HFM

artykulylista3

 

Arcam FMJ A39

4150092015 01

Arcam jest postrzegany jako czołowy przedstawiciel brytyjskiego hi-fi. Nie przeszkodziło mu to przenieść sporej części produkcji na inne kontynenty. Flagowy wzmacniacz FMJ A49 powstaje w USA, a recenzowany dziś A39 – w Państwie Środka.


 
W katalogu Arcama FMJ A39 zajmuje pozycję wicelidera. Od potężnego A49 („HFiM 12/2014”) różni się nie tylko gabarytami oraz detalami konstrukcji, ale i ceną. Ta, choć do najniższych nie należy, pozwoliła poszerzyć krąg potencjalnych odbiorców.



Budowa

Front wykonano z aluminiowego odlewu i, zgodnie z firmową tradycją, pomalowano ciemnoszarą matową farbą imitującą plastik. Nie dajcie się jednak nabrać, bowiem pierwotnie akronim FMJ oznaczał Full Metal Jacket. Z aluminium wykonano zresztą nie tylko panel czołowy, ale także podstawę i pokrywę.


Poza długim rzędem przycisków wyboru źródła oraz wyjść głośnikowych, A39 oferuje spory wyświetlacz, przekazujący podstawowe informacje na temat aktywnego wejścia oraz poziomu głośności. Po wciśnięciu stosownego guziczka pozwala też ustawić balans. W wyposażeniu nie ma natomiast regulacji barwy dźwięku. Ostatnimi elementami są dwa małe gniazdka: podręczne wejście Aux oraz wyjście słuchawkowe 3,5 mm.
Po odwróceniu urządzenia ujrzymy szereg gniazd, do których można podłączyć aż siedem źródeł sygnału. Arcam ma także wyjście z pętli magnetofonowej, do którego podłączymy np. wzmacniacz słuchawkowy oraz wyjście z preampu dla dodatkowej końcówki mocy. Dwie pary wysokiej jakości terminali głośnikowych przypominają WBT i akceptują każdy cywilizowany rodzaj końcówek. Pod nimi znajduje się gniazdo USB, jednak służy ono wyłącznie do celów serwisowych oraz aktualizacji oprogramowania.
Wnętrze A39 nie jest przeładowane elektroniką, a wszystkie kluczowe układy zmieściły się na jednej płytce. Podstawę zasilana stanowi pokaźny toroid norweskiego Noratela, wspomagany parą elektrolitów o łącznej pojemności 30 tys. µF. Piecyk potrafi zassać z sieci aż 1 kW energii, a to nie przelewki. Kolejne dwa kondensatory, tym razem po 10 tys. µF, filtrują prąd dla końcówek mocy.


.

1726092015 01Niezłe zasilanie i sporo luzu w obudowie.

 

Przedwzmacniacz zbudowano ze scalaków Texas Instruments, a regulacja głośności odbywa się w układzie Burr Browna PGA2311V. Wszystkie wejścia są załączane przekaźnikami Omrona, a tu i ówdzie oczy cieszą kondensatory Wimy.
W końcówce mocy wykorzystano dwie pary tranzystorów ThermalTrak marki On Semiconductors, mocowane do odlewanego radiatora. Odprowadzanie ciepła na zewnątrz wspomagają dwa wentylatory z wbudowanymi termostatami. Arcam A39 dysponuje mocą 120 W/8 Ω i 240 W/4 Ω. Pracuje w klasie G, w której nacisk położono na uzyskanie wysokiej sprawności przy możliwie niskich zniekształceniach. Przy spokojnym słuchaniu, pierwszych 20 watów jest oddawanych w klasie A i dopiero powyżej tej wartości wzmacniacz przełącza się do wydajnej G. Dzięki temu rozwiązaniu ogranicza się spadek napięcia na tranzystorach końcówki mocy przy dużych obciążeniach i zmniejsza straty energii.

 

1726092015 01W końcówce mocy pracują dwie pary tranzystorów ThermalTrak.

 

Wrażenia odsłuchowe
Mając wcześniej do czynienia z konstrukcjami Arcama, nie mogłem nie zauważyć lekkiego rozjaśnienia brzmienia. Starsze angielskie piecyki świetnie się spisywały w repertuarze akustycznym, ale żeby nie mącić uczucia szczęścia, należało szerokim łukiem omijać ciężki rock. W pierwszej chwili A39 wydawał się nieodrodnym spadkobiercą tej tradycji, jednak po kilkunastu minutach przekonałem się, że ma do zaoferowania więcej.
Uwagę przyciąga przejrzystość i czytelność dalszych planów. Nie jest to jeszcze poziom, przy którym słychać bicie serca dyrygenta, ale w nagraniach orkiestrowych bez trudu można się było skupić na wyławianiu cichszych dźwięków z tła, nie tracąc przy tym obrazu całości.

 

1726092015 01Pilot obsłuży cały system Arcama.

 

Instrumenty smyczkowe brzmiały lekko i rześko, a wysokie tony mieniły się alikwotami. Wyśmienicie zabrzmiał klawesyn Céline Frisch z Café Zimmermann w nagraniach „Koncertów Brandenburskich” – czysto i z odrobinę metalicznym zabarwieniem. Jednak najbardziej zaskoczył mnie mocny i głęboki bas. Niskie tony pałętające się w okolicach kostek były słyszalne już w czasie odtwarzania płyt z klasyką. Kiedy jednak w odtwarzaczu wylądowała muzyka Ennio Morricone do filmu „Koneser”, z głośników popłynęło prawdziwie głębokie i majestatyczne basisko. Na mocnej podstawie swobodnie pląsały instrumenty smyczkowe. Bas nie starał się przy tym zdominować przekazu, lecz pełnił rolę służebną wobec wyższych zakresów.

 

1726092015 01Arcam FMJ A39

 




Następnie sięgnąłem po płytę Zsigmondta Szathmáry’ego z organowymi dziełami J.S Bacha, ale była to czysta formalność. Zabytkowy instrument w XV-wiecznej katedrze w holenderskim Zwolle zabrzmiał z całym majestatem, a jedynym ograniczeniem dla niskich tonów okazały się monitory Xaviana. Gdyby na ich miejscu stanęły dziarskie podłogówki, efekt mógłby przejść nawet śmiałe oczekiwania.
Swoją klasę niskie tony potwierdziły w jazzie i rocku. Palce operatora kontrabasu w jazzowym trio myszkowały po strunach ze zwinnością łasicy, a sam instrument przybierał naturalne rozmiary. W muzyce rockowej sekcja rytmiczna tworzyła krzepki fundament, którego skruszyć nie mogły nawet dzikie popisy solistów.

1726092015 01Na ilość gniazd nie można narzekać. Rozstaw powinien być szerszy.

Bas nie walił obuchem; nie był też nienaturalnie podrasowany w wyższych rejestrach. Zachowywał konturowość, dopasowaną do ogólnego charakteru brzmienia.
Gdy na zakończenie formalnych odsłuchów trafiłem na akustyczne nagrania bluesowe Pinetopa Perkinsa, ujawniła się jeszcze jedna zaleta angielskiego piecyka – muzykalność. Można ją interpretować na wiele sposobów, ale w tym przypadku były to emocje i przyjemność płynąca ze słuchania wiekowego pianisty.
 

 


Konkluzja
Arcam FMJ A39 kocha każdy repertuar. Z wzajemnością


 

 

arcam fmj a39




Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 09/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF