozbudowanym układem i umożliwia dopasowanie parametrów do wkładki. Można wybrać jej typ: MM albo MC, przy czym dla drugiego przewidziano dwa poziomy wzmocnienia: 45 albo 60 dB (druga pozycja dla bardzo cichych wkładek). W pięciu krokach ustawimy także impedancję obciążenia. Jak widać, Rogue Audio zauważa popularność winylu i daje użytkownikowi w pakiecie całkiem poważny preamp, zamiast skazywać go na poszukiwanie oddzielnych urządzeń. Zła wiadomość jest taka, że zmiany parametrów phono nie dokonuje się przełącznikami. Trzeba o nią poprosić serwis.

2837052019 001ECC82

 

Kolejna ciekawostka to przełącznik trybu pracy lamp mocy na tylnej ściance: ultralinear/triode. W pierwszej pozycji wzmacniacz gra żwawiej, z większą dynamiką. W drugim położeniu spada moc, bas się poluzowuje, ale w zamian otrzymujemy „magiczną” średnicę triody oraz „bardziej miękki, romantyczny dźwięk” (informacja prasowa). Podobny gadżet widzieliśmy już nie raz, ale w wykonaniu Rogue Audio działa inaczej. Przeważnie producenci zdecydowanie zalecają, aby przed zmianą trybu wzmacniacz wyłączyć. Cronus pozwala to robić w locie.
Nowy jest też przedwzmacniacz słuchawkowy, z buforowanym wyjściem na tranzystorach MOSFET. Bazuje na sprzedawanym osobno modelu RH-5 i charakteryzuje się wysoką mocą (2 W) i wydajnością prądową. Powinien wysterować nawet wymagające nauszniki. Tutaj Mark poszedł w ślady McIntosha, który w swojej najnowszej integrze poświęcił dużo uwagi jakości tej sekcji. Trudno nie zauważyć, że słuchawki mają wszyscy naokoło; a już audiofile na pewno. A jeżeli nie mają, to wkrótce kupią. Rogue Audio oszczędza im kolejnego wydatku, co podnosi realną wartość wzmacniacza.

2837052019 001ECC803S

 

Stopień liniowy poprawiono pod kątem obniżenia poziomu szumów. Na ten temat nie znajdziemy jednak żadnych informacji, oprócz lakonicznego zapewnienia, że ma się to przełożyć na efekt czarnego tła za instrumentami.
Do drugiej odsłony Cronusa Magnum dołączano pilot aluminiowy, do trzeciej – plastikowy. Teraz, na szczęście, powrócono do starszej, solidniejszej wersji. I to w najbardziej ergonomicznej postaci, jaką widziałem od kilku lat. Są trzy przyciski: głośniej, ciszej i mute. Wystarczy. Jeżeli ktoś narzeka na brak wyłącznika zasilania, wyjaśniam: nie ma możliwości, aby się znalazł na pilocie; we wzmacniaczu nie przewidziano trybu standby. Lampy albo odpoczywają albo są gotowe do grania. A propos, przed słuchaniem warto je rozgrzać. Dźwięk zmienia się dzięki temu na korzyść.

2837052019 001ECC802S

 

Budowa
Cronus Magnum III wygląda jak typowy wzmacniacz lampowy. Oprócz żarzących się baniek nic nie zwraca uwagi. Dywagacje na temat urody pozostawię na boku – koń jaki jest, każdy widzi.
Płaską obudowę pomalowano matowym, czarnym lakierem proszkowym. Na froncie umieszczono logo producenta i oznaczenie modelu. Oprócz nich są trzy gałki toczone z aluminium. Największa to regulator głośności; dwie mniejsze – balans i czteropozycyjny wybierak źródła. Dalej: wyjście słuchawkowe typu duży jack, spore okienko odbiornika podczerwieni (dla pilota) i mechaniczny włącznik zasilania. Czyli standard, a jednocześnie maksymalna ergonomia.

2837052019 001Rogue Audio Cronus Magnum III

 

Wzmacniacz wyposażono w układ miękkiego startu, więc nie serwuje kolumnom ciosu na dzień dobry, jak robiła to pierwsza wersja. Jeżeli nie będziemy korzystać z gałek, przyda się pilot. Tu dobra wiadomość: regulacja głośności jest bardziej precyzyjna niż w poprzednim wcieleniu.
U góry danie główne, czyli lampy. Jeżeli ktoś się obawia, że mogą stanowić zagrożenie dla dzieci, to za 700 zł może dokupić metalową osłonę. Jest przewiewna, więc nie ma obawy o chłodzenie układu.
Cronus Magnum III występuje w dwóch wersjach kolorystycznych. Czarnej i… czarnej z płytą czołową ze srebrzystego szlifowanego aluminium.

2837052019 001Analogowy wskaźnik prądu
spoczynkowego lamp mocy.

 

Na tylnej ściance wylądowały: gniazdo zasilania i cztery wejścia: dla gramofonu oraz trzy liniowe, wszystkie RCA. Są szeroko rozstawione, więc można się nie bać grubych łączówek. Na zewnątrz wyprowadzono też nakrętkę, pod którą kryje się główny bezpiecznik. Jego wymiana jest dziecinnie prosta i nie wymaga interwencji serwisanta. Jest jeszcze przełącznik trybu pracy lamp (ultralinear/triode), zacisk uziemienia i dwa wyjścia z przedwzmacniacza: o stałym i regulowanym poziomie. Mogą się przydać do aktywnego subwoofera czy dodatkowej końcówki mocy. Rogue oferuje Cronusa Magnum II.

2837052019 001Układ kalibracji pod klapką.

 

Zmiana odczepu
Osobny akapit należy się terminalom głośnikowym. Nie dlatego, że są wyjątkowe, bo to standardowe, choć złocone zaciski Cardasa. Sęk w tym, że zwykle we wzmacniaczach lampowych widzimy odczepy dla 4 i 8 omów. To tak oczywiste, jak sobota po piątku. Nie wiedzieć czemu, Mark O’Brien trzyma się dziwacznej praktyki, polegającej na fabrycznym ustawieniu oporności na 8 omów. Jeżeli macie kolumny czteroomowe, będziecie musieli poprosić  sprzedawcę o przygotowanie wersji czteroomowej albo dokonać zmiany samodzielnie.
Operacja polega na demontażu górnej płyty (12 śrubek, najpierw trzeba zdjąć lampy mocy i nie pomylić ich kolejności przy wkładaniu z powrotem), odkręceniu zacisków przy terminalach i zdjęciu zielonych kabelków, oznaczonych naklejką „8”. Musimy przy tym pamiętać, żeby czarny kabelek zostawić w spokoju. Potem zdejmujemy polimerowe tulejki z żółtych kabelków (oznaczonych naklejką „4”), zakładamy je na trzpień i nakręcamy śruby. Problem w tym, że  dość trudno się do nich dostać płaskim kluczem. Znacznie lepszy będzie taki z wysuniętym łebkiem, jak do kół w samochodzie. Na dodatek jest to półcalówka, a skoro nie mieszkamy w USA, to musimy zastąpić ją „trzynastką”, która jest dość luźna.

2837052019 001Układ kalibracji pod klapką.

 

Na koniec nie zapominamy o założeniu tulejek na zielone kabelki, bo mogą spowodować zwarcie.
Zdumiewające, że całą tę, dość skomplikowaną procedurę producent pozostawia użytkownikowi! Dla większości panów z minimalnym obyciem technicznym to prosta operacja, ale są też tacy, którzy nigdy nie rozkręcili radyjka kuchennego ani budzika. Mogą oni na przykład zapomnieć o wyłączeniu urządzenia z sieci, a wtedy zrobi się niewesoło. Naprawdę, wyprowadzenie odczepów na cztery omy to nie jest wielka filozofia i taki „upgrade” chętnie byśmy zobaczyli w kolejnej wersji Cronusa Magnum. Na pocieszenie dodam, że rozkręcenie wzmacniacza nie powoduje utraty gwarancji. Jeszcze by tego brakowało.

2837052019 001Trzy najważniejsze pokrętła.

 

Kalibracja lamp
To nie koniec dłubaniny, bo urządzenie można też samemu skalibrować. W tym wypadku nie wypada narzekać; przeciwnie, należy się cieszyć, bo układ rozkalibrowany gra gorzej, a i lampom to nie służy. Ustawienia wykonujemy na samym początku i warto powtórzyć ją za miesiąc. Potem sprawdzamy raz na kwartał i mamy pewność, że układ trzyma parametry.
Czynność jest prosta i wykona ją każdy. Za prawą parą lamp mocy znajduje się mała klapka. Odkręcamy ją i sięgamy po pomarańczowy śrubokręcik, przytwierdzony do obudowy (za transformatorem). Następnie ustawiamy przełączniki pod klapką na pozycję „set” i staramy się trafić miniaturową końcówką w drobniutkie nacięcia na śrubkach-potencjometrach. Patrzymy na wskaźnik analogowego zegara, kręcimy i kiedy pokaże wartość podaną w instrukcji (35 mA), przechodzimy do kolejnej lampy. To wszystko. Trzeba tylko pamiętać, żeby to robić przy włączonym zasilaniu, bez sygnału i z dobrze rozgrzanymi lampami. Po zakończeniu należy przestawić przełączniki na pozycję „use”. Wtedy wskaźnik idzie spać, a lampy budzą się do pracy w komfortowych warunkach.

2837052019 001Elektronika na jednej płytce
drukowanej.

 

Lampy
Tak jak w wersji trzeciej, na wejściu pracują podwójne triody ECC803S (12AX7) słowackiej firmy JJ Electronics. W przedwzmacniaczu są to ECC802S (12AU7), a w stopniu sterującym – ECC82 (12AU7) tego samego producenta. Lampy mocy też są identyczne, jak w poprzedniku: tetrody KT120 rosyjskiego Tung Sola (czyli New Sensor Corporation, do którego należą także marki Sovtek i Electro-Harmonix). Wszystkie podstawki są ceramiczne, a więc najbardziej trwałe i odporne na wysoką temperaturę. To dobrze, bo KT120 potrafią się mocno nagrzewać. Złocone styki zapewniają dobry kontakt i nie korodują. Jakość montażu jest wzorowa.

2837052019 001Use – słuchamy. Set – ustawiamy

 

Zasilanie i reszta
Zasilacz bazuje na takich samych komponentach, jak w Cronusie Magnum II – potężnym transformatorze z rdzeniem E-I, dwóch kondensatorach elektrolitycznych Nippon Chemi-con 1200 µF w filtrze anodowym i dwóch 3900 µF dla napięć żarzenia. Za prawą parą lamp wystają dwa transformatory wyjściowe. Elektronikę umieszczono na jednej dużej płytce drukowanej, wypełniającej przednią część obudowy (przed zasilaczem).
Urządzenie opiera się na wysokich nóżkach tłumiących drgania. Osobom, które chcą coś poprawić w tym względzie, polecam stopki Pro Audio Bono Ceramic 9 CN. Powinny idealnie pasować i dodadzą Cronusowi urody.

2837052019 001Transformatory wyjściowe.

 

Wrażenia odsłuchowe
Do redakcji Cronus Magnum III przyjechał prosto z fabryki. Ledwo opuścił skład celny, już wylądował na moim stoliku. Musiałem mu zaaplikować ponad 100 godzin grania (w redakcji w kółko leciał album Kabaretu Starszych Panów), aby dźwięk dojrzał. Z kwaśnego jabłka zamienił się w soczystego ligola.
To dobrze, bo pierwsze minuty mnie zaniepokoiły. Poprzednik był udaną konstrukcją o dopracowanym brzmieniu i szkoda by było, aby poległa ona pod dyktatem księgowych albo dziwaczną wizją konstruktora. Na szczęście, okazało się, że „trójka” jest lepsza od „dwójki”. Nie jest to przepaść, ale słychać różnicę. Możecie przeczytać recenzję poprzednika w „HFiM 4/2017” i nałożyć na nią erratę: jest odrobinę więcej kultury i płynności.

2837052019 001Przełącznik źródeł na wale.

 

Generalnie, ilość szczegółów się nie zmieniła, ale dźwięk zyskał odrobinę  swobody. Odczuwa się większą łatwość grania. Przekładając to na wrażenia z jazdy samochodem: moc silnika nie wzrosła. Nie zwiększył się również moment obrotowy, ale teraz jest dostępny w szerszym zakresie. Można kręcić wysoko, ale też „łapie” zauważalnie niżej.
Cronus Magnum III to mocny wzmacniacz lampowy. Z jego zaletami, wadami i charakterem. Nabywca otrzymuje dokładnie to, czego oczekuje. Nasuwa się porównanie z Coplandem 408, ale nie tędy droga. Tamten grał jak tranzystor i kosztował dwa razy tyle. Cronus Magnum III to kwintesencja techniki lampowej i dobra aplikacja KT120. A ponieważ krzepy mu nie brakuje, nie będziemy zaczynać od kwartetów smyczkowych i monodii akompaniowanej.

2837052019 001Kondensatory.

 

Jean-Michel Jarre, Dirte Straits, The Police, Marillion, a potem skok do przodu: Prince, Madonna, Radiohead, nawet Lady Gaga i polski hip-hop. Te gatunki łączy klika punktów wspólnych. Pierwszy – ludzie tego słuchają. Drugim jest raczej prosta instrumentacja z przewidywalną relacją pomiędzy „akustyką” i „elektroniką”. Taka muzyka brzmi na Cronusie przekonująco i energetycznie. Jak w mustangu mknącym Route 66. Asfalt się zwija, kiedy wciśniemy prawy pedał, ale jedziemy jak szeryf przykazał, 55 mil na godzinę. Krajobrazy za oknem zmieniają się leniwie, mijają godziny, a od zaśnięcia powstrzymuje nas tylko muzyka. Kaloryczna i tłusta, jak benzyna napełniająca osiem cylindrów mocą wystarczającą dla małego czołgu. Gitary osadzone w niskiej średnicy i pulsująca perkusja. Brzmienie jest nasycone, jędrne i pożywne jak stek. Mięsiste i głębokie; słychać, że system gra na serio, a nie ślizga się po wierzchu. Wgryza się w strukturę współbrzmień i otacza nas miękką pierzyną.
Bas jest mocny, w pozytywnym znaczeniu. Kompletnie nie ma tempa tranzystora, za to „siedzi”, jak mawiają basiści. Pewnie tworzy podstawę, na której powstaje dom.

2837052019 001Przy zmianie oporności
pamiętamy o założeniu tulejki.

 

Wysokie tony, czyli dach, są mocno oparte w dole. Stanowią kontynuację niższych pasm. Nie szybują w niebo, by zapikować z powrotem. Towarzyszą muzyce dyskretnie. Bez zmatowienia, zamazania; czyściutko, ale oszczędnie, pozostawiając scenę aktorowi pierwszego planu – średnicy. Dopełniają całość i, co najważniejsze, nie brakuje ich obecności. Pod warunkiem, że ktoś się na nich nie koncentruje. Chociaż, w „The Man’s Too Strong” Dire Straits mogłoby być ich o włosek więcej.
Stereofonia Magnum jest wyraźnie zakotwiczona w pierwszym planie. To on dominuje i wypełnia kabinę mustanga dźwiękiem. Nie ma tu holograficznych obrazów, bo koncentrujemy się na barwie. Wszystko, co się dzieje w oddali, słychać, ale jako dodatek. Najważniejsza jest gitara i saksofon, które właśnie grają solo. Cronus Magnum III nie spłaszcza sceny, choć ją przybliża do słuchacza. Stawia na nasyconą barwę, a nie dalekie pogłosy i echa.

2837052019 001Tylna ścianka.

 

Klasa wzmacniacza polega na tym, że identyczny efekt powtarza się w symfonice. Smyczki (i kontrabasy, i skrzypce) mają ciężar ołowiu w dole i aksamitną gładkość na górze. A wszystko to w realistycznej barwie i nierealnej otoczce lampy. Sprzyja temu koncentracja na pierwszym planie. Brakuje może trochę przestrzeni, ale nadrabia to barwa. Dynamika nie pozostawia złudzeń. Magnum zagra głośno, jak wskazuje jego kaliber, i nie skapituluje przed tutti Mahlera czy Verdiego.
A wiecie, co jest najlepsze? Dźwięk jest zaskakująco neutralny w całym paśmie, jak na lampę, która nie chce być tranzystorem. Lekka dominacja średnicy to cecha, której oczekują nabywcy, ale tutaj nie oznacza ona ekspozycji. Spójność zakresów jest fantastyczna; podkreślona jednorodnym kolorytem dołu, środka i góry. Wszystko razem składa się na niepodzielną całość. Przyjazną i relaksującą, nie wywołującą zmęczenia.

2837052019 001Wejścia.

 

Zmiana trybów
Zmiana trybu powoduje spadek mocy, ale w domowych warunkach nie zauważa się spadku głośności. To inaczej niż w 20-watowych wzmacniaczach, w których obniżenie mocy o połowę wymusza zdecydowany ruch potencjometrem w prawo. W Cronusie niczym nie trzeba ruszać, więc można się skoncentrować na samej barwie.
Różnica jest niewielka, ale czytelna. W trybie ultraliniowym słyszymy więcej szczegółów, a skraje pasma są ostrzej zarysowane. Dynamika w skali makro jest bardziej dosłowna, a drobne zmiany natężenia następują szybciej. Wzmacniacz lepiej przekazuje rytm, energię i tempo.
Sporo też zależy od repertuaru. W popie, rocku i symfonice im gęściej, tym wyraźniej zaznacza się przewaga ultralineara. Jest wyraźniej, szerzej i głębiej. Skomplikowanym składom tryb triodowy nie służy, ponieważ wkrada się bałagan. Dźwięk jest też bardziej naturalny, bliższy wrażeniu na żywo. W 90 % płyt zdecydowanie wybieram ultralinear. Bardziej mi się podoba i tyle.

2837052019 001Bezpiecznik, śrubokręt…

 

Pozostaje jednak 10 %. Wokale, kameralistyka, w ogóle – kameralne klimaty. Tryb triodowy pokazuje swą wyższość w zasadzie tylko tam, gdzie daniem głównym jest średnica. Nie zwracamy uwagi na bas lub występuje on w szczątkowej i koniecznie akustycznej formie. Nie oczekujemy krystalicznej góry. Pojawia się za to namiastka czaru prawdziwej triody. Nawet jeżeli tryb zmienimy raz na miesiąc, dla kilku płyt, to i tak warto go mieć.

2837052019 001Klasyk.

Konkluzja
Cronus Magnum II był świetny. III nie jest przełomem ani milowym krokiem do przodu. Jest o włosek lepszy, ale też sporo więcej kosztuje. Niestety, sprzęt elektroniczny wysokiej jakości przez ostatnie dwa lata wyraźnie podrożał. Z drugiej strony – za dodatkowe 3000 zł dostajemy bardzo dobre przedwzmacniacze: słuchawkowy i gramofonowy, przełącznik trybów i aluminiowy pilot. Do świetnego wzmacniacza, który powinien służyć wiele lat. A to już stawia sprawę w innym świetle.


 

2837052019 001Aluminiowy pilot.

 

 

2019 09 23 20 01 17 028 037 Hifi 05 2019.pdf

 

 

Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 05/2019


Pobierz ten artykuł jako PDF