HFM

artykulylista3

 

JBL Reflect Flow

010 013 Hifi 03 2020 0006
W katalogu JBL-a znajdziemy kilkadziesiąt słuchawek bezprzewodowych, nausznych i dousznych, w tym aż osiem typu True Wireless.

Te ostatnie cieszą się popularnością wśród osób uprawiających sport. Głównym czynnikiem jest swoboda w trakcie fitnessu czy rzeźbienia sylwetki na siłowni oraz w czasie biegów terenowych przez chaszcze i oczerety. Jednak ćwiczenia fizyczne wiążą się zazwyczaj z obfitym poceniem, a co za tym idzie – słabym trzymaniem słuchawek w uszach. Zaraz się przekonamy, jak z tym wyzwaniem poradzili sobie Amerykanie.


Budowa
Kto nie miał jeszcze do czynienia ze słuchawkami typu True Wireless, z zaskoczeniem przyjmie wielkość JBL-i Reflect Flow. Nawet z kompletem silikonowych nakładek wydają się filigranowe, a bez nich – wręcz mikroskopijne. Równie mały jest futerał pełniący funkcję powerbanku. Zmieści się praktycznie w każdej kieszeni.
Pomimo niewielkich rozmiarów, amerykańskie słuchawki osiągają bardzo długi czas działania – na jednym ładowaniu mogą pracować nieprzerwanie przez 10 godzin. Podładowując je w etui, można ten czas wydłużyć o kolejnych 20 godzin, co powinno zapewnić oprawę muzyczną kolejowej wycieczki z Przemyśla do Świnoujścia, nawet z uwzględnieniem opóźnienia pociągu.

010 013 Hifi 03 2020 0001

Dzięki silikonowym nakładkom
Freebit słuchawki siedzą w uszach
jak przyklejone.

Obudowy słuchawek wykonano z wysokiej jakości tworzywa sztucznego, które na pierwszy rzut oka przypomina aluminium. Dzięki temu uzyskano niską masę, nieosiągalną dla konstrukcji metalowych podobnej wielkości. Każda pchełka z kompletem silikonowych nakładek waży zaledwie 8 gramów.
Pod zewnętrznymi dekielkami z logo producenta umieszczono przyciski membranowe, sterujące pracą smartfonu (odbieranie rozmów, obsługa odtwarzacza) oraz aktywujące jeden z trybów pracy. Zgodnie z obowiązującymi trendami, Reflect Flow współpracują także z asystentami głosowymi Google oraz Siri. Zabrakło natomiast regulacji głośności, którą trzeba zmieniać bezpośrednio w źródle. Membranowe przyciski służą także do włączania i wyłączania słuchawek. W codziennym użytkowaniu nie jest to jednak konieczne, gdyż po kilku minutach bezczynności i tak przechodzą one w stan uśpienia. O gotowości do pracy informują kolorowe diody.
W obudowach zamontowano przetworniki o średnicy 5,8 mm. Wydają się niewielkie, ale niejednokrotnie potrafiły miło zaskoczyć.

010 013 Hifi 03 2020 0008

Wraz ze słuchawkami dostajemy trzy zestawy silikonowych nakładek
i przewód zasilający micro USB.

Wyposażenie i obsługa
Sportowe słuchawki JBL-a nie byłyby sportowymi, gdyby wypadały z uszu przy każdym ruchu głowy. Z problemem tym poradzono sobie śpiewająco.
Do Reflect Flow producent dołączył komplet silikonowych nakładek Freebit wyposażonych w specjalne sierpowate wypustki, klinujące się wewnątrz małżowin usznych (pod dolną odnogą grobelki). Owe wkładki występują w trzech rozmiarach, wyraźnie różniących się długością wypustki. Prawidłowo dobrane i dobrze umieszczone w małżowinie, trzymają się ucha jak przyklejone. W połączeniu z właściwie dopasowanymi grzybkami dokanałowymi słuchawki dosłownie przysysają się do uszu i nawet gwałtowne ruchy głowy nie są w stanie ich obluzować. Wszyscy miłośnicy dzikiego headbangingu wreszcie znaleźli coś dla siebie.
Szczelne przyleganie do małżowin plus intensywny wysiłek równa się wilgoć w uszach. Bez obaw, Reflect Flow mają stopień wodoszczelności IPX7, więc niestraszne im nawet okazjonalne wpadnięcie do wody. Dla pływaków JBL przygotował jednak inne modele.
Prawidłowo dopasowane, słuchawki naprawdę dobrze wyciszają hałasy otoczenia (lepiej od niektórych zamkniętych konstrukcji nausznych). Jeżeli ktoś będzie dźwigał żelastwo na siłowni, to skutecznie odizolują go od posapywań współćwiczących, choć w trakcie grupowej gimnastyki dobrze jednak słyszeć komendy instruktora. Na podobną okoliczność JBL zaimplementował w Reflect Flow dwa tryby przezroczystości. Pierwszy zatrzymuje muzykę i uwypukla odgłosy otoczenia, dzięki czemu może być przydatny w trakcie nieoczekiwanego zagadnięcia przez przechodniów. W drugim trybie również słychać otoczenie, jednak można w nim jednocześnie uruchomić odtwarzacz.

010 013 Hifi 03 2020 0001

Oznaczenia kanałów od wewnątrz,
ale i tak nie da się ich założyć
odwrotnie.

Wrażenia odsłuchowe
Wprawdzie na co dzień unikam nieuzasadnionego wysiłku fizycznego, jednak na potrzeby niniejszego testu poświęciłem się i trochę pobiegałem wokół osiedla z JBL-ami w uszach. I już na wstępie… skreśliłem je z listy modeli, które ewentualnie mógłbym komuś polecić z myślą o joggingu. Każdy krok odbijał się w głowie echem, więc nie odczuwałem przesadnej radości, biegnąc świńskim truchtem w rytm ulubionych nagrań. Jest to cecha wszystkich konstrukcji dousznych, więc pod tym względem Reflect Flow nie wyłamały się z niechlubnego szeregu (ewentualnie można poeksperymentować z podwójnymi grzybkami bi-flange lub piankami Comply, ale nie znalazłem ich w podstawowym wyposażeniu). Co innego jazda na rowerze czy rozmaite prace porządkowe, wykonywane na co dzień w domu i ogrodzie. W tych oraz w każdej innej sytuacji niewielkie JBL-e spisywały się rewelacyjnie.
No dobrze, wiemy już, że Reflect Flow są praktyczne. A co z brzmieniem?

010 013 Hifi 03 2020 0001

O aktywności informują
kolorowe diody.

Jako że amerykańskie pchełki przeznaczone są do „odkrywania swobody bezprzewodowego stylu życia w ruchu” – to z ulotki reklamowej producenta –już na starcie z listy utworów przygotowanych do testów skreśliłem całą muzykę skomponowaną przed rokiem dwutysięcznym. Zamiast smyczków, jazzowych wygibasów czy porykiwania rockowych dinozaurów sięgnąłem po repertuar adresowany do młodych i aktywnych ludzi, obficie występujący na Tidalu. Kluczem były mocny i podbity bas, melorecytacja zamiast normalnego śpiewu i nieskomplikowana linia melodyczna – a wszystko to podlane gęstym elektronicznym sosem.
W takim repertuarze pchełki JBL-a odnalazły się momentalnie. Nie bawiły się w audiofilską neutralność, ale oparły brzmienie na dynamicznym, głębokim i lekko podkolorowanym basie, który mógłby wprawić w ekstazę niejednego miłośnika wielkich subwooferów montowanych w małych samochodach. Co zaskakujące, efektownie rozbudowana scena nie tkwiła uporczywie w środku głowy, lecz lubiła zaskakiwać odgłosami dochodzącymi z pewnej odległości od uszu.

010 013 Hifi 03 2020 0001

Miniaturowe mikrofony
z boku obudowy.

Na temat wysokich tonów na tym etapie trudno było się wypowiadać, bowiem ze względu na charakter nagrań występowały one w śladowych ilościach. Niestety, repertuar dla „młodych i aktywnych” okazał się strasznie nudny. Może jestem uprzedzony, ale przy „artystach” takich, jak Quando Rondo, Young Thug, Stormzy, Pardison Fontaine, Joey Bada$$ czy Kevin Gates beztroskie rytmy disco polo ocierają się wręcz o finezję.
Kiedy po trzech kwadransach monotonnej łupaniny mój mózg powoli zaczął się zamieniać w galaretę, przerzuciłem się na tzw. muzykę klubową, czyli jeszcze bardziej monotonną elektroniczną rąbankę. Po kolejnym kwadransie  zaniechałem utworów dla „młodych i aktywnych” i z podkulonym ogonem wróciłem na łono audiofilizmu. Jazz i klasykę, rzadko słuchane w terenie, oczywiście sobie darowałem, ale kto mi zabroni rąbać drewno przy ścieżce dźwiękowej z „Gladiatora”?

010 013 Hifi 03 2020 0001

Etui z funkcją ładowarki.

Przejście do bardziej urozmaiconej i aranżacyjnie złożonej muzyki odsłoniło zaskakującą cechę pchełek JBL-a – wrażliwość na jakość materiału muzycznego. W przypadku kiepsko nagranego rocka bez ogródek odsłaniały realizacyjne niedoróbki i pomimo niezaprzeczalnych walorów artystycznych, zwyczajnie nie dało się tego słuchać. Za to tam, gdzie reżyser dźwięku przyłożył się do pracy, amerykańskie słuchawki wspinały się na zupełnie nieoczekiwane poziomy. Scena zaczynała wychodzić poza głowę, separacja muzyków nie pozostawiała wątpliwości, a panorama stereofoniczna zdecydowanie bardziej kojarzyła się z pełnowymiarowymi konstrukcjami nausznymi niż dousznymi pchełkami. Brzmienie nadal lokowało się po cieplejszej stronie neutralności, ale wysokim tonom nie brakowało detaliczności ani zasięgu. Każdemu nagraniu rytm nadawał mocny bas, który jednak nie pogarszał czytelności średnicy. Reflect Flow sprawdziły się w rocku, soulu, muzyce elektronicznej i wszędzie tam, gdzie sporo działo się na scenie, oczywiście pod warunkiem wysokiej jakości technicznej nagrań. Nie wiem, czy dobre brzmienie nie będzie rozpraszało słuchaczy w czasie wyciskania sztangi, ale do umilania wycieczek rowerowych i długich pieszych wędrówek będzie jak znalazł.
Prawdziwym popisem możliwości JBL-i okazała się muzyka akustyczna. Czy to był duet Rodrigo y Gabriela, niemiecki multiinstrumentalista Friedmann Witecka czy też rockowy koncert „bez prądu”, słuchawki zaskakiwały plastycznością instrumentów, solidną dawką energii na dole pasma i ładnie wykończoną, detaliczną górą. A nie zapominajmy o szerokiej scenie, przekraczającej oczekiwania związane z konstrukcjami dousznymi. Tylko by to docenić, trzeba ciut zwolnić obroty. Pośpiech niezbędny jest wyłącznie przy łapaniu pcheł.

010 013 Hifi 03 2020 0001

Etui z funkcją ładowarki.

Konkluzja
JBL-e Reflect Flow zdecydowanie wyróżniają się wśród dousznych słuchawek w ogóle, a wśród bezprzewodowych są prawdziwym ewenementem. Sam nie wierzę, że to napiszę, ale gdyby nie wrodzona rezerwa wobec konstrukcji dousznych, chętnie zostawiłbym je sobie po testach.   

 

2020 03 24 18 21 10 010 013 Hifi 03 2020.pdf Adobe Reader


Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 03/2020