Stax SR-007MK2/ /SRM-700S
- Kategoria: Słuchawki
W „Hi-Fi i Muzyce” 3/2024 opublikowaliśmy test elektrostatycznych słuchawek Stax SR-L700MkII ze wzmacniaczem SRM-500T. Kilkunastodniowy kontakt z „nausznymi głośnikami” przewartościował całą moją dotychczasową wiedzę o tej kategorii sprzętu.
Ledwie się otrząsnąłem z wrażenia, jakie na mnie zrobił najwyższy model z serii Lambda, a do redakcji dotarł o połowę droższy SR-007MK2 z linii Omega, w komplecie ze wzmacniaczem SRM-700S.
Budowa
Słuchawki Stax SR-007MK2
W odróżnieniu od prostopadłych „nausznych głośników” z serii Lambda, wyższe SR-007MK2 wyglądają zaskakująco normalnie – oczywiście w kontekście wykorzystanej w nich techniki.
Okazałe muszle o średnicy 10 cm składają się z dwóch warstw. Zewnętrzna, anodowana na czarno powłoka została wykonana z aluminium. Natomiast wewnątrz umieszczono odlany z żywicy stelaż montażowy dla przetworników, który następnie zespolono z metalowym płaszczem. Zabieg ten miał na celu – z jednej strony – całkowite odseparowanie drgań membrany od obudowy; z drugiej zaś – dokładne odizolowanie pracujących pod wysokim napięciem statorów od wszelkich metalowych elementów. Przypomnę, że w słuchawkach wykorzystuje się napięcie polaryzacyjne 580 woltów, więc ewentualne przebicie mogłoby się skończyć wyprostowaniem włosów pechowego użytkownika (więcej na temat techniki elektrostatycznej można przeczytać w „Hi-Fi i Muzyce” z marca 2024).
Od strony uszu membrany oddzielają płytki dyfuzyjne z tworzywa sztucznego, przykryte kawałkami gęstej tkaniny. Zewnętrzne strony muszli mają duże dekielki ze stalowej siatki, przez którą można zobaczyć złocone statory.
Z dolnych części obu muszli wychodzą płaskie trzyżyłowe przewody, łączące się kilkadziesiąt centymetrów pod brodą. Dwuipółmetrowy kabel wykonano z miedzi PC-OCC (Pure Crystal Ohno Continuous Casting) i od strony wzmacniacza zakończono pięciopinowym wtykiem XLR, pasującym do wszystkich „energizerów” Staksa.
Ekranowany
dwuosiowy
potencjometr głośności.
W odróżnieniu od tańszej serii Lambda, w testowanym modelu przewody zostały przytwierdzone na stałe. Wzbudziło to we mnie raczej mieszane uczucia. SR-007MK2 są fabrycznie pakowane w bardzo elegancki aluminiowy kuferek ze specjalnie wyprofilowaną gąbkową wyściółką. Tyle że po umieszczeniu w nim słuchawek przewody zaginają się pod dość ostrym kątem, co może w przyszłości skutkować ich uszkodzeniem. W razie awarii (odpukać!) nie można samodzielnie wymienić uszkodzonych przewodów, lecz trzeba oddać do serwisu całe słuchawki. U niektórych użytkowników może to wywołać zespół odstawienia, czemu się zupełnie nie dziwię. Alternatywnym rozwiązaniem będzie przechowywanie SR-007MK2 na specjalnym stojaku, co wyeliminuje powyższe ryzyko, a aluminiowy kuferek wykorzystywać jedynie do transportu.
Obie muszle łączą się ze sobą za pośrednictwem pałąka z dwóch kawałków sprężystej blachy. Jego długość nie jest regulowana, natomiast pod spodem, na elastycznych taśmach zamocowano szeroki, wypełniony gąbką pas opierający się na głowie. I właśnie nim dopasowuje się nauszniki do jej wielkości. Powierzchnię pasa, która styka się z czaszką, wyścieła alcantara, natomiast górna część została wykończona wysokiej jakości ekoskórą z wytłoczonym symbolem modelu. Tym samym tworzywem obleczono sprężynujące taśmy pałąka.
Reklama
Wokółuszne pady to grube i miękkie poduchy, obszyte delikatną skórą jagnięcą. Nie mają regularnych kształtów, lecz są cieńsze z przodu, przez co lekko doginają słuchawki do wewnątrz. Jak łatwo się domyślić, zabieg ten miał na celu przybliżenie wrażeń do słuchania muzyki przez kolumny. Natomiast wnętrza poduszek nie są okrągłe, lecz zbliżone do owalu, dzięki czemu idealnie otaczają małżowiny. Nacisk muszli na głowę jest zaskakująco mały, w efekcie czego Staksy okazują się jednymi z najwygodniejszych nauszników, z jakimi miałem do czynienia. Nawet po kilku godzinach nie odczuwałem zmęczenia ich użytkowaniem.
Jakby dziwnych pomysłów związanych z SR-007MK2 było mało, konstruktorzy pomajstrowali też przy mocowaniu muszli. Obudowy przetworników poruszają się swobodnie wokół własnej osi w jarzmach mocujących. Do tego da się bez większego oporu obracać poduszkami. W pierwszej chwili lekko mnie to skonfundowało, jednak po głębszym zastanowieniu dostrzegłem w tym pewien sens. Po założeniu Staksów, z cieńszą stroną padów skierowaną do przodu, można lekko zmieniać położenie muszli i pałąka, nie zmieniając położenia poduszek. Jedni użytkownicy lubią opierać słuchawki na czubku głowy, inni bardziej z przodu lub z tyłu i za każdym razem poduszki zachowają optymalne położenie względem uszu.
Gniazda pierwszorzędnej jakości.
Wzmacniacz Stax SRM-700S
Wszystkie słuchawki Staksa są kompatybilne ze wszystkimi firmowymi „energizerami” i odwrotnie. Producent sugeruje jednak, by model SR-007MK2 współpracował z elektroniką z serii 700. W katalogu japońskiej wytwórni występują dwa takie wzmacniacze – tranzystorowy i hybrydowy, kosztujące dokładnie tyle samo. Przy wyborze odpada więc problem ceny, a decyzja zapada w oparciu o preferencje brzmieniowe nabywcy.
Testując model SR-L700MkII, skorzystałem z lampowo-tranzystorowej hybrydy SRM-500T. Teraz – dla odmiany – wybrałem czysty tranzystor.
Reklama
SRM-700S jest ciut większy i bardziej skomplikowany od opisywanego w marcu SRM-500T, na co wskazuje choćby widok przedniej ścianki.
Podobnie jak w pozostałych „energizerach” wykonano ją z grubego aluminiowego odlewu. W urządzeniu dostarczonym do testu była anodowana na szaro, choć producent okazjonalnie wypuszcza też wersję czarną. Poza włącznikiem zasilania znajdziemy tu dwa pięciopinowe gniazda XLR, małe diodki wskazujące aktywne wejście oraz podwójne pokrętło potencjometru głośności. Przy ewentualnym jednostronnym niedosłuchu, obracając osobno pierścieniami prawego lub lewego kanału, można łatwo znaleźć idealny środek balansu. W trakcie normalnej eksploatacji oba pierścienie obracają się jednocześnie, zachowując wyjściowe ustawienia. Nowym elementem, nieobecnym w tańszym modelu, jest mała dioda opisana jako „External”. Co za licho? Czas najwyższy zajrzeć na zaplecze.
Elektrostaty Staksa
wyglądają zaskakująco
zwyczajnie.
Rozwiązanie zagadki okazuje się banalnie proste. Mianowicie SRM-700S może pracować w trybie przelotki, z pominięciem wbudowanego potencjometru. Służy do tego obrotowy przełącznik Internal/External (bypass). W drugim przypadku regulacja głośności będzie możliwa jedynie w komponencie zewnętrznym. A kiedy ta funkcja może się przydać? Na przykład, gdy SRM-700S zajmie w systemie miejsce pomiędzy preampem a końcówką mocy. Wtedy ciężar regulacji głośności spocznie na przedwzmacniaczu.
Do „energizera” można podłączyć dwa źródła dźwięku: XLR lub RCA. Stosowny przełącznik znajduje się pomiędzy nimi. Sygnał na zewnątrz wyprowadza wyjście RCA. Wszystkie gniazda są pierwszorzędnej jakości, adekwatne do klasy i ceny urządzenia.
Pałąki mocowane
na sztywno. Za optymalne
ułożenie słuchawek
odpowiada szeroki pas
nagłowny.
Kolejną zagadkę stanowi zacisk uziemienia. Nie, wzmacniacz Staksa nie ma wbudowanego modułu gramofonowego. W przypadku wystąpienia szumów należy ów zacisk podłączyć kablem do jakiejkolwiek metalowej części innego sprzętu.
Wnętrze SRM-700S znacząco się różni od testowanej w marcu hybrydowej „pięćsetki”. Jego centralnym elementem jest potężny podwójny blok wzmacniający, osobny dla wejścia zbalansowanego i osobny dla RCA. Prowadzące od nich ścieżki sygnałowe zostały rozdzielone na całej długości. Końcówki mocy umieszczono na odlewanych radiatorach. Obok widać liczne foliowe kondensatory Wimy.
Za regulację głośności odpowiada duży dwuosiowy potencjometr w stalowej obudowie. Wzmocnienie wstępne każdej z końcówek mocy jest realizowane przez podwójne niskoszumne tranzystory FET, produkowane na zamówienie Staksa. W stopniu końcowym natomiast, po raz pierwszy w historii firmy, wykorzystano indywidualnie dobierane tranzystory J-FET.
Zasilacz zbudowano w oparciu o spory transformator rdzeniowy i cztery kondensatory Elny o pojemności 220 µF każdy. Układ zajmuje osobną płytkę i poza przewodami nie ma fizycznego kontaktu z pozostałymi elementami urządzenia.
Pomimo umiarkowanego zapotrzebowania na energię japoński wzmacniacz dość mocno się nagrzewa, więc upychanie go w ciasnej szafce RTV nie będzie najszczęśliwszym pomysłem. Nadmiar ciepła odprowadzają otwory w dnie oraz stalowej pokrywie.
Przetworniki osadzane
w stelażach z żywicy.
Wrażenia odsłuchowe
Nauczony doświadczeniem, przed odsłuchami zapiąłem pasy i szybko się okazało, że wykazałem się wyjątkową i ze wszech miar uzasadnioną zapobiegliwością. Po teście zestawu SR-L700 MkII/SRM-500T z grubsza wiedziałem, czego się spodziewać po droższym komplecie, a mimo to przeżyłem niemałe zaskoczenie. Podłączyłem zestaw Staksa do odtwarzacza. Puściłem playlistę i… zamarłem z ręką na potencjometrze wzmacniacza. Trwałem w tej malowniczej pozie przez dobrych kilkanaście minut. Całe szczęście już po kilku zacząłem normalne oddychać.
Pierwszy kontakt ze Staksami i wzmacniaczem z serii 700 jest po prostu obezwładniający. Słychać dosłownie wszystko, nawet więcej niż się zwykle spodziewamy po elektrostatach (po których można przecież spodziewać się dużo). Wrażenie było takie, jakbym nagle odetkał sobie uszy i dopiero zaczynał odkrywać prawdziwe brzmienie utworów. Uzyskanie podobnego efektu na konwencjonalnym systemie stereo wydaje się ekstremalnie trudne, o ile w ogóle możliwe. Że nie wspomnę o jego cenie.
Dwa wyjścia ułatwią porównywanie
słuchawek.
Ilość prezentowanych detali w klasyce dosłownie poraża. Świsty, szmery i szelesty są podane na srebrnej tacy i otoczone wianuszkiem alikwotów. Bez względu na to, czy miałem do czynienia z kilkuosobowymi kameralnymi składami, czy też z dużymi formami orkiestrowymi, w Staksach na głowie słyszałem każdy zarejestrowany na płycie dźwięk. Jednak – wbrew pozorom – japońskie słuchawki wcale nie są hiperanalityczne. W ich brzmieniu nie odnajdziemy klinicznej bezduszności, a szczegóły nie przytłaczają. Przeciwnie, ogólnym charakterem nawiązują do wysokiej klasy planarów. Prezentują i analogową miękkość, i fantastyczne barwy, i wreszcie namacalną, fizjologiczną średnicę. W porównaniu z testowanym wcześniej modelem z serii Lambda dźwięk SR-007MK2 okazuje się bardziej plastyczny, cieplejszy, wręcz namiętny. Z jednej strony odnajdziemy w nim wszystkie zalety elektrostatów, z szybkością i detalicznością na czele; z drugiej – nie jest to sprzęt dla wyczynowców. Pomimo wysokiej ceny to normalne słuchawki dla normalnych ludzi, może jedynie nieco zamożniejszych.
Reklama
Pierwsze wrażenia wywołane klasyką zostały spotęgowane w nagraniach akustycznych. Spokojny jazz, gitary solo i z akompaniamentem perkusjonaliów oraz rockowe koncerty bez prądu mieniły się barwami i odcieniami. Do tego doszła fantastyczna rytmiczność, podkreślana zjawiskowym basem. Na tle najdroższych nawet konstrukcji dynamicznych było to prawdziwe objawienie. W repertuarze akustycznym niskie tony zaprezentowały niesamowitą szybkość, głębię i zróżnicowanie, zależne od użytego instrumentarium.
Zupełnie nowe
stopy antywibracyjne.
Po przejściu do muzyki elektronicznej Staksy pokazały, jak powinien wyglądać przepastny dół. Pasmo przenoszenia SR-007MK2 rozpoczyna się od 6 Hz i w nagraniach duetu Daft Punk, Borisa Blanka oraz Yosiego Horikawy nieomal wyczuwałem pojedyncze drgania membrany bardziej jako ruch powietrza niż najniższe pomruki.
Reklama
Zejście w subbasowe rejony nie było dla słuchawek żadnym wyzwaniem, natomiast w wyższych partiach zaprezentowały gęsty, mocny dźwięk, wolny od choćby śladowego pogrubienia na przełomie średnicy. W powyższym materiale niskie tony budowały ciężki, granitowy fundament z korzeniami sięgającymi pod próg słyszalności, choć nadal było to zgodne z zamysłem samych wykonawców. Inne oblicze zaprezentowały w solówkach Briana Bromberga na płytach „A Bass Odyssey” i „Choices”. Na pierwszej dało się zauważyć każde szarpnięcie strun, każde uderzenie o podstrunnicę. W brzmieniu kontrabasu wyczuwało się suche drewno, które wyraźnie kontrastowało z lekko zaokrąglonymi gitarami basowymi użytymi w czasie nagrywania „Choices”.
Wnętrze wzmacniacza – ciasne
i ciepłe.
Reasumując: bas SR-007MK2 może być punktem odniesienia dla wszystkich nauszników, bez względu na cenę i rozwiązania techniczne. Z tym poziomem mogą rywalizować jedynie najdroższe słuchawki planarne, a przypominam, że w przypadku Staksów mówimy o nausznikach za około 11000 złotych, a więc kosztujących wyraźnie mniej niż high-edowi konkurenci. Cenę wzmacniacza pomijam, ponieważ najdroższe Audeze czy Focale również nie czerpią energii ze Słońca.
Jeżeli chodzi o stereofonię, to już SR-L700MkII prezentowały wyśrubowany poziom. Jednak dopiero wyższy model sprawił, że w pierwszej chwili zamarłem niczym rażony piorunem. Otaczająca słuchawki przeogromna przestrzeń przypominała obszerną sferę wypełnioną dźwiękami zawieszonymi na różnych wysokościach i w różnym oddaleniu od głowy. Gdyby nie lekki ucisk wokół małżowin, przysiągłbym, że siedziałem w otoczeniu wielu głośników rozlokowanych w różnych miejscach. Coś nieprawdopodobnego! W dodatku odległości między nimi zostały określone wyjątkowo wyraźnie. Pojęcia „bliżej” i „dalej” okazują się jak najbardziej adekwatne, zwłaszcza w muzyce z oklaskami.
Próżno tu szukać modnych
wejść cyfrowych.
Aplauz rozbawionej publiczności był bardzo wyraźnie oddalony od wykonawców na pierwszym planie, dzięki czemu słuchanie nagrań zarejestrowanych na żywo faktycznie przypominało słuchanie przez kolumny. Przestrzenność SR-007MK2 stoi na takim poziomie, że nawet realizacje binauralne nie wniosły do niej wyraźnej poprawy. Prawdziwie trójwymiarową scenę wypełniły miriady odgłosów, jednak po pierwszym oszołomieniu zacząłem ją postrzegać nieco inaczej. Nie jako manifestację możliwości techniki elektrostatycznej, lecz jako sposób na zbudowanie wokół słuchacza kameralnej, osobistej strefy komfortu. Ze Staksami na głowie może się on zanurzyć w przestrzeni wypełnionej ulubioną muzyką i odciąć od otaczającego świata.
Ze względu na niespotykany komfort oraz brzmienie, japońskich słuchawek zwyczajnie nie chce się zdejmować z głowy. Nawet używając ich przez wiele godzin z ponadprzeciętną głośnością nie czułem najmniejszego zmęczenia. Gdyby nie konieczność odwiedzania domku z serduszkiem, nie rozstawałbym się z nimi całymi dniami.
Krótko mówiąc, w SR-007MK2 można się zakochać od pierwszego wejrzenia i będzie to miłość dozgonna.
Podwójny blok
wzmacniający
na radiatorach.
Konkluzja
Po kilkunastu dniach spędzonych ze Staksami mam lekko mieszane uczucia. Z jednej strony odczuwam zawodowe spełnienie, gdyż miałem możliwość przetestować jedne z najlepszych słuchawek na świecie. Z drugiej – popadam we frustrację. Zdaję sobie sprawę, że nieprędko trafię znów na podobnie brzmiący zestaw. O ile w ogóle będę miał takie szczęście…
Reklama
Mariusz Zwoliński
Źródło: HFiM 04/2024