HFM

artykulylista3

 

3D Lab Nano Network Player Platinum V5

026 029 Hifi 03 2022 007
3D Lab to francuska marka i firma, której poczynania warto śledzić. Warunkiem jest znajomość języka francuskiego lub zdanie się na tłumaczenie tekstów. Trzon oferty stanowią źródła cyfrowe o różnym stopniu funkcjonalności i zaawansowania technicznego. Poza nimi katalog obejmuje zasilacze oraz wzmacniacze mocy. Dziś zajmiemy się modelem o prawdziwie dynastycznym oznaczeniu Nano Network Player Platinum V5.





Odtwarzacz strumieniowy 3D Lab Nano Network Player to rozwinięcie modelu Nano Transport, do którego dołożono DAC. Proste? Niby tak, więc sprawdzam.

Budowa
Front z wyszczotkowanego aluminium jest schludny i raczej ubogi niż skromny. Zdobią go firmowe logo i nazwa urządzenia. Po prawej stronie umieszczono dwie diody, które zmieniają kolor w czasie uruchamiania odtwarzacza i łączenia z siecią LAN, by ostatecznie lewa zaświeciła tryumfalnie na niebiesko. Nuda. Guziczek po lewej, opisany jako ON, jest jedynie zaślepką i nie pełni żadnej funkcji. Brwi w górę. Urządzenie uruchamia się przełącznikiem na tylnej ściance.
Cztery gniazda USB należące do Malinki służą do podłączenia dysków zewnętrznych; żadne z nich nie jest wyjściem. Znacznie ważniejszy jest gigabitowy Ethernet, zapewniający dostęp do sieci oraz dysków NAS. Wyjście analogowe to jedno RCA. Szeroko rozstawione gniazda ułatwiają podłączenie przewodów. Poza nimi na tylnej ściance umieszczono wyjścia cyfrowe w formatach I2S (HDMI) i SPDiF (AES, koaksjalne, Toslink). Sens ich obecności jest dla mnie à peine compréhensible. Ale może ktoś będzie lepiej wiedział, jak je wykorzystać.
Rzut oka na ziejące pustką wnętrze pokazuje, że gniazda te zamontowano do jednej płytki wraz ze złączem zasilania, więc zapewne moduł wyjść cyfrowych przetrwał głównie z tego powodu. Tym bardziej, że na tej samej płytce znajduje się stabilizator napięcia.
Pod nią umieszczono jeszcze dwie inne. Moduł Raspberry pracuje w konfiguracji Slave, a jego gniazda oraz oprogramowanie umożliwiają łączenie z serwisami streamingowymi Tidal, Spotify, Qobuz, kompatybilność z Roonem, Audirvaną, JRiverem, HQPlayerem, Squeezeboksem, Openhome’em i innymi. Znacznie ważniejsza jest druga, niestety niedostępna dokładnej inspekcji, płytka przetwornika c/a, oznaczona jako DAC11-V4-12-2020. Z informacji na stronie producenta wiadomo, że zawiera też nadrzędny (Master) programowalny układ FPGA, kość DAC-a AK4490, autorski układ redukcji jittera (w tej wersji wynosi on 36 pikosekund) i precyzyjny zegar taktujący. Urządzenie obsługuje PCM do 32 bitów/768 kHz i DSD256. Odstęp sygnału od szumu wynosi imponujące -169 dB. Uśmiech. Duży nacisk położono na regulację głośności, którą zakodowano pod nazwą LEEDH Processing. Nie jest ona pasywna, nie wykorzystuje elementów tłumiących, więc ma nie degradować jakości sygnału ani nie wpływać na dynamikę i precyzję dźwięku. I nie są to czcze obietnice, a podobne rozwiązania stosuje m.in. szwajcarski Soulution. A to już poważna sprawa. Uznanie.
Impulsowy zasilacz ULNP charakteryzuje się bardzo niskim poziomem szumów. Mimo że wygląda jak komputerowy, to spisuje się znakomicie. W trakcie testu miałem możliwość zastąpienia go opcjonalnym modułem liniowym Metrum, kosztującym 3500 zł. Porównanie warte dłuższego czasu, ale ja nie potrafiłem jednoznacznie wskazać zwycięzcy. Koneserzy zasilaczy i zwolennicy poprawiania zapewne sięgną po tego typu rozwiązania i ja to szanuję. Dla mnie już wyjęty z pudełka Nano Player Platinum V5 przedstawia się jako urządzenie znacznie bardziej zaawansowane technologicznie i dopracowane, niż wygląda na pierwszy rzut oka. A ja lubię ukryte talenty. Zaciekawienie.

026 029 Hifi 03 2022 001

 

Tylna ścianka wykorzystana
znacznie bardziej niż front.

   

 


Ustawienia
Strona konfiguracyjna odtwarzacza otwiera się w przeglądarce internetowej po odnalezieniu go w otoczeniu sieciowym. Umożliwia powrót do ustawień fabrycznych (Reset), chyba nieaktywną opcję ripowania płyt CD (Audio CD Extract), ustawienie wyjścia w tryb stały (Fixed) albo regulowany (Variable), wybór jednego z sześciu ustawień filtra cyfrowego (Sharp, Slow, Short Delay Sharp, Short Delay Slow, Super Slow oraz Low Dispersion Short Delay; korzystałem z tego ostatniego), zmianę… czegoś w stopniu analogowym (wybór Normal/Boosted), załączenie modułu Bloetooth, nadanie urządzeniu innej nazwy (Rename), aktualizację oprogramowania (trzeba mieć odpowiedni plik na dysku lub nośniku USB), a także ponowne uruchomienie urządzenia (Reboot).
Starałem się nabierać biegłości w korzystaniu z oprogramowania Roon, sterowanego iPhone’em. Odwiedzając kilku kolegów słuchających głównie plików, zauważyłem, że pozostają wierni aplikacjom dedykowanym, jak Tidal, JRiver Media Player lub dostarczanym przez producentów urządzeń. Ja także skłaniam się ku takim rozwiązaniom. Ale to pewnie wynika z posiadanego odtwarzacza, a może raczej nieposiadania usieciowionego DAC-a. Nie zamierzam w żadnym razie krytykować Roona, bo jako bardziej uniwersalny, umożliwiający zarządzanie zarówno plikami zgromadzonymi na dyskach, jak i wybranymi w serwisach strumieniowych, ma niepodważalną przewagę funkcjonalną nad wyżej wymienionymi.

026 029 Hifi 03 2022 001

 

 Solidna obudowa.
   

 


Konfiguracja systemu
Odtwarzacz grał w dwóch systemach: głównym – z przedwzmacniaczem McIntosh C52, monoblokami MC301 i kolumnami ATC SCM-35 PSL oraz alternatywnym – z lampową integrą Unison Research S2 i kolumnami Sonus Faber Toy Tower. Jako wsparcie występował Roon Nucleus.

026 029 Hifi 03 2022 001

 

Źle skadrowane?
   

 


Wprowadzenie
Nie chcę się przedstawiać jako ortodoksyjny recenzent, grający tylko z płyt winylowych. Tak jak większość z Was korzystam z różnych źródeł, może aktualnie najmniej z CD. Ze względu na łatwość obsługi na co dzień najchętniej słucham radia FM, a moim ulubionym programem jest PR2. Ciągle poszukuję optymalnego dla mnie sposobu odtwarzania plików. Odtwarzacz 3D Lab Nano Network Player V5 zrobił w tym moim porządku zamieszanie nie mniejsze niż zestaw Ideon Audio Ayazi Mk2 DAC/3R Master Time Black Star („HFiM” 5/2021). Porównując kolejne urządzenia typu streamer/DAC z różnych pułapów cenowych, doceniam różnice między nimi, nie tylko te brzmieniowe, ale też komfort obsługi. W przypadku odtwarzacza 3D Lab współpraca z Roonem, a przez to dostęp do plików lokalnych oraz z Tidala są optymalne i wzorowe. Nie udało mi się natomiast zmusić DAC-a do równie udanej kooperacji z aplikacją Spotify. Niby taką opcję widać w aplikacji, ale ostatecznie dźwięk z głośników popłynął tylko przez połączenie AirPlay, co pogarsza jakość dźwięku.

026 029 Hifi 03 2022 001

 

Poprawka.
   

 


Wrażenia odsłuchowe
Nano Network Player Platinum V5 ujął mnie swoim brzmieniem. Jego atuty to rozdzielczość, precyzja różnicowania dźwięków, piękna barwa muśnięta ciepłym promieniem słońca oraz imponująca stereofonia. Na pewno też nie wyostrza. Nie zaciemnia, nie zamazuje szczegółów i stroni od chropowatości. Ukojenie.
W zrównoważonych systemach powinien osiągnąć i zaprezentować pełnię swoich możliwości, a w zmanierowanych – być elementem najbardziej dojrzałym. Co, nie ukrywam, zaskakuje mnie w świetle dość dyskusyjnej budowy wewnętrznej. Ale miało być o brzmieniu.
Różnicowanie dźwięków stoi na wysokim poziomie. Zarówno tony wysokie, jak i niskie korzystają z całego arsenału wyrazistych cech. Wyrazistych, ale w żadnym wypadku nie przerysowanych. Szybkość narastania, faktura i pełne wybrzmienie przychodzą im bez wysiłku. Niczego nie trzeba się domyślać. Te cechy są oczywiste i czytelne od pierwszych minut. Odtwarzacz podkreśla piękno, unikając przy tym dwuznaczności. Bo przecież nie chodzi o dogadzanie tylko niektórym gustom ani o szokowanie poprzez kreowanie autorskiej, wynaturzonej wizji, lecz o zbliżanie się do naturalnego wzorca. Platinum V5 to potrafi.
W dużym stopniu dzięki naturalności barw. Trudno się w tym aspekcie doszukać przekłamań. Instrumenty akustyczne brzmią jak na żywo. Jeżeli dwoje skrzypiec gra obok siebie, to wysłuchanie każdej partii z osobna nie sprawia najmniejszego kłopotu. Brzmienie pozostaje przy tym dźwięczne. Można powiedzieć, że radosne i wciągające. Zachęca do dłuższego słuchania.
Nagrania fortepianu solo zaprezentowały nie tylko dźwięk szczegółowy, uwzględniający pracę mechanizmu, lecz także rozległą aurę kreowaną przez ten wielki instrument. Wybrzmienia, drżenia, rozchodzenie się akordów, budowały wrażenie osadzania się dźwięków w otoczeniu przed słuchaczem. Jakby wypełniały najpierw wolną przestrzeń, a następnie modelowały jej kształt.


Niebagatelna w tym rola sposobu budowania sceny. Była rozległa, ale nie pusta. Wykraczająca poza szerokość bazy, ale także głęboka, oddychająca wolumenem powietrza, sugestywnie odczuwalnym jako drgania. Skala fortepianu została pokazana bez ograniczeń. W żadnym miejscu, ale także w żadnym innym repertuarze nie odniosłem wrażenia, że urządzenie doszło do  kresu swoich możliwości. Przeciwnie, im dłużej słuchałem, tym te granice stawały się mniej odczuwalne. Satysfakcja.
Akustyczny kontrabas pokazał, że Platinum V5 do samego dołu skali zachowuje imponujące zróżnicowanie dynamiczne, a konkurencja pomiędzy strunami a pudłem rezonansowym nie ma tu racji bytu. Kontrabas pozostał idealnie wyważony. Odpowiedzią na szarpnięcie struny było kreowanie trójwymiarowego obrazu instrumentu, a nie tylko dźwięku. Łatwo przychodziło wyobrazić go sobie w rękach wirtuoza; palce dociskające struny do gryfu, szarpiące je pizzicato, a struny drgające z maksymalną amplitudą lub celowo uderzające w podstrunnicę przy slappingu. Bas pozostawał szybki, zróżnicowany i wielowątkowy. Tym lepsze odwzorowanie dotyczyło naturalnych różnic w ludzkich głosach.
Jakość odczytywania średnicy jest dla mnie szczególnie ważna. Jest to trochę  pochodną klasycznego repertuaru, którego najchętniej słucham, ale także zestawienia toru odsłuchowego ze szczególnie wrażliwymi na jakość tego zakresu kolumnami ATC. Funkcjonujące w świecie studiów, wytkną wszelkie potknięcia albo pozwolą zrealizować nagranie najlepszej jakości. I podobnie zachowają się w trakcie odtwarzania. Przekraczanie granic gatunków oraz zmiany repertuaru pokazują, że cechy brzmieniowe pozostają zdefiniowane i sprawdzają się w każdym z przypadków. Także gdy przechodzimy do współczesnej elektroniki, gdzie masywność i rytm potrafią czasem przedobrzyć i zdominować wokale. W tym przypadku zachowują swój charakter, podobnie jak w muzyce akustycznej nie tracą tempa, pewnej założonej agresywności, wyrazistości, ale też pozwalają na tym tle prawdziwie zabrzmieć głosom. Te są czytelne, czyste, naturalne, nawet na tle ściany dźwięków. Gitary elektryczne także pokazują odpowiedni rockowy zadzior i pozwalają się nasycić energią muzyki z ostrzejszego kręgu repertuarowego. Uznanie.

 

026 029 Hifi 03 2022 001

 

Na górze część zasilania i wyjścia
cyfrowe oraz miejsce na więcej.

   

 


Bez przedwzmacniacza
W części odsłuchów zrezygnowałem w przedwzmacniacza McIntosh C52 i sygnał z odtwarzacza popłynął prosto do monobloków MC301. Wymaga to oczywiście przełączenia wyjść z Platinum V5 w tryb regulowany.
Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, czy było lepiej, czy gorzej, bo w większości aspektów nie odczułem szczególnie istotnych różnic. Rozdzielczość, zróżnicowanie, barwa i dynamika utrzymywały się na wysokim poziomie. Ta konfiguracja dawała radę. W pierwszym wrażeniu trudno zauważyć, że przed chwilą wyłączyłem z niej przedwzmacniacz za ponad 32000 zł. Prezentacja mogła jedynie stracić odrobinę stereofonicznej głębi oraz pyłki tej wspaniałej aury, która zaskoczyła mnie od samego początku testu. Nie wykluczam także delikatnych zmian po przeciwnej stronie pasma i lekkiego ubytku podobnych cech spektaklu w basie. Generalnie jakość regulacji oceniam wysoko. Obstawiam, że w przypadku większości systemów odpowiadających poziomem cenowym francuskiemu odtwarzaczowi ta różnica może się okazać pomijalna, a może nawet wyjść na plus. Dodam, że w trybie wyjścia stałego regulacja jako układ elektroniczny nie jest w pełni odłączana z toru sygnałowego, lecz ustawiana na 100%.

026 029 Hifi 03 2022 001

 

Na dole po lewej Raspberr y,
po prawej DAC i wyjścia
analogowe.

   

 


Z lampami
W części odsłuchów przesiadłem się z komponentów McIntosha i kolumn ATC na „lżejszy” zestaw, składający się z integry Unison Research S2 oraz podłogówek Sonus Faber Toy Tower. Niewielka moc wzmacniacza SE z lampami EL34 RFT NOS nie zapewni wysokich poziomów głośności, ale pozwoli nasycić muzykę klimatem.
Odtwarzacz 3D Lab stał się najdroższym elementem tego systemu. Natychmiast poczuł się odpowiedzialny, bo podniósł brzmienie zestawu na bardzo muzykalny poziom i, co szczególnie ważne, z krystalicznie przejrzystą górą pasma. Żadne odkrycie, przecież dobre źródło nigdy nie zaszkodzi. Dobrodziejstwo.
To znakomita wiadomość, że ten umiarkowanie wyceniony streamer/DAC spisuje się równie dobrze w systemach hi-end, jak i hi-fi. Oczarowanie.

026 029 Hifi 03 2022 001

 

Minimalizm frontu.
   

 


Konkluzja
3D Lab Nano Network Player Platinum V5 brzmi świetnie. Pozostawiam go w pamięci jako jedno z najprzyjemniejszych zaskoczeń tego roku. Ekscytacja. Widzę sens korzystania w połączeniu z platformą Roon, co w przypadku konieczności jej zakupu dodatkowo podniesie koszt systemu. Jednak po kilku tygodniach kontaktu z brzmieniem tej jakości zapomnicie o zwiększonych wydatkach. Pewność. 

 

3dlab nano network player platinum v5

Paweł Gołębiewski
Źródło: HFM 03/2022