HFM

Bowers & Wilkins PI5

010 013 Hifi 10 2021 001Brytyjska firma Bowers & Wilkins kojarzy się przede wszystkim z produkcją zestawów głośnikowych. W listopadzie 2009 roku wzbogaciła jednak katalog o pierwsze słuchawki, oznaczone symbolem P5.



W przeciwieństwie do licznych konkurentów Bowers nie zasypuje rynku gorącymi nowościami, lecz działa z rozwagą. Choć nauszniki Bluetooth z logo B&W są dostępne już od czterech lat, to dopiero teraz zdecydowano się na opracowanie konstrukcji typu True Wireless. I to od razu dwóch. Droższą PI7 wyposażono w układ hybrydowy, złożony z wysokotonowego przetwornika ze zrównoważoną kotwicą (armaturowego) i dynamicznego nisko-średniotonowca. Tańsza, która trafiła do testu, dysponuje tylko pojedynczym głośniczkiem pełnopasmowym i na pierwszy rzut oka wydaje się zubożoną wersją „Siódemek”. Ale to nie tak – PI5 to po prostu inna konstrukcja, choć wizualnie zbliżona do PI7. Przekonajmy się zatem, na co poszły hektolitry herbaty i kartony kruchych ciasteczek, zamówione przez dział badawczo-rozwojowy w Worthing w hrabstwie West Sussex.



010 013 Hifi 10 2021 002

 

Jednoprzyciskowe panele
dotykowe.

 

 

 


Budowa
B&W długo kazało czekać na swoje pierwsze TWS-y, ale w nagrodę dostaliśmy produkty dopracowane w najdrobniejszych szczegółach.
Już na pierwszy rzut oka PI5 sprawiają wrażenie eleganckiego gadżetu, a dłuższy kontakt z nimi utwierdza w tym przekonaniu. Podobnie jak pełnowymiarowe słuchawki B&W, dokanałówki mają to „coś”, co natychmiast wyróżnia je z tłumu podobnych konstrukcji.
Obudowy wykonano z wysokiej jakości tworzywa sztucznego. PI5 są dostępne w kolorze antracytu lub bieli ze srebrnymi wstawkami. Obie wersje wyglądają świetnie i gdybym miał wybierać, to sam nie wiem, na którą bym się zdecydował.
Charakterystycznym elementem obudów są spore aluminiowe walce, „doklejone” do części klinującej się w małżowinach. Owo chwytadełko ewidentnie ułatwia mocowanie słuchawek w uszach, ale nie jest to jego jedyne zadanie. Zamknięto w nim bowiem wszystkie kluczowe podzespoły elektroniczne, czyli układy aktywnej redukcji szumów, moduły łączności bezprzewodowej Bluetooth 5.0 z kodekiem aptX oraz wydajne akumulatory, wystarczające na 4,5 godziny pracy. Kilkukrotne doładowanie z przenośnego powerbanku może ten czas wydłużyć do okrągłej doby. Wbudowany w etui magazyn energii można zasilać standardowo kablem USB albo za pomocą ładowarek indukcyjnych.
Zewnętrzne części walców pełnią funkcję paneli dotykowych, a właściwie przycisków pojemnościowych. Jak zwał, tak zwał, w każdym razie w ustawieniach fabrycznych obsługują wszystkie niezbędne funkcje. Pozostałe są dostępne za pośrednictwem bezpłatnej aplikacji na smartfony.
Dźwięk reprodukują dynamiczne przetworniki o średnicy 9,2 mm. To jedne z większych wśród dokanałówek w ogóle, a TWS-ów w szczególności. Rodzi to duże oczekiwania dotyczące basu.



010 013 Hifi 10 2021 002

 

Malutkie i płaskie etui
z powerbankiem zmieści się
w każdej kieszeni.
 

 

 


Wyposażenie i obsługa
B&W PI5 kosztują niemało, ale pod względem ilości mniej lub bardziej użytecznych funkcji nie mają sobie równych w tej cenie. Zacznijmy od najbardziej przydatnych.
Wśród układów elektronicznych, zamkniętych w wypukłych walcach, na pierwszy plan wysuwa się system bezprzewodowej transmisji TWS+. Cóż to znowu za cudo? Otóż w większości słuchawek typu TWS jedna z nich pełni rolę głównego odbiornika (master), który następnie przesyła sygnał do drugiej (slave). Można to rozpoznać tuż po włożeniu ich do uszu, gdy w jednej z nich słychać komunikat „Power on”, a następnie „Pairing”. Druga w tym czasie brzęczy, dzwoni albo wydaje inne odgłosy świadczące o wybudzaniu. W systemie TWS+ sygnał jest odbierany przez każdą słuchawkę z osobna, co powinno skutkować brakiem opóźnień i znaleźć odzwierciedlenie w jakości dźwięku.
Drugi układ to aktywna redukcja hałasów. Co prawda, dobrze dopasowane wkładki douszne całkiem skutecznie izolują od odgłosów otoczenia, ale dopiero włączenie ANC powoduje, że otacza nas aksamitna cisza. W takich warunkach muzyka nie musi rywalizować z hałaśliwym tłem, dzięki czemu można jej słuchać z niższym poziomem głośności niż bez ANC. W konstrukcjach dokanałowych, gdzie dźwięki bezpośrednio atakują błonę bębenkową, ma to ogromne znaczenie dla zdrowia.
Trzecim praktycznym rozwiązaniem jest zamontowanie w słuchawkach czujników ruchu, które zatrzymują muzykę po wyjęciu jednej z nich z ucha. Jest to bardzo wygodne np. w sytuacji zagadnięcia przez przechodnia na ulicy. Owszem, można zatrzymać muzykę, dotykając odpowiedniego przycisku, ale tak jest po prostu szybciej. Natomiast dowodem słynnej oryginalności synów Albionu jest fakt, że PI5 wyposażono w tryb przezroczystości, który można aktywować wyłącznie… z aplikacji. Kompletnie bez sensu.



010 013 Hifi 10 2021 002

 

Pod aluminiowymi siateczkami
schowano mikrofony – osobne
do rozmów telefonicznych,
osobne dla systemu ANC
 

 

 


A skoro jesteśmy przy oprogramowaniu, to firmowa aplikacja B&W na smartfony pod względem przydatności zostawia licznych konkurentów daleko w tyle. Nie jest przekombinowana i zawiera sporo przydatnych opcji. Nie ma wprawdzie equalizera, ale przynajmniej nikogo nie będzie kusiło, żeby psuć oryginalne brzmienie słuchawek.
Tuż po odpaleniu aplikacji na ekranie startowym ukazują się informacje o poziomie naładowania akumulatorów w każdej słuchawce i powerbanku, podane z dokładnością do 1%. Wchodząc głębiej w menu, można płynnie ustawić poziom redukcji hałasów w trybie ANC, co powinno się przełożyć na długość pracy na baterii. Wisienką na torcie jest możliwość przypisywania funkcji do przycisków dotykowych, zgodnie z własnymi nawykami i wygodą.
Ostatni, unikalny bajer nosi nazwę „Soundscapes”. Jest to sześć różnych dźwięków, wiernie imitujących odgłosy natury, np. śpiew ptaków pośrodku lasu czy szum wody. Można wybrać któryś z nich w czasie medytacji, poobiedniego relaksu lub pracy w hałaśliwym otoczeniu biurowym, kiedy – z jednej strony – chcemy się odizolować od innych pracowników, z drugiej zaś – gdy słuchanie muzyki może za bardzo rozpraszać.
Codzienna obsługa PI5 nie przysparza żadnych problemów. Panele dotykowe są odpowiednio czułe i sprawnie reagują na polecenia. Słuchawki dobrze się klinują w uszach i nawet w trakcie lekkiego truchtu nie przenoszą drgań z podłoża. Na podkreślenie zasługuje także bardzo dobra jakość połączeń głosowych.
Reasumując, B&W PI5 są praktycznie pozbawione wad. Mają za to wiele zalet natury użytkowej. Dysponując kwotą prawie 1200 zł, jaką trzeba na nie przeznaczyć, można już kaprysić, ale debiutanckie TWS-y Bowersa zaspokoją większość zachcianek, o ile nie wszystkie.



010 013 Hifi 10 2021 002

 

Nazwanie PI5 „eleganckimi”
brzmi niemal jak obelga
 

 

 


Wrażenia odsłuchowe
Testowanie słuchawek zaczynam zazwyczaj od fragmentów muzyki z filmu „Helikopter w ogniu”. Znajduje się tam większość efektów dźwiękowych, niezbędnych do oceny brzmienia. Tym razem zrobiłem wyjątek i 9,2-mm przetwornikom PI5 rzuciłem wyzwanie w postaci utworu „As The Night Calls Her” Magnusa Gangstada Jørgensena, znanego pod pseudonimem Philter. B&W wyzwanie podjęły i walnęły mnie tak, że aż się skuliłem z wrażenia. Co za basisko! Mocne, gęste i głębokie, jakbym założył na głowę subwoofer.
Kiedy się otrząsnąłem, sięgnąłem po inne nagrania muzyki elektronicznej i masywny dół nadal był w nich obecny. I wzorowo się prowadził – bez ociężałości, bez nachodzenia na średnicę, a głębokie pulsowanie na granicy słyszalności odczuwałem niemal fizycznie.
Gdy wróciłem do ustalonej hierarchii utworów z przewagą nagrań akustycznych, zauważyłem lekkie ocieplenie, niedostrzegalne wcześniej. Jakby brzmienie chciało nawiązać do stereotypowej lampy. Taki charakter dobrze pasuje do słuchania w plenerze, więc nie powinno się go poczytywać za wadę. Melomani, którzy chcieliby dokładnie przeanalizować wszystkie aspekty ulubionych płyt, z pewnością sięgną po stacjonarne konstrukcje przewodowe i bardziej skupią się na muzyce, niż na tym, by nie wpaść pod rozpędzoną elektryczną hulajnogę.
Pomimo odstępstwa od neutralności, a może właśnie dzięki niemu, B&W PI5 świetnie się sprawdzają w każdym repertuarze. Czy to akustyczny jazz, czy muzyka filmowa, ostry rock czy akustyczne ballady, za każdym razem odnajdują się bez problemu. Można ich brzmienie nazwać bezpiecznym, uniwersalnym, ale ja po prostu użyję terminu „muzykalne”. A tłumacząc na język polski: gdyby nie ograniczony czas pracy baterii, nie wyjmowałbym ich z uszu przez całe dnie.



010 013 Hifi 10 2021 002

 

W aluminiowych walcach zamontowano
wszystkie kluczowe układy elektroniczne.
 

 

 


Konkluzja
Jak widać, warto było czekać na debiutanckie TWS-y Bowersa. Szkoda jedynie, że nie pojawiły się wcześniej. Z drugiej strony, Anglicy mogli w ogóle nie wypuszczać bezprzewodowych dokanałówek, więc nie ma co narzekać na opieszałość. Teraz przydałoby się porównać je z flagowymi PI7, bo o ile PI5 trudno cokolwiek zarzucić, to droższy model może się okazać petardą.

Bowers Wilkins PI5 ocena

 

Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 10/2021