HFM

artykulylista3

 

Atoll AM100SE + PR200SE

Mag 08-11 12 2012 01Firma Atoll to producent francuski. Nie francuski „à la chinoise”, tylko naprawdę projektujący i produkujący we Francji. Śniadania z kawą w dzielnicy Marais, Sekwana, Notre Dame de Paris, Leszek Herdegen, Stanisław Mikulski i kasztany na Placu Pigalle; te rzeczy. Francja, c’est le mot.

Firmę założyli w 1997 roku bracia Stephane i Emmanuel Dubreuil w mieście Brecey w Normandii. Oferta Atolla jest obszerna i ciągle rośnie. Dziś, prócz wzmacniaczy zintegrowanych i dzielonych, znajdują się w niej źródła cyfrowe (w tym serwer plików), stopnie gramofonowe i urządzenia AV.

Produkcja odbywa się we Francji, a większość podzespołów jest francuskiego lub przynajmniej europejskiego pochodzenia.
W Polsce Atoll od kilku lat podbija łamy czasopism. Zwykle ilekroć recenzent dostaje do ręki niepozorną czarną skrzynkę z fantazyjnym i trochę koślawym napisem „Atoll”, spotkanie kończy się lawiną komplementów. Czy to efekt zdziwienia, że w zachodnim świecie wciąż można produkować niedrogą i dobrą elektronikę? Miałem wcześniej okazję przetestować zintegrowany wzmacniacz tej firmy (była to integra) i stwierdzam, że faktycznie coś w tym jest. To nie są pierwsze z brzegu graty. Atolla określiłem wówczas mianem NAD-a 3020 na miarę XXI wieku. Skoro więc pojawiła się możliwość zapoznania się z bardziej zaawansowaną konstrukcją, skwapliwie z niej skorzystałem. Dzięki temu macie teraz Państwo okazję podziwiać prawdziwy dzielony wzmacniacz za skromne pieniądze. Oto Atoll AM100SE i PR200SE.
Jako że cena zestawu jest stosunkowo niska, jak na kosztowny XXI wiek, potraktowałem tę amplifikację jako wzmacniacz zintegrowany z zakresu cenowego, który budzi duże zainteresowanie nabywców. Może wpaść w oko tym, którzy, zapoznawszy się ze sprzętem niskobudżetowym, szukają wreszcie czegoś „dla dorosłych”.
Przedwzmacniacz to układ aktywny, pracujący w klasie A. W czasie pracy nieco się nagrzewa. Wyposażono go w cztery wejścia liniowe, pętlę rejestratora, przelotkę by-pass (do instalacji wielokanałowych) oraz w zdwojone wyjście do wzmacniaczy mocy. Gniazdo zasilania to IEC. Dostępny jest opcjonalny moduł przedwzmacniacza korekcyjnego.
Z przodu obudowy znajduje się duża gałka wzmocnienia oraz pierścień ułożony z przycisków wyboru źródeł i guzik stand-by. Do tego przyzwoity plastikowy pilot systemowy, który wcale nie wygląda źle. Wszystkie manipulatory działają pewnie, sprawiając wrażenie lepsze, niż u większości rywali z tego zakresu cenowego. Nic dziwnego – konkurencja w tej cenie pochodzi zwykle z wielkich chińskich fabryk, w których do jakości wykończenia tańszych produktów nie przywiązuje się takiej wagi.
Końcówka mocy to solidna jednostka ze zdublowanym zasilaniem. Oddaje 100 W mocy ciągłej na kanał przy obciążeniu 8 omów, co nie jest wartością w stylu amerykańskich pieców martenowskich, ale do 90 % zastosowań wystarczy aż nadto. Pamiętam nie tak znowu odległe lata, kiedy 100 W uważano za wynik typowy dla elektrowni atomowej, więc nie uważam, że Atoll musi się czegoś wstydzić. Zwłaszcza za 3000 zł.
Dwa duże transformatory mają moc 660 VA, wiec zapas energii jest wystarczający. Obudowa jest utrzymana w tej samej stylistyce co przedwzmacniacz. Z tyłu umieszczono podwójne terminale głośnikowe i wejścia pre. Przód, poza logo, zdobi tylko zielona dioda.
Spokojny kolor LED-ów oraz nieco archaiczne wzornictwo urządzeń (przy bardzo porządnej jakości wykonania) przywodzą na myśli audiofilskie produkty, które królowały na półkach w latach 90. Onix, Exposure, DPA, Micromega oraz wiele innych. To dobre skojarzenie dla firmy, która pragnie konkurować z zamorskim importem solidnym wykonaniem, dobrą jakością brzmienia i konkurencyjną ceną. To są wartości, którymi kierowałem się kilkanaście lat temu, nabywając pierwszy dobry wzmacniacz i nie sądzę, aby uległy dezaktualizacji. Pozostaje jeszcze sprawdzić, jak Atoll realizuje postulat dobrego brzmienia.

Alek Rachwald

Mag 08-11 12 2012 opinia1

Większość odsłuchów prowadziłem na materiale cyfrowym, sporadycznie tylko sięgając po czarne płyty. Zacząłem od sympatycznej i stosunkowo łatwej do odtworzenia płyty „Waltz for Debby” Billa Evansa. W tym nagraniu szczególnie istotna jest równowaga między instrumentami. Perkusja nie przysłoniła innych instrumentów, a kontrabas nie usiłował nakryć fortepianu. Równowaga była w związku z tym satysfakcjonująca. Również barwy nie zawiodły i na przykład miotełki miały odpowiedni mosiężny odcień, zaś fortepian oddano bardzo naturalnie.
Idąc tropem fortepianu, wziąłem za rogi Glenna Goulda z 1981 roku. Ta spokojna, wyważona interpretacja na niektórych urządzeniach może zabrzmieć nudno: artysta stuka, stuka i pozornie nic się nie dzieje. Jednak nie tym razem, gdyż Atoll pozwala muzyce ujawnić podskórną dynamikę, dzięki której dźwięk staje się zajmujący. Masa i barwa fortepianu są odbierane jako naturalne, przynajmniej jak na tę ekscentryczną interpretację. Nie było się do czego przyczepić i wysłuchałem płyty w całości.
„Baroque duets” w wykonaniu duetu Battle & Marsalis wprowadziły do równania nowy element – głos ludzki. Odtworzenie średnich tonów w wykonaniu Atolla to bardzo udany spektakl. Przyjemna barwa, swoboda, gładkość, choć tam gdzie trzeba, przenikliwość – wszystko to składało się na bardzo miły wieczór. Trąbka Wyntona Marsalisa uwijała się wokół głosu Kathleen Battle z imponującą zręcznością. Klawesyn z tyłu tworzył jedynie delikatny akompaniament. Można by chcieć nieco więcej masy dla tego instrumentu, ale tak jest w tym nagraniu, więc trudno narzekać, że wzmacniacz nie dodał nic od siebie.
Płyta zespołu Dino Saluzziego „Cite de la musique” zabrzmiała z dobrą masą instrumentów, natomiast lekkie zubożenie zaobserwowałem w przestrzenności. ECM-owe powietrze było nieco gęstsze niż przy moim wzmacniaczu. Nie twierdzę, że wyszło to nagraniu na niekorzyść, ale takie lekkie organiczne dopalenie było odstępstwem od oryginalnego brzmienia. Poza tym, słuchało się bardzo dobrze. Wyjątkowo przyjemny okazał odsłuch płyty ze ścieżką dźwiękową do „Niebezpiecznych związków” zespołu Arta Blakeya. Plastyczne średnie tony, dobrze oddane instrumenty dęte i dynamika podkreślająca pracę perkusji lidera mogły się podobać. Płyta, której można słuchać na okrągło i sprzęt, który pomógł jej się pokazać z najlepszej strony. Nie było wprawdzie ekstra szczegółowości i atomowego kułaka, ale to nagranie ich nie potrzebuje. Akademicka piątka.
Następnie zabrałem się za wytwórnię Alpha i płytę „La Tarantella” (zespół L’Arpeggiata, którego miałem kiedyś przyjemność wysłuchać na koncercie). To dynamiczne nagranie zostało przedstawione z dużą ilością szczegółów, blaskiem i wykopem. Naturalne ciepło i inne zalety Atolla dobrze się sprawdziły w tej audiofilskiej rejestracji.

Mag 08-11 12 2012 02     Mag 08-11 12 2012 06     Mag 08-11 12 2012 04

Pozostając w kręgu dorobku tej samej wytwórni, wysłuchałem jeszcze koncertu klawesynowego Bacha BWV 1052 z płyty „Concert avec plusieurs instruments 1.”, nagranej przez Cafe Zimmermann. Moje wymagania rosną wraz z instrumentarium, ale wciąż nie było skuchy. Sprzęt radził sobie bardzo dobrze, mimo że nie dysponuje potężnym uderzeniem, które czasem zdarzało mi się usłyszeć na tej efektownej płycie. W sumie słusznie, bo dźwięk wydawał się wtedy lekko podrasowany. Atoll odrobinę zmniejszył jego skalę, ale zachował mikrodynamikę i barwę, czyniąc wydarzenie zajmującym.
Przesłuchałem wiele płyt, jednak ważniejszy wydaje mi się fakt, że miałem możność poobcować z tym wzmacniaczem około miesiąca. Grał on u mnie na okrągło. To znacznie ułatwia wyrobienie sobie opinii o sprzęcie. Mogę go zatem scharakteryzować jako dobry barwowo, dobry dynamicznie w skali mikro, dość szczegółowy, z dynamiką makro na czwórkę, muzykalny oraz tani jak na swoje możliwości i klasę wykonania.
Dla mnie to hit, perełka dla audiofila i melomana. Solidny sprzęt nastawiony na dawanie przyjemności ze słuchania. Żeby uzyskać wyraźną poprawę brzmienia, trzeba by szukać wśród najlepszych wzmacniaczy z okolic 10000 zł.

Alek Rachwald

Mag 08-11 12 2012 opinia2

Nie miałem dotąd okazji słuchać produktów Atolla. Z tym większym zainteresowaniem przyjąłem propozycję opisania wzmacniacza dzielonego.
Odsłuch koncentrował się na klasyce (Rachmaninow, Czajkowski, Vivaldi, Mozart) i jazzie (Keith Jarrett Trio, Esbjorn Svenson Trio, Patricia Barber, Diana Krall).
System prezentuje brzmienie o ocieplonym charakterze i może sprawiać wrażenie spowolnionego. Za efekt odpowiada zaokrąglony najniższy zakres, któremu brakuje wyraźnie zarysowanych konturów. Nie ciągnie się jednak w nieskończoność i nie brak mu kontroli. Schodzi przy tym naprawdę nisko. Czasami bardziej odczuwa się go ciałem, niż słyszy. Jest to wyraźnie zauważalne na dwóch pierwszych utworach z partią kontrabasu z płyty „Companion” Patricii Barber. Więcej tu pudła rezonansowego niż drgania strun. Osoby, które oczekują szybkiego, punktowego i może nieco suchego basu, mogą się poczuć zawiedzione. Nie będzie to system dla nich.
Górny zakres pasma jest wyraźnie zarysowany. Stroni od natarczywości czy nieprzyjemnej ostrości. Można powiedzieć, że jest kulturalny, oddany z najlepszą lampową manierą; nieco schowany w tle. Uderzenia w blachy perkusji na płytach tria Keitha Jarretta wydawały się nieco cichsze niż zwykle, ale były dźwięczne i wybrzmiewały bogato. To duży komplement. Słuchanie fortepianu czy skrzypiec też nie powodowało niemiłych odczuć. Nie pojawiały się szorstkość ani szklistość.
Przez ogólnie ocieplony charakter Atolla średnica jest plastyczna, nasycona, a przy tym rozdzielcza. Płynnie się komponuje z charakterem skrajów pasma. Jest z nimi sklejona bez śladu i nadaje brzmieniu przyjemny charakter. Barwa instrumentów, zwłaszcza tych potrafiących zagrać ostro, zostaje dyskretnie wygładzona. Z pewnością przypadnie do gustu odbiorcom nie rozkładającym brzmienia na czynniki pierwsze.
Jeśli miałbym oceniać końcówkę mocy i przedwzmacniacz oddzielnie, to końcówka nadaje brzmieniu firmowy charakter, bez względu na podłączony preamp. Efekt powtórzył się zarówno z tranzystorowym Zagra Kulesza, jak i lampowym Audio Electronics AE-3 MK II. Przedwzmacniacz natomiast jest bardziej neutralny i przejrzysty; właściwe bez zdefiniowanego charakteru.

Reklama

Na koniec sugestia. Jeśli ktoś poszukuje neutralnie brzmiącego systemu, doradzałbym łączenie Atolla z głośnikami o raczej jasnym charakterze, z wyeksponowaną górą pasma i twardym, suchym basem. W ten sposób powstanie dobre zestawienie. Szczerze polecam.

Jerzy Mieszkowski

Mag 08-11 12 2012 daneTechniczne

Autor: Alek Rachwald i Jerzy Mieszkowski
Źródło: MHF 4/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF