HFM

artykulylista3

 

Grado SR225x

012 015 Hifi 03 2022 006
Seriale są modne, więc – jak w przypadku poprzedniej – nową odsłonę Grado serii Prestige prezentujemy właśnie w tym formacie. We wcześniejszych wydaniach  „Hi-Fi i Muzyki” znajdziecie testy SR60x, SR80x oraz SR125x. Teraz kolej na SR225x, a za miesiąc – wielki finał.

SR125x kosztują 930 zł, SR225x – 1190 zł; różnica jest więc niewielka. Trzeba jednak przyznać, że Grado nie zachęca do dopłaty, a jeżeli już, to z wdziękiem baletnicy z nadwagą. Na stronie internetowej ani u polskiego przedstawiciela nie znajdziecie nic na temat zmian konstrukcyjnych. Chociaż nie, zapomniałbym: SR225x mają inne pady, czyli gąbki przylegające do uszu. Podobno otwierają oczy na nowe szczegóły. Pokazują muzykę w innym wymiarze itd., itp.




Budowa
Wiele już widziałem i słyszałem, więc nie zamierzam krytykować a priori podobnych deklaracji. Z drugiej strony – pady to tylko kawałki gąbki i warto zapytać, czy nie uczciwiej byłoby stosować je w całej serii, poczynając od SR60x? Produkcja jednego fasonu w hurtowej ilości powinna być przecież tańsza niż dwóch. Jednak w starszej linii sytuacja była podobna. Zapasowe pady „S Cushions” (od SR60e do SR125e włącznie) kosztowały 50 zł za parę, natomiast „L Cushions” (do SR225e i SR325e) już 112 zł. Może więc droższy jest sam materiał?
Faktycznie, gąbka jest gęstsza, sztywniejsza i w ogóle sprawia wrażenie solidniejszej. Poduszki F w obecnych SR225x to całkiem nowe rozwiązanie, jeszcze nieobecne jako osobna pozycja w cenniku polskiego importera. Z punktu widzenia użytkownika są mniej wygodne, bo twardsze. Mniej dokładnie przylegają też do ucha, za to pewniej się trzymają obudowy. Mają charakterystyczne nacięcia po wewnętrznej stronie krawędzi okalającej przetwornik, a wspominam o tym po to, żeby ktoś nie pomylił ich z pęknięciami materiału – tak ma być.
Poza poduszkami F SR225x to wierna kopia SR125x. Słuchawki wyglądają archaicznie, jak żywcem zdjęte z głowy pilota myśliwca z czasów II wojny światowej. Wszechobecny plastik, zwłaszcza na tle konkurencji w podobnej cenie, sprawia, że wyglądają na tanią chińszczyznę. To jednak zwodne, bo producent chwali się właściwościami akustycznymi materiału i utrzymuje, że jest on efektem wieloletnich badań. Poza tym podstawowa linia Grado nigdy nie grzeszyła urodą, a jeżeli komuś właśnie na niej zależy, to niech zerknie na wyższe serie, wykonywane z egzotycznych gatunków drewna. W SR płacimy ponoć wyłącznie za dźwięk.
Ten produkują 44-mm głośniczki własnej konstrukcji Grado, teraz ulepszone. Mają lżejsze membrany, a cewki szybciej reagują na impulsy. Te drugie nawinięto taką samą miedzią co grube, ośmiożyłowe przewody sygnałowe, lutowane do muszli na stałe. Takie same znajdziemy w SR125x; w tańszych modelach – cieńsze.



012 015 Hifi 03 2022 001

 

W komplecie przejściówka.
 
  


Muszle od zewnątrz mają stalową siatkę ochronną. Od wewnątrz dyfuzor pokryto gęstym materiałem, przypominającym pończochę. Z plastikowych wałków wyprowadzono cienkie metalowe pręty, osadzone w kostkach. Konstrukcja jest lekka i z pozoru delikatna, ale z doświadczenia wiem, że słuchawki Grado należą do najbardziej trwałych i głupotoodpornych na świecie, a elastyczność pałąka tylko poprawia walory użytkowe. Muszle obracają się lekko i samoczynnie dopasowują do głowy. Jedyne, co trzeba zrobić, to wysunąć/wsunąć pręty. Nie ma obaw – pomimo nieskomplikowanego osadzenia  nie wyrabiają się w miarę upływu czasu.
W kostkach zamocowano także pałąk. To stalowa szyna, obszyta sztuczną skórą. W poprzedniej wersji tylko tak, aby ukryć metal – teraz dodano gąbkę. Niby nic, a poprawia komfort. Wydaje się, że tu też zaszła zmiana w porównaniu z SR125x, bo nacisk na uszy jest chyba odrobinę większy. Ale za to nie dam sobie ręki uciąć.
Oznaczenia kanałów widać nawet w ciemności. Komfort noszenia okazuje się  średni, zwłaszcza jak na konstrukcję otwartą. Dość dziwna jest długość kabla: niecałe dwa metry. Trochę za dużo „na wynos” i za mało w domu – zwykle siedzimy dalej od źródła dźwięku. Na szczęście Grado proponuje własny przedłużacz w uczciwej cenie, więc można od razu się w niego zaopatrzyć. W komplecie znajdziemy przejściówkę na duży jack.
Wszystkie modele amerykańskiej wytwórni są składane ręcznie w fabryce na Brooklynie. Producent deklaruje, że przetworniki są parowane z dokładnością do 0,05 dB. Gotowe słuchawki pakuje się w tani karton. To komunikat do klientów, że nie płacą za to, co nie gra. Mimo to przydałby się futerał. Firma takowy oferuje, ale znów – polscy klienci obejdą się smakiem. Na szczęście, za mniej niż 100 zł znajdziemy w „dalekozagranicznych” sklepach internetowych całkiem eleganckie i solidne etui, przeznaczone specjalnie do serii Prestige.



012 015 Hifi 03 2022 001

 

Metalowa siatka ochronna
 
  


Wrażenia odsłuchowe
O SR225x można napisać albo elaborat na pięć stron albo ująć wrażenia krótko. To słuchawki wybitne, brzmiące jak marzenie. Warte każdej złotówki, którą za nie płacimy. Ale mają też własny charakter i nie każdemu przypadną do gustu.
Już o tańszych modelach można powiedzieć, że grają jak odsłuchy w studiu. Są neutralne, realistyczne i wyrównane w proporcjach. Wciągają w akcję. Przekazują mnóstwo informacji. Są przejrzyste jak kryształ i kochają muzykę akustyczną, w której rozwijają skrzydła. Wszystkie Grado noszą sygnaturę firmowej „szkoły brzmienia”. Budzą skojarzenia z tą starą, brytyjską. Są jednak bliższe prawdy i oddają emocje ukryte w partyturze.
W przypadku SR225x mnożymy to razy dwa. To jakby inna seria. A dzieje się tak przede wszystkim dzięki świetnej dynamice, której niższym modelom odrobinę brakowało. Tak samo z basem. Nareszcie otrzymujemy głębię, energię, moc i sprężystość. Rytm staje się szkieletem, który trzyma ciało. Barwa nadal jest neutralna, ale nabiera głębi, mięsistości i wypełnienia. Aż miło się przyglądać, jak realistyczna średnica przechodzi w krystalicznie czystą, dźwięczną górę, szybującą wprost do nieba.
Materiałem najbardziej „uderzającym ucho” pozostaje muzyka akustyczna, a już wokale to prawdziwa specjalność zakładu – rewelacyjnie słucha się zarówno opery, jak i audiobooków. Ale SR225x pokazują zupełnie inną twarz w rocku, także w tym ciężkim i wzbogaconym elektroniką. Dynamika i bas robią robotę.
SR225x grają mocno, zdecydowanie; są wprost nabite informacjami To prezentacja tyleż efektowna, co prawdziwa. Słuchanie podnosi poziom adrenaliny i jeżeli tego poszukujecie – tu macie wzorzec. Jeżeli jednak „teraz pan ma relaks”, to poszukajcie czegoś innego.



012 015 Hifi 03 2022 001

 

System mocowania
 
  


Konkluzja
Rzadko się zdarza, żebym po teście miał odczucie, że chcę mieć dany wzmacniacz, źródło czy kolumny. Tym razem właśnie to świdruje mi w głowie. Niby kilka par już jest, ale te…

 



012 015 Hifi 03 2022 001

 

Przewód zamontowany na stałe
 
  

SR225x kontra SR125x
Ktoś tu chyba kogoś robi w konia albo wszystkie „informacje” na stronie producenta są, za przeproszeniem, warte funta kłaków. Nie widzę słowa o różnicach w konstrukcji pomiędzy SR225x a SR125x. Padają nawet sugestie o „siostrzanych” koligacjach. Jasne, że siostry są przeważnie do siebie podobne, ale bywa i tak, że chłopaki w szkole za jedną się uganiają, a druga podpiera ścianę na dyskotekach. Ta rodzinna gadanina dziwi mnie tym bardziej, że nie wspomina się w niej o SR80x. A ich na pewno nie podjąłbym się porównywać w ślepym teście z SR125x. Za to zestawienia SR225x z SR125x podejmę się bez wahania.
Różnica w cenach jest śmieszna, a już w kontekście różnicy w jakości brzmienia zakrawa na kpinę. Ta ostatnia jest bowiem ewidentna i zauważalna od pierwszego dźwięku. Owszem, to ten sam charakter, ale z początku odnosimy wrażenie, że gra głośniej. W pewnym sensie może to i prawda, ale pies został pogrzebany gdzie indziej. Spójrzcie na bas. To wyższa klasa. Jest potężniejszy, bardziej sprężysty i aż kipi energią. Powrót do SR125x wręcz boli. Czujemy, jakby ktoś zamknął dźwięk w piwnicy. Ponownie zakładamy na głowę SR225x i nagle się uwalnia, oddycha pełną piersią. Zaczyna wibrować, budować inny obraz całości.
W muzyce pojawia się swoiste ciśnienie. Zaczynamy też nabierać podejrzeń, czy przypadkiem SR125x nie brzmiały zbyt chudo? Kolejny rzut ucha, tym razem na średnicę i, niestety, nie da się tego ująć inaczej. Instrumenty odzywają się głosem wypełnionym jędrną i soczystą treścią. Wszystko wydaje się większe, prawdziwsze i bardziej bezpośrednie. Już w najtańszym modelu mówiliśmy o realizmie prezentacji, ale tutaj to dwa poziomy wyżej.
Zabawa na całego zacznie się jednak, kiedy skoncentrujemy się na dynamice. Tu już szkoda porównywać, bo „starsza siostra” spuszcza młodszej taki łomot, że nie ma co zbierać. Kolejne aspekty brzmienia w świetle tej rewolucji wydają się pomijalne. Trudno zachować obiektywizm i je wyłowić, skoro mózg krzyczy: jest lepiej!
Czy warto dopłacić 260 zł do SR225x? Ujmijmy to inaczej: trzeba być albo głuchym, albo głupim, żeby „zaoszczędzić”.



012 015 Hifi 03 2022 001

 

Cushion F.
 
  


 
Stare kontra nowe
Poprawki w nowej serii musiały zostać głęboko przemyślane, bo porównanie każdego kolejnego modelu z poprzednikiem prowadzi do tych samych wniosków. Pierwsze wrażenie – że „mniej hałasują” – pozostaje z nami bez względu na to, jak długo słuchamy. Uwolnienie brzmienia od ostrości, ziarnistości i metalicznego nalotu (zwłaszcza w zakresie wysokich tonów) nie ma jednak nic wspólnego z utratą przejrzystości ani dźwięczności. Przeciwnie, po jakimś czasie zauważamy, że słyszymy więcej szczegółów, a jednocześnie wolniej prowadzi to do zmęczenia. Ono i tak w końcu przyjdzie, nie ma cudów, ale mimo wszystko czujemy, że w muzyce nie ma agresji. Tej niepotrzebnej, bo ta konieczna do odbioru emocjami pozostaje na zupełnie wystarczającym poziomie.
„X” nie są ani odrobinę „grzeczniejsze” od „e”, a na samym końcu dojdziemy do wniosku, że muzyka pozostała w zasadzie nietknięta – oczyszczono jedynie tło. Dobra robota.
Aktualna seria Prestige jest po prostu lepsza od poprzedniej. Natomiast SR225x są od SR225e bardziej oddalone niż tańsze modele od siebie. Ale to już wynika z zastosowania nowych padów.



012 015 Hifi 03 2022 001

 

Wzornictwo jak sprzed 70 lat.
 
  


 
Pady
Pady są bardzo ważne w sztukach walki, zwłaszcza kiedy zawiodą bloki. W słuchawkach nie inaczej, bo decydują o komforcie noszenia. Jednak pod tym względem SR225x nie są ani o włos lepsze od SR225e. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że starsze poduszki lepiej dopasowywały się do ucha, a tańsze są po prostu wygodniejsze, bo miękkie. Grado opracowało jednak wersję „F” z myślą o jakości brzmienia. Wobec tego pozwoliłem sobie na eksperyment: porównałem „S Cushions” z „F Cushions”, zakładając obie wersje zamiennie zarówno do SR125x, jak i SR225x.
I tu już nie ma podstaw do śmiechu i jeśli ktoś „nie wierzy” w działanie nowych padów, to niech spróbuje sam. Wątpiącym wyjaśniam, że kształt poduszki tworzącej przy uchu komorę to akustyka. Jeżeli więc słyszymy inaczej, nie powinno to dziwić i argument w stylu: „to tylko kawałek gąbki” jest równie trafny, jak: „to tylko kawałek drewna” w odniesieniu do skrzypiec. Poduszki F działają, a co i jak robią – o tym w ramce „SR225x kontra SR125x”.
Jeżeli wybieracie nowe słuchawki Grado w okolicach 1000 zł, weźcie SR225x. Jeżeli już macie dowolne, nawet tańsze i starsze modele z linii Prestige, dokupcie sobie „Cushions F”, jak tylko pojawią się w Polsce. A może nie ma ich właśnie dlatego, żeby nie było tak prosto?

 

 

grado sr225x

Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 03/2022