HFM

artykulylista3

 

Sennheiser IE 900

024 029 Hifi 09 2021 007Wiosną 2021 gruchnęła wieść o sprzedaży przez Sennheisera całego działu konsumenckiego. Jeden z najbardziej zasłużonych producentów słuchawek ma iść pod młotek? W czasach największej popularności nauszników w dziejach ludzkości?!


Decyzja o pozbyciu się działu, który rozsławił niemiecką manufakturę na morzach i oceanach, wydawała się czymś kompletnie niezrozumiałym, ale, niestety, spadkobiercy Herr Fritza nie mieli innego wyjścia. Pomimo rosnącej sprzedaży, firma z Wedemark od dłuższego czasu notowała straty, które osiągnęły taki poziom, że rozważano zwolnienia grupowe załogi.
Przyczyną tego stanu rzeczy były moim zdaniem… zbyt niskie ceny. W czasach, kiedy byle paździerz kosztuje przynajmniej pięć stówek, a debiutanci startują od kwot czterocyfrowych, Sennheiser przez 25 lat sprzedawał legendarne HD 600 w niezmiennej cenie 1500 zł! A przecież po drodze podrożały komponenty używane do produkcji, praca, energia, a niemiecką markę zastąpiło euro, które zdążyło zaliczyć kilka porządnych wahnięć. Skoro niemieccy managerowie nie potrafili nawet dotrzymać kroku światowej inflacji, to faktycznie trudno się dziwić, że firma wylądowała pod wodą.
Na szczęście, nowym inwestorem nie został któryś z agresywnych funduszy inwestycyjnych, lecz firma z branży. Rodowe srebra Sennheisera nabyła za 200 milionów euro szwajcarska Sonova, na co dzień zajmująca się szeroko pojętą protetyką słuchu (produkuje m.in. aparaty słuchowe i implanty ślimakowe). I nie jest to pierwszy z brzegu warsztacik. Sonova powstała w 1947 roku, dwa lata po Sennheiserze. Jest więc jedną z najbardziej doświadczonych firm w tej branży. Ze względu na wielkość i specyfikę transakcję muszą jeszcze klepnąć stosowne urzędy, ale Helweci już zapowiedzieli, że zamierzają kontynuować dotychczasową produkcję pod marką Sennheisera.
Połączenie wiedzy audiologicznej Sonovy z niemieckim know-how może przynieść dobre efekty, np. w obszarze słuchawek dokanałowych. Wszyscy wielbiciele produktów naszych zachodnich sąsiadów mogą więc chyba odetchnąć z ulgą.
W oczekiwaniu na finalizację transakcji Sennheiser zaprezentował najwyższy model dokanałowy. IE 900 miały trafić do sprzedaży w wakacje, ale wzbudziły takie zainteresowanie, że wstępnie zadeklarowany popyt znacznie przekroczył możliwości producenta.
Dzięki legendarnym talentom dyplomatycznym redakcja „Hi-Fi i Muzyki” otrzymała egzemplarz do testów. Tym samym jesteśmy bodaj pierwszym czasopismem na świecie, które publikuje recenzję „Dziewięćsetek”. Usiądźcie zatem wygodnie, bo będzie się działo…



024 029 Hifi 09 2021 001

 

Tak wyglądają IE 900
rozłożone na czynniki pierwsze.
 

 

 

Budowa
Testując niespełna rok temu dotychczasowe flagowe dokanałówki IE 800 S („HFiM” 11/2020) zastanawiałem się, co może w nich kosztować 4300 złotych. Owszem, skomplikowane obudowy z odlewów ceramicznych nie leżą na ulicy, podobnie jak zaawansowane przetworniki, ale na decyzję, czy wysupłać na nie równowartość tysiąca euro, ostatecznie wpływał dźwięk.
Najnowszy topowy model jest od poprzednika o 1700 zł droższy, jednak prezentuje zupełnie inny poziom, i to pod każdym względem.
Większość ludzi „kupuje oczami” i w tej dziedzinie marketingowcy z Wedemark okazali się pojętnymi uczniami. Po otwarciu sporego pudełka z lakierowanego kartonu oczom ukazują się wyeksponowane obudowy, spoczywające w specjalnie dociętej gąbkowej wyściółce. Wrażenie pierwsza klasa. Niżej schowano zestaw akcesoriów, czyli dwa komplety dousznych wkładek (silikony i pianki termokształtne), trzy przewody sygnałowe oraz niewielki sztywny futerał podróżny.
Jak widać na załączonym zdjęciu, do budowy IE 900 wykorzystano zalewie kilkanaście elementów. Ale za to jakich!



024 029 Hifi 09 2021 001

 Gniazda MMCX ułatwiają
szybką wymianę kabli.
u Zewnętrzne powierzchnie
wykończono delikatnymi
prążkam

 

 

 

Obudowa
Obudowy wyfrezowano z litych bloczków aluminium na pięcioosiowych obrabiarkach CNC. Wyprodukowanie pary zajmuje około 40 minut i nic się tu nie da przyspieszyć. Oglądając IE 900 ze wszystkich stron, zachodziłem w głowę, jak oni je zrobili. W każdej znajdziemy dwa ostre zagięcia z wewnętrznymi kanałami, co skłania do przypuszczeń, że zastosowano jakieś gumowe wiertła. Na mój rozum jest to jednak owoc wytężonej pracy legionu mrówek uzbrojonych w laserowe kilofy albo dzieło kosmitów… Jedna słuchawka bez kabla waży niespełna 4 gramy, co w kontekście materiału, z jakiego ją wykonano, może świadczyć o nieziemskim pochodzeniu.
Wewnątrz obudowy wydrążono system trzech komór z rezonatorami Helmholtza, połączonych cieniutkimi tunelami. Układ nosi nazwę X3R, a jego rola polega na zapobieganiu rezonansom zniekształcającym brzmienie. Mało tego, otwór w dyszy, przez którą dźwięk wydostaje się na zewnątrz, został ukształtowany na podobieństwo sześciolistnej koniczyny, a prowadzący do niego tunel spiralnie „skręcono”, co dodatkowo wygładza charakterystykę i likwiduje chwilowe piki częstotliwościowe.



024 029 Hifi 09 2021 001

 

System rezonatorów Helmholtza
w przedniej części obudowy.


 

 

 

Przetwornik
Wreszcie docieramy do przetwornika i trafiamy na kolejną ciekawostkę, choć dla osób zaznajomionych z techniką Sennheisera nie będzie tu zaskoczenia.
W opozycji do innych drogich dokanałówek, zrezygnowano z kilku przetworników kotwicowych na rzecz pojedynczego głośnika pełnopasmowego. Nie wynikało to bynajmniej z oszczędności.
Podobnie jak ma to miejsce w zestawach głośnikowych, każdy przetwornik kotwicowy odpowiada za oddzielny fragment pasma i dopiero ich suma pokrywa pełen zakres akustyczny. W teorii wszystko się zgadza, ale zamknięcie kilku driverów w malutkiej obudowie powoduje, że zakresy mogą się na siebie nakładać, co generuje słyszalne zniekształcenia. W dyszy wylotowej dochodzą do tego fale stojące i nagle się okazuje, że słuchawki będące technicznym ósmym cudem świata grają gorzej od tańszych, opartych na jednym głośniczku. Te ostatnie pozostają wolne od powyższych problemów, co nie znaczy, że nie mają innych wad.
W IE 900 Sennheiser zastosował zmodernizowany przetwornik o średnicy 7 mm, noszący symbol XWB 3G (Extra Wide Band 3. generacji). Jego pierwszą wersję montowano już w 2014 roku w topowych IE 800, a unowocześnioną – w  późniejszych IE 800 S. Ostatnie odświeżenie, polegające na zmianie składu foliowej membrany, przyniosło dopisek „3G”. Podstawowe założenia konstrukcyjne pozostały jednak niezmienione.
Przetwornik z nową membraną cechuje się niewielkimi zniekształceniami oraz wysokim tłumieniem wewnętrznym przy zachowaniu niezbędnej sztywności. Pasmo przenoszenia mieści się w przedziale 5 Hz – 48 kHz, zaś impedancja nominalna wynosi 16 omów, co pozwala na współpracę nawet ze smartfonami. Przynajmniej teoretycznie, bo podłączenie IE 900 bezpośrednio do dziurki w telefonie to mocno średni pomysł. Brak mikrofonów na kablach stanowi zresztą aż nadto czytelną wskazówkę.



024 029 Hifi 09 2021 001

 

Zewnętrzne powierzchnie
wykończono delikatnymi
prążkami,
przypominającymi.
linie papilarne.
 

 

 

Nie mniejsze ciekawostki czekają z tyłu. Za magnesem przetwornika zamontowano komorę wygaszającą ciśnienie generowane przez tył membrany. Komora ta wchodzi w skład większego systemu, którego widocznymi elementami są mikroskopijne otwory stratne w dolnej części obudowy. Sam proces produkcji przetworników jest stale monitorowany, a gotowe głośniczki testuje się i dobiera w pary.
Wspomniałem na wstępie o popycie, znacznie przewyższającym możliwości produkcyjne zakładów w Wedemark i nie ma w tym przesady. Do czasochłonnego frezowania obudów trzeba doliczyć staranny montaż i pomiary. Słuchawki są składane ręcznie przez najwyżej wykwalifikowanych techników. Gotowe egzemplarze poddaje się rygorystycznym testom pod kątem zgodności parametrów z wzorcem. Dopiero kiedy je przejdą, są pakowane do gąbkowej wyściółki. Innymi słowy, prawa i lewa słuchawka powinny być identyczne i tylko od jakości naszych uszu będzie zależało, co przez nie usłyszymy.
Jak widać, w przypadku IE 900 mamy do czynienia z wyjątkowo zaawansowaną techniką i precyzją wykonania. W tym kontekście cena 6000 zł nie wydaje się już tak szokująca.

 

Zanim zaczniecie słuchać
W zestawie znajdują się trzy przewody o długości 125 cm. Pierwszy zakończono klasyczną wtyczką minijack 3,5 mm; pozostałe mają złącza zbalansowane 2,5 i 4,4 mm (Pentaconn). Kable są dość grube i sztywne, a zawdzięczają to wzmocnieniu włóknem paraaramidowym. Nie znaczy to jednak, że można się z nimi brutalnie obchodzić. Od strony słuchawek przewody zaopatrzono w złącza MMCX, co pozwala łatwo je wymienić.
Fabryczne kable wyposażono w elastyczne zausznice OTE, więc po prawidłowym ułożeniu w małżowinie słuchawki będą niewrażliwe na szarpanie. Sama czynność zakładania wymaga pewnej wprawy, ale już po kilku razach można to robić bez zerkania w lustro. Dołączone tipsy bardzo dobrze uszczelniają kanały słuchowe i, co zaskakujące w kontekście wcześniejszych testów niemieckich „doków”, dotyczy to także wkładek silikonowych.
Na koniec uwaga praktyczna: w IE 900 piękne jest to, że w ogóle nie widać ich ceny. Załóżcie pełnowymiarowe słuchawki za sześć tysięcy, np. któreś Focale, a natychmiast ściągniecie na siebie zawistne spojrzenia. Z IE 900 w uszach można się nocą zapuścić w mroczne dzielnice miasta bez obaw o ich utratę. Inna sprawa, że w takich rejonach zmysły, a zwłaszcza słuch, powinny być wyostrzone.



024 029 Hifi 09 2021 001

 

IE 900 zakładamy
„do góry nogami”.
 

 

 

Rozterki
Przy ocenie brzmienia sprzętu hi-fi często mniej lub bardziej świadomie kierujemy się ceną. Jeżeli wzmacniacz albo kolumny kosztują krocie, to dźwięk powinien wyrywać z butów. Gdy tak się nie dzieje, winą obarczamy akustykę pomieszczenia, jakość nagrania, a tylko sporadycznie samego delikwenta.
Przez dwie dekady recenzenckiej pracy przetestowałem setki urządzeń i wyrobiłem w sobie coś na kształt dystansu. Bez względu na cenę, na pierwszym miejscu zawsze stawiam jakość brzmienia, bo to ono w największej mierze decyduje o wyborze konkretnego urządzenia. Później biorę pod uwagę komponenty użyte do budowy i suma tych czynników może uzasadniać (albo nie) ewentualny wydatek. Podobnie podszedłem do IE 900. Faktem jest, że flagowiec Sennheisera prezentuje niedościgły poziom techniczny. Jednak czy jakość dźwięku uzasadnia jego zakup?
Przystępując z tą myślą do opisu brzmienia IE 90, od razu zderzyłem się ze ścianą. Nie, że zagrały źle – przeciwnie, ale jakimi słowami opisać dźwięk aż tak bliski doskonałości? Że szczytowe Sennheisery są najlepszymi dokanałówkami, jakich słuchałem w życiu? Trochę mało. Przejdźmy zatem do konkretów.



024 029 Hifi 09 2021 001

 

Tym razem amatorzy wykresów
znajdą coś dla siebie
 

 

 

Wrażenia odsłuchowe
Tuż po wyjęciu z pudełka niemieckie słuchawki zaskoczyły mnie aż nieprawdopodobną przejrzystością w całym paśmie. To nie było jedynie eksponowanie sopranów, lecz odwinięcie muzyki z ostatnich zasłon i muślinów. Dźwięki stały się tak wyraźne, jakby muzycy grali tuż przy moich uszach.
W pierwszej chwili ten hiperrealizm trochę zbił mnie z tropu i uznałem, że słuchawkom należy się wygrzanie. Kilka dni luźnego grania korzystnie wpłynęło na brzmienie. Po tym czasie przystąpiłem do formalnych odsłuchów. Nie była to jedna długa sesja, ale cały tydzień.
Zauważona na wstępie detaliczność pozostała na niezmienionym poziomie, doszła jednak do niej kultura brzmienia. Przejawiała się wyrównaniem pasma, bez faworyzowania żadnego zakresu. Brzmienie okazało się naturalne, gładkie i bogate w barwy.
Wyjątkowa przejrzystość nie stanowiła przekleństwa, lecz wielki krok na drodze do audiofilskiej nirwany. W słabszych realizacjach na wierzch wychodziły  szumy i kiksy; zostawmy je więc lepiej na boku i sięgnijmy po staranne produkcje. Powiedzenie o odkrywaniu znanych płyt na nowo nabierze wtedy dosłownego znaczenia. IE 900 działają jak mikroskop ze zmienną ogniskową. Jeżeli chciałem drobiazgowo przeanalizować strukturę utworu, pozwalały dojrzeć jego elementy. Wystarczyło jednak odjechać „zoomem” dalej, by postrzegać muzykę jako spójną całość. I nie miało znaczenia, czy były to koncerty filharmoników, brzdąkania wiekowych bluesmanów czy sztucznie generowane dźwięki elektroniczne.
Na uwagę zasługuje także sposób reprodukcji basu. Schodzi on do progu słyszalności, ale dzięki brakowi śladowego choćby podkolorowania dowiedziałem się wreszcie, jak powinny brzmieć poszczególne utwory. Słuchając testowych fragmentów na różnych słuchawkach, za każdym razem odnoszę inne wrażenie: a to że jest go za dużo, a to że za mało. Jednym razem jest miękki, innym – kostyczny. Niskie tony IE 900 można potraktować jako wzorcowe i żałuję, że nie mogę zapisać ich w głowie, by później użyć do porównań.
Stereofonia wymyka się wszelkim kryteriom, które powinny spełniać konstrukcje dokanałowe. Po włożeniu „Dziewięćsetek” do uszu i uszczelnieniu kanałów słuchowych niemieckie pchełki praktycznie znikały. Zostawałem sam na sam z muzyką, a prezentacja bardziej przywodziła na myśl drogie konstrukcje nauszne niż dokanałowe maleństwa. Nie wiem, w jaki sposób Niemcy uzyskali ten efekt, ale już dla niego samego warto rozważyć zakup IE 900.
Na koniec pozostawiłem kwestię czysto użytkową. Jak stałym czytelnikom zapewne wiadomo, należę do wcale licznej grupy osób sceptycznie nastawionych do konstrukcji dokanałowych. Na co dzień używam głównie słuchawek nausznych, a jeśli muszę przywdziać pchełki, to w czasie jednej sesji wytrzymuję w nich najwyżej godzinę, półtorej. Po prostu jest mi niewygodnie i – pomimo używania różnych tipsów – nie mogę się przyzwyczaić do obecności obcych ciał w uszach.
Z topowymi Sennheiserami jest inaczej. Potrafiłem w nich siedzieć całymi dniami bez zmęczenia. Dobrze dopasowane pianki skutecznie uszczelniały kanały słuchowe, ale nie wywoływały uczucia rozpierania. Neutralne, wypełnione brzmienie przy niezbyt wysokich poziomach głośności działało relaksująco, a gdy podkręciłem potencjometr wzmacniacza, nawet nie myślałem o wyjęciu ich z uszu.
Odpowiadając na pytanie postawione na wstępie, 6000 zł za tak fantastyczne słuchawki to po prostu żart.



024 029 Hifi 09 2021 008

 

W zestawie znajdziemy
trzy przewody i sztywne
etui podróżne.
 

 

 

Konkluzja
Każdy test dotyczący sfery okołomuzycznej jest zbiorem niemierzalnych, subiektywnych wrażeń recenzenta. Dlatego też subiektywnie twierdzę, że Sennheisery IE 900 to jedne z najlepszych, o ile nie najlepsze słuchawki dokanałowe na świecie, bez względu na cenę. Kropka.

 

senheiserie900

 

Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 09/2021