HFM

artykulylista3

 

Soulution 325

052 057 HIFI 07 2018 001

Bieg szwajcarskiej rzeki Aare na odcinku pomiędzy jeziorem Bielersee a miastem Brugg ma kształt do złudzenia przypominający wykres pasma przenoszenia dobrego sprzętu hi-fi. To coś w rodzaju linii łamanej, ale wychylającej się tylko w niewielkim zakresie względem umownej prostej. Nad rzeką Aare leży miasteczko Dulliken. Tam z kolei mieści się siedziba firmy Spemot, w której produkowane są urządzenia elektroniczne sygnowane marką Soulution. Czyż kształt biegu Aare może więc być przypadkowy?

Firmy Soulution przedstawiać raczej nie trzeba. Jej nowej serii zapewne też, a przynajmniej nie czytelnikom „Hi-Fi i Muzyki”. Po teście stereofonicznej końcówki mocy 311 („HFiM” 6/2018) przyszła pora na przedwzmacniacz 325.




Budowa
Nowa seria wpisuje się w klasyczne wzornictwo szwajcarskiej firmy, łączące skromność z rozpoznawalnością. Z przodu znalazły się tylko pokrętło regulacji głośności, wyświetlacz oraz trzy przyciski. Służą do włączania, szybkiego wyciszania oraz do wejścia w menu, w którym ustawimy kilka dodatkowych opcji.
Wyświetlacz można wyłączyć, co stwierdziłem, błądząc po menu. Urządzenie przybyło bez instrukcji obsługi, a producent nie umieścił takowej na swojej stronie z plikami do pobrania. Seria 3 została tam zresztą całkowicie zignorowana, ale ponieważ to wciąż nowość w katalogu, niewykluczone, że wkrótce się to zmieni.
Dołączony w komplecie pilot ma oryginalny kształt, choć miłośnicy firmy nie będą nim zaskoczeni. Identyczny sterownik towarzyszy produktom Soulution od lat.
Tylna ścianka zdradza spory potencjał konfiguracji urządzenia. Preamp został przystosowany do instalacji dodatkowych modułów: przedwzmacniacza gramofonowego (był zamontowany w testowanym egzemplarzu) oraz przetwornika cyfrowo-analogowego. Obie opcje wymagają dopłaty, odpowiednio, 10 tys. i 14 tys. zł. Producent podaje parametry wejścia gramofonowego, ale jeśli ktoś zechce się czegoś dowiedzieć na temat DAC-a, to, niestety, czeka go rozczarowanie. W oficjalnych materiałach nie znajdziemy na jego temat ani słowa.

052 057 HIFI 07 2018 002

Czytelny wyświetlacz matrycowy
można przyciemnić albo wyłączyć.

 

To nie pierwszy raz, kiedy szwajcarska wytwórnia wprawia mnie w zakłopotanie – z jednej strony sprzedaje wspaniałe urządzenia; z drugiej – odnoszę wrażenie, jakby nie zależało jej na ich porządnej promocji.
Z pewnym zdziwieniem odnotowuję też wyposażenie przedwzmacniacza w… radiatory. Akurat tych urządzeń zwykle nie trzeba specjalnie studzić, a 325, w odróżnieniu od końcówki 311, w czasie pracy pozostaje chłodny. Bez demontażu trudno też stwierdzić, co dokładnie do radiatorów przytwierdzono. Niewykluczone, że znalazły się tu wyłącznie ze względów wzorniczych, ale oczywiście mogę się mylić.
Opcją dostępną z poziomu menu (kryjącą się gdzieś głęboko pod przyciskiem „prog”) jest przestawienie jednego z wejść w wersję „Theater”. Pozwala to pominąć wszelkie regulacje i przekazać preamp pod kontrolę zewnętrznego procesora surround. W przypadku łączenia wysokiej klasy systemu stereo z kinem domowym jest to bardzo przydatne, ponieważ pozwala uniknąć przełączania kabli. Korzystając z tego udogodnienia, należy jednak zachować ostrożność. Sprzęt pracuje wtedy w trybie „unity gain”, czyli na sto procent mocy, bez żadnego tłumienia. Omyłkowe podłączenie zwykłego źródła dźwięku do takiego wejścia z dużym prawdopodobieństwem spowoduje uszkodzenie kolumn. Z tego względu brak czytelnego oznaczenia, o które wejście chodzi, przy jednoczesnym braku instrukcji obsługi urządzenia, uważam za minus.

052 057 HIFI 07 2018 002

Radiator w przedwzmacniaczu?
Bardziej zabieg wzorniczy
niż rzeczywista potrzeba.

 

Poza tym mankamentem tylna ścianka wygląda high-endowo. Umieszczono na niej rozdzielone wejścia i wyjścia obu kanałów, co oznacza również oddzielne ścieżki sygnałowe każdego z nich we wnętrzu. Dzięki temu zredukowano, i tak zapewne minimalne, modulacje i przesłuchy. Zarówno wejścia, jak i wyjścia są dostępne w standardach RCA i XLR.
Wnętrza przedwzmacniacza z autopsji opisać nie mogę, gdyż rozbieranie urządzeń Soulution do intuicyjnych nie należy. Nie chcąc ryzykować uszkodzenia, byłem zdany na informacje oficjalne, które, niestety, okazały się lakoniczne.
Podobnie jak w innych modelach Soulution z nowych serii, zasilacz jest impulsowy. Przewaga tej technologii pozostaje dyskusyjna, choć trudno zaprzeczyć, że stabilność napięcia i niski poziom szumów to niewątpliwe zalety. W dodatku w 325 zasilanie i część sygnałową oddzielono ekranem.
Sygnał jest prowadzony w formie niezbalansowanej, co zapewne pozwoliło utrzymać cenę przedwzmacniacza na akceptowalnym, dodajmy: jak na Soulution, poziomie.

052 057 HIFI 07 2018 002

Przycisk „prog” uruchamia menu,
w którym można zmienić
fabryczne ustawienia.

Regulacja głośności
Ciekawie rozwiązano regulację głośności. Składa się ona z dwóch „warstw”. Pierwsza, podstawowa, jest realizowana przez drabinkę rezystorową, zapewniającą wysoką precyzję i czystość sygnału. Drabinki mają jednak tę przypadłość, że zmiany poziomu odbywają się w nich skokowo, a każdemu z takich skoków towarzyszy charakterystyczne kliknięcie. Te kliknięcia potrafią być irytujące, o ile nie zostaną wytłumione lub wyeliminowane. Soulution pozbywa się ich za pomocą drugiej warstwy. Kiedy sygnał jest prowadzony statycznie (czyli po prostu słuchamy i nic nie zmieniamy), przechodzi przez odpowiedni „szczebel” w drabince. Kiedy jednak zechcemy zrobić ciszej albo głośniej, aktywuje się tzw. PGA (Programmable Gain Amplifier) – coś, co według słów producenta jest układem „podobnym do potencjometru”. Gdy kończymy regulację, PGA się wyłącza i wracamy do drabinki – ale już na inny szczebel. Jaka z tego korzyść? Po pierwsze, sama regulacja nie jest skokowa, tylko płynna. Po drugie, kiedy chcemy zjechać powiedzmy z poziomu 45 na wyświetlaczu (wyjściowe ustawienie fabryczne) do 35, to zamiast dziesięciu kliknięć usłyszymy dwa – na początku operacji i na końcu. Imponujące? Rozstrzygnijcie sami.

052 057 HIFI 07 2018 002

Soulution 325.

Konfiguracja systemu
Soulution 325 został podłączony do stereofonicznej końcówki mocy 311, pochodzącej z tej samej serii. Jako źródło dźwięku wykorzystałem Naima 5X z zasilaczem Flatcap 2X. Głośniki stanowiły podstawkowe Dynaudio Contour 1.3 mkII, a okablowanie – Purist Audio Design Musaeus Luminist Revision, KBL Sound Himalaya oraz zasilające Neele.
W celach porównawczych kilka razy podłączyłem preamp 325 do tranzystorowej końcówki mocy Conrad-Johnson MF2250.
W teście końcówki 311 wspomniałem, że pokazała ona dwa bardzo różne oblicza, grając z dwoma przedwzmacniaczami. Z lampowym BAT-em, którego ze względu na swoją bardzo wymagającą impedancję 2 k? na wejściu zbalansowanym nie powinna w ogóle „widzieć”, stworzyła emocjonalny spektakl, nasycony aurą romantyzmu i bajecznej muzykalności. Natomiast w zestawieniu z firmowym preampem 325 odkryła swą wirtuozerię w zupełnie innym wymiarze. Przyszła więc kolej na bliższą analizę tego właśnie elementu.
Producent deklaruje, że preamp 325 ma być przezroczysty – nie powinien niczego zmieniać ani zniekształcać. Tego typu zapowiedzi powtarzają się często, ale im wyższa półka cenowa urządzenia, tym większe prawdopodobieństwo, że zostaną zrealizowane. W świetle dotychczasowych dokonań Soulution można przypuszczać, że i tym razem rachunek prawdopodobieństwa się zgadza. Rzeczywiście, odsłuch wszystko potwierdził.

052 057 HIFI 07 2018 002

Niby pospolite pokrętło,
ale obsługuje dwupoziomową
regulację głośności.

Wrażenia odsłuchowe
Każde urządzenie, niezależnie od tego jak bardzo zbliża się do wzorca neutralności, ma swą niepowtarzalną sygnaturę brzmieniową. W high-endzie przejawia się ona nie w postaci fałszujących podkolorowań, lecz w podejściu do budowania obrazu dźwiękowego, które to podejście bywa określane mianem szkoły brzmienia. Owo podejście nie zawsze daje się łatwo rozpoznać. Niektóre urządzenia można rozgryźć szybko; innych trzeba posłuchać o wiele dłużej.
Soulution 325 okazał się łatwy do rozszyfrowania. Cechy, które wypisałem przy pierwszej płycie, powtarzały się, w różnych kontekstach, przy niemal każdej następnej. Przy czym zawsze była zachowana wyraźna hierarchia priorytetów. Czasu wymagała dopiero obiektywna ocena wartości zaprezentowanego brzmienia. Ale po kolei.
Nadrzędną cechą Soulution 325 jest dokładność. Można to odnieść do wszystkich zakresów pasma akustycznego – dokładny jest dół, średnica i góra. Obserwujemy tu niemal żołnierską dyscyplinę – żadnego zbędnego rozmarzenia, żadnego zapomnienia. Kiedy po raz pierwszy podłączyłem do 325 końcówkę 311 po jej kilkunastodniowym odsłuchu z BAT-em, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że czegoś brakuje. I nie chodziło, bynajmniej, o jakieś bliżej niesprecyzowane, nieuchwytne „coś”, ale o brak wyraźnej dominanty – wszechobecnej, unoszącej się wcześniej nad muzyką poświaty romantyzmu.

052 057 HIFI 07 2018 002

Dwuwarstwowe nóżki z miękką
podkładką izolują od drgań podłoża.

Nie od dziś opisuję high-endowe urządzenia, więc powinienem być odporny nawet na duże niespodzianki. Ale ten przypadek okazał się, mimo wszystko, szczególny. Po prostu, w hi-endzie aż tak skrajne różnice pomiędzy urządzeniami tego samego rodzaju – w tym przypadku przedwzmacniaczami – zdarzają się rzadko (nawet biorąc pod uwagę różnicę technologiczną pomiędzy lampą a tranzystorem). Dlatego aż kilka dni zajęło mi znalezienie odpowiedniego nastawienia do odbioru muzyki w wykonaniu Soulution 325. Bo choć od razu odnotowałem zdjęcie z brzmienia uwodzicielskiego czaru, to nie od razu byłem w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w związku z tym jest lepiej, czy gorzej.
Pozornie było gorzej, ale czy komplet firmowy może przegrać z dość, bądźmy szczerzy, przypadkowym zestawieniem, w dodatku o teoretycznie niekompatybilnych parametrach wejścia i wyjścia? Albo inaczej: jakie byłyby moje wrażenia, gdybym firmowego zestawienia posłuchał jako pierwszego? Te dylematy niepokoiły mnie przez dobrych kilka dni. Bo przecież ani pierwsza kombinacja nie mogła być o tyle lepsza od drugiej, ani druga tak znacząco gorsza od pierwszej. Wrażenie wyraźnej różnicy na pozorną niekorzyść połączenia firmowego tłumaczyłbym koniecznością opuszczenia strefy bajkowego komfortu, jaki zapewniał lampowy preamp BAT-a.

052 057 HIFI 07 2018 002

Wzornictwo skromne, ale
rozpoznawalne na pierwszy rzut oka.
325 razem z końcówką mocy 311.
Aż żal rozdzielać taką parę.

Brzmienie Soulution okazało się łatwe do szybkiego rozszyfrowania, ale wcale nie łatwe do prawdziwego rozsmakowania. Cechy, które zdefiniowałem na samym początku, zaczęły mi się naprawdę podobać dopiero z czasem. To, co zrazu wydawało się elementem po prostu dopracowanym, w kolejnych dniach coraz bardziej wciągało.
Pierwsze wrażenie zdążyłem zasygnalizować. Wypada jednak przyjrzeć się temu bliżej. Na ogólnie rozumianą dokładność i kontrolę składa się bowiem kilka elementów. Szczególną rolę odgrywa wyraźnie akcentowana stopa rytmiczna. Talerze, bębny, gitara basowa – tej linii Soulution nie spycha gdzieś do drugiego rzędu. Stanowi ona coś w rodzaju solidnego rusztowania, utrzymującego całe brzmienie. Ale choć dobitnie zaznacza swą obecność, to pozostawia również dużo przestrzeni warstwie melodycznej.

052 057 HIFI 07 2018 002

Ten pilot widzieliśmy już nieraz.

 

Pamiętajmy, że mówimy o rytmie w wydaniu high-endowym. W dodatku, generowanym przez przedwzmacniacz, a więc urządzenie i tak zaledwie dopełniające obraz dźwiękowy, wykreowany przez końcówkę mocy i kolumny. Tu nie ma mowy o zachwianiu proporcji. Przeciwnie, otrzymujemy dyscyplinę, ale bez nerwów. Dźwięk jest utrzymywany w ryzach, ale bez cienia sadyzmu. Kontrola nie przeradza się w utwardzenie ani osuszenie. Zamiast nich, Soulution demonstruje coś w rodzaju głosu rozwagi, zdrowego rozsądku i doświadczenia. Podchodzi do sygnału pedantycznie, jakby ogarnięty manią absolutnego porządku. I tak oto, mimowolnie, objawił się nam klasyczny szwajcarski stereotyp.
W tym momencie chyba już każdego sprowokowałem do zadania pytania: czy Soulution 325 nie redukuje przypadkiem przekazu do krystalicznie czystej, lecz cyfrowo zapisanej partytury? Czy stawiając na dokładność, nie gubi esencji muzykalności? Odpowiedź brzmi: nie. Bo Soulution, dążąc do idealnego porządku, nie ogranicza wystroju wnętrza, które sprząta. Można to porównać do mieszkania. Z jednej strony, mamy utrzymaną w jasnych kolorach, wyszorowaną na błysk sterylną kuchnię – z jej terakotą i gładkimi powierzchniami blatów i drzwiczek. Ale kiedy przechodzimy do salonu, widzimy puszysty dywan, grube zasłony i miękką sofę. Czy taki salon nie może być idealnie uporządkowany, odkurzony i wyperfumowany? Może, a na pewno będzie, gdy zagra w nim Soulution.

052 057 HIFI 07 2018 002

Seria 3 to najtańszy bilet wstępu
do klubu posiadaczy sprzętu Soulution.

Szwajcarski przedwzmacniacz uwielbia pokazywać swój artyzm w kreśleniu konturów. Nie przeszkadza mu to jednak starannie wypełniać tych konturów barwami. Słychać to od samego dołu pasma. Bas ma dużą siłę; jest władczy i męski. Bardziej pasuje do niego słowo „zdecydowanie” niż „majestat”. Klasę podstawy harmonicznej docenimy zwłaszcza w jej wyższych partiach. Potrafi tam doskonale różnicować barwy instrumentów, nawet w większych składach orkiestrowych.
Średnica utrzymuje świetną równowagę. Czasami takie określenie kojarzy się z obojętnością, ale to błąd. W tańszych urządzeniach być może odczytalibyśmy to jako okrojenie brzmienia z jego skrajności; nie byłoby ani maksymalnej soczystości, ani oschłości. Soulution pokazuje wiele na obu końcach skali, a jego neutralność polega na proporcjonalnym odmierzeniu wszystkich poziomów głębi: od gęstego oleju cięższych barw, po twardą kredkę w tonacji pastelowej.

052 057 HIFI 07 2018 002

Wyraźny podział gniazd
na dwa kanały. Widać miejsce
na opcjonalny DAC.

 

Kontrola i dyscyplina dzięki temu wcale nie zmniejszają muzykalności. Bo dokładność i porządek tworzą tutaj coś w rodzaju przestrzeni, w której nic nie przeszkadza w emocjonalnym odbiorze. Dokładność i porządek nie redukują wartości muzycznych, a pozwalają je przybliżyć. Nasuwa mi się skojarzenie z krosnem, które każdą nić dociska do oporu, ale efekt, czyli gotowa tkanina, przedstawia obraz harmonijny i płynny.
Soprany również cechuje kultura i opanowanie. Dźwięk jest doświetlony od góry, ale bez żadnych rozpraszających uwagę odblasków. Szczegółowość nie pozostawia nic do życzenia. Otrzymujemy bogactwo muzycznego planktonu, oprawionego w ramki łatwej przyswajalności. W końcu to Solution i zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.

052 057 HIFI 07 2018 002

W testowanym egzemplarzu
zainstalowano moduł phono.

Konkluzja
Dynamics. Resolution. Control. Musicality. Tymi słowami Soulution reklamuje swój przedwzmacniacz. Zadziwiająco trafnie, chociaż delikatnie zmieniłbym kolejność, i ustawił kontrolę na pierwszym miejscu. Tak czy inaczej, 325 to kolejne świetne urządzenie szwajcarskiej manufaktury. W dodatku sprawdzenie jego ceny nie przyprawia o ból głowy.

 

2018 08 27 16 54 37 052 057 HIFI 07 2018.pdf Adobe Reader

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mariusz Malinowski
Źródło: HFM 07-08/2018


Pobierz ten artykuł jako PDF