HFM

artykulylista3

 

Audeze LCD-1

024 029 Hifi 4 5 2020 0005
Znakiem rozpoznawczym Audeze są przetworniki planarne. Znajdziemy je we wszystkich konstrukcjach kalifornijskiej manufaktury, nawet dousznych.

Ze względu na technologię produkcji przetworników ortodynamicznych, słuchawki Audeze sporo kosztują. Pojawił się jednak model, na który mogą sobie pozwolić mniej zamożni miłośnicy takich konstrukcji. Mowa o LCD-1. Ich światowa premiera miała miejsce w październiku 2019 na nowojorskiej wystawie AES (Audio Engineering Society). To, że na pierwszą publiczną prezentację wybrano imprezę branżową, a nie stricte audiofilską, świadczy zapewne o chęci otwarcia się na rynek profesjonalny.
Polscy audiofile mogli zobaczyć LCD-1 już niecały miesiąc później, na Audio Video Show 2019. Słuchawki cieszyły się tam ogromnym zainteresowaniem. Jednym z powodów była cena, wyraźnie niższa od starszych konstrukcji Audeze. Tańsze od LCD-1 są jedynie douszne Sine 10.


Budowa
Za blisko 2000 złotych można oczekiwać wyszukanej stylistyki i egzotycznych materiałów wykończeniowych, ale tylko wtedy, gdy gotowy produkt zejdzie z linii montażowej w Chinach. Podobnie jak wielu high-endowych producentów zza Wielkiej Wody, szefowie Audeze nie wyobrażają sobie zlecenia końcowego montażu podwykonawcom poddawanym jedynie wyrywkowej kontroli. Wszystkie słuchawki powstają w kalifornijskim zakładzie firmy w Santa Ana, pod bacznym okiem prezesa Sankara Thiagasamudrama. Nie pozostaje to bez wpływu na koszty produkcji, a co za tym idzie – cenę detaliczną. Za to pięcioletnia gwarancja udzielana przez producenta mówi o słuchawkach więcej niż niejeden slogan reklamowy.
Wbrew obawom, LCD-1 nie są zrobione po taniości. Obudowy przetworników, mocujące je jarzma oraz pałąk wykonano z wysokiej jakości tworzywa sztucznego. Montaż jest staranny; nic nie skrzypi ani nie trzeszczy. W LCD-1 zrezygnowano z typowego dla Audeze mocowania muszli na stalowych prętach. Zamiast nich zastosowano wysuwaną stalową taśmę z systemem zapadek schowanych w pałąku. Górną część pałąka oraz owalne wokółuszne poduszki obciągnięto mięciutką skórą. Te ostatnie są wymienne, choć na razie nie ma zapasowych w firmowym sklepie Audeze.
Po zdjęciu poduszek można dostrzec połyskujące srebrno membrany przetworników planarnych, noszące firmową nazwę Ultra-thin Uniforce. Delikatną, cieńszą od włosa folię z cewką nanoszoną metodą natryskową chronią ażurowe dyfuzory o nazwie Fazor, które dodatkowo optymalizują charakterystykę niskich częstotliwości. Od strony uszu całość zamyka cieniutka nylonowa siateczka. Ażurowe układy napędowe, oparte na magnesach neodymowych N50, noszą firmową nazwę Fluxor. Umieszczono je za membranami. Z zewnątrz osłania je ozdobny dekielek z otworami wentylacyjnymi układającymi się w literę „A”.

024 029 Hifi 4 5 2020 0001

Otwarta konstrukcja nie izoluje
od hałasów otoczenia.
 
 

 


Ciekawie rozwiązano sposób podłączania przewodów. Wraz z LCD-1 dostajemy rozwidlony kabelek, zakończony identycznymi 3,5-mm wtykami stereofonicznymi, pozbawionymi oznaczeń. Można je wpiąć w muszle wedle uznania, a i tak odpowiednie kanały znajdą się na swoich miejscach. Trzeba tylko uważać, by prawidłowo założyć słuchawki na głowę; mało widoczne oznaczenia kanałów, umieszczone po wewnętrznej stronie pałąka, nie ułatwiają operacji. Wszystko jest jednak kwestią wprawy. Przewód ma 2 m długości i jak na sprzęt przenośny jest ciut za długi.
Od strony źródła również zamontowano 3,5-mm jack, a w sztywnym etui znalazłem jeszcze 6,3-mm przejściówkę. Na kablu nie ma mikrofonu ani pilota.
Najtańsze nauszne słuchawki Audeze są bardzo wygodne. Dzięki niewielkiej masie, komfortowym poduszkom z efektem pamięci oraz dobrze dobranemu naciskowi na głowę, w LCD-1 można spędzić długie godziny bez uczucia zmęczenia. W ciepłe dni otwarte obudowy muszli będą także zapobiegać poceniu się uszu.
LCD-1 skręcają się i składają do wewnątrz, dzięki czemu nie zajmą dużo miejsca w bagażu podręcznym. W dołączonym sztywnym etui niegroźne będzie im nawet przypadkowe przywalenie ciężką walizą.

024 029 Hifi 4 5 2020 0001

Standardowe gniazdka
nie uszkodzą się w przypadku
niekontrolowanego wyrwania wtyczki.
 
 

 


Teoria i praktyka
Ze względu na umiarkowane gabaryty i składaną konstrukcję, LCD-1 automatycznie zaczęły być postrzegane jako przenośne. Rozbudziły też wyobraźnię posiadaczy high-endowych odtwarzaczy plików, żywo dyskutujących na ich temat na internetowych forach. Dodatkowymi argumentami przemawiającymi za mobilnością LCD-1 są niska masa oraz przyjazna impedancja. Statystyki milczą natomiast, ilu świeżo upieczonych właścicieli słuchawek Audeze przeżyło bolesne rozczarowanie.
Po pierwsze, otwarta konstrukcja LCD-1 nie izoluje słuchacza od odgłosów otoczenia. Działa to także w drugą stronę, co praktycznie wyklucza bezkonfliktowe słuchanie muzyki w jednym pokoju z osobami np. oglądającymi telewizję. O zabraniu słuchawek w podróż komunikacją miejską nie wspomnę, bo basowe odgłosy autobusowych silników obrócą w niwecz wszystkie starania konstruktorów LCD-1.
Po drugie, nie patrzcie do tabelki z danymi technicznymi. 16-omowa impedancja w połączeniu z niemal 100-decybelową skutecznością z pozoru pozwalają podłączyć LCD-1 do każdego źródła dźwięku, nawet telefonu. Guzik prawda! „Przenośne” (celowo używam cudzysłowu) słuchawki Audeze są cholernie wymagające w stosunku do sprzętu towarzyszącego. Podłączenie ich bezpośrednio do smartfonu to zły pomysł. Wpięcie pomiędzy telefon a słuchawki DAC-a wielkości pendrive’u także nie załatwi sprawy. To może choć odtwarzacz plików? Audeze podłączone na chwilę do takowego boleśnie obnażyły bezsensowność tego pomysłu. Potencjometr powędrował niemal do końca skali, a słuchawki i tak grały na ćwierć gwizdka. Brzmienie było wyraźnie przyciemnione i nawet w przypadku plików 24/192 sporo detali pozostawało niezauważonych. Jeżeli chcecie zabrać LCD-1 na spacer, to najlepiej w asyście kanapki, złożonej z porządnego źródła plików i mocnego, pełnowymiarowego wzmacniacza słuchawkowego, choć również  nie gwarantuje to sukcesu. A sprzęt stacjonarny?
LCD-1 podłączałem na próbę do wyjść w kilku wzmacniaczach zintegrowanych i za każdym razem odnosiłem wrażenie, że czegoś brakuje. Skrzydła rozwinęły dopiero z Pro-Jectem Pre Box S2 Digital. Tak, to było idealne połączenie. Mały Pro-Ject, łączący w sobie przetwornik c/a i wzmacniacz słuchawkowy, nie poraża gabarytami, jednak pogonił amerykańskie nauszniki aż miło. Co wcale nie znaczy, że z mocniejszymi maszynami nie będzie jeszcze lepiej. I ten właśnie kierunek sugeruję obrać w poszukiwaniu sprzętu towarzyszącego.

024 029 Hifi 4 5 2020 0001

Sztywny przewód daje się ciasno
zwinąć na czas transportu.
 
 

 


Wrażenia odsłuchowe
Niezwykle rzadko się zdarza, bym opinię o sprzęcie wyrobił sobie w ciągu pierwszego kwadransa grania. W przypadku LCD-1 trwało to nawet krócej, bo już po kilku minutach wiedziałem, że ten test będzie wyjątkowo przyjemny. Najnowsze słuchawki Audeze „kupiły” mnie już po trzech utworach, a dalsze odsłuchy potwierdziły pierwotne spostrzeżenia.
Wbrew pozorom, LCD-1 nie zostały zaprogramowane na zrobienie piorunującego wrażenia na przypadkowym słuchaczu, na „efekt wow” i następujący po nim bieg do kasy. Z tych słuchawek płynie prawdziwie szlachetny dźwięk, wyraźnie różniący się od tego z dziesiątków innych nauszników. Na wszelki wypadek formalny test podzieliłem na dwa etapy, żeby się przespać z pierwszymi wnioskami. Jednak nazajutrz nic się nie zmieniło.
Tak jak nieraz kolumny znikają z pokoju, tak Audeze, natychmiast po włożeniu, znikły z mojej głowy. Gdyby nie lekki nacisk na uszy, mógłbym zapomnieć o ich istnieniu. Wokół rozciągała się obszerna scena, w dodatku często zamykająca się nad miejscem, gdzie jeszcze dwie dekady temu gościła bujna czupryna.
Pierwsze wrażenie to spokój, szlachetność i nienaganne maniery. Audeze prezentują brzmienie wyrównane, bez podkreślania któregokolwiek z podzakresów. Dotyczy to również niskich tonów, często lekko podbijanych dla wzmocnienia efektu ponadprzeciętnej dynamiki. Szukając informacji na temat LCD-1, spotkałem się z opiniami, że grają trochę ciemno. Podłączane z początku do słabych źródeł istotnie mogły sprawiać wrażenie przytłumionych, ale gdy ich wtyczka trafiła do dziurki Pro-Jecta, wcześniejsze wrażenia przestały się liczyć. Dla pewności porównałem je z Sennheiserami HD600 i słuchawkami Audio-Techniki.

024 029 Hifi 4 5 2020 0001

Na kablu nie znajdziemy
mikrofonu ani pilota.
 
 

 

Faktycznie, w pierwszej chwili zauważyłem coś na kształt przygaszenia LCD-1, ale po krótkim namyśle doszedłem do wniosku, że wspomniane modele mają właśnie lekko podkręcone skraje pasma. Słychać to zwłaszcza w nagraniach organowych, kiedy przy ekstremalnie wysokich poziomach głośności w brzmienie niemieckich i japońskich nauszników wkradała się jakby dodatkowa wibracja. Amerykańskie ciągnęły do końca bez zniekształceń, choć w testowanych wcześniej droższych modelach Audeze niskie tony były bardziej majestatyczne.
Podobnie się działo na przeciwległym skraju pasma. Sennheiser i Audio-Technica w pierwszej chwili sprawiały wrażenie bardziej dźwięcznych i rozdzielczych, jednak pod względem ilości przekazywanych informacji LCD-1 nawet je przewyższały. Sprawiały również wrażenie dokładniejszych i bardziej prawdomównych.
Pomimo pozornie spokojnej natury, Audeze są pieruńsko szybkie. W nagraniach instrumentów akustycznych miałem do czynienia z prawdziwym żywym srebrem. Z każdego dźwięku biła energia, jakiej nie spodziewałbym się po gitarach klasycznych czy kwartetach smyczkowych. Dźwięki docierają do słuchacza bez ociągania, a ilość szczegółów ukazywanych na płytach może dorównać niejednej droższej konstrukcji z katalogu kalifornijskiej manufaktury. Pod tym względem LCD-1 mogą wyznaczyć poziom odniesienia wśród słuchawek z tego segmentu cenowego.
Jak wspomniałem, wysokie tony nie bombardują salwami informacji, lecz pozwalają spokojnie odkrywać najciemniejsze zakamarki nagrań. Ma to niekiedy przykre konsekwencje, zwłaszcza w przypadku gorzej zrealizowanego materiału. W rezultacie, po zakończeniu testów LCD-1 kilka utworów opuściło listę referencyjną, używaną do testowania słuchawek.
Choć panorama stereofoniczna LCD-1 zasługuje na bardzo wysokie noty, to zauważalnie różni się od droższych modeli Audeze. Amerykańskie nauszniki testowane wcześniej lubiły się popisywać spektakularną budową przestrzeni wokół słuchacza, jakby chciały zademonstrować słuchawkową wersję „stadionu”, często obserwowanego w przypadku kolumn zza Oceanu. W odróżnieniu od nich, LCD-1 budują kameralną atmosferę. Scena swobodnie otacza głowę; lokalizacja instrumentów jest więcej niż dokładna, lecz wykonawcy robią zdecydowany krok w moją stronę, niwelując dystans. Nieskazitelnie czyste głosy śpiewaków są wyraźnie zróżnicowane i nie zdziwiłbym się, gdyby z tego właśnie powodu po LCD-1 sięgnęli wymagający realizatorzy dźwięku. Zresztą, całe brzmienie odznacza się nadzwyczajną przejrzystością i neutralnością. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak naprawdę brzmią wasze ulubione płyty, to LCD-1 będą najtańszym sposobem. Tylko później nie mówcie, że nie ostrzegałem.
Zazwyczaj testy sprzętu grającego kończę jakimś mocniejszym akcentem, dłużej zapadającym w pamięć. Tym razem go zabraknie. Zamiast mnożyć superlatywy, przejdę do konkluzji.

024 029 Hifi 4 5 2020 0001

Do standardowej 3,5-mm wtyczki
dołączono 6,3-mm przejściówkę.
 
 

 


Konkluzja
Audeze LCD-1 to obecnie najtańsze słuchawki, które bez wahania mogę nazwać high-endowymi. Każdy, kto ma na ich temat odmienne zdanie, może do mnie wysłać swoich sekundantów.

2020 05 24 12 35 08 024 029 Hifi 4 5 2020.pdf Adobe Reader


Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 04-05/2020