HFM

Audio-Technica ATH-AD1000X kontra ATH-A1000Z

044 051 Hifi 7 8 2019 001
Słuchawki ATH-AD1000 testowaliśmy równo 10 lat temu. Był to wówczas najdroższy model w ofercie Audio-Techniki. Od tamtego czasu sporo się zmieniło. Otwarta konstrukcja doczekała się drugiej wersji, a katalog rozszerzył o dwie, jeszcze droższe: ATH-ADX2000 i kosztujące 11000 zł ATH-ADX5000 („HFiM” 4/2019). Pojawiły się też modele zamknięte z 1000 i 2000 w symbolu. Wiele osób chce bowiem korzystać ze sprzętu najwyższej jakości także poza domem, a słuchawki zamknięte dobrze izolują od zewnętrznych hałasów.

Audio-Technica powstała w 1962 roku w Tokio. Jej założyciel, Hideo Matsushita, zaczął od wkładek gramofonowych, do których szybko dołączyły  ramiona, gramofony, a potem mikrofony i magnetofony. Firma zyskała uznanie nie tylko wśród audiofilów, ale także wśród profesjonalistów. Obecnie produkuje aż 100 modeli słuchawek, do wszystkich zastosowań, i stanowi, obok Sennheisera i Beyerdynamica, ścisłą czołówkę specjalistów.




Budowa
Najdroższe modele otwarte zgrupowano w linii Air Dynamic; zamknięte – w Art Monitor. AD1000X i A1000Z wyposażono w ogromne, 53-mm przetworniki, produkowane w Japonii. Na temat materiałów na membrany informacje prasowe milczą. Wiadomo tylko, że zostały pokryte warstwą węgla. Cewki, nawinięte drutem z miedzi beztlenowej o czystości 7N, napędzają magnesy neodymowe o niewielkiej masie. Lekkie i wytrzymałe materiały zastosowano prawie wszędzie: przegrody wykonano z magnezu, kapsuły – z  aluminium o strukturze plastra miodu.
Budowa pałąków to także efekt odchudzania. Zamiast masywnej sztaby wykorzystano rurki (X) lub listewki (Z). Słuchawki są dzięki temu lekkie, jak piórko (oba modele ważą po 265 gramów bez kabla). Poprawia to komfort użytkowania.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Poduszki na głowę. Znak rozpoznawczy Audio-Techniki.

Z początku może niepokoić brak regulacji, ale mamy tu do czynienia z automatycznym dopasowaniem, jak w przypadku najdroższych modeli AKG. Dobrze się to sprawdza w praktyce, podobnie jak „wyważenie” nacisku na głowę. Nawet po zamkniętych A1000Z można się spodziewać co najmniej godziny słuchania bez oznak zmęczenia. Pomagają w tym miękkie poduszki wypełnione pianką. Skórzane obszycia z A1000Z wyglądają bardziej „bogato” i luksusowo. Przy nich welur z AD1000X budzi skojarzenia z tanim, pospolitym materiałem. Jak się szybko okazuje, nietrafne, ponieważ ten materiał jest nie tylko milszy w dotyku (choć może nie w pierwszej chwili, tylko po dłuższym kontakcie), ale również zapobiega poceniu się, w czym akurat skóra mu nie dorównuje. W tradycyjnych słuchawkach ich ciężar spoczywa na czubku głowy. Audio-Technica stosuje autorskie rozwiązanie w postaci dwóch poduszek opierających się w tych miejscach głowy, w których centaurom wyrastają rogi.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Poduszki na głowę. Znak rozpoznawczy Audio-Techniki.


Kable doprowadzano do obu kanałów osobno. To czterożyłowe sploty z niezależnymi przewodnikami uziemiającymi. Mają 3 m długości i zostały  zakończone złoconymi wtykami 3,5 mm (mały jack). W komplecie znajdziemy przejściówkę na 6,3 mm.
Uroda to kwestia gustu, ale dla mnie zarówno AD1000X, jak i A1000Z są jednymi z najpiękniejszych słuchawek, jakie widziałem w życiu. Zachwycają też precyzją wykonania i idealnym spasowaniem elementów. Pod tym względem trudno choćby o jedną uwagę krytyczną. Kilka cierpkich słów należy się za co innego: AD1000X i A1000Z kupujemy w zwykłych, tekturowych pudełkach. Konkurencja w tej cenie zwykle dołącza skórzane pokrowce, walizeczki albo etui do noszenia, czasem nawet drewniane pudełka (chociaż te ostatnie są niespecjalnie przydatne). Żeby zasłużyć na solidny futerał Audio-Techniki, musimy się szarpnąć na ATH-ADX5000.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Poduszki na głowę. Znak rozpoznawczy Audio-Techniki.


Zastosowanie
Na pierwszy rzut oka, AD1000X i A1000Z wyglądają jak high-endowe słuchawki do stacjonarnego sprzętu domowego, ewentualnie zawodowe konstrukcje do studia (zwłaszcza A1000Z). To się, oczywiście, zgadza; z obu zadań Audio-Techniki wywiążą się świetnie. Co ciekawe, wówczas wyciągną z nagrań wszystko, pokażą ich mankamenty i atuty. Mają jednak drugie wcielenie: wspaniale pasują do sprzętu przenośnego, nawet smartfonu. Wówczas zdradzają niespodziewaną umiejętność: poprawiają niedostatki i windują dźwięk na nieoczekiwany poziom. Widzieliście kiedyś takie zwierzę? Jeżeli kogoś stać na takie fanaberie, gorąco polecam ten niezbyt audiofilski mezalians.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Poduszki na głowę. Znak rozpoznawczy Audio-Techniki.


Wrażenia odsłuchowe
ATH-A1000Z
Zamknięte Audio-Techniki w pierwszej chwili skojarzyły mi się ze słuchawkami studyjnymi. Trochę tu Beyerdynamika, trochę AKG – określenie jednoznacznego charakteru może sprawić trudność. Po dłuższym słuchaniu dochodzimy jednak do wniosku, że czerwone AT wzięły z nich to, co dobre i okrasiły szczegółowością. Ta z kolei przywodzi na myśl HD 600 Sennheisera, z tym, że A1000Z idą dalej. Zaskakująco łatwo prześwietlają skomplikowane faktury. W takim materiale, w dodatku gęsto zaaranżowanym i, co tu dużo gadać, hałaśliwym (Dream Theater) zachowują się jak szkło powiększające. Pokazują wszystkie drobiazgi, również te z dalekich planów. Bogactwo może w pierwszej chwili przytłoczyć, ale dość szybko się przyzwyczajamy i trudno wrócić do mniej przejrzystych słuchawek czy kolumn. Brzmienie wydaje się wtedy stłumione i pozbawione blasku.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Lekka konstrukcja otwarta.

Owszem, A1000Z wysuwają naprzód wysokie tony i nie pieszczą się z tym zakresem, ale bas jest relatywnie mocny, dzięki czemu równowaga tonalna pozostaje niezachwiana. Warto przy tym wspomnieć, że góra jest najwyższej jakości. Nie kłująca w uszy, za to dźwięczna i lotna, co pokazują wysokie rejestry instrumentów akustycznych. Wcale nie chodzi tu o skrzypce czy perkusjonalia, tylko o fortepian. Od oktawy dwukreślnej dostaje w pewnym sensie turbodoładowanie, odczuwalne jako bardziej konturowe zarysowanie każdego dźwięku.
Skoro jednak jesteśmy przy ciężkim rocku, koniecznie przyjrzyjmy się gitarom elektrycznym. Dawno nie słyszałem tak precyzyjnego rysowania solówek. Skomplikowane przebiegi lubią ginąć w masie i hałasie, tak jakby muzycy grali niedbale. Tutaj się okazuje, że ich warsztat jest perfekcyjny. Dla fanów Dream Theater to żadna nowina, ale A1000Z dosłownie rozbierają miks na pojedyncze ścieżki. Możemy obserwować każdą osobno, potem składać je i rozpoznawać kolejne akordy. Jeżeli lubicie analizować strukturę kompozycji, będziecie zachwyceni.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Wersja zamknięta różni się
drobnymi szczegółami.


To samo się dzieje z melodią. Szybkie „wybieranie” na gryfie przybiera formę sypiących się perełek. Każda błyszczy swoim blaskiem i żyje odrębnym życiem. W pierwszej chwili to znowu przytłacza, ale jeżeli posłuchamy kilka razy pod rząd „Lost Not Forgotten”, trudno będzie sobie wyobrazić powrót do „miękkiego i ciepłego” grania.
Już widzę, jak dźwiękowcy zareagowaliby na kontakt z A1000Z. „Za ostre” i do pudełka. Szkopuł w tym, że kiedy zaczyna się solo perkusji, uśmiech maluje się na twarzy. Talerze są po prostu rewelacyjne. Niemal czuć przez skórę wibracje blachy, a zaraz potem szybujące w niebo alikwoty. O czytelności tekstu wokalisty nie ma co wspominać. Nadaje się do pisania dyktanda. Od razu warto wspomnieć, że kiepskie realizacje brzmią fatalnie. Czerwone AT zdradzają nawet skłonność do ich „pogrążania”. Z ostrych i płaskich zrobią wręcz karykaturę. Fenomenalna czytelność przejawia się także w średnicy i górze.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Za metalową siatką schowano
duży przetwornik.

W obu zakresach najważniejsza jest precyzja, polegająca na rygorystycznej kontroli ataku, wybrzmienia i wygaszania dźwięków. Jeżeli chodzi o dynamikę – znów bez zaskoczenia. Wiadomo, że słuchawki tej klasy nie zawiodą. A1000Z nawet zaskoczą, ale nie ścianą dźwięku czy basem, który wprowadzi w wibracje żołądek i wątrobę. Owszem, potrafią uderzyć, ale bardziej koncentrują się na kontrastach, również w mikroskali. Można opowiadać dalej o precyzji i czystości AT w tak niewdzięcznym i trudnym materiale, ale lepiej posłuchać sola Hammonda z „Bridges in The Sky”. Miłośnikom pianistyki nasuwa się tu skojarzenie z artykulacją Glenna Goulda. Być może niektórzy to porównanie uznają za świętokradztwo, ale proponuję sprawdzić samemu.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Czerwony lakier.


Są tacy, co zarzucą A1000Z, że w rocku brakuje im mięsa, dociążenia w dolnej średnicy i wysokim basie, charakterystycznego chociażby dla Ultrasone. Ja też przez chwilę się nad tym zastanawiałem, ale szybko doszedłem do wniosku, że gdyby jego kosztem przejrzystość i precyzja miały się pogorszyć choćby o włosek, to serdecznie dziękuję. Słuchanie ciężkiego rocka na A1000Z to przeżycie, które trudno zapomnieć. Jeżeli nie przemówi do Was przejrzystość, zrobi to rytm. Na album „A Dramatic Turn of Events” od tej pory będę patrzeć inaczej. Ta muzyka narzuca sprzętowi tempo, którego większość elektroniki i kolumn nie dogania. W tym przypadku można się martwić tylko o to, czy nadążymy słuchać.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Regulowany pałąk w postaci lekkich prętów.


Brzmienie A1000Z przypomina mi to słyszane z kolumn Wilson Audio. Jest lekko efekciarskie, ale jego perfekcja nie pozostawia obojętnym. Niektórzy skwitują je krótko: lubię cieplejsze, miększe i lampowe. Osoby, które takiego szukają, mogą sobie czerwone AT na starcie odpuścić. Chociaż…
Klasyka brzmi na A1000Z równie dobrze, a może nawet lepiej. Głosy nie czarują okrągłością, oboje i waltornie miękkością; nie podgrzewają atmosfery. To zupełnie inna szkoła. Dźwięk odbieramy jako raczej chłodny i jasny. Po kilku minutach staje się jednak na swój sposób „oczywisty”. Dzieje się tak ze względu na to, że przypomina do złudzenia wrażenia towarzyszące słuchaniu na żywo. Identyczne odczucia miałem w warszawskim Studiu Polskiego Radia S1 (obecnie Studio Koncertowe im. Witolda Lutosławskiego) w czasie nagrywania orkiestry w pustej sali. Ta sama jasna i przejrzysta akustyka, doskonała separacja grup instrumentalnych, krystaliczne brzmienie skrzypiec i blachy. A1000Z zbliża się do pełnej neutralności. Przejrzystość jest świetna, oddanie proporcji – także. Co ciekawe, bas zachowuje się inaczej niż rocku. Tam pozostawał przede wszystkim precyzyjny i nie trząsł ścianami.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Regulowany pałąk w postaci lekkich prętów.

Tutaj kontrabasy i bęben wielki potrafią poruszyć membranami z zaskakującą głębią. Wrażenia powtórzyły się jeszcze dobitniej w muzyce organowej, co wskazuje, że do takich efektów potrzebny jest „właściwy sygnał” i słuchawki nie podrasowują nagrań tak, aby się podobały jak najszerszej grupie odbiorców (a ta, jak wiadomo, lubi „bass”, koniecznie przez dwa „s”). Pozostają obiektywne.
W dźwięku jest dużo powietrza, zwłaszcza kiedy u Szostakowicza odzywa się werbel. Przetworniki nie gubią się w tutti przy wysokim poziomie głośności. A1000Z zachowują się jak narzędzie do pracy w studiu. W taki też sposób prezentują przestrzeń. Można powiedzieć – monitorowo. Czyli z perfekcyjną lokalizacją źródeł (z pozycji słuchacza na widowni): orkiestra jest lekko z przodu, nie wchodzi wprost do głowy. Oddanie pogłosu jest rzetelne, chociaż AT nie tworzą spektakularnej głębi. Nie starają się też otoczyć słuchacza dźwiękiem, ale akurat to uważam za efekt sztuczny, choć intrygujący. Scena jest na tyle obszerna, żeby muzyka brzmiała swobodnie, chociaż czuje się, że dźwięk jest lekko „skoncentrowany”. To akurat pasuje do precyzji, tempa. Jednym zdaniem – studyjny monitor bliskiego pola na głowie.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Mocowanie kabłąka i oznaczenie kanałów.


Komfort
Słuchawki są zaskakująco lekkie i mimo zamkniętej konstrukcji ucisk poduszek jest niewielki. Nie ma jednak cudów, więc po jakichś dwóch godzinach odczujemy zmęczenie. Nie tyle za sprawą samych słuchawek, co izolacji od otoczenia; ewentualnie pojawi się pot (skórzane wykończenie). Pałąk nie ma regulacji, zastępują go dociskane sprężynkami poduszki. Na początku to dziwne odczucie, ale szybko się przyzwyczajamy. Czy to lepsze rozwiązanie od tradycyjnej poduszki na czubku głowy? Trudno powiedzieć, inne. Na pochwałę zasługują miękkie i duże poduszki wokółuszne. Jak na zamknięte słuchawki, A1000Z są wygodne. Łaski nie robią, w końcu swoje kosztują i klient ma prawo stawiać wysokie wymagania.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Mocowanie kabłąka i oznaczenie kanałów.


ATH-AD1000X
Spodziewałem się, że napiszę coś w rodzaju: „słuchawki są równie dobre ale inne”. Nic z tego. Otwarte AD1000X są obiektywnie lepsze, a różnice nie są wcale zgodne z oczekiwaniami. Bo czego należy się spodziewać po teoretycznie takim samym przetworniku w otwartej obudowie? Dźwięku lżejszego, ale bardziej swobodnego, sceny wypełnionej większą ilością powietrza. Częściowo się to potwierdza, ale ogólny charakter brzmienia zaprzecza stereotypowi.
Zacznijmy od muzyki symfonicznej. Od pierwszych taktów słyszymy, że smyczki (wszystkie, a więc: skrzypce, altówki, wiolonczele i kontrabasy) mocniej osadzają się w niskich rejestrach. Dźwięk jest przez to bardziej nasycony, mięsisty i ma więcej ciała. Z tego powodu wydaje się, że orkiestra brzmi „poważniej”, bardziej masywnie, jak przystało na ogromny skład wykonawczy. Generalnie można powiedzieć, że basu jest więcej, a średnica ma delikatnie, choć odczuwalnie wyższą temperaturę. Zyskują na tym instrumenty dęte drewniane, które potrafią czarować szlachetną miękkością i okrągłością. Jednak z umiarem, bo w żadnym razie nie można mówić tutaj o ociepleniu. Jak się to ma do neutralności? Trudno postawić jednoznaczną diagnozę. Raczej przywodzi to na myśl posadzenie orkiestry, tej samej, w dwóch salach o różnej akustyce. „Z” w pustej, o twardych ścianach; „X” – w wypełnionej publicznością, mocniej wytłumionej. Co jest bliżej prawdy? Odpowiedź Was zaskoczy: mimo wszystko zamknięte A1000Z, ale tylko w kwestii samej barwy.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Kabel zakończony małym jackiem.


Kształtowanie przestrzeni jest w zasadzie identyczne i nie widzę tu zasadniczych różnic, a przynajmniej takich, które miałyby znaczenie wartościujące. W kategorii dynamiki, wbrew oczekiwaniom, wygrywają AD1000X. Nie o włosek, a o klasę. Zwłaszcza w zdolności tworzenia wysokich ciśnień. Można nawet powiedzieć, że nie ma porównania, bo oparcie w niższych rejestrach tworzy masę niedostępną dla A1000Z. Co ciekawe, również w zakresie małych zmian, czyli mikrodynamiki, AD1000X wygrywają. Przez to dociera do nas bogatszy ładunek emocjonalny, a muzyka łatwiej wywołuje gęsią skórkę. Powiecie, że o to właśnie chodzi? Niekoniecznie i nie każdemu. Niektórzy wolą słuchać analitycznie; to zawodowe zboczenie muzyków. I tu z kolei wygrają A1000Z. Jestem przekonany, że „iksy” będą się bardziej podobać 9 osobom na 10. Dla „zetek” pozostaje jedna i, szczerze mówiąc, nie wiem, czy to przypadkiem nie ja… Miałbym poważny problem z wyborem.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Nakręcana przejściówka
w komplecie.


Wysokie tony są równie dobrej jakości. Ta sama dźwięczność, lotność i krystaliczna czystość bije z każdego dźwięku trąbki i fletu. Nie jest to jednak oczywiste, bo dopiero przyjrzenie się im osobno prowadzi do podobnych wniosków. Z prostej przyczyny: „zetki” górę eksponują, a przynajmniej zwracają na nią uwagę. Dla „iksów” to fragment pasma równie ważny, jak cała reszta. Które podejście jest właściwe, nie muszę chyba wskazywać. Wiadomo, że takie daje brzmieniu AD1000X daleko większą spójność i sprawia, że ucho podświadomie odbiera je jako prawidłowe i naturalne. O zmęczeniu słuchaniem nie wspominając. Jeżeli po godzinie obcowania z A1000Z możemy się poczuć znużeni, to dwie spędzone z AD1000X zapewnią czysty relaks. Przypomina to jazdę luksusową limuzyną. Czerwone AT to z kolei wyścigówka, na twardym zawieszeniu, w której na każdej dziurze dzwonią zęby. Co kto lubi.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Mocowanie przewodów.


Jeśli chodzi o słuchanie rocka, zacznę nietypowo, choć też na przykładzie „A Dramatic Turn of Events” Dream Theater. Najlepiej charakter AD1000X oddaje przebieg „Lost Not Forgotten”. Kompozycję otwiera solo fortepianu, brzmiącego tak pięknie i przekonująco, że podobnego ze świecą szukać; to samo powtórzy się w klasyce. Jakbyście siedzieli obok. Dźwięk pod każdym względem jest wzorcowy i przykuwa uwagę od pierwszej sekundy. Rewelacja! Mija kilka taktów i wchodzi „tutti”, czyli gitary, elektronika i perkusja naraz. I tak samo: w jednej sekundzie szczęka spada do podłogi. Gwarantuję, że nie jesteście przygotowani na tak skomasowany, brutalny i niespodziewany ładunek energii. Eksplozja decybeli, w której w kolejnej sekundzie dostrzegamy perfekcyjny porządek, separacje ścieżek, znowu jak na studyjnych monitorach, ale o możliwościach podłogowych Wilsonów. To zresztą ten sam sort, szkoła brzmienia. A później, jak u Hitchcocka, napięcie tylko rośnie.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Mocowanie przewodów.

Dynamika słuchawek jest niesłychana i to zarówno pod względem masy, jak i kontrastów. O ile w klasyce spisywały się świetnie, tutaj są w swoim żywiole i czujemy, jakby granie sprawiało im dziecięcą frajdę. Bawią się skomplikowanymi strukturami, tu i ówdzie wyciągając jak spod ziemi pomruk basu. Potem nagle wchodzą talerze i na twarzy znowu maluje się uśmiech od ucha do ucha. AD1000X są efekciarskie, zgoda, ale w Dream Theater za żadne skarby świata nie zastąpiłbym ich czymś bardziej „cywilizowanym”. Zresztą – po co, jeżeli każdy instrument brzmi chyba tak, jak sobie wykonawca wymarzył. Czytelność wokali okazuje się wzorcowa, podobnie jak każdej ścieżki z osobna.
Jak to się ma do A1000Z? W kwestii ogólnych wrażeń – nie ma co zbierać. Czerwone słuchawki uciekają ze wstydu do pudełka. Nawet chór, śpiewający „Agnus Dei” w „Bridges in The Sky”, wymaga sekundy, żeby pokazać palcem – te lepsze. Zaraz po nim następuje zagęszczenie gitar. Okazuje się, że mimo wyraźnego przeniesienia ciężaru w okolice niższych częstotliwości faktura pozostaje czytelna.

Chociaż… jeżeli to poziom odniesienia, to A1000Z wspinają się o włosek wyżej. Tam czytelność pozostaje priorytetem i osiągamy stan, który można jedynie porównać do patrzenia przez mikroskop. Stan, w którym nie musimy się skupiać, aby rozebrać fakturę, bo ona jest już rozebrana i możemy jedynie spojrzeć na striptiz partytury. Pytanie: jakim kosztem? Prawda jest okrutna: kosztem wszystkiego innego. Jesteś w stanie go ponieść? Czy zrobiłbyś to dla jednego sola Hammonda?

044 051 Hifi 7 8 2019 002Dwa razy tysiąc.


Komfort
Pomijając charakter brzmienia, który także znacząco wpływa na komfort słuchania, AD1000X wygrywają w każdym calu. Naciskiem poduszek, ich obiciem. Nawet „narożniki” (czyli poduszki na rogi, bo gdybyśmy je mieli, właśnie stamtąd by wyrastały) są bardziej przyjazne. W pierwszej chwili nie odczuwamy żadnej różnicy pomiędzy „iksami” a „zetkami”, ale po godzinie porównanie prowadzi do wniosku, że… Nie ma porównania.

044 051 Hifi 7 8 2019 002Do wyboru, do koloru.


Konkluzja
Obie pary słuchawek są świetne i nie pozostawiają złudzeń, że to hi-end pełną gębą. W kategoriach obiektywnych AD1000X są lepsze, ale przychodzą momenty, w których jedna na dziesięć osób przestanie być tego pewna.

 2019 07 18 14 59 47 044 051 Hifi 7 8 2019.pdf Adobe Reader

Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 07-08/2019


Pobierz ten artykuł jako PDF