HFM

Grado SR125x

010 013 Hifi 02 2022 005
Joseph Grado pierwsze słuchawki składał już w 1953 roku. Nie spodziewał się wtedy, że za 70 lat ktoś w dalekiej Polsce będzie opisywać efekty jego  wysiłków.

Linia Prestige debiutowała w 1995 roku. W 2008 ją odświeżono, dodając w symbolu literę „i”. Wersja „e” pojawiła się w 2014 i poprawiono w niej wszystko, co się dało: materiał obudowy, okablowanie i przetworniki. W 2021 roku doczekaliśmy się kolejnego wcielenia klasycznych słuchawek.
Modele SR60x i SR80x opisywaliśmy w dwóch wcześniejszych wydaniach „Hi-Fi i Muzyki”. Teraz pora na SR125x.
O zmianach w budowie wiadomo niewiele. Pałąk został wyścielony gąbką, co podnosi komfort noszenia. Jeżeli chodzi o opis modyfikacji, materiały prasowe pozostają „oszczędne”, skupiając się na „fenomenalnym brzmieniu”. Faktycznie, nowe modele grają lepiej, choć wyglądają tak samo.


Budowa
SR125x to już nie zabawka do smartfonu. Za niespełna 1000 zł konkurencja też oferuje sporo, tak pod względem wyglądu, wartości postrzeganej, jak futerału i innych dodatków. Tymczasem Grado dostarcza w tekturowym pudełku produkt, który nie dość, że wygląda archaicznie, to jeszcze tanio. To jednak pozory, bo Amerykanie stosują materiał opracowany w wyniku długich badań, dopasowany do przetworników i tłumiący rezonanse. Konstrukcja także wydaje się delikatna, ale w rzeczywistości jest wytrzymała i długowieczna.

 

010 013 Hifi 02 2022 001

 

Metalowa siatka.
 
 


Grado SR125x wykorzystują takie same jak wcześniej głośniczki z polipropylenowymi membranami o średnicy 44 mm, parowane z dokładnością do 0,1 dB. Zmiany jednak okazują się istotne: neodymowy magnes jest mocniejszy, a cewka – lżejsza. Taki sam pozostał dyfuzor chroniący membranę od strony ucha oraz walcowate muszle, z wylotem zabezpieczonym metalową siatką. Podobnie mocowanie ich do pałąka za pośrednictwem aluminiowych prętów. Rozwiązanie sprawdza się od dekad dzięki swej prostocie i bezobsługowemu dopasowaniu do ucha. Wystarczy ustawić wysunięcie prętów (wielkość głowy), a reszta zrobi się sama.
Jak na konstrukcję otwartą, nacisk jest dość duży. Tym bardziej, że same słuchawki są lekkie jak piórko. Pady są delikatne, ale jeśli się zniszczą, zapasowe kosztują 50 zł za parę.
Grado uznaje przewody sygnałowe za istotny element słuchawek. Zamontowano je na stałe, ale sztywny oplot skutecznie chroni przed przetarciem czy złamaniem drucików. Długość kabla okazuje się cokolwiek oryginalna: nieco ponad 1,5 metra. Do noszenia na zewnątrz za dużo, do słuchania w domu – za mało. Za 170 zł można wprawdzie dokupić 4,5-metrowy przedłużacz, ale w przypadku SR125x to już sztukowanie wbrew filozofii producenta. Różnicę 250 zł pomiędzy nimi a tańszymi SR80x dopłacamy bowiem… właśnie za kabel. W SR80x był gruby, czterożyłowy. Tu jest jeszcze grubszy – ośmiożyłowy. Spleciony z drucików z miedzi beztlenowej, takiej samej jak w cewkach przetworników. Sam przewód jest cięższy od słuchawek i zakończony wtykiem mały jack. Przejściówka na duży znajduje się w pudełku, które może się rozlecieć w rękach. Dla Grado to nie problem. Przeciwnie: manifestuje w ten sposób, że „wszystkie pieniądze poszły w dźwięk”.
Co nie zmienia faktu, że przydałby się futerał. Taki można kupić w znanym chińskim sklepie internetowym za mniej niż 100 zł. Równie solidny i estetyczny co ten do nauszników Emotiovy i dopasowany do linii Prestige. Kto chce, zrobi to na własną rękę, ale producent mógłby się szarpnąć i zamówić hurtem.
Na koniec warto podkreślić, że każda para, nawet najtańszych SR60x, jest montowana ręcznie w zakładzie na Brooklynie. Tam też powstają przetworniki i cała reszta. Może po prostu chińskie etui byłoby czymś w rodzaju utarty dziewictwa?

 

 

010 013 Hifi 02 2022 001

 

Dyfuzor.
 
 


Wrażenia odsłuchowe
O SR125x można napisać to samo co o tańszych modelach. Charakter brzmienia jest powtarzany konsekwentnie i trudno tu coś dodać.
SR125 zachowują się jak studyjny monitor bliskiego pola – przybliżają scenę do słuchacza i jednocześnie ją prześwietlają niczym rentgen. Przejrzystość faktury jest tak dobra, że w tej cenie trudno sobie wyobrazić lepszą. Ilość informacji docierających do ucha może w pierwszej chwili zaskoczyć, ale szybko do tego przywykniemy i trudno będzie wrócić do mniej selektywnych słuchawek. Jeżeli poszukujecie w dźwięku atrakcji w rodzaju skrzypiących krzeseł czy stukania klapek saksofonu, to trafiliście pod dobry adres. Nagrania, w których instrumenty są rejestrowane przez blisko ustawione mikrofony, niosą wręcz nadrealizm niespotykany w koncertach. Grado nie tworzą dystansu; podają wszystko bezpośrednio. Jeżeli więc ktoś poszukuje wrażeń zbliżonych do kolumn, to nie tędy droga.

 

010 013 Hifi 02 2022 001

 

Dodatkowa warstwa gąbki
podnosi komfort noszenia.

 
 


Słuchawki nie żałują góry. W nagraniach bogato okraszonych perkusjonaliami dzwoneczki, talerze i inne „cykadełka” wysuwają się na pierwszy plan, tak jakby SR125x chciały się nimi pochwalić. Jest czym, bo wysokie tony pozostają dźwięczne i swobodne. Doświetlone, choć bez metalicznego nalotu. Pod tym względem nowa seria prezentuje się naprawdę interesująco.
Muzyka akustyczna brzmi świetnie i wydaje się, że słuchawki zostały do niej stworzone. To zasługa średnicy, od lat uznawanej za wyjątkową w Grado. Punktem wyjścia jest neutralność, do której dodano lekkie powiększenie źródeł. O ile w starszych wersjach można było mówić o ociepleniu, tutaj trudno się go doszukać. Jeżeli jest, to śladowe i zaobserwujemy je w niektórych nagraniach wokalnych. Nie zmienia to faktu, że Grado robi „coś” z głosem ludzkim. Nie jest to ani zabarwienie, ani nawet ekspozycja, ale mimo to odnosimy wrażenie, jakby śpiewacy i aktorzy popracowali nad dykcją. O drugich wspominam celowo, ponieważ słuchawki amerykańskiej firmy uważam za najlepsze do audiobooków. Kiedy mam ochotę posłuchać dobrego lektora, wolę je nawet od wielokrotnie droższych propozycji konkurencji. Po prostu, niosą jakiś trudny do nazwania przekaz emocjonalny, który kupuję.
Realistyczne ujęcie barwy dotyczy wszystkich zakresów pasma. Najbardziej przekonują góra i średnica, natomiast bas nie zdradza wyczynowych aspiracji. Jest dopasowany do całości i chyba o to chodziło. 44-mm przetwornik nie produkuje potężnych tąpnięć. Nie jest też mistrzem głębi. Pod tym względem o połowę tańsze JBL-e pokażą więcej. Z Grado dostaniemy za to kontrabas brzmiący „akustycznie”, z precyzyjnie zarysowaną linią melodyczną i niuansami.
Mimo to SR125x pozostają uniwersalne. Nie wybrzydzają na repertuar, choć już jakość nagrania to co innego i część płytoteki i pliki marnej jakości odpadną zaraz w pierwszej minucie słuchania. Ale skoro słuchawki nadają się do studia, nie mogło być inaczej.

 

010 013 Hifi 02 2022 001

 

Mocowanie muszli.
 
 


Konkluzja
SR125x wyglądają jak tani produkt montowany taśmowo, w dodatku z niespecjalnie wyszukanych materiałów. Aby je docenić, trzeba je włożyć na głowę i sięgnąć po dobrą realizację akustycznego jazzu lub klasyki. Wtedy od razu spojrzymy na nie inaczej.

 

010 013 Hifi 02 2022 001

 

Kable zamontowane
na stałe.

 
 



SR125x kontra SR80x
Różnica pomiędzy tańszym modelem a SR125x jest śladowa. Dopiero w bezpośrednim porównaniu jesteśmy w stanie nazwać to, co usłyszymy. Celowo użyłem słowa „nazwać”, bo „dostrzec” to co innego. Im więcej nagrań sprawdzimy, tym dosadniej poczujemy, że jest „jakoś lepiej”. Nadal jednak trudno będzie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?
Ci, którzy uznają, że warto dołożyć 250 zł, stwierdzą: „bo tak”. Przypuszczam jednak, że większość, zwłaszcza „kablosceptyków”, pozostanie przy SR80x. Trudno wycenić różnicę. Argument, że ta nie jest warta żądanej przez producenta kwoty jest równie mocny, jak przeciwny. Jeżeli jednak się zdecydujecie, dostaniecie wyraźniej wyartykułowane wysokie tony, o włosek dokładniejszy bas i może oczyszczenie tła? Nie jestem tego pewien, podobnie jak tego, że w dźwięku jest więcej powietrza. Może też SR125x grają swobodniej? Nie wszystkie nagrania potwierdzą te obserwacje, ale skoro poprawa jest niewielka, to może tylko te najlepsze są w stanie ją pokazać?

 

010 013 Hifi 02 2022 001

 

Wysmakowany detal – wskaźnik
prądu spoczynkowego w stylu retro.
Pokrętło służące do testowania
każdej z lamp znalazło się
na tylnej ściance.

 
 


Stare kontra nowe
Różnica pomiędzy starszą a aktualną wersją jest taka sama, jak w przypadku tańszych modeli. Na pierwszy rzut ucha brzmienie się nie różni; odczuwamy jedynie większy spokój. Po dłuższym czasie uświadamiamy sobie, że wysokie tony oczyściły się z metalicznego nalotu. Wcześniej też nie było go dużo, ale teraz przyjemność ze słuchania rośnie, a zmęczenie pojawia się zdecydowanie później.
Jest spokojniej, czyściej, z czytelniej zarysowanymi dźwiękami. Nie znaczy to, że wysokich tonów ubyło, bo Grado nadal ich nie żałują. Stają się jednak bardziej przyjazne. Ta poprawa komfortu dla uszu wystarczy, by powiedzieć, że SR125x są lepsze od SR125e. 

 

 

grado sr125x

 

Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 02/2022