HFM

Focal Elear

018 023 Hifi 11 2016 001
Najgorętszym produktem hi-fi na świecie są obecnie słuchawki. Truizmem będzie stwierdzenie, że robią je już wszyscy, bowiem ze świecą szukać firmy produkującej sprzęt grający, która nie schyliłaby się po szybkie pieniądze.


Również Focal, kilka lat temu, uległ pokusie, jednak czas pokazał, że segment słuchawek Francuzi traktują poważnie. Nie tylko ulepszają dotychczasowe modele, ale wprowadzają nowe, śmiało wkraczające w obszary hi-endu. O powadze sytuacji może świadczyć fakt, że na potrzeby nowych konstrukcji zbudowali od podstaw linię montażową.

 


 


Kilka tygodni temu Francuzi pokazali trzy świeżutkie modele, które otwierają nowy rozdział w historii firmy. Obecnie szczytową propozycją Focala jest Utopia, nazwą i rozwiązaniami nawiązująca do flagowej linii kolumn. Drugie miejsce na podium zajmują recenzowane dziś Eleary, które można potraktować jako nauszny odpowiednik serii Sopra. Trzecie miejsce w cenniku przypadło modelowi Listen, ale na niego przyjdzie pora kiedy indziej.

018 023 Hifi 11 2016 002Bezpieczne schronienie.


Budowa
Przy okazji testów słuchawek Oppo i Master & Dynamic stwierdziłem, że kto jak kto, ale Amerykanie najlepiej wiedzą, jak sprzedawać sprzęt hi-fi. Dbałość o szczegóły widać już na etapie rozpakowywania sprzętu. Tym razem dałem się zaskoczyć Francuzom. Standardowe pudełko z Elearami ma wielkość... zestawu głośnikowego na podstawkę. W nim, zabezpieczone piankowymi wytłoczkami, spoczywa właściwe puzdro ze słuchawkami, rozmiarami przewyższające budżetowe wzmacniacze stereo. Z drugiej strony, nie ma się czemu dziwić; jego zawartość jest od nich znacznie droższa. Po otwarciu zamka magnetycznego ukazują się Eleary, ułożone w specjalnie wyprofilowanej otoczce. Sztywna gąbka, którą wyklejono wieko, chroni je także od góry. W osobnej przegrodzie umieszczono zwinięty gruby kabel, zakończony ciężką, ćwierćcalową wtyczką Neutrika. Ku radości jednych i rozpaczy drugich, brak przejściówki na mały jack, ale francuskie słuchawki nie nadają się do chodzenia w nich po mieście. Obudowy muszli oraz regulowany pałąk wykonano ze stopu aluminium, czemu Eleary zawdzięczają swą słuszną masę. 450 gramów (bez kabla) czuje się na głowie. Zewnętrzną stronę wykończono sztywną stalową siateczką, za którą można dostrzec ożebrowanie koszy przetworników. Wewnętrzna strona muszli, wykonana z tworzywa ABS, również jest pokryta sześciokątnymi otworami, przypominającymi plaster miodu. Od uszu oddzielają je grube pady z pianki termokształtnej, obszytej alcantarą zapobiegającą poceniu.

018 023 Hifi 11 2016 002Przez zewnętrzną siatkę
można dostrzec
niektóre detale konstrukcyjne.

 

Ta sama tkanina wyścieła wewnętrzną stronę szerokiego pałąka, na zewnątrz zaśdotyk umila naturalna skóra. Podobnie, jak miało to miejsce w Sennheiserach HD 800 („HFiM 6/14”), przetworniki delikatnie przesunięto do przodu i lekko dogięto do wewnątrz. Zabieg ten powinien dawać iluzję sceny ulokowanej przed słuchaczem, tak jak to się dzieje przy słuchaniu kolumn. Zastosowane w Elearach przetworniki wykonano ze stopu aluminiowo-magnezowego, o czym informują stosowne tabliczki, przytwierdzone do zewnętrznych stron muszli (beryl jest dostępny tylko w Utopiach). 40-mm membrany mają przekrój zbliżony do litery M, który to kształt jest charakterystyczny dla głośników kolumnowych z pierścieniem usztywniającym. Przetwornik taki ma ponoć zapewnić nadzwyczaj naturalny przekaz, bez zniekształceń i podbarwień. Słuchawki charakteryzują się bardzo wysoką skutecznością 104 dB przy umiarkowanej impedancji 80 omów, co sprawia, że powinny dobrze współpracować z większością wzmacniaczy.

 

018 023 Hifi 11 2016 002Aluminiowo-magnezowe przetworniki
o średnicy 40 mm.

Z mocniejszymi urządzeniami przenośnymi mogłyby także, gdyby nie kabel. Firmowy przewód o długości czterech metrów składa się z dwóch grubych żył z miedzi beztlenowej, które osobno biegną już od wtyczki. W rozdzielaczu rozchodzą się na dwa kilkudziesięciocentymetrowe odcinki zakończone 3,5-mm wtyczkami. Rozwiązanie takie umożliwia bezproblemową wymianę na konstrukcję symetryczną, o ile ktoś dysponuje stosownym wzmacniaczem, lub po prostu wymianę firmowego okablowania na inne. Jakiś wariat może oczywiście zastosować druty z 3,5-mm wtyczką pasującą do urządzeń przenośnych, ale bieganie po mieście z półkilogramowymi nausznikami wydaje się pomysłem cokolwiek szalonym. Pomimo słusznej masy, Eleary okazują się bardzo wygodne. Nie, to niewłaściwe słowo, one są po prostu przytulne. Nałożenie ich na głowę przypominało zanurzenie się w miękkim fotelu klubowym. Po kilku godzinach słuchania bardziej bolały mnie plecy i ich zakończenie niż głowa czy mięśnie karku.

018 023 Hifi 11 2016 002Eleary zostaly wyprodukowane
we Francji.


Nazwa

Szukając informacji na temat Elearów, pobuszowałem trochę w Internecie i przy okazji natrafiłem na kilka tekstów popełnionych przez niedzielnych recenzentów. Wszystkie miały wspólną cechę: błędną genezę nazwy. Zawsze jest ktoś, kto pierwszy oznajmi światu prawdę objawioną. I właśnie ten anonimowy ktoś – po wpisaniu słowa „Elear” do wyszukiwarki – natrafił zapewne na hasło w Wikipedii z następującym opisem: „wojownik biorący udział w harcach – pojedynkach z wojownikiem strony przeciwnej, przed bitwą. (...)

«Chorągwią elearską» byli nazywani także Lisowczycy”. No tak, XVII-wieczna łupieżcza formacja, budząca postrach samą nazwą – to musiało podziałać na wyobraźnię. Bazując na powyższych przesłankach tenże anonimowy „ktoś” sformułował karkołomną tezę, iż Eleary są „przekozackimi słuchawkami” i grają tak, że nie biorą jeńców. Następni, hm, recenzenci z lenistwa powielali tę bzdurę i temat zaczął żyć własnym życiem. Pomijając wątpliwą wiarygodność internetowej encyklopedii, pisanej przez amatorów, jakoś nie wierzę, by osoby odpowiedzialne za nazewnictwo Focali były miłośnikami XVII-wiecznej historii wschodnich rubieży Europy. Geneza nazwy słuchawek jest bardziej przyziemna. Otóż słowo „ear” to po angielsku nic innego, jak „ucho”, a poprzez dodanie do niego hiszpańskiego przedrostka „El” otrzymano lekko egzotyczną nazwę. I przy okazji mylącą. Mając w pamięci nazwę tańszego modelu, Listen, ma to po prostu większy sens niż powoływanie się na dawne zwyczaje wojenne. A czy Eleary faktycznie nie biorą jeńców? Przeciwnie, biorą, a ja stałem się jednym z nich.

 

018 023 Hifi 11 2016 002Dzięki standardowym gniazdom
wymiana przewodu trwa
przysłowiową minutkę.


Wrażenia odsłuchowe
Punktem odniesienia dla Elearów były dwie konstrukcje w porównywalnych cenach, z którymi się ostatnio zetknąłem: Oppo PM-1 oraz Sennheisery HD 800. I każda prezentowała inną szkołę brzmienia. W przypadku Oppo były to czyste emocje; z Sennheiserami każde nagranie było wyprawą w nieznane. Dzięki wybitnej przejrzystości każdy, nawet najbardziej znany utwór odsłaniał niezbadane dotąd obszary dźwięków. Z Focalami było to podziwianie muzycznych pejzaży, jednak słuchanie dostarczało jeszcze niemal fizycznej przyjemności. Odtwarzanie kolejnych płyt przypominało podróż przez turecką Kapadocję, gdzie za każdym zakrętem czekają zapierające dech krajobrazy. Słuchawki dotarły do mnie wstępnie wygrzane i już pierwszy, pobieżny kontakt ukazał wyjątkową czystość brzmienia.

018 023 Hifi 11 2016 002Solidny wtyk Netrika.

 

Kontrolne przesłuchanie kilku utworów przypominało oglądanie świata przez wypolerowaną kryształową szybę. Nie, Eleary nie upiększały rzeczywistości; wydobywały „jedynie” z nagrań wszystkie misterne detale. Po kolejnych kilkudziesięciu godzinach niezobowiązującego brzdąkania poprawiło się jeszcze to i owo, jednak różnice nie były spektakularne. W klasyce każde nagranie brzmiało cudownie. Niuanse artykulacji zostały podane na srebrnej tacy i tylko od jakości realizacji zależała ich ilość i jakość. Pod tym względem Eleary były zaskakująco neutralne. Każdy instrument brzmiał swobodnie. Proporcje między zakresami były wyważone, a uwagę przykuwał znakomity bas. I natychmiast pojawiły się skojarzenia z podłogowymi kolumnami Sopra 3. W najnowszych kolumnach Focala niskie tony wyznaczyły zupełnie nową jakość i gdyby to ode mnie zależało, ich zamrożony dźwięk umieściłbym w Sevres obok wzorcowego metra i kilograma. Podobnie sprawy miały się z Elearami. Według specyfikacji producenta, pasmo przenoszenia zaczyna się od 5 Hz i byłem przekonany, że je usłyszałem. Niskie tony potrafiły zejść naprawdę głęboko, nie tracąc kontroli. Jeżeli tylko odpowiednie herce zostały zapisane na płycie, Eleary wydobywały je na powierzchnię. Nie rzutowało to na średnicę, gdyż ta niezmiennie pozostawała świeża i soczysta, a z każdego nagrania czyniła mały spektakl. Rewelacyjnie zostały odtworzone ludzkie głosy oraz gitara klasyczna i tu również skojarzenia z Soprami są jak najbardziej uzasadnione. W nieco lżejszym repertuarze niskie tony były bardziej zróżnicowane, ale też akustyczny bas brzmi zupełnie inaczej niż elektryczny, a ten z kolei zdecydowanie różni się od elektronicznych pomruków, wywoływanych przez instrumenty klawiszowe.

018 023 Hifi 11 2016 002Gruby przewód
ma aż 4 m
długości.

Pomimo nadzwyczajnej przejrzystości Focale nie piętnują każdego potknięcia realizatorów. Zamiast uwypuklać błędy i niedoróbki, skupiają się na istocie muzyki, co nie przeszkadza im analizować efektów pracy ludzi za stołem mikserskim. Bez względu na styl, niemal wszystkie nagrania brzmiały niesamowicie wciągająco. Ostatnim elementem testu była analiza sceny. Umiejscowienie przetworników w przedniej części muszli zaowocowało przesunięciem do przodu panoramy stereofonicznej (choć do klasycznych kolumn dużo jeszcze jej brakuje). W przypadku Elearów scena nie składała się z dwóch półkul otaczających uszy, lecz tworzyły ją dźwięki dochodzące wyraźnie z przodu. Nie było to aż tak wyraźne, jak przy słuchaniu muzyki przez HD 800 Sennheisera, tym niemniej pozwalało na dokładną analizę planów i wirtualne ustawienie instrumentów. Gdy wyczerpała się lista płyt testowych, włączyłem „Ciemną stronę Księżyca”, zgasiłem światło i po prostu dałem się ponieść muzyce. 43 minuty później wiedziałem już, co sobie zawinszuję na najbliższe urodziny.

018 023 Hifi 11 2016 002Szeroki zakres
regulacji pałąka.

 


Konkluzja
Źle by było, gdyby szefowie Focala zatrzymali się w połowie drogi. Zamiast opracowywać nowe modele kolumn, których i tak mają dostatek, powinni – wzorem Grado, Sennheisera czy Bayerdynamica – skoncentrować się na wzmacniaczu słuchawkowym, dopasowanym do własnych nauszników. Pomimo niewygórowanej ceny, Eleary dysponują ogromnym potencjałem i wcale się nie zdziwię, jeśli, zestawione z odpowiednią amplifikacją, zakończą poszukiwania niejednego melomana. Po kilku tygodniach wiem, że naprawdę można się w nich zakochać.

 

 

FocalElear o



Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 11/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF