HFM

artykulylista3

 

Audio-Technica ATH-AD2000X

022 027 Hifi 12 2019 0001
W wakacyjnym wydaniu „Hi-Fi i Muzyki” (7-8/2019) opublikowaliśmy test słuchawek ATH-AD1000X. Zrobiły na mnie duże wrażenie. W swojej cenie wyznaczają poziom trudny do powtórzenia. Wyższy model ATH-AD2000X kosztuje około jedną trzecią więcej, choć z zewnątrz wygląda niemal identycznie. Siłą rzeczy nasuwa się pytanie: czy warto?

Podobieństwo jest uderzające. Dopiero przyglądając się obu parom słuchawek z bliska, dostrzega się różnice. Pierwsza to logo – złote zamiast srebrnego. Druga – zeszlifowana obramówka muszli – tutaj jest srebrna, tam – jednolicie czarna. Kolejne to srebrne wykończenia głośnika, widoczne przez ażurową siatkę osłon, oraz pałąk w postaci dwóch płaskich prętów, a nie rurek. Jak nietrudno wydedukować, te detale nie wpływają ani na jakość dźwięku, ani na komfort użytkowania. Pozwalają jedynie rozróżnić oba modele.
Nie można też powiedzieć, że AD2000X są ładniejsze od AD1000X, ani że solidniej się prezentują. Co więcej, producent dostarcza je w takim samym tekturowym pudełku, bardziej pasującym do nauszników za 500 zł niż za kilka tysięcy.



 
ATH-AD1000X kontra ATH-AD2000X
Różnice w brzmieniu pomiędzy AD1000X a AD2000X są niewielkie. Do tego stopnia, że część osób może ich nawet nie zauważyć. Nie będą też czytelne w każdym gatunku muzycznym ani w każdym nagraniu. Tym bardziej, jeżeli realizacja techniczna będzie kiepska.
Nagrania archiwalne, monofoniczne zabytki, a także znakomita większość rejestracji polskiego rocka z lat 80. XX wieku pozostawią je poza możliwościami naszej percepcji. Większość przebojów młodości obecnych 50-latków także wykaże doskonałą obojętność na to, które ATH mamy akurat na głowie. Dźwięk będzie identyczny, a jeśli nawet ktoś zauważy różnicę, jestem spokojny, że trudno będzie mu zdecydować, co lepsze. W przypadku smartfonu i oglądania na nim filmów z Netfliksu nie zdziwię się nawet, jeśli ktoś powie, że tańsze wygrywają. Z kiepskim źródłem, ale podrasowanym dźwiękiem AD1000X dogadują się lepiej.
Nie zmienia to faktu, że są to słuchawki efektowne, czyste i precyzyjne. I że zjadają na śniadanie najlepsze konstrukcje Bluetooth tak, że nie ma co zbierać. Tutaj nie mówimy już o subtelnych zmianach, ale o przepaści. Podobnie w tanich systemach stereo. Powiedzmy, że jeżeli ktoś używa Denona czy Marantza w cenie 1800 zł za klocek i podłączy Audio-Techniki do wyjścia na przedniej ściance, może się poczuć rozczarowany skalą różnic, albo nawet ich nie zauważyć. Zwłaszcza jeżeli nie sięga po muzykę symfoniczną i nie przepada za operą. W przypadku 95 % laptopów będzie tak samo.
Wszyscy, którzy chcieli zaoszczędzić 1000 zł, zacierają w tym momencie ręce. I słusznie, bo mogą zakończyć lekturę w tym miejscu i kliknąć „kup teraz”. Bez zawracania sobie głowy tym, co dalej, bo szkoda czasu.
Sytuacja się zmienia, kiedy macie odtwarzacz CD za kilkanaście tysięcy, równie „poważny” wzmacniacz z dobrze wykonanym modułem słuchawkowym, nie wspominając o przedwzmacniaczu przeznaczonym tylko do tego celu. Albo używacie komputera z dobrą kartą dźwiękową do pracy i jest to dla Was ważny jej aspekt.
Zmianę percepcji przynosi także muzyka, której słuchacie. Jeżeli sięgacie po dobre nagrania symfoniki, ale także popu w bogatych aranżacjach i gęsto zinstrumentowane faktury, to nie ma siły – różnice dostrzeżecie na pewno. Być może nie w pierwszej, ani nawet dziesiątej minucie, ale jestem spokojny, że systematycznie będą się pojawiać nowe niuanse.

 

022 027 Hifi 12 2019 001 Przewód montowany na stałe. Szkoda.

 


Basu nie będzie więcej, góry też nie. Dynamika również nie wzrośnie, choć dostrzeżecie jakby większą swobodę budowania kontrastów. Ta odrobina zapasu mocy, niechby nawet niewykorzystana, jest nie do pogardzenia. Warto jednak dodać, że AD1000X są odrobinę „grubiej ciosane” i przez to wykazują większą skłonność do hałasowania w górze. Robią więc mocniejsze pierwsze wrażenie. Jeżeli tak to odczuliście, posłuchajcie dłużej, w skupieniu i po jakimś czasie zmienicie zdanie. Co nie zmienia faktu, że nie podejmuję się wartościowania w tej kwestii.
Jak mawiają: diabeł tkwi w szczegółach – i tych faktycznie AD2000X przekazują więcej. Znowu jednak nie polega to na tym, że odczujemy lepszą przejrzystość, a dźwięk stanie się bardziej przezroczysty. Stanie się raczej bardziej dojrzały, oszlifowany i wykończony. Trudno to określić, ale barwa instrumentów jest szlachetniejsza, jakby pełniejsza i bardziej nasycona. Dotyczy to zwłaszcza wysokich tonów i wysokiej średnicy. Flety zyskują mocniejsze osadzenie w dole skali. Blachy perkusji mają odrobinę więcej blasku. Alikwoty lecą wyżej, a miedziane talerze jakby wykonano ze szlachetniejszego metalu – ta dźwięczność jest jędrniejsza i głębsza. Oboje i klarnety nabierają okrągłości, mięsistości. Barwa wiolonczeli generalnie się nie zmienia, choć pracę smyczka i prawej ręki odbieram jako czytelniejszą. Ale to już tak subtelny szlif, że zastanawiam się, czy to aby nie autosugestia. W każdym razie, w basie różnic już nie dostrzegam.

 

022 027 Hifi 12 2019 001 Pałąk, czyli dwa magnezowe pręty.
Poduszki na głowę – patent AT.

 


Szczegóły się mnożą, ale łatwiej je dostrzec. AD2000X może nie zasypią nas większą dawką sygnałów, za to pomogą w ich posegregowaniu. Barwy mają więcej odcieni, a kontrasty pomiędzy nimi są głębsze. Wydaje się, że czerń tła także się pogłębia, ale to już może dopowiada mózg, skoro rejestruje, że jest lepiej. Rysunek dźwięków się wyostrza, choć wcale nie jest prowadzony cieńszą kreską. Trochę to przypomina czytanie komiksu: w czarno-białej wersji jest przecież dokładnie to samo, a jednak w kolorze widać więcej.
To największy postęp, jaki się dokonuje w stosunku do tańszego modelu. Zaraz za nim jest przestrzeń. Identyczna pod względem rozmiarów, ale z precyzyjniej rozstawionym źródłami.
Ogólnie AD2000X są dokładniejsze. I to wszystko.
Czy warto dopłacić? Na pewno nie na zasadzie, że „kiedyś sobie kupię lepszy sprzęt i wtedy będą jak znalazł”. Bo do tego mniej wyrafinowanego AD1000X pasują lepiej. I co, jeżeli „kiedyś” nigdy nie nadejdzie?

 

022 027 Hifi 12 2019 001 Welurowe poduszki.

 



Budowa
O to pudełko niektórzy będą mieć pretensje, ale można spojrzeć na nie inaczej: cała para poszła w produkt i tylko za niego płacimy. Tak samo robi Grado, pakując słuchawki w karton niewiele lepszy od tych na pizzę. Poza tym, jeżeli kogoś stać na AD2000X, to może dokupić futerał, niekoniecznie firmowy, za 200 zł. Warto zresztą to zrobić, bo słuchawki zasługują na to, aby je trzymać z dala od kurzu, który z łatwością przelatuje przez ażurowe osłony.
Niektórym nie spodoba się także przewód sygnałowy zamontowany na stałe. I tutaj muszę się zgodzić, bo statystycznie to najbardziej awaryjny element słuchawek. Poza tym przydałby się krótszy, jeżeli ktoś zechce używać AD2000X mobilnie. Nie są one jednak do tego stworzone i na ulicy wyglądałyby dość dziwacznie, choć przykuwałyby uwagę, bo na swój sposób są piękne. Duże, a jednak wizualnie lekkie, z profesjonalnym rysem.
Przewód doprowadzono osobno do obu kanałów. To dwa czterożyłowe sploty z hybrydy miedzi PCOCC i stopu tytanowego, z oddzielnymi przewodami uziemiającymi, zakończonymi wspólnym wtykiem 3,5 mm z nakręcaną złoconą przejściówką na 6,3 mm (duży jack). To jedyne akcesorium, jakie znajdziemy w pudełku.
Priorytetem Audio-Techniki była jak najniższa masa. Konstrukcję odchudzono, gdzie się da, zachowując jej solidność i wytrzymałość. AD2000X może na to nie wyglądają, ale obliczono je na wiele lat pracy. Ważąc je w rękach, odnosi się wrażenie, że zostały wykonane z plastiku. Tymczasem pałąk jest magnezowy, a muszle to aluminium – zarówno obudowy, jak i osłony przetworników, o strukturze plastra miodu. Mocowania muszli wyglądają na nieco solidniejsze niż w AD1000X. Kręcąc nausznikami, odczuwa się większy opór, ale to może być kwestia wyrobienia.

 

022 027 Hifi 12 2019 001 Złote logo i aluminiowa osłona
o strukturze plastra miodu.

 


Poduszki mają identyczny kształt, grubość i budowę co w AD1000X, ale wydaje mi się – choć nie jestem tego pewien – że użyto tu lepszego, gęstszego i milszego w dotyku weluru. Jeżeli tęsknicie za skórą, to niepotrzebnie, bo ten materiał jest trwalszy i lepiej wentyluje okolice ucha, dzięki czemu mniej się pocimy. Zamiast poduszek nagłownych czy innych pasków osadzających słuchawki na czubku głowy, zastosowano dwa lekkie, boczne „wahacze”, także wykończone welurem. Ta specyficzna konstrukcja zastępuje wszelkie regulacje. Otwarte ATH zakładamy na uszy i wszystko ma się samo dopasować. Działa to nieźle, a słuchawki są wygodne. Po godzinie nie odczuwamy zmęczenia. Sprzyja temu na pewno relatywnie niska masa – zaledwie 265 gramów. Identyczna jak w tańszym modelu.
Nacisk poduszek na głowę jest niewielki, a izolacja od szumu otoczenia – zerowa. Przez aluminiowe siatki słychać dosłownie wszystko. Tak zresztą miało być: serię Air Dynamic cechuje stuprocentowa „otwartość”, a więc i akustyczna przenikalność obudów. Co ciekawe, zasłonięcie muszli rękami nie zmienia stanu rzeczy. Chyba, że ktoś ma łapy jak Kajko i Kokosz po nasmarowaniu maścią ciotki Jagi.
Sercem konstrukcji są ogromne, 53-mm przetworniki dynamiczne, wyprodukowane w Japonii. Leciutkie membrany wzmocniono włóknem węglowym, a cewki CCAW (Copper-Clad Aluminium Wire) nawinięto płaskim drutem aluminiowym, pokrytym warstwą miedzi o czystości 7N. Napędzają je mocne magnesy neodymowe.
Precyzja wykonania budzi uznanie. To nie „ręczna robota” mistrzów, bo ludzkie ręce nie są chyba tak dokładne. Bardziej widziałbym tu zaawansowany park maszynowy. Tylko patrzeć, dotykać i podziwiać.
Wszystko pięknie, ale przecież AD1000X mają tak samo i ktoś może spytać: „Gdzie jest moje 1000 złotych?”. Różnice jednak są… w tabelce danych technicznych. Pasmo przenoszenia to 5 Hz – 45 kHz, a wiec rozszerzyło się u góry o 5 kHz. AD1000X mają wysoką skuteczność 102 dB, AD2000X – wyższą jeszcze o 1 decybel. Są też odporne na mocny sygnał – tolerancja mocy sięga aż 2 W. Przy oporności 40 omów są kompatybilne ze wszystkim, co podleci. Nawet ze smartfonami i dziurką w starym telewizorze. Wiem, że podłączanie ich do takich „źródeł” to profanacja, ale niepozbawiona sensu. Bo po co nam drugie, gorsze słuchawki? To po pierwsze. Po drugie – polecam  dyrektorom koncernów elektronicznych, którzy tak konsekwentnie „kreują trendy” i usuwają analogowe wyjście ze smartfonów, żeby podłączyli do jakiegoś starszego egzemplarza AD2000X. Może dobiegające dźwięki przez uszy wbiją im rozum do głowy.
Nadal jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi, czy warto. Na okoliczność tego testu zostawiłem sobie ATH-AD1000X, dzięki czemu będzie możliwość bezpośredniego porównania obu modeli.

 

022 027 Hifi 12 2019 001 Profesjonalna uroda,
techniczna perfekcja.

 



Wrażenia odsłuchowe
Tego, kto jeszcze nic nie wie o AD1000X, zachęcam do lektury testu w wakacyjnej „Hi-Fi i Muzyce” (7-8/2019). Kto słuchał lub czytał, może od razu przejść do opisu w ramce, a tekst umieszczony niżej potraktować jako rozszerzenie.
ATH-AD2000X to modelowy przykład „efektu wow”. Zakładamy je na głowę i pierwsze takty muzyki powodują, że opada nam szczęka. I dopóki się nie przyzwyczaimy, japońskie słuchawki będą zaskakiwać.
Zorientowani w temacie nie powinni być jednak zdziwieni, bo 53-mm membrany z mocnym napędem po prostu robią swoje. Taki kawał głośnika nie może mieć przecież problemów z basem i dynamiką. I faktycznie – nie ma. Co więcej, popisuje się na każdym kroku, traktując najtrudniejsze nagrania, jak Horowitz etiudy Czernego. Zarówno w muzyce symfonicznej, jak i w skomplikowanych aranżacjach Dream Theater, Audio-Techniki prezentują nieskrępowaną swobodę. W kulminacjach uderzają ścianą dźwięku, a kontrasty oddają z zapierającą dech w piersiach rozpiętością. Potrafią zagrać bardzo głośno bez zniekształceń.
Atrakcyjność brzmienia podkreśla także jego nasycenie i jędrność. Najlepiej to słychać w soundtrackach i albumach koncertowych, jak ostatnio nadużywany przeze mnie poczwórny boks Marcusa Millera. A skoro o nim wspomniałem, to wypada też o basie. Jest głęboki, potężny, kontrolowany, a przy tym sprężysty i energiczny. Słowem: świetny. Słuchawki z łatwością schodzą do granic pasma, na przykład w muzyce organowej.

 

022 027 Hifi 12 2019 001 Ażurowa i lekka, ale wytrzymała
konstrukcja.

 


Kolejne zalety to przejrzystość i precyzja. Do tej pory wzorem był dla mnie Sennheiser HD600, ale AT idą o krok dalej. Zarówno w aspekcie ilości informacji, jak i sugestywności ich przekazu. Pomaga w tym czystość tła. Owszem, to konstrukcja otwarta, więc hałasy z otoczenia mogą przeszkadzać. Na to jednak nic nie poradzimy, a wybór zamkniętych 2000Z nie jest remedium, bo 2000X są obiektywnie lepsze. W pełni czarne tło wymaga więc ciszy wokół.
Precyzja odnosi się także do wrażeń przestrzennych. Źródła są rozmieszczone w trzech wymiarach, co oznacza, że rejestrujemy także parametr wysokości. Owszem, znajdą się słuchawki z większą sceną, ale w moim odczuciu ATH-AD2000X przekraczają poziom, za którym przestajemy się zastanawiać nad oddaniem parametrów nagrania. Podobnie się dzieje z neutralnością. Instrumenty brzmią naturalnie i jeżeli można znaleźć się jeszcze bliżej oryginału, jak na przykład u Neumanna, to zwykle kosztem czegoś. Można tu wprawdzie odnotować lekkie rozjaśnienie, ale jednak subtelniejsze niż w HD600 czy AKG K1000. Japończycy podeszli do barwy tak, jakby AD2000X miały pracować w studiu, a dźwiękowcom wypada tylko życzyć tak dobrych narzędzi.

 

022 027 Hifi 12 2019 001 Przewód o długości 3 m.

 


AD2000X potrafią też przekazać emocjonalną warstwę muzyki. Jako że jest ona pochodną dynamiki i barwy, wnioski wydają się oczywiste. Duże membrany zachowują się bardzo precyzyjnie, z łatwością różnicując nawet niskie poziomy i ciche zdarzenia, które gdzie indziej mogłyby się zlewać.
Lekka ekspozycja wysokich tonów jest równoważona potencjałem basu. Myślę, że osiągnięcie idealnie płaskiej charakterystyki nie byłoby dla Japończyków problemem, ale ten drobny zabieg dodaje słuchawkom życia, energii i czegoś, co się określa jako „pazur”. Jeżeli poszukujecie większego spokoju, możecie sięgnąć po Grado GS 2000e. To ten sam poziom, choć zbieżność symboli raczej przypadkowa. Audio-Techniki to słuchawki dla osób ceniących mocne wrażenia.
I jak tu napisać, że długie słuchanie nie męczy? Cóż, musicie mi uwierzyć na słowo. W każdym razie poduszki są genialnie wygodne i tutaj faktycznie czuję różnicę w stosunku do AD1000X.
Czy ATH-AD2000X mają jakieś wady? Dla mnie nie, bo dodatkowo wpisują się idealnie w moje preferencje. Właśnie taki dźwięk lubię, a każda jego składowa z osobna zasługuje na piątkę, czasem nawet z plusem. Jeżeli coś Wam nie podpasuje, będzie to wyłącznie wynikiem indywidualnych upodobań.

 

022 027 Hifi 12 2019 001 Przejściówka na duży jack – jedyne
akcesorium w pudełku.

 



Konkluzja
ATH-AD2000X to najlepsze słuchawki Audio-Techniki, jakie słyszałem (niestety, nie miałem do czynienia z otwartym modelem AD5000). Jeżeli dodam, że AT jest ostatnio moją ulubioną firmą słuchawkową, otrzymacie kompletny obraz mojego stosunku do obiektu testu. Nie wiem, czy jestem obiektywny. Wiem za to, że mogłyby to być moje referencyjne słuchawki.



 

 

2019 12 28 21 05 50 022 027 Hifi 12 2019.pdf Adobe Reader

Maciej Stryjecki

Źródło: HFM 12/2019