HFM

JBL Club One

024 027 Hifi 7 8 2020 010
Przenośne urządzenia JBL-a powinny wywoływać skojarzenia z młodością, beztroską i skocznymi rytmami. Kolorowe głośniki Bluetooth i bezprzewodowe słuchawki są adresowane do młodych ludzi, a ci lubią się bawić i odpoczywać przy muzyce.

Kulminację w projektowaniu stricte rozrywkowych urządzeń amerykańskiego potentata stanowi najnowsza seria słuchawek Club. W jej skład wchodzą trzy modele, z których najdroższy to testowane Club One.
W trakcie projektowania linii konsultowano się z pięcioma czołowymi didżejami sceny klubowej. Nazwiska Armina van Buurena, Sunnery Jamesa, Nicky’ego Romero, Ryana Marciano i jedynej w tym towarzystwie niewiasty o pseudonimie Tigerlily zapewne Wam mówią więcej, ja jednak zetknąłem się z nimi po raz pierwszy. Celem konsultacji było opracowanie profili dźwiękowych charakterystycznych dla stylu owych didżejów, tak aby słuchacz, nie wstając z kanapy, mógł się poczuć jak na ich występie.


Budowa
Z tej klasy słuchawkami JBL-a zetknąłem się po raz pierwszy. Club One powinny wywoływać skojarzenia ze sprzętem profesjonalnym, czyli znieść najbardziej obcesowe traktowanie, ale ten model sprawia wrażenie dosłownie niezniszczalnego. Co nie przeszkadza otoczyć go odrobiną luksusu. W końcu to aktualny flagowiec.
Szeroki pałąk i jarzma mocujące muszle wykuto z grubej stalowej blachy, lakierowanej proszkowo. Od strony głowy pałąk wyścielono miękką gąbką oraz obszyto delikatną skórą. Wokółuszne poduszki wypełniono pianką z efektem pamięci i obciągnięto porządną ekoskórą. Pady trzymają się obudów przy pomocy silnych magnesów. W przypadku uszkodzenia będzie je można łatwo wymienić.

024 027 Hifi 7 8 2020 001

Złożone słuchawki idealnie
mieszczą się w futerale.

Obudowy przetworników wykonano z tworzywa ABS i od zewnątrz wykończono ozdobnymi metalowymi dekielkami. Cienkie „chromowane” wstawki wokół nich zdecydowanie dodają słuchawkom elegancji. I tu pierwsza niespodzianka: lewy krążek to w istocie duży przycisk wywołujący asystenta głosowego. Pozostałe manipulatory w przemyślany sposób rozdzielono pomiędzy obie muszle. Na lewej znalazły się włącznik zasilania, przycisk do parowania transmisji Bluetooth oraz guzik uruchamiający tryb aktywnej redukcji szumów (ANC). Na prawą muszlę przeniesiono te, których używa się w czasie obsługi odtwarzacza plików oraz odbierania rozmów telefonicznych. Wszystkie manipulatory schowano pod gumową membraną, co powinno je zabezpieczyć przed silnym deszczem lub przypadkowym zalaniem. Zdecydowanie profesjonalnie prezentują się też grube i sztywne przewody, obciągnięte nylonową plecionką, łączące obie muszle.

024 027 Hifi 7 8 2020 001

Nietypowy sposób składania.

W tych umieszczono 2,5-mm wejścia z blokadą zapobiegającą przypadkowemu wyrwaniu wtyczki. W trybie pasywnym można korzystać z dowolnego z nich, wedle uznania i przyzwyczajenia. Zasilające gniazdo USB-C znalazło się po prawej stronie.
Choć z zewnątrz Club One wyglądają bardzo, ale to bardzo porządnie, to prawdziwa bomba kryje się we wnętrzu. Otóż pod stalowymi płytkami dyfuzyjnymi pracują przetworniki wykonane z zastosowaniem… grafenu. Materiały producenta skąpią precyzyjnych informacji na temat ich budowy, jednak można przypuszczać, że grafenową nanopowłoką pokryto membrany. Zbliżoną technikę stosuje norweski SEAS w głośnikach z serii Excel.
Przetworniki w Club One przesunięto do przodu i skierowano w stronę słuchacza tak, aby wrażenia muzyczne maksymalnie upodobnić do tych dostępnych w trakcie słuchania przez kolumny.
Kolejną po grafenie niespodzianką jest nietypowy sposób składania słuchawek. Muszle obracają się wokół osi tylko w niewielkim zakresie, nie ma więc mowy o złożeniu ich na płasko. Dlatego stalowe pałąki łamią się do wewnątrz i w efekcie Club One zajmują tyle miejsca, co bardzo duży hamburger.

024 027 Hifi 7 8 2020 011

JBL Club One

Wyposażenie i obsługa
Wraz ze słuchawkami dostajemy sztywny kabelek z mikrofonem do smartfonu, identyczny jak ten łączący muszle. Żadne mecyje, pomyślałem, ale na widok oldskulowego spiralnego przewodu z nakręcaną przejściówką na 6,35 mm, moja dusza aż zakwiliła ze szczęścia. Ponadto w pudełku znalazłem adapter samolotowy oraz sztywny wodoszczelny futerał podróżny. Po zamknięciu twardością przypominał skorupę kokosa, więc grafenowe przetworniki będą w nim bezpieczniejsze niż w Forcie Knox.

024 027 Hifi 7 8 2020 001

Pod stalowymi płytkami
dyfuzyjnymi połyskują przetworniki.

Flagowe JBL-e wyposażono w Bluetooth 5.0 oraz adaptacyjny układ ANC. Innowacyjność tego ostatniego polega na stałym monitorowaniu odgłosów otoczenia, z częstotliwością 50 tysięcy próbek na sekundę, i natychmiastowej reakcji nawet na nagłe ataki decybeli, powiewy wiatru i podobne atrakcje.
Praktyka dowodzi, że adaptacyjny ANC robi świetną robotę. Wycina niepożądane niskie i średnie częstotliwości, choć całkiem od świata zewnętrznego nie izoluje. Poza nim słuchawki realizują dwa tryby przezroczystości, uwypuklające odgłosy otoczenia. Mogą się one przydać na przykład w czasie nadawania komunikatów na dworcach albo kiedy ktoś nagle nas o coś zagadnie. Aby usłyszeć dźwięki z zewnątrz, nie trzeba będzie zdejmować nauszników z głowy.
JBL przygotował także aplikację na smartfony. Dzięki niej można m.in. skorzystać z korektora lub wybrać jedną z pięciu DJ-skich sygnatur brzmienia. Choć życie i dokonania ich współtwórców aż do chwili testu były mi zupełnie obce, muszę przyznać, że charakter dźwięku w poszczególnych ustawieniach wyraźnie się różnił. Na czas odsłuchów testowych wszystkie wartości ustawiłem jednak w pozycji zerowej.
Club One ważą blisko 40 deko, jednak można w nich słuchać muzyki długo i nie odczuwać zmęczenia. Wzorcowo dobrano siłę nacisku na uszy. Z jednej strony – poduszki świetnie izolują od szumów otoczenia; z drugiej – nie wywołują nawet cienia dyskomfortu.

024 027 Hifi 7 8 2020 001

Przyciski sterujące odtwarzaczem
na prawej muszli.

Wrażenia odsłuchowe
Zanim zacząłem test, drżącymi rękami podłączyłem spiralny kabelek, a wtyczkę wetknąłem do wzmacniacza słuchawkowego firmy Pro-Ject. I w tym samym momencie w głowie eksplodowała mi beczka dynamitu.
JBL Club One w trybie pasywnym to prawdziwa petarda! Ich szybkość i dynamika sprawiają wrażenie, jakby napędzał je jakiś ukryty dodatkowy wzmacniacz. Przetworniki okazały się pieruńsko szybkie, dorównywały chyba nawet ortodynamikom. Posłuchajcie w tym trybie perkusyjnych pojedynków Buddy Richa z Maxem Roachem – opad szczęki gwarantowany. Całe brzmienie opiera się na mocnym, bardzo głębokim basie, z raczej chłodną średnicą i otwartymi wysokimi tonami.
Nic nie zapowiadało tego, co nastąpiło chwilę później.
Gnany niezdrową ciekawością, postanowiłem sprawdzić na Tidalu, co mają do zaoferowania muzyczni konsultanci JBL. Ja już wiem, ale Wy nie róbcie tego w domu.

 

024 027 Hifi 7 8 2020 001

Złożone słuchawki idealnie
mieszczą się w futerale.

 

Przerywnik
Gdybym trafił do ostatniego kręgu audiofilskiego piekła, tortury w ich wykonaniu byłyby zbyt okrutne nawet dla Księcia Ciemności. Bez względu na wykonawcę, wnętrze mojej mózgoczaszki było maltretowane przez potężne, tłuste basisko z karykaturalnie uwypuklonym przełomem średnicy. Reszta pasma pozostawała tylko biernym świadkiem tego dramatu. Jedynie niebieskowłosa Tigerlily zdradzała ślady muzycznej wyobraźni, choć i tak po kilkunastu minutach plastiku bombardującego uszy musiałem rzucić ręcznik.
Czy do słuchania takich mózgotrzepów potrzeba aż grafenowych przetworników, oprawionych w stal i skórę? Wydawało mi się absolutnie niemożliwe, by flagowe JBL-e były adresowane wyłącznie do miłośników tej rąbanki.
Zanim przeszedłem do następnego etapu, zrobiłem sobie 24-godzinne czyszczenie pamięci, choć żałowałem, że nie mam na podorędziu magicznego migacza facetów w czerni. Po upływie doby powoli przeleciałem przez kilka różnych gatunków muzyki i gdy wspomnienia o wyczynach Czterech Jeźdźców Audiofilskiej Apokalipsy przybladły, rozpocząłem formalne odsłuchy.

024 027 Hifi 7 8 2020 001

Gniazda na obu muszlach.

Tryb aktywny z ANC
Rozpocząłem od wielkich mistrzów baroku. Club One bez problemu odnalazły się w tym repertuarze.
Włączenie zasilania i trybu ANC nieco poskromiło ich temperament, choć nie sposób mówić o ospałości. Zwaliste basisko sprzed doby zastąpiły szybkie i zróżnicowane niskie tony, które budowały fundament dla pozostałych instrumentów. Dźwięczna i rozświetlona góra zdobiła każde nagranie, a ogólny charakter dźwięku przypominał delikatnie uśmiechnięty korektor. Przy słuchawkach przenośnych trudno to uznać za wadę.
Choć do klasyki Club One podeszły bez strzelania fochów, to ich żywiołem okazała się szeroko pojęta muzyka rozrywkowa. Podstawę brzmienia tworzył mocny, pulsujący i szybki bas. Reszta instrumentów bez ociągania reagowała na wywijasy sekcji rytmicznej, czego efektem było energetyczne granie, wolne od śladów ociężałości.

024 027 Hifi 7 8 2020 001

Pałąk obszyty skórą.

Panorama stereofoniczna Club One prezentuje poziom najlepszych zamkniętych konstrukcji z tego segmentu cenowego. Sporo dźwięków dobiegało spoza muszli i znad głowy, choć o faktycznym przesunięciu sceny przed słuchacza nie było jeszcze mowy. Standardy jazzowe w wykonaniu big bandów brzmiały efektownie, a nagrania binauralne nierzadko zaskakiwały odgłosami dochodzącymi ze znacznej nawet odległości.
Nagrania live potrafiły przyspieszyć tętno, a prawdziwą wisienką na torcie okazały się występy niewielkich składów jazzowych, zarejestrowane w klubach z udziałem publiczności. Po każdej solówce ręce same składały się do oklasków.
I tak oto zatoczyliśmy koło i wróciliśmy do sceny klubowej, której seria najnowszych słuchawek JBL-a zawdzięcza swą nazwę. Tylko nie wiem, czy o te same kluby chodziło człowiekowi, który rzucił pomysł konsultacji społecznych prowadzonych wśród DJ-ów.

024 027 Hifi 7 8 2020 001

Wtyczki mają specjalną blokadę,
zapobiegającą niekontrolowanemu
wypięciu.

Konkluzja
JBL Club One to słuchawki z klasą dla prawdziwych melomanów. Miłośnicy radosnej łupaniny mogą zamiast nich włożyć na głowę pudła i walić w nie kijami. Będzie taniej.

 


2020 07 22 16 41 00 024 027 Hifi 7 8 2020.pdf Adobe Reader

 

Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 07-08/2020