HFM

artykulylista3

 

Bladelius Tyr

21-40 09 2009 BladeliusTyr 01Mike Bladelius należy do grona konstruktorów, którzy – zanim zaczęli działać na własny rachunek – pracowali dla prawdziwych legend.

Jego CV jest imponujące. Pierwszą ofertę zatrudnienia złożył mu Nelson Pass, pracujący na początku lat 90. dla Tresholda. Mike nie mógł odmówić amerykańskiemu guru i przeniósł się do Kalifornii. Pierwszy firmę opuścił Pass, w 1992 roku. Bladelius pozostał w niej dwa lata dłużej, jako główny projektant.


Później przejęło go Classe, gdzie także został głównym konstruktorem. Współpracował również z Ultra Analogiem, Mark Levinsonem, aż do roku 1995, kiedy to założył własną firmę Bladelius Design Group. Z jej projektów korzystał między innymi Primare. Pod koniec wieku Bladelius podjął decyzję o stworzeniu własnej marki.
Katalog jest wąski, a nazwy urządzeń pochodzą ze skandynawskiej mitologii. Znajdziemy tu aż cztery źródła dźwięku: serwer muzyczny Embla, odtwarzacze CD/SACD Gondul, Freja i Syn (tylko CD), przedwzmacniacze Thor i Idun oraz końcówki mocy – Grendel i Balder. Tyr to jedyny wzmacniacz zintegrowany.

Budowa
Jeżeli wszystkie urządzenia są wykonane tak jak Tyr, to już przed odsłuchem można je polecić. Wzmacniacz z zewnątrz nie robi piorunującego wrażenia. Metalowa obudowa, sieriozna i lekko toporna, a z przodu gruby płat aluminium. Na nim gałka głośności i selektor źródła odsłuchu. Nie ma gniazda słuchawkowego, regulacji barwy ani innych dodatków, za to z tyłu czeka niespodzianka – głośnikowe terminale WBT. Reszta to standard, ale wysoki. Złocone konektory oznaczono prozaicznie: line 1, 2, 3. Jest też pętla magnetofonowa i pre-out.

21-40 09 2009 BladeliusTyr 04     21-40 09 2009 BladeliusTyr 03

Poza tym: XLR-y. Tyr jest konstrukcją zbalansowaną, a to w cenie 7400 zł stanowi rzadkość. Już ten „drobiazg” sprawia, że podchodzimy do niego poważniej niż do innych tranzystorów w tej grupie, ale prawdziwe atrakcje pojawią się po zdjęciu pokrywy.
W środku zgromadzono dużo czystego skandynawskiego powietrza i prawdziwie high-endowy układ elektroniczny. Zasilanie jak marzenie. Transformator jest po prostu monstrualny. 650 VA i kilka kilogramów miedzianego drutu nie pozostawiają złudzeń. Wystarczyłoby to do zasilenia kilku podobnych wzmacniaczy i przypomina raczej końcówki mocy Gryphona albo Krella. Bateria kondensatorów ma pojemność 60000 μF. Jedyne kable prowadzą zasilanie. Reszta elektroniki to jedna płytka drukowana, zajmująca 1/3 obudowy. Końcówkę mocy, na czterechparach tranzystorów, chłodzi ogromny radiator. Świetna robota, godna konstruktora Tresholda.

21-40 09 2009 BladeliusTyr 02

Wrażenia odsłuchowe
Największe wrażenie robi czystość dźwięku. Bladelius przypomina pod tym względem Creeka, ale posunięto się o pół kroku dalej. Pomiędzy dźwiękami panuje cisza. Przez to wydaje się jeszcze bardziej uspokojony i muzykalny, choć nawet w najbardziej skomplikowanych składach instrumentalnych pozostaje wręcz klinicznie czysty. Góra jest stopiona ze średnicą, a mimo to w gitarowych solach każde szarpnięcie struny słyszymy osobno. W dobrze zrealizowanych nagraniach fortepianowych odczuwamy też pracę mechanizmu. Cisza w tle podkreśla mikrodynamikę, przez co drobne impulsy nabierają kalorycznych dawek energii. Muzyka pulsuje. Tętni życiem, ma swój rytm i ukryte w drobiazgach emocje.
Przejrzystość można określić jako wybitną. Oczywiście, w kategoriach absolutnych znajdą się bardziej wyrafinowane konstrukcje, ale w tej cenie Bladeliusa można uznać za jeden z wzorców.
Dopiero teraz warto wspomnieć, że dźwięk jest ocieplony i w pewnym sensie „umuzykalniony”. Podobnie, jak w przypadku Creeka, choć wokale, saksofon i skrzypce nie są wypychane przed linię głośników. Oczywiście, średnica jest priorytetem, ale bardziej wtapia się w tło. Jaką szkołę wybierzecie, to już kwestia gustu. Nie podlega jednak wartościowaniu.
Góra jest dźwięczna i aksamitna. Jeszcze może nie oderwana zupełnie od kopułek, ale podawana z kulturą, godną bardziej kosztownych pieców.
Bas – potężny i głęboki, choć nie przesadzony, nie robi aż tak wielkiego wrażenia jak w skromnym posturą Creeku, ale jest lepiej kontrolowany, zebrany w pulsującą linię. To akurat nie dziwi, bo ten zakres częstotliwości pochłania ogromne dawki prądu, a tego Bladeliusowi nie brakuje. Porównując zasilanie Tyra i Destiny dochodzimy do wniosku, że ten pierwszy ma większy transformator, drugi potężniejszą armię kondensatorów. W obu dół pasma jest znakomity. W Creeku większy, tutaj dokładniejszy i szybszy. Gdybym miał wybierać, rzuciłbym monetą. Albo zastanowił się, jakiej muzyki częściej słucham. Jeżeli akustycznej, postawiłbym na Tyra, bo kontrola wybrzmień jest imponująca, co przy ogólnie ciepłym i muzykalnym brzmieniu daje pożądane połączenie ognia z wodą.
Jeżeli chodzi o przestrzeń, mamy powtórkę z najlepszych konstrukcji tranzystorowych tego testu. Bardziej zaakcentowano szerokość, chociaż głębia jest tu chyba najbardziej sugestywna. Dzieje się tak nie za sprawą hektarów sceny, malowanych za linią głośników, ale przez wspomnianą wcześniej ciszę, podkreślającą precyzję lokalizacji źródeł. To zjawisko pokazuje, że nie da się rozebrać brzmienia na czynniki pierwsze, bo tak naprawdę liczy się całość, a jego poszczególne aspekty zachowują się jak naczynia połączone.

Reklama

Konkluzja
W Bladeliusie łączą się same dobre cechy. Oprócz kontrowersyjnego wzornictwa nie można mu nic zarzucić. Tyr jest po prostu świetny i nie przeszkadza w tym wyraźnie zaznaczony własny charakter.

21-40 09 2009 BladeliusTyr T

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 09/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF