HFM

artykulylista3

 

Ayon Spark Delta

Mag 14-18 03 2012 01Podwójnie diabelski Ayon to nic innego jak Spark Delta – rozwinięcie modelu Spark III. W przeciwieństwie do poprzednika ma nie jedną, a dwie rogate lampy mocy na kanał.

Spark Delta to najwyższy model w całej linii Sparków. Oparto go na rosyjskich triodach 6S33 (zapis oryginalny: 6C33), zwanych pieszczotliwie „diabełkami”. Od poprzedników różni się trybem pracy. Jest to układ parallel single ended (PSE), co oznacza że wykorzystuje dwie równolegle połączone lampy mocy na kanał. W przedwzmacniaczu i w roli sterujących zastosowano dwie 12AU7 i cztery EL84EH. Całość pracuje oczywiście w klasie A, oddając 35 W na kanał.


Na wierzchu umieszczono jeszcze, charakterystyczne dla Ayona, chromowane puszki pokaźnych rozmiarów. To obudowy transformatorów i zarazem... wyjaśnienie, dlaczego Spark Delta jest tak pioruńsko ciężki (waży ponad 50 kg!). W pojedynkę jest nie do ruszenia, więc warto się dobrze zastanowić, w którym miejscu ma stanąć.
Z tyłu zamontowano trzy wejścia liniowe RCA, wejście bezpośrednie do końcówki mocy „direct in” i jedno XLR. Do tego solidne, złocone odczepy WBT, osobno dla kolumn 4 i 8 Ω. Terminale są bardzo efektowne, ale niezbyt wygodne – gładka powierzchnia powoduje, że dłoń się po niej ślizga, przez co trudno dokręcić widełki. Obok gniazda zasilania znajduje się dioda sygnalizująca prawidłową polaryzację prądu, a także odcięcie uziemienia „ground”, które przyda się, jeśli w systemie wystąpi pętla masy.
Wzmacniacz wyposażono w układ automatycznej kalibracji prądu spoczynkowego lamp mocy (auto bias), aktywowany przyciskiem. Oprócz tego jest jeszcze pięciostopniowe pokrętło „Biasref”, które dla audiofila w zasadzie nie istnieje, o czym mówi jasno komunikat „factory use only”. Całość uzupełniają cztery LED-y, sygnalizujące awarię którejś z lamp mocy.
Auto bias był już przez Ayona stosowany, ale w tym przypadku został nieco rozbudowany i nazwany „autofixed-bias”. Chodzi o to, aby wzmacniacz był tak bezobsługowy, jak nie przymierzając... tranzystor. Delta powinna przyjechać z fabryki już skalibrowana, więc tak naprawdę nie ma z nią wiele roboty.
Lampy 6S33 osiągają odpowiednie parametry pracy po około 45 minutach grania i właśnie wtedy należałoby ustawić optymalny prąd. Auto-fixed-bias wyręcza użytkownika. Warunkiem jego uruchomienia jest praca urządzenia powyżej 45 minut. Jeżeli po tym czasie wzmacniacz zostanie wyłączony, sekwencja testu jest przeprowadzana automatycznie, a prąd od razu ustawiany jak dla w pełni rozgrzanych lamp. Dzięki temu przy następnym załączeniu parametry są od razu optymalne. Gdyby którejś lampie coś się stało, producent przewidział zabezpieczenie. Po pierwsze, nie pozwoli ono na dalsze użytkowanie wzmacniacza (nie da się go włączyć, bo pracuje w trybie awaryjnym, objawiającym się miganiem napisu Ayon); po drugie, wskaże, którą lampę należy wymienić, zapalając czerwoną diodę V1-V4 na tylnej ściance.
Jeśli już dojdzie do takiej sytuacji, należy przeprowadzić pełną sekwencję testu auto-biasu. Polega ona na przyciskaniu go w odpowiednich odstępach czasu, tak by ustawienia zmieniały się wraz ze zmieniającymi się parametrami pracy wygrzewających się lamp. Niby proste, ale wymaga przestudiowania instrukcji obsługi.
Warto jeszcze wspomnieć o systemie miękkiego startu, przedłużającym żywotność lamp. Jest on aktualnie stosowany w każdym wzmacniaczu Ayona.
Ku mojej uciesze i wygodzie, acz niekorzystnie dla figury, Deltę wyposażono w zdalne sterowanie głośnością – niewielki, dobrze leżący w dłoni, metalowy pilot, którym na dodatek można aktywować funkcję „mute”.

Aleksandra Chilińska

Mag 14-18 03 2012 opinia1

Miałam dużo czasu, żeby się zapoznać z Ayonem i wyrobić sobie zdanie na jego temat. Po blisko dwumiesięcznych odsłuchach jedno wiem na pewno - to monstrum do produkcji mocnego i kontrolowanego dźwięku.
Czar lamp na mnie działa, ucieszyłam się więc, że przecudnej urody „diabełki” trochę u mnie pograją. Jakież było moje zdziwienie, kiedy odkryłam, że owe lampy z lampowym brzmieniem mają niewiele wspólnego. Wygląda jak lampa, żarzy się jak lampa, ale brzmieniowo przypomina dobry, lekko ocieplony tranzystor. Co jest? Właśnie to lubię w audiofilskim świecie – nie przestaje mnie zaskakiwać.
Spark Delta zaprezentował się inaczej niż się spodziewałam – inaczej niż lubię, ale jednego nie można mu odmówić – gra niezaprzeczalnie dobrze.
Pełna kontrola nad pasmem jest zauważalna, jednak nie na tyle silna, żeby pozbawić muzykę jej subtelności i drobnych niuansów, które składają się na porywającą całość.
Nieco uwypuklona i pełna średnica powoduje, że wokale stają się namacalne i czytelne, niezależnie od repertuaru. Małe składy uwodzą kameralnością, a symfoniczne mają ten lekko patetyczny, imperialny charakter. Ciekawe, że w każdym utworze można znaleźć coś ukrytego bez konieczności wnikliwego szukania. Delta jest dokładna i zdradza lekko analityczne inklinacje, ale owej analizy jest w niej tylko tyle, ile trzeba. Bez problemu można lokalizować instrumenty; ich rysunek jest bardzo wyraźny. Łatwo rozdzielić chór na głosy, a scena jest obszerna i głęboka.
Lekko ochrypły głos Jorgosa Skoliasa z płyty „..tales” stworzył niesamowitą mieszkankę z fortepianem Bogdana Hołowni. Wokal oderwał się od głośników i wyszedł lekko poza ich linię. Był naturalny, bez zbytniego ocieplenia. Można było słyszeć najdrobniejszą zmianę modulacji głosu i artykulacji dźwięków. Fenomenalny fortepian Hołowni został oddany realistycznie, bez zakolorowań. Każde uderzenie w strunę, a także jej drganie i wybrzmienie były wyraźne. Realizm przekazu na bardzo wysokim poziomie.

Mag 14-18 03 2012 02     Mag 14-18 03 2012 03

Soundtrack do filmu „Avatar” oprócz bardzo niskich rejestrów zawiera też sporo różnorodnych wysokich dźwięków o dużej skali dynamicznej. Delta pokazała tu cały wachlarz swoich możliwości, oddając doskonale klimat i charakter płyty. Gęsty, spójny dźwięk wypełnił pokój. Spark zbudował szeroką scenę, a wielowątkowość utworów była wyraźnie zaznaczona. Podobnie z „Amused to Death” Watersa. W jego muzyce zawsze gdzieś kryje się niespodzianka, a Spark Delta odkrył tyle, ile trzeba, zostawiając wrażenie spójności, bez ekshibicjonistycznego rozkładania na czynniki pierwsze.
W „Requiem” Mozarta góra pasma ujmowała szczegółowością i pozostała dźwięczna i czysta. Bogaty, żywy dźwięk podkreślał narastające napięcie. Nadspodziewanie dobra stereofonia zaskakuje, jakby dobrze mi znane Dynaudio Special 25 próbowały pokazać przy tym wzmacniaczu ciut więcej niż dotychczas.

Mag 14-18 03 2012 04     Mag 14-18 03 2012 06

Do repertuaru dorzuciłam jeszcze troszkę mocniejsze brzmienie Dream Theater – „Scenes From A Memory”. Lekko złociste, dźwięczne blachy przeplatały się z mocnymi i szybkimi uderzeniami w bębny, pokazując niezłą punktualność wzmacniacza. Wszystko było jak w zegarku; bez opóźnień czy przesunięć – trafione w punkt. Bas nie wybrzmiewał za długo. Schodził nisko, był mocno akcentowany, zawsze z dobrą kontrolą.
Na koniec, dla ukojenia zmysłów, „Kind of Blue” Davisa. Blachy grające w tle, trącane delikatnie miotełkami, wybrzmiewały dźwięcznie. Dźwięk obfitował w detale. Subtelne przesuwanie miotełek po napiętej membranie bębna, lekko trącana struna kontrabasu i wreszcie zniewalająca trąbka, z jej dynamiką, siłą i delikatnością – wszystko to tworzyło spójną i harmonijną całość.
Diabelski tercet to podstępna i zaskakująca konfiguracja. Brzmi jak synteza dwóch skrajności – tranzystora i lampy. To znakomite połączenie dla tych, którzy zawsze marzyli o lampowym wzmacniaczu, ale nie podobało im się misiowe ciepełko. W tym przypadku nie ma o nim mowy.
Leszek Kołakowski w „Rozmowach z diabłem” stwierdził, że „trzy są rodzaje operacji diabelskich na człowieku: kuszenie, obsesja i opętanie”.
Rogate triody Sparka Delty kusiły jak diabli, może spowodowały lekką obsesję, jednak w moim przypadku o opętaniu nie było mowy. Idę natomiast o zakład, że znajdą się i tacy, którzy przeżyją wszystkie trzy rodzaje owych operacji, a na końcu znajdą się w audiofilskim niebie.

Aleksandra Chilińska

Mag 04-07 03 2012 opinia1

Spark Delta to śmiały wypad Ayona w kierunku silnej konkurencji. Konstruując wzmacniacz
na triodach 6S33, Austriacy, chcąc nie chcąc, ustawili się w roli konkurenta BAT-a czy Lamma. Analogia byłaby pełna, gdyby Spark był końcówką mocy, jednak rogate triody kojarzą się z BAT-em, jak pierogi z Polską.
Patrząc na czarno-srebrnego grzmota, po raz kolejny zastanawiałem się: podoba mi się to wzornictwo, czy nie podoba? Od chwili, gdy w miejsce plastikowych bulwek pojawiły się porządne pokrętła w stylu sprzętu pomiarowego, wygląd Ayonów przestał mi przeszkadzać. Goście się zachwycają, lampy świecą, dekle też... Ale cały czas wyobrażam sobie, jak by wyglądał ten wielki wzmacniacz od stóp do głów w białym matowym aluminium. Dobrze, wygląd i funkcjonalność nie mają nic wspólnego z dźwiękiem. Ale trzeszczący potencjometr już ma. Ja bym wymienił... A teraz skupmy się na brzmieniu.
W czasie testu Spark Delta w zasadzie nie sprawiał kłopotów. Zaobserwowałem pewne różnice we współpracy z kolumnami: ProAc wymagał większego wzmocnienia niż Avcon. Nic dziwnego: ProAki to duże zestawy o niezbyt łatwej konfiguracji głośników i mimo pozornie przyjaznej czułości ciągną prąd jak smoki. Jednak dwie triody 6S33 na kanał sterowały nimi bez trudu. Niewygrzany Ayon gra trochę ostro, dlatego poważne odsłuchy lepiej prowadzić na gorąco. Jednak nawet wtedy wzmacniacz nie staje się stereotypową lampą. Gra z bogactwem szczegółów i nie ma mowy o ograniczeniu wysokich tonów. Jest to takie trochę tranzystorowe granie, z dobrą stereofonią i sceną wypełnioną źródłami pozornymi. Niektóre detale i sztuczne efekty wychodziły daleko poza szerokość bazy stereo, niekiedy wręcz zaskakując. Coś dla kogoś, kto chce mieć lampę bez kompromisów lampy. Czy wysokie tony były bez zarzutu? Na ProAcach trochę syczały, ale na ARM-ach okazały się bogate i cywilizowane. Ten wzmacniacz wymaga starannego doboru kolumn.

Reklama

Mimo wyraźnie zaznaczonej góry pasma średnica Ayona pozostała dobra – naturalna i gładka. Nie jest nadmiernie wypchnięta; zajmuje raczej należne jej miejsce. Wokale na dobrze nagranych płytach brzmiały żywo i plastycznie, zaś na nagranych gorzej wciąż dawały się słuchać. W czasie testu sprawdziłem parę albumów Vangelisa i nie czułem dyskomfortu mimo pewnej szczodrości sybilantów (zwłaszcza na ProAcach). Stare nagrania rozrywkowe raczej nie powalają basem ani rozpiętością dynamiczną. Dlatego musiałem zmienić repertuar, najpierw na symfonikę Bacha, Mozarta i Beethovena, potem zaś na współczesny pop.
Z dużymi kolumnami Ayon oddaje nagrania składów orkiestrowych z rozmachem i solidnie. Nie stwierdziłem problemów z kontrolą niskich tonów. Moc dwóch par lamp okazała się wystarczająca. Ponadprzeciętna stereofonia pomagała w sugestywnym oddaniu atmosfery sali koncertowej. Ayon potrafi zainteresować. Przyciąga uwagę do tego, co się dzieje na scenie. Jest to styl odrobinę bardziej analityczny niż syntetyczny, ale na pewno może się podobać. Sądzę, że zdobędzie wielu zwolenników, a fani miękkiego ciepła pentod prawdopodobnie zwrócą się gdzie indziej.
Jeśli chodzi o rąbnięcie „nagim basem”, efekty podziemnego wybuchu nuklearnego, to Spark oddaje je w 90 %. W porównaniu z mocnym tranzystorem zatrzymuje się w pewnym momencie, ale to w końcu lampa, a nie bipolarne kilowaty. Nie widzę problemu. Dźwięk jako całość jest zharmonizowany, nawet jeśli w syntetycznym repertuarze chwilami wydaje się lekki.
Sparka Deltę uważam za wzmacniacz dobry, choć nie idealny. Będzie wymagający pod względem doboru reszty toru. Jeśli zapewnicie mu Państwo ciepło brzmiące kolumny wysokiej klasy, macie sporą szansę trafić w dziesiątkę. Na pewno warto spróbować. Aha, i jeszcze jedna uwaga: zaciski głośnikowe wyglądają rozkosznie, ale ślizgają się w palcach. Łatwiej użyć bananów niż widełek.

Alek Rachwald

Mag 14-18 03 2012 daneTechniczne

Autorzy: Aleksandra Chilińska i Alek Rachwald
Źródło: MHF 1/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF